Krzysztof Piskorski odpowiedział na Wasze pytania!

LubimyCzytać LubimyCzytać
20.10.2013

Studiował Pan archeologię i informatykę. Interesuje się Pan historią i żeglarstwem. Tworzył Pan gry komputerowe. Jest Pan pisarzem. Z którym z tych zajęć utożsamia się Pan najbardziej? Jak Pan siebie definiuje? Czy na pierwszym miejscu stawia Pan pisanie, czy inne zajęcia? Magdalena

Krzysztof Piskorski odpowiedział na Wasze pytania!

Jestem przede wszystkim pisarzem.

Złośliwie można powiedzieć, że to dlatego, bo pisanie książek to jedyna rzecz, którą potrafię robić całkiem nieźle. Ale myślę, że prawdziwy powód jest inny. Praca czy inne zajęcia zawsze kiedyś się kończą – wracamy do domu, albo zajmuje nas nowe hobby. Natomiast pisarzem jest się przeważnie dwadzieścia cztery godziny na dobę, przez całe życie. W tramwaju, w biurze, nawet śpiąc – cały czas myśli się o fabułach, dialogach, obraca w głowie różne pomysły...


Zdarza się jeszcze panu grać/prowadzić gry fabularne? Czy przekuł pan kiedyś jakąś sesję w dzieło literackie, a może testował pan jakieś gotowe dzieło na graczach? Mateusz

Zdarza mi się prowadzić, ale już bardzo rzadko. Ludzie, z którymi grałem, mają własne rodziny, porozjeżdżali się po świecie, więc okazji nie ma tak wiele. Na dodatek ja sam mam bardzo mało czasu, muszę dzielić pisarski etat ze zwykłą pracą, zleceniami, sprawami rodzinnymi. Zawsze mam jakąś spóźnioną rzecz „na warsztacie”. To nie sprzyja regularnym sesjom ani tworzeniu scenariuszy.

Nie pamiętam natomiast, żebym kiedykolwiek przerzucał pomysły między sesjami RPG a książkami. Może dlatego, że jeśli gramy, to z reguły w coś bardzo klasycznego, jak D&D lub Zew Cthulhu. A ja próbuję w książkach eksplorować zupełnie inne klimaty.


Czy doświadczenie płynące z tworzenia gier fabularnych przydaje się Panu w pisaniu książek? Cantata

Tak, do pewnego stopnia. To, że w młodości prowadziłem bardzo wiele sesji RPG dla kilku różnych drużyn, było niezłą szkołą konstruowania fabuł, szukania świeżych pomysłów i – co ważnie – nie powtarzania się. Kiedy masz wybrednych, oczytanych graczy, to byle historia o „wielkim złym, który chce zniszczyć świat” ich nie zadowoli. Chcą być zaskakiwani, regularnie, co tydzień. To uczy planowania zwrotów akcji, fabularnych haków. Trochę tak jak wielu dziewiętnastowiecznych pisarzy uczyło się podobnych rzeczy pisząc dla gazet powieści w odcinkach.


Czasy dzieciństwa, to zazwyczaj okres beztroskich wybryków i nieskończonych pomysłów. Jak wspomina pan te czasy? Czy już wtedy kreował pan swój świat? mamnamyszy

Całe mnóstwo światów! Zawsze krążyłem myślami wokół jakichś fantastycznych przygód, dużo rysowałem, próbowałem pisać, krótko mówiąc – byłem marzycielem. Jednego życia było mi zawsze za mało. I to pewnie ściągnęło mnie w bardzo młodym wieku do fantastyki. Dalej potoczyło się z górki.


Woli Pan kawę z cukrem czy bez cukru? sylvii7

Bez, ale kawy piję teraz mało. Kiedyś potrafiłem wlać w siebie kilka kubków dziennie i poprawić energy drinkiem. W końcu zaczęło się to odbijać na zdrowiu, więc już nie szaleję z kofeiną. Przerzuciłem się za to na yerbę. To ona napędzała mnie podczas prac nad „Cieniorytem”.  


