Więcej, szybciej, wyżej. O Nowym Jorku i nowojorczykach rozmawiamy z Magdaleną Żelazowską

Ewa Cieślik Ewa Cieślik
24.10.2023

Energia i chaos, fantazja i ciężka praca, bogactwo i bieda. Nowy Jork to miasto kontrastów, które jednocześnie od dekad buduje spójny obraz miejsca, gdzie spełniają się marzenia. Magdalena Żelazowska udowadnia, że nie da się poznać tej fascynującej metropolii bez opisania jej mieszkańców. W książce „Nowy Jork. Miasto marzycieli” przedstawia nam nowojorczyków – bo to właśnie ludzie są esencją każdego miejsca.

Więcej, szybciej, wyżej. O Nowym Jorku i nowojorczykach rozmawiamy z Magdaleną Żelazowską

[Opis: Wydawnictwo Luna] Nowojorczycy. Można ich lubić, podziwiać albo mieć ich dosyć. Jedno jest pewne: wywarli i wciąż wywierają wpływ na to, jak wszyscy żyjemy.

To oni:
- wymyślili windę, kartę kredytową, żelazko i patyczki do czyszczenia uszu,
- pokazali pierwszy w historii film o miłości,
- zrewolucjonizowali modę ulicy, w tym rynek męskich majtek,
- po raz pierwszy zaserwowali hot dogi, ciasteczka oreo, lody Häagen-Dazs i pizzę na wynos,
- od wieków kształtują światową politykę, finanse i kulturę,
- wylansowali sztukę pozytywnego myślenia,
- codziennie udowadniają, że niemożliwe nie istnieje,
- nieodwracalnie zmieniają każdego, kto wstąpi w ich szeregi.

Książka opowiada o losach i przepisach na życie różnych nowojorczyków – tych znanych i wpływowych, jak Helena Rubinstein, Calvin Klein, Barbara Piasecka-Johnson, Donald Trump, Al Capone, a także tych żyjących w cieniu, ale równie fascynujących – bezdomnych, przestępców, portierów, imigrantów pracujących na swoje utrzymanie.

Magdalena Żelazowska opisuje ich codzienność, podejście do życia, pracy i miłości, styl ubierania się i sposoby na szczęście. Pokazuje, że można wśród nowojorczyków spotkać każdego i przeżyć wszystko. Przyglądając się im, każdy odnajdzie w nich siebie – albo cel, do którego wszyscy zmierzamy.

Wywiad z Magdaleną Żelazowską o „Nowym Jorku. Mieście marzycieli”

Ewa Cieślik: Czytając pani książkę, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Nowy Jork, jeśli tylko by mógł, miałby najlepszego speca od PR-u. To nie tylko miasto, ale także – a może przede wszystkim – piękna idea, mit. Jak to możliwe, że po tylu latach wciąż myślimy o nim jako o mieście marzycieli, gdzie „dreams come true”?

Magdalena ŻelazowskaSpełnianie marzeń jest wpisane w to miasto od początku jego istnienia. Nowy Jork powstał dzięki tym, którzy pragnęli więcej – Indianom, którzy tysiące lat temu przywędrowali z Azji, europejskim żeglarzom, pierwszym osadnikom, imigrantom. Wszyscy oni mieli odwagę opuścić rodzinne strony i ruszyć w nieznane – po lepszy los, po swoją życiową szansę. W historii Nowego Jorku pełno jest spektakularnych sukcesów, wielkich fortun, genialnych wynalazków, karier artystycznych. Przydomek miasta – Wielkie Jabłko – w latach 30. XX wieku upowszechnili muzycy, którzy wiedzieli, że to tu można zdobyć najlepsze fuchy. Dziś mało kto liczy, że się w Nowym Jorku dorobi – koszty życia są astronomiczne, a konkurencja olbrzymia. Ale ci, którzy nadal tłumnie ściągają tu z całego świata, na coś liczą – jeśli nie na sławę i majątek, to na niezapomniane przeżycia i wspomnienia.

Pamiętam, że gdzieś przeczytałam wypowiedź Anji Rubik o mieszkaniu w Nowym Jorku. Słynna modelka powiedziała, że różnica między NY a Warszawą jest taka, że jeśli potkniesz się na chodniku, w Polsce wszyscy udadzą, że tego nie widzieli, podczas gdy w Nowym Jorku od razu podbiegną z pomocą i dopytają, czy nic się nie stało. Podziela pani taki pogląd?

