Najnowsze artykuły
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać2
- ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
- Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński25
- ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Elżbieta Stasik
1
4,2/10
Pisze książki: popularnonaukowa
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
4,2/10średnia ocena książek autora
11 przeczytało książki autora
11 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Śmiertelny atom Elżbieta Stasik
4,2
Jestem studentem energetyki jądrowej. Sięgnąłem po książkę Elżbiety Stasik z ciekawości, szukając konstruktywnej krytyki pod adresem energetyki jądrowej, ponieważ lubię konfrontować swoje opinie w różny sposób. Nie dość powiedzieć jednak, że się zawiodłem.
Autorka sama w początkowych rozdziałach definiuje popełnioną przez siebie książkę jako zbiór własnych obserwacji, wzbraniając się że z energetyką jądrową nie ma nic wspólnego. Widać to już od pierwszych stron. Pisarka jest laikiem w temacie i można zaobserwować to nie raz. W pewnym miejscu książki autorka pomyliła się w danych aż o trzy rzędy wielkości (zapewne wina tłumaczenia - "billion" czyli po angielsku "miliard"). Rzuca ponadto argumentem o energochłonności wzbogacania paliwa, podczas gdy w rzeczywistości roczne zapotrzebowanie energii na wzbogacenie uranu dla siebie, średniej wielkości elektrownia jądrowa jest w stanie zapewnić przez około 10h (około 0,3% rocznego czasu pracy) operacji na pełnej mocy - wystarczyła prosta matematyka, o którą autorka się nie pokusiła. UF6 nie jest toksyczny przez swoją radioaktywność. Pani Ewa obawia się o los zabytków, gdyby otwarta została ponownie kopalnia uranu, a także o walory turystyczne regionu z elektrownią jądrową. Tak ciężko jak jest nie importować energii elektrycznej z elektrowni jądrowych, wierzyć jest też w doniesienia o zdeformowanych rybach żyjących w wodach niedaleko byłych polskich kopalni uranu, podobnym absurdem jest też opis hałd pochodzącch z kopalni "z całą tablicą Mendelejewa". Niewiedzą autorka popisuje się także przy sprawie tymczasowego ogrodzenia tychże hałd - nie zdaje sobie sprawy że dawka pochodząca z promieniowania jest odwrotnie proporcjonalna do kwadratu odległości od źródła (dodajmy, o niewielkiej mocy),nie ma pojęcia również jaka jest dawka od promieniowania tła w różnych zakątkach świata.
Książka jest na wskroś stronnicza i nastawiona na sensacje. Autorka bierze pod lupę opinie i obawy miejscowych ludzi, nie odnosząc się w konkretny, fachowy sposób do ich zasadności, nie odmawiając sobie zaś nieuargumantowanych, kąśliwych uwag i bezpodstawnych oskarżeń. Arogancko oburza się na wypowiedzi szanowanych ekspertów, doszukując się w nich drugiego dna, a ponad rzetelne badania naukowe ceni swoją, a także nawet dziecięcą intuicję. Kieruje się fachowymi wypowiedziami protestujących, którzy twierdzą m.in. że wystarczy pół godziny by dowiedzieć się wszystkiego o energetyce jądrowej. Większość argumentów autorki przeciw kopalniom można równie dobrze odnieść do każdej energetyki konwencjonalnej, o czym nie ma wiele powiedziane. Zresztą, książka przymuje postawę tak stronniczo antyjądrową, że 80% jej objętości zajmuje sprawa kopalni "uranu-238", która w Polsce wcale nie musi działać wraz z elektrownią.
Lektura ta jest pełna uprzedzeń i powiela nieuzasadniony strach, nadal w przerysowany sposób demonizując promieniowanie i energetykę jądrową. Autorka - której więcej wydawnictw nie znalazłem, jest to więc jej zapewne pierwsza i jedyna publikacja - roztacza przed czytelnikiem spiskową teorię dziejów i wizję niemal apokaliptycznej przyszłości, wykazując postawę w stu procentach antyjądrową i antyprzemysłową, odkrywając przed czytelnikiem swoją powierzchowną wiedzę na temat, na który napisała książkę i zachęcając do protestów, przedstawiając je jako fajną zabawę. Pani Ewa generalizuje, dobiera wygodne publikacje i wygodny sposób myślenia, ignoruje fakty naukowe szerząc populizmy i snuje domysły graniczące z manipulacjami. Ma rację, że potrzebna jest edukacja społeczeństwa w zakresie energetyki jądrowej, ale na pewno z innych źródeł. Książka popularna - zapewne. Ale do książki popularnonaukowej "Śmiertelnemu atomowi" daleko.
Śmiertelny atom Elżbieta Stasik
4,2
Energia atomowa jest w naszym kraju kwestią jak najbardziej aktualną, w związku z ciągle ponawianymi apelami o wyczerpywanie się dotąd używanych paliw kopalnych. Dane co do czasu, jaki nam został, by węgiel i ropa zdążyły się skończyć są różne, jednak żadna nie sięga datami daleko w przyszłość. Wyjścia z sytuacji są dokładnie dwa: zainteresować się na poważnie elektrowniami jądrowymi, albo odnawialnymi, naturalnymi źródłami energii. Temat jest kontrowersyjny, dzieli społeczeństwo na dwa obozy: tych, którzy w atomie widzą pewną przyszłość, oraz ludzi, którzy boją się zagrożenia wynikającego z użycia takich właśnie metod zaopatrzenia społeczeństwa w niezbędny do życia prąd. Swoje podejście do sprawy wyjaśnia w książce „Śmiertelny atom” jej autorka.