Wierzy Pan w Boga? sylvii7

Staram się zwykle nie odpowiadać na pytania o światopogląd lub orientację polityczną. Zbyt wielu autorów wierzy, że umiejętność sklecenia w miarę fajnych historii czyni z nich mędrców i mentorów, którzy mają pokazać prawdę masom. Na dodatek sporo pisarzy próbuje przemycać swoje światopoglądy do powieści. W każdym z nas tkwi jakieś ziarenko megalomanii, które łatwo rośnie, kiedy ludzie słuchają nas chętnie. Dlatego strzegę się tego bardzo.

Ale w tym wypadku mogę chyba uchylić rąbka tajemnicy. Otóż kiedy wstanę z łóżka prawą nogą, to jestem ostrożnym i wyważonym agnostykiem. Kiedy lewą – ateistą. Może zabrzmi to dziwnie w ustach twórcy fantastyki, który całe życie spędza w wymyślonych światach, ale zawsze bardzo twardo oddzielałem sferę rzeczywistą od sfery fantastycznej. Miejsce wątków paranormalnych widzę tylko w książkach.


Czy tak jak większość mężczyzn interesuje się Pan piłką nożną? Jeśli tak, jaka jest pańska ulubiona drużyna piłkarska i ulubiony piłkarz? triste

Nie interesuję się. Uważam, że bycie pisarzem wymaga takiego samego nakładu pracy i sił, co bycie wyczynowym sportowcem. Tylko zamiast treningów jest czytanie książek – ogromnej ilości, z różnych dziedzin. Trzeba pisaniu podporządkować całe życie. Ja podporządkowuję, i dlatego mam bardzo mało czasu na cokolwiek innego. Telewizji praktycznie nie oglądam, żadnym sportem się nie interesuję. Seriale i filmy – tylko te najważniejsze, z jakiegoś powodu najbardziej godne uwagi.


Jest pan literackim „dzieckiem” Wiatru i Weny czy też Limitu i Dyscypliny? Tworzenie literatury to u Pana bardziej rzemiosło czy spontan? Nie da się do końca rozdzielić tych dwóch metod na pisanie, ale gdyby Pan miał jednak wybrać – to do której frakcji Pan należy: „lotnych” czy „cierpliwych”? Specynka

Nie wierzę w wenę podczas pisania. Rzeźbienie w języku to naprawdę żmudna, wymagająca maksymalnej koncentracji oraz cierpliwości czynność. Miejsce na wenę widzę natomiast wcześniej – kiedy wymyślam fabuły, planuję, kiedy szukam pomysłów. Pracę nad każdą książką mogę podzielić z grubsza na dwie fazy i w każdej korzystam z zupełnie innych cech charakteru. Nigdy nie usiadłem do pisania, póki nie przyszło do mnie dość pomysłów i ciekawych wizji. Ale kiedy już usiądę, to zmieniam się w wytrwałego rzemieślnika.

Gdybym musiał wybrać jakąś frakcję, wybrałbym cierpliwych. Z samego pomysłu książka się nie zrobi. Natomiast bez ani jednego oryginalnego pomysłu można bez problemu powieść napisać – i jeszcze stać się bardziej znanym od wielu autorów z pomysłami.


Kim jest Pana Cień? Dobrym doradcą, surowym wewnętrznym krytykiem, zazdrosnym bliźniakiem, który Pana perfidnie dołuje, pierwszym i bezkrytycznym fanem, a może tajemniczą, obcą istotą, której się Pan czasami boi, wilkiem, którego z lasu lepiej nie wywoływać? Cień Krzysztofa Piskorskiego to bardziej cienista, czy słoneczna strona Autora? Specynka

Mój cień to taki głos w głowie, który przy każdej ważnej decyzji szepcze mi, że wybrałem źle. Przy każdej napisanej stronie wytyka błędy. Kiedy mam zły dzień, wisi mi tuż nad karkiem i mówi cały czas, że wszystko nie ma sensu. Po co tyle lat pracy, tyle napisanych książek, skoro przeczyta je sto razy mniej osób niż dowolne wspomnienia dowolnej telewizyjnej gwiazdki. Cień wypomina mi też, że jestem kompletnie niepotrzebny, bo i beze mnie byłoby więcej książek do czytania niż ludzi, którzy chcą czytać. No i że powinienem więcej się ruszać i ćwiczyć. Spędzać mniej czasu w sieci. Krótko mówiąc: werbalizuje wszystkie rzeczy, które ludzie woleliby raczej wypchnąć z głowy. Ale jestem mu za to wdzięczny. Bez niego wielu spraw bym nie zauważał.

