Niemiecka pisarka. Autorka ponad 208 romansów, opartych na wielu schematach i uproszczeniach fabularnych (miłość wiążąca się z awansem społecznym, silny mężczyzna, bierna kobieta). Wiele z nich zekranizowano.
Jadwiga (właściwie Hedwig) Curths-Mahler była niemiecką pisarką tworzącą w pierwszej połowie XX wieku, która wydała ponad 200 romansów. „Tajemnica rubinowego pierścienia” jest jednym nich. Znana jest z powtarzającego się schematu w swoich książkach, a mianowicie: piękni i dobrzy oboje, ona biedna, on bogaty.
Fabuła opisywanej powieści ma miejsce w starym, tajemniczym, choć pięknym zamku. Mieszka tam hrabia oskarżony o otrucie swej pięknej i niedobrej żony. Życie jego może się zmienić za sprawą pięknej opiekunki jego dziecka.
Książce tej można zarzucić wiele wad.
Przede wszystkim postaci są tylko i wyłącznie wyraziste: albo dobre o samych pozytywnych cechach i obdarzone potrzebnymi dla wydarzeń talentami, albo złe do szpiku kości. Tak samo, jak odczucia pomiędzy bohaterami: albo przeogromna sympatia od pierwszego spotkania, albo zimny chłód. A dialogi! Aż komiczne, bo tak górnolotne i ckliwe (kojarzyły mi się z twórczością Katarzyny Michalak).
Tytułową tajemnicę, czyli zabójstwo hrabiny trudno nazwać wątkiem kryminalnym. Niemal od początku wiadomo kto zabił. Ciągle miałam nadzieję, że autorka celowo sugeruje pewną postać, by zmylić czytelnika i na końcu wykazać się zdolnością komplikacji fabuły. Niestety, nic z tego.
Powieść zatem jest literacko słaba, ale co zaskakujące jest jednocześnie urocza, klimatyczna i wciągająca.
Polecam ją do przeczytania dla przyjemnie spędzonych chwil w czasie, gdy potrzebuje się zrelaksować umysł nie wymagając od autora wspinania się na wyżyny literackie.
Mam poważne zastrzeżenia wobec wydawnictwa Edipresse-Kolekcje:
- masa błędów literowych (co jest niezwykle irytujące),- jedna z ostatnich scen umieszczona w opisie książki na tylnej okładce (jak można?),- dwa tytuły: na okładce „Tajemnica pierścienia z rubinem”, a na stronie tytułowej „Tajemnica rubinowego pierścienia”.
Zupełnie nie rozumiem negatywnych opinii o książkach Pani C-M. Ktoś wstawił w wikipedii, że są pisane schematycznie itd. itp. i ta opinia ciągnie się za nimi jak zmiętolony papier toaletowy. Szczerze mówiąc są one lepsze w odbiorze niż dzisiejsze harleqiny. Wnosiły więcej radości w życie kobietek je czytających, niż poważne dysputy jajogłowych o moralności i pobożności. Akurat na tym wydaniu Pani Kalicińska napisała, że była to ulubiona lektura panien służących i kucharek, no i starszych mieszczanek. Wiem co je tak zachwycało w tych książkach: nadzieja na lepsze jutro. Nadzieja, że dla dobrych ludzi los się może pozytywnie odmienić, że każdy zły człowiek poniesie swoją karę, a dobry zostanie wynagrodzony. No cóż czasy wtedy były ciężkie. Państwo bogactwo się bawiło, a biedni nie mieli co do garnka włożyć.
Poza tym książki C-M napisane prostym językiem, dla każdego. Nie ma w nich nachalności, przesady i rozdmuchanej seksualności co niestety zauważyć można w romansach historycznych pisanych przez współczesne autorki. Są za to pocałunki i trzymanie się za rączki.
Książka "Diamenty i perły" jest właśnie taką książka niosąca nadzieję, że los się może odmienić, a dobrzy ludzie zostaną wynagrodzeni. Ciekawa afera kryminalna w tle, no i obraz epoki przełomu wieków, lepszy niż w książkach historycznych.
Mam tą książkę w obu tłumaczeniach - Małgorzaty Behlert oraz Danuty i Jacka Zamorskich. Ciekawa jestem odbioru tego drugiego tłumaczenia. Już na pierwszej stronie są widoczne znaczące różnice.
Książka nienachalnie wypełni wam leniwe popołudnie.