Książki pani Stasik nie mogłabym określić jako kompletne źródło informacji. Stanowi ona rozprawę o energii atomowej, jednak tylko w niewielkim zakresie, obejmującym głównie kontekst polityczny i ekonomiczny. W bardzo rozbudowany i przejrzysty sposób omawia historię wydobycia rudy uranowej, od czasów PRL do współczesnych, podając jako nadrzędny przykład wydobycie w kopalniach polskich w Sudetach. Dla porównania, odnosi się do również nieczynnych już wyrobisk w niemieckim Ronneburgu, gdzie została już rozpoczęta daleko posunięta rekultywacja terenów – niestety w Polsce nie bardzo się o tym myśli, a pozostałości hałd – według autorki, co wywnioskowała, jak można przeczytać w tej cienkiej, ale pełnej informacji książeczce, z rozmów z mieszkańcami dotkniętych problemem miejscowości – jak zostały zostawione, tak leżą po dziś dzień. Bardzo drobiazgowo potraktowany został temat cen uranu, ilości i miejsc jego wydobycia, sytuacji na rynku światowym i skutkom jej ewentualnych zmian.
Te rzeczy znajdziemy w „Śmiertelnym atomie”. Czego w tej książce nie znajdziemy? Otóż: nauki, pomijając oczywiście wymienione wcześniej. Nie dokopiemy się tu do informacji na temat samej energii atomowej, tego, czym jest, jak powstaje, jak wyglądają elektrownie, jakie są ich mocne i słabe strony, skąd może płynąć zagrożenie… Brakuje faktów o awaryjności (pomijając wspominki o dwóch głównych, Czarnobylu i Fukushimie, jedynie pobieżne),o promieniowaniu i skutkach jego działania, krótko- i długotrwałych, o dawkach promieniowania mogących wywołać choroby, odniesień do obecnych warunków panujących w i naokoło elektrowni, brak – wreszcie – choćby wzmianki o tym, jak od czasów PRL rozwinęła się technologia w tej dziedzinie. Wszystkie te kwestie, a jest ich sporo, kwitowane są przez autorkę rzuconą jedynie czasem niejasną aluzją. Rozumiem, że jeśli się nie zna, to się nie wypowiada, ale nie w takim temacie… gdy chce się kogoś straszyć, trzeba wiedzieć, czym. Risercz był dobry, ale stanowczo niekompletny.
Podczas czytania zwracają uwagę często występujące cytaty, i muszę stwierdzić, że ich źródła są bardzo różne: od wypowiedzi specjalistów, przez tłumaczenia niemieckiej prasy i dokumentów, do… blogów. W stosunku autorki do przytaczanych fragmentów widać niepokojącą tendencję: naukowcy są traktowany z dystansem, natomiast nikomu nie znani blogerzy już „coś tam pewnie wiedzą, należałoby się zastanowić”. Tłumaczenia z niemieckich źródeł autorka wykonuje sama, i byłabym wdzięczna widząc przy tej okazji jakąś konsultację merytoryczną… Czy taka zaistniała? Wątpię. Problematyczne są też fotografie – żadna z nich nie została podpisana, brakuje autorów zdjęć. I czy ja dobrze widzę na zdjęciu z „demonstracji” antyatomowej panią po prostu świecącą biustem? Odrobinę to niesmaczne, nie ze względu na samą nagość, ale tematykę, którą pani wykorzystała, aby pochwalić się wdziękami.
Moja opinia o książce „Śmiertelny atom” nie będzie może tak zła, jak się spodziewałam, że będzie, ale nadal daleko jej do pozytywnej. Elżbieta Stasik wykonała kawał dobrej roboty, doszukując się tak wielu informacji z interesujących ją dziedzin, niemniej jednak postawiła wszystko na jedną jedynie kartę, a to w przypadku tematu tak istotnego i złożonego, jak energia atomowa, nie powinno mieć miejsca. Atom to nie rzecz, którą można rozważać tylko z punktu widzenia polityki państwa bądź jej finansów, a resztę przemilczać, strasząc niedopowiedzeniami i ogólnym stwierdzeniem „bo to szkodzi!”. Proponowałabym autorce, by swoją publikację jeszcze przemyślała – bo rozumiem, jakie są plusy i minusy takiego przedsięwzięcia, jak elektrownia jądrowa – i uzupełniła ją o brakujące elementy, ponieważ, jak sama wspomniała, trzeba się uczyć, by nie straszyć po prostu „promieniotwórczym potworem z umysłowych bagien”. Dodać muszę też, że i czytelnicy mogą się srodze zawieść na tej książce, ponieważ poszukując tu mrożących krew w żyłach opowieści o bombach i chorobach popromiennych, nie znajdą zgoła nic, a na domiar złego zostaną zarzuceni cenami, nazwami spółek, państw i miast. Książka ta jest dość dobra pod względem niewielkiego ułamka potrzebnych w niej informacji – i na tym się kończy. Poleciłabym, ale dopiero jej drugie, rozszerzone wydanie, jeśli tylko nie będzie równie tendencyjne jak to.
http://asafewarmplacewithbooks.blogspot.com/2015/06/o-atomie-bez-atomu-smiertleny-atom.html