No a kiedy mam dobry dzień, to cień siedzi cicho, a ja mogę wtedy spokojnie zająć się swoimi sprawami.


Pisze Pan książki na bardzo różne tematy, łączy gatunki i elementy tychże, czerpie z historii. Jak wielką rolę odgrywała kwerenda przy tworzeniu tych wszystkich światów? Pisał Pan intuicyjnie, posiłkując się wiedzą, kiedy to konieczne, czy wszystko miał rozpisane i zaplanowane? Która z dotychczas wydanych książek była najtrudniejsza do napisania pod względem uzyskania materiału? Specynka

Zawsze sporo czytam o tematach, które chcę poruszyć i bardzo lubię zbierać materiały do książek. Najtrudniejsza pod względem autorskiego researchu była chyba Zadra. Wiedziałem, że jest bardzo wielu fanatyków okresu napoleońskiego, którzy za drobne przekłamania w realiach nie dadzą mi spokoju. Dlatego rozpracowałem wszystko aż do detali mundurów, komend, szczegółów organizacyjnych i detali z życia obozowego. No i było tam sporo historycznych postaci, o których musiałem się naczytać, żeby potem wiernie je przedstawić.


Którą ze swoich książek uważa Pan za najlepszą? Czy któraś z pańskich powieści jest dla Pana szczególnie ważna i dlaczego? triste

Za najlepszą zawsze uważam tą, którą właśnie skończyłem. W tym wypadku byłby to "Cienioryt". Może gdybym rzucił pisanie na pięć lat, a potem popatrzył na wszystko z dystansem, mógłbym tą najlepszą wybrać. Niestety, zaraz po opublikowaniu jakiejś powieści jestem już tak „nakręcony” następnym pomysłem, że trudno o trzeźwą ocenę.

Specjalne miejsce zajmuje u mnie „Krawędź czasu”. To chyba najbardziej osobista ze wszystkich dotychczasowych powieści.


Gdyby pan mógł się przenieść do swojej książki, jaką powieść by pan wybrał? OssieS

Jestem człowiekiem praktycznym, więc chyba skoczyłbym do świata "Zadry". Jest na tyle bliski kulturowo i historycznie, że jakoś bym się tam odnalazł. Pewnie nawet poradziłbym sobie nieźle z wiedzą człowieka z dwudziestego pierwszego wieku. No i byłoby tam co robić! Za etherowymi bramami otwarły się dla ludzkości miliony dziwnych światów, czekających tylko na odkrycie. Coś jak epoka wielkich odkryć geograficznych, tylko pomnożona razy sto, z bonusową szansą napotkania smoka. 


Arturo Perez-Reverte nigdy nie pożycza książek, a Pan? triste

Pożyczam, bo wiem, że są ludzie, którym przeczytana przeze mnie książka sprawi jeszcze wiele radości, a po prostu nie mają na nią pieniędzy. Mamy natomiast z żoną pieczątkę z ex librisem, która wbijamy do każdej pozycji z domowej biblioteki. A w razie czego żona potrafi być bezlitosnym windykatorem książkowych długów.


Co pan sądzi o przenoszeniu książek na ekran kinowy? Chciałby Pan, by któraś z Pana powieści została sfilmowana. Jeśli tak, kogo widziałby Pan w roli reżysera, a kogo w rolach głównych? triste

Zawsze się cieszę, kiedy powstanie jakaś dobra ekranizacja dobrej książki. Ale nie należy na nie zbytnio liczyć. Tylko bestseller jest w stanie przekonać producentów filmowych, by zaryzykowali setki milionów dolarów. Dlatego właśnie wiele najlepszych, najbardziej pomysłowych fabuł F&SF nigdy nie będzie miało szansy na ekranizację. Jedyną metodą ich poznania pozostanie sięgnięcie po papier. W Polsce to podwójnie prawdziwe. Mógłbym wymienić kilkadziesiąt pozycji z naszej fantastyki, które mogłyby stać się kanwą naprawdę niesamowitych filmów. Ale nakręcono tylko „Wiedźmina”. I wyszło jak wyszło. Za dziesięć lat znowu przybędzie nam w Polsce 20-30 dobrych książek. I może jedna ekranizacja. Oby była lepsza.

Jeśli chodzi o mnie, to staram się myśleć i pisać bardzo wizualnie, żywymi obrazami. Dlatego chciałbym zobaczyć ekranizację „Cieniorytu” - dla scen takich jak starcie w Casa Viletta, eksplozja cieni w Serivie, ostatni lot Yrahona... Kto mógłby taką ekranizację zrobić? Może Christopher Nolan, może Zack Snyder. Co do aktorów, to musiałbym się dłużej zastanowić.


Często inspiruje się pan różnymi kulturami przy tworzeniu światów swoich książek, jak uważa Pan, czy polska kultura, bądź wydarzenia historyczne byłyby ciekawym tematem do książki fantasy? Dlaczego tak, dlaczego nie? Moni

Oczywiście! Nawet taką książkę napisałem. Przecież „Zadra” to fantastyka oparta na wycinku naszej historii oraz roli, jaką Polacy odegrali podczas wojen napoleońskich. A jeśli chodzi Ci konkretnie o fantasy, to przetwarzano już na nie zarówno nasze średniowiecze („Trylogia husycka”, a ostatnio Jabłoński, Cherezińska), jak również czasy słowiańskie. Bardzo dużo lokalnego kolorytu jest nawet we flagowym produkcie polskiej fantastyki, czyli Wiedźminie.

Już od czasów Tolkiena fantasy było silnie zakorzenione w folklorze, mitologiach, minionych kulturach. Są nierozerwalną częścią tego gatunku, a sięganie po mniej znane, lokalne inspiracje na pewno może dać ciekawsze efekty od kopiowanie tego, co piszą ludzie w zupełnie innym kręgu kulturowym.


Czy w Pańskich książkach jest miejsce na improwizacje, czy raczej planuje pan wszystko wcześniej i pisząc trzyma się planu? Moni

Planuję wcześniej wszystko bardzo dokładnie. Ale nie zawsze potem trzymam się tego planu. Czasem już pisząc konkretne sceny widzę, że to, co działało w konspekcie, wypada płasko na papierze. A czasem kiedy na nowo wyobrażam sobie scenę, przychodzą jakieś alternatywne rozwiązania, ciekawe ścieżki, którymi warto podążyć. Jeśli tak się stanie, to bez wahania zmieniam plany.


Czy zamierza Pan dalej pisać książki fantasy, czy może raczej spróbować czegoś innego? Myśli Pan o następnej książce? Moni

Raczej nie myślę o sobie jako pisarzu fantasy. Na razie mam na koncie trylogię fantasy, zbiór urban-fantasy, steampunkową dylogię oraz dziwną opowieść o podróżach w czasie. Teraz mamy „Cienioryt” – historyczne fantasy. O następnych książkach myślę cały czas i dwie rzeczy są dla mnie jasne: na pewno nie chcę skręcić w stronę czystego fantasy. Ale na pewno fantastyki będzie w moich tekstach sporo.


Czy uważa Pan, że umieszczanie przez wrocławianina akcji powieści we Wrocławiu, warszawiaka w Warszawie, wenecjanina w Wenecji to coś więcej niż tylko przejaw "lokalnego patriotyzmu", sentymentu, przyzwyczajenia? Że tylko rodowity mieszkaniec miasta potrafi opisać jego prawdziwy kształt? Cantata

Mam nadzieję, że tak nie jest, bo w końcu zabrałem się za opisywanie wielu miast, w których nigdy nie postawiłem nogi. Natomiast na pewno coś jest na rzeczy z tym sentymentem i przyzwyczajeniem. Każdy chyba czuje jakąś więź z rodzinnym miastem. A pisarze to najczęściej ludzie mocno empatyczni. Nic więc dziwnego, że wielu z nich próbuje ten ładunek emocjonalny jakoś przelewać na papier. Jak autor może odbierać miasto rodzinne i jak to miasto wpływa na kształtowanie autora można świetnie zobaczyć np. w „Stambule” Orhana Pamuka.

Ale na etapie „Pocztu dziwów miejskich” o takich sprawach nawet nie myślałem. Chciałem po prostu uwiecznić kilka miejskich legend i rzeczy, które przyszły mi do głowy kiedy łaziłem po Wrocławiu.


Jak w jednym zdaniu zawarłby Pan istotę "Cieniorytu"? Moni

To historia doświadczonego życiem szermierza, który nigdy nie odnalazł dla siebie miejsca w świecie i nigdy nie ułożył sobie stosunków z ludźmi, na których mu zależało, a tymczasem u końca kariery zostaje wciągnięty w pajęczynę spisków, które wywrócą do góry nogami cały jego świat.


Pana książki są kierowane do wszystkich, a więc, co typowy nastolatek, dla którego książki, to tylko wypociny i stos niepotrzebnych znaków, znajdzie w pana najnowszej książce "Cienioryt"? mamnamyszy

Jeśli zrobiłem swoją robotę dobrze, to znajdzie tam historię, która wciąga od pierwszego słowa i co jakiś czas wali między oczy niespodziewanym twistem. Znajdzie tam również parę scen oraz pomysłów, których nie spotka w żadnej istniejącej obecnie grze, filmie lub serialu. To dlatego, że pisana fantastyka nie ma ograniczeń budżetowych, ani producenta, który patrzy zespołowi na ręce. Pisarz nie musi przejmować się tym, że jakiś pomysł jest tak dziwny i trudny do wyobrażenia, że część odbiorców nie będzie potrafiła go „ogarnąć”. W książkach dużo więcej autorom wolno, dużo większa jest szansa, że pierwotna wizja twórcy trafi w ręce czytelnika nierozwodniona i nienaruszona. „Cienioryt” to bezkompromisowa, świeża opowieść -  i dlatego chyba warto po niego sięgnąć.


Niektóre osoby, takie jak ja, oceniają książkę nie po okładce, jak mówi polskie przysłowie, lecz po tytule. Moim zdaniem imię powieści, to niezaprzeczalnie ważna i nieodłączna jej część. Co więcej, ma nic nie ujawniać, wręcz przeciwnie, ma zaskoczyć i "zmusić" czytelnika do poznania sekretu tytułu. "Cienioryt" nie jest tytułem banalnym i od razu mnie zainteresował. Mógłby pan wytłumaczyć jego znaczenie, wątek, bohatera, czy zdarzenie, które ma podkreślać w pańskiej powieści? Szekspir

Cienioryt to przedmiot reprezentujący opartą na cieniu technologię świata powieści. To fotografia cienia, a dokładnie negatyw, wykonany na szklanej płytce za pomocą wynalazku jednego z bohaterów. Ale ponieważ słoneczne cienie mają w tym świecie niezwykłe właściwości, sam cienioryt także jest niezwykły. Na dodatek zdradza pewne istotne fakty o osobie, która się na nim znalazła – o władcy Serivy.

Cienioryt, trzymany w drewnianej szkatułce, przewija się przez całą fabułę. Jest jednym z najważniejszych elementów intrygi. To – i fakt, że bardzo spodobało mi się to słowo – sprawiło, że nazwałem od niego całą powieść.


Napisał Pan książkę, które redefiniuje powieść historyczną określonego nurtu. Czy uważa Pan, że współczesna literatura jest rodzajem gry z tradycją literacką i próbą przesuwania granic tradycyjnych gatunków? I czy wszystko to zmierza do hegemonii fantasy, tak gładko wchłaniając genologiczne klisze? marquez

Wiesz, nie da się ukryć, że fantasy to żarłoczna bestia, która potrafi wchłonąć i przetrawić wszystko: od mitologii nordyckiej przez inspiracje orientem po elementy z innych przestrzeni gatunkowych, np. horroru, kryminału czy SF. Ale nie sądzę, żeby ta właśnie cecha sprawiła, że grozi nam jakaś „hegemonia fantasy”.

Myślę o tym trochę inaczej. Sądzę po prostu, że po postmodernizmie żyjemy w czasach „postironii” (nazwa nie moja). Zabawy literackie, nawiązania, eksperymenty już nie robią wrażenia. Mamy za to dziesiątki milionów ludzi zagłębiających się po uszy w mocnych, traktujących się poważnie fabułach oraz światach opisanych w najdrobniejszych detalach. To widzowie seriali takich jak Gra o Tron. Fani książkowych serii. To gracze żyjący historiami z ulubionych cykli gier, uprawiający cosplay, dyskutujący o drobnych detalach swoich światów.  

Widzę wokół powrót wielkiej, imersywnej narracji – niezależnie czy jest opakowana jako powieść, serial czy gra. Mam teorię, że przychodzące kolejno fale fantasy oraz norweskich kryminałów to symptomy tego wielkiego „głodu fabuły”. 

Swoją drogą coś podobnego chciałem osiągnąć „Cieniorytem”. Stworzyć ciekawy, bardzo wizualnie opisany świat z bogatą historią i świetnymi bohaterami. Coś, w co ludzie będą mogli się całkowicie, bezkrytycznie zanurzyć.


Jakie słowo najlepiej Pana opisuje? bidon

Cierpliwy. To zresztą cecha charakteru, która najbardziej jest potrzebna pisarzowi. Druga to samokrytycyzm, a trzecia to twardy tyłek (dosłownie i w przenośni).


Zdaniem autora najciekawsze pytania zadali:
Specynka - pytanie o to, kim jest Cień autora.
Marquez - pytanie o to, czy współczesna literatura to gra z tradycja.
Mamnamyszy - za pytanie o to, co współczesny nastolatek znajdzie ciekawego w "Cieniorycie".

Autorowi dziękujemy za odpowiedzi!

 


komentarze [8]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Gabrysia  - awatar
Gabrysia 18.12.2014 02:29
Czytelniczka

Dotychczas znałam K. Piskorskiego tylko z "Cieniorytu", ale po przeczytaniu wywiadu nabrałam chęci na zapoznanie się z resztą twórczości autora. Wywiad świetny - pytania ciekawe zarówno jak odpowiedzi. Chyba po prostu podobają mi się poglądy pana Piskorskiego. :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Monono  - awatar
Monono 25.10.2013 21:10
Czytelniczka

Podziw dla autora, odpowiedział na tyle pytań- cieszę się, że również na moje ;). Bardzo pozytywne wrażenia

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
WojtekQ  - awatar
WojtekQ 23.10.2013 15:13
Czytelnik

Autor taki jak Krzysztof Piskorski uznał moje pytanie jako jedno z najciekawszych, leżę i nie oddycham. :) Dziękuję bardzo, a wywiad był bardzo bardzo ciekawy :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Aesir  - awatar
Aesir 20.10.2013 22:35
Czytelnik

I nie zasłania twarzy kanapką :D

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Mateusz Cioch - awatar
Mateusz Cioch 20.10.2013 20:39
Czytelnik

Dożywotni (i dalej) szacunek za "Krzyk kamienia" i "Władców losu".

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
bidon  - awatar
bidon 20.10.2013 16:41
Czytelniczka

Ciekawy wywiad ;)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Osioł_Dardanelski  - awatar
Osioł_Dardanelski 20.10.2013 16:15
Czytelnik

No proszę. Bardzo pozytywne wrażenie. Zdecydowanie dopisuję "Cienioryt" do listy książek do przeczytania.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 20.10.2013 16:07
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post