W Polsce mamy karpia i makowiec, a na Islandii jedną z największych atrakcji świątecznych są książki! 24 grudnia w niektórych domach każdy członek rodziny otrzymuje nową powieść, a reszta wieczoru upływa im na czytaniu. Przyznajcie, czy nie jest to pomysł na idealną Wigilię?
Islandia książkami stoi. W kraju, w którym niemal 100% mieszkańców potrafi czytać i pisać, a na wyspie liczącej 300 tysięcy mieszkańców aż 30 tysięcy określa się jako pisarzy, to właśnie książki odgrywają najważniejszą rolę w świętowaniu Bożego Narodzenia.
Tradycja, która oryginalnie nazywa się Jólabókaflóðið (dla chętnych również sposób wymowy: YO-la-bok-a-flothe), ma różne odmiany. W niektórych domach w ramach prezentów świątecznych wręczane są właśnie książki. W innej części kraju każdy członek rodziny przynosi książkę, która najbardziej przypadła mu do gustu w minionym roku i dzieli się swoimi wrażeniami z pozostałymi gośćmi. Następnie wszyscy kładą książki na jeden stos i wyciągają te tytuły, do których rekomendacje innych najbardziej ich przekonały. Później następuje moment przykrycia się ciepłym kocem i zanurzenia w lekturze.
Tradycja „powodzi książek”, jak inaczej nazywa się Jólabókaflóðið, wywodzi się z czasów drugiej wojny światowej. Choć większość mieszkańców z trudem wiązała wtedy koniec z końcem, to książki nie były drogie i to one stały się głównym prezentem świątecznym.
Dla Islandczyków książki są ważnym tematem rozmów. Na ponad miesiąc przed świętami Islandzkie Stowarzyszenie Wydawców dostarcza do domów mieszkańców bezpłatny katalog, który zawiera spis niemal wszystkich premier kończącego się roku. W 2011 roku stolica Islandii, Reykjavík, została uznana Miastem Literatury UNESCO.
Jak wam się podoba taka czytelnicza tradycja?
Żródło: wysokieobcasy.pl
Zdjęcie: pexels.com
Powiązane treści:
Islandia to kraj, w którym książki odgrywają niebagatelną rolę. To wyspiarskie państwo ma największy odsetek pisarzy, a także publikuje się tam i czyta najwięcej książek, w przeliczeniu na jednego mieszkańca.
więcej
Pokaż wszystkie aktualności
Komentarze
... Pamiętam jedną Wigilię, gdy po wigilijnej kolacji i rozpakowaniu prezentów przyszedł czas na odpoczynek przed Pasterką. Usiadłam wtedy przy choince i zaczytałam się w książce (akurat była to powieść z biblioteki). Pamiętam to jako ciepłą, świąteczną chwilę tylko dla siebie, bo teraz w Wigilię jest nas w domu więcej i nie ma już czasu na takie posiedzenie samemu - jest gwar, rozmowy, śmiechy.
Ale otrzymywać książki w prezencie - to coś, co lubię, książka zawsze będzie dla mnie najlepszym prezentem. pokaż więcej
A zatem jólabókaflóðið to nie żadne wspólne czytanie czy rozmowy o książkach, to nawet nie wzajemne obdarowywanie się książkami, ale po prostu zmasowany atak książkowy na rynku prezentowym. Wiąże się to oczywiście z wszystkimi tymi islandzkimi zwyczajami świąteczno-książkowymi, z dawaniem książek, ich czytaniem i dyskutowaniem o nich, bo gdyby nie było popytu, nie byłoby potrzeby zwiększania podaży, ale jednak sama nazwa jólabókaflóðið to nie te Islandczyków wigilijne zabawy z książką, a tylko przedświąteczny dostatek książek, którymi w święta będzie się można zaczytać.
No ale dziennikarze lubią sobie różne zagraniczne (i nie tylko zagraniczne) słowa rozumieć tak, jak im w danym momencie wygodnie, a niekoniecznie tak, jak je rozumieją naturalni tych słów użytkownicy... pokaż więcej
Archiwum aktualności
- 2019
- 2018
- 2017
- 2016
- 2015
- 2014
- 2013
- 2012
- 2011
Opinie czytelników
O książce:
Czasami kłamię
Dla mnie ta książka to było coś niesamowitego. Dawno nie miałam takich przeżyć czytelniczych. Na początku troszkę irytowały mnie rozdziały ze wspomni...