Mam nieco inne obserwacje. Według mnie nowojorczycy przy takim upadku raczej zwrócą ci uwagę, co zrobiłaś nie tak. Mieszkając w Nowym Jorku, rzeczywiście czułam się mniej anonimowa niż w Warszawie. Trudno to wyjaśnić, ale miałam wrażenie, że otacza mnie życzliwość i niewidzialna sieć wsparcia. Zaskoczyło mnie jednak, jak bardzo nowojorczycy są zasadniczy, skorzy do pouczeń i upominania. Miałam ich przecież za tak zdystansowanych do życia, pełnych luzu i inteligentnej autoironii… Na szczęście równie chętnie, co instrukcje, rozdają komplementy.

Porozmawiajmy o tej sieci wsparcia. Bardzo zaintrygował mnie wątek sąsiedztwa w Nowym Jorku. Wydaje się niebywałe, że w tak wielkim mieście można rozwinąć bogatą sieć znajomych wśród osób z bliskiego otoczenia, okolic mieszkania, pracy. Czy to cecha mieszkańców Nowego Jorku, czy też dzielą ją oni z Amerykanami z innych miast?

Neighborhood, czyli sąsiedztwo, to podstawa funkcjonowania w dużych amerykańskich miastach. Dzięki niemu metropolie da się oswoić, poczuć się w nich jak u siebie. Każdy potrzebuje pomocnego sąsiada, sprawdzonego sklepiku, zaufanego dozorcy, rodzice potrzebują innych rodziców, a dzieci innych dzieci. Amerykanie należą do bardzo mobilnych społeczeństw, przeprowadzają się średnio 11 razy w życiu, więc ich lokalne relacje są z natury mniej trwałe, ale nadal niezbędne. O Nowym Jorku mówi się, że to skupisko przylegających do siebie wiosek. Faktycznie sporo tu dzielnic etnicznych, zasiedlonych przez imigrantów z tych samych stron – Włochów, Chińczyków, Polaków. To zdumiewające, że na przestrzeni kilku ulic można znaleźć niemal wyłącznie sklepy i biznesy prowadzone przez daną nację, a kawałek dalej mamy już zupełnie inny krajobraz.

Magdalena Żelazowska

Pisze pani o przypływających z różnych zakątków świata przyszłych nowojorczykach: „Najpierw stawiali oni czoła trudom podróży i znojnym warunkom życia, później – biedzie, epidemiom i przestępczości, wreszcie – coraz bardziej restrykcyjnym przepisom emigracyjnym, ograniczającym napływ cudzoziemców”. Czy to nie ironiczne, że potomkowie imigrantów dziś niejako zamykają się przed tym, co składa się na ich własną historię?

No cóż, kto pierwszy, ten lepszy. Nawet najbardziej atrakcyjne miasto czy kraj nie są z gumy i nie zdołają przyjąć każdego. Lokalne władze próbują zarządzać tym wielkim, licznym tyglem kulturowym, jakim są Stany Zjednoczone, i nieustannie mnie zadziwia, jak im się to udaje. Ale ci, którzy przecisną się przez sito przepisów imigracyjnych, mogą czuć się u siebie – i następuje to dużo szybciej niż w innych miejscach na świecie. Były Burmistrz Ed Koch powiedział, że jeśli po sześciu miesiącach w Nowym Jorku chodzisz, mówisz i myślisz szybciej, to znak, że stałeś się nowojorczykiem.

Na kartach „Nowego Jorku. Miasta marzycieli” wspomina pani, że motywem najlepszych opowieści z tą właśnie metropolią w tle jest „próba zmiany symbolicznego adresu, czyli klasy społecznej i statusu majątkowego”. Czy taki podział – na biednych i bogatych, a raczej „na tych, którzy gonią swoją życiową szansę, i tych, którzy ich obsługują” – to pani zdaniem największa bolączka tego miasta?

Nie jestem pewna, czy to rzeczywiście największa bolączka – tak po prostu jest, to element miejskiego krajobrazu. Nie wszyscy mogą być przedsiębiorczy i bogaci, zresztą nie każdy marzy akurat o tym. Oczywiście nawet w mieście marzycieli istnieje niesprawiedliwość i bolesna przepaść między zamożnymi a biednymi. Ale w Nowym Jorku wszystko jest możliwe i czasem bezdomni stają się bogaci. W książce opisałam kilka takich historii. Gwiazdy takie jak Halle Berry, Sylvester Stallone czy Jennifer Lopez otwarