rozwiń zwiń

Wytrych do Bukowskiego

Bartek Czartoryski Bartek Czartoryski
21.04.2021

Literatura Bukowskiego przypomina iście abnegacką fantazję o facecie, który chciałby móc bezkarnie pierdzieć w towarzystwie, choć, zważywszy na to, że pozostawił po sobie aż sześć powieści i tysiące wierszy, byłby to sąd cokolwiek krzywdzący. Ale nie za bardzo.

Wytrych do Bukowskiego

Sam mówił o sobie, że, cytuję, „niezbyt dobry z niego je*aka”, to pisał o seksie i swojej fiksacji na temat pięknych pań równie często, co o kolejnych przechylanych przez siebie, ciągle nie dość pełnych kielichach. Chociaż raczej w tym przypadku trafniej byłoby chyba mówić o szklankach.

Charles Bukowski, piewca Los Angeles, pośród którego obskurnych knajp i zaszczanych uliczek wyrósł na pisarza, snując się poń z poobijanym pyskiem, na kartach swoich książek oblepiał fikcją to, co faktycznie mu się przytrafiło. I choć uniwersalny klucz nie wydaje się być potrzebny, żeby czytać jego książki, to wytrych się jednak przyda, przy czym powieści te są nieodmienne napisane językiem prostym i bezpośrednim, bo i mówią o rzeczach niekoniecznie skomplikowanych.

Buk miał bowiem trzy fascynacje: kobiety, alkohol i wyścigi konne i z rzadka szukał dla tego wszystkiego jakiegokolwiek metafizycznego mianownika. Ba, wydaje się, że słowami, z którymi pozornie obojętnie przyjmował to, co mu się przytrafiało, było padające często z ust Henry’ego Chinaskiego, jego literackiego alter-ergo, „dobra” i „w porządku”. Lecz interpretowanie tej postawy jako biernej zgody na zastaną rzeczywistość byłoby kardynalnym błędem, bo błąkający się po mieście Bukowski to przecież outsider o randze swoistego symbolu, który, jak pisał po jego śmierci Michael Greenberg, do maszyny zasiadł, żeby tylko uniknąć żmudnej harówki na etacie.

Listonosz Charles BukowskiFakt faktem, to literatura wybawiła go od podobnego kieratu, ale Bukowski zabrał się do pisania na dobre dopiero, gdy dobijał już pięćdziesiątki, a wydawca, John Martin, założyciel legendarnego już Black Sparrow Books (które powstało przede wszystkim po to, żeby mógł wydawać przyjaciela), zaproponował mu stałą pensję. Oraz, co za tym idzie, artystyczną swobodę. Buk za ten akt zaufania pozostał mu wdzięczny i wierny do samego końca. Zresztą nigdy nie łasił się do żadnego dużego wydawcy i przez lata chętnie przesyłał swoje utwory niskonakładowym czasopismom. Lecz, mimo że Martin był zagorzałym miłośnikiem poezji przyjaciela, zasugerował mu niezbyt delikatnie, że powieści sprzedają się znacznie lepiej, stąd poprosił go o prozę. Miesiąc później Buk przyniósł mu swoją pierwszą powieść, „Listonosza”. Kolejne donosił co kilka lat.

Szmira BukowskiBohaterem wszystkich, poza „Szmirą”, będącą intertekstualnym pastiszem czarnego kryminału, i zarazem, jak pisał George Stade na łamach „New York Times”, pojednaniem Bukowskiego z nadchodzącą nieuchronnie śmiercią, jest wspomniany Chinaski. Aspirujący pisarz i doświadczony alkoholik, imający się różnych prac utracjusz i hollywoodzki scenarzysta, żył życiem swojego stwórcy. Tak jak i on harował na poczcie, tułał się od jednego łóżka do drugiego, podróżował po kraju, szukając pomysłu na życie, aż znalazł przystań u boku drugiej żony. Powieści te, do pewnego stopnia także i „Szmira”, to, jak pisałem, książki z kluczem, praktycznie każde zdarzenie i postać ma swój rzeczywisty odpowiednik i zdaje się, że w owej spójności między wyobrażonym a prawdziwym tkwi ten, powtórzę, abnegacki urok Bukowskiego, pijacki czar i menelski podryw.

Factotum Charles BukowskiRzecz jasna wszystko rozbija się o kwestię wiary (co skądinąd zabawne, co Buk był przecież ateistą i, znowu cytat, sam sobie bogiem), ale jeśli czytelnik zdecyduje się łyknąć to, co serwuje mu na kartach „Factotum” albo swych bestsellerowych „Kobiet”, odnajdzie tam szczery portret człowieka może i mocującego się z życiem, lecz na swoich zasadach. Czytając zwięzłą pentalogię o Chinaskim chronologicznie, niczym kolejne odcinki tego samego serialu, odkrywa się wyszytą stosunkowo prostym ściegiem narrację o niełatwej sztuce akceptacji tego, co życie dla nas przyszykowało. Bukowski z rzadka przeskakiwał rzucane przezeń kłody, częściej siadał na chodniku i opierał się o nie wygodnie, odkapslowując kolejną flaszkę piwa. Ale, podkreślam raz jeszcze, książki Buka to nie zapis bierności, lecz buntu: i przeciwko systemowi stawiającemu przed obywatelami liczne, często nonsensowne wymagania, i przeciwko społecznym zasadom niepozwalającym na bycie szczerym sobą. Czytając te powieści dzisiaj, niejeden uniesie zapewne ze zdziwienia brwi, bo przecież Chinaski to seksista i samolub, rzadko pozwalający sobie na głębszą refleksję nad kimś innym niż on sam, żyjący demonstracyjnie na marginesie społeczeństwa, którego nie obchodzi absolutnie nic poza pełną butelką. Trudno go lubić, ale i tak nic a nic go nie obchodzi, co ty czy ja o nim myślimy. Obyśmy się tylko od niego odpieprzyli.

Charles Bukowski książki

No właź BukowskiŚledząc tytuły zbiorków poetyckich Bukowskiego, mamy, między innymi, tomiki pogrupowane tematycznie, traktujące o piciu, o kotach, o miłości i o kobietach, czyli rzeczach dla autora ważnych i ważniejszych, i wyłania się z nich człowiek spójny z tym, co zawarł na stronach swoich powieści. Buk całe życie pisał wiersze i był niesłychanie płodny.

Nadal przecież wychodzą coraz to nowe zbiorki, a świeżutkie na polskim rynku „No właź!” to rzecz wydana oryginalnie przeszło dekadę po śmierci pisarza, traktująca o wszystkim i o niczym, o pisaniu i o wyścigach, lecz łączy je pewna wspólna nić. Chodzi o to pełne zrozumienia skinienie głową pod adresem tych, którzy wywrócili się o kłodę i potłukli sobie kolano. Bukowski już tam był i to przeżył, podniósł się i otrzepał. Aż szkoda, że nie możemy posłuchać tych wierszy czytanych przez samego poetę, bo przecież legendarne są już jego spotkania autorskie, podczas których żarł się z publicznością prawie równie zaciekle, co ze swoimi kobietami. Zachowało się za to sporo nagrań i choć to zaledwie substytut, to jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Z poezją Bukowskiego jest jeszcze jeden niejaki problem, bo po przestudiowaniu dostępnych oryginałów da się zauważyć ingerencję redaktorską Martina, który po śmierci przyjaciela przejął jego spuściznę i często co bardziej niegrzeczne wersy… wykasował lub zmienił. A to coś, czego Buk nigdy by nie wybaczył.

Książka „No właź” jest już do kupienia w księgarniach online.

Przeczytaj fragment książki „No właź”

No właź

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.

Artykuł we współpracy z wydawnictwem Noir sur Blanc


komentarze [6]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Armand_Duval 25.04.2021 14:25
Czytelnik

Najlepszy pisarz wśród kloszardów i najlepszy kloszard wśród pisarzy.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
MaG 25.04.2021 11:58
Czytelnik

Chronologicznie mogłoby być mniej więcej tak: Z szynką raz, Faktotum, Listonosz, Kobiety, Hollywood. Gdzieś pomiędzy Listonoszem a Kobietami zbiory opowiadań Kłopoty to... Najpiękniejsza... i Historie o... Na południe...
Na koniec zostawiłbym wiersze, książki z serii "O ..." oraz Fragmenty winem... i Zapiski starego... Na deser Szmira i książki o Bukowskim. Sam zaczynałem...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
iki 25.04.2021 12:57
Czytelniczka

dzięki:)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
MaG 25.04.2021 23:33
Czytelnik

Proszę :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Krzysiek Żuchowicz 24.04.2021 20:33
Autor

Ciekawie się zbiegło, bo całkiem niedawno oglądnąłem "Factotum" i przymierzam się do jego powieści. Myślałem zacząć od Z szynką raz! , ale opis tej jest ciekawy i skuszę się na nią.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Z szynką raz!
Bartek Czartoryski 21.04.2021 14:10
Tłumacz/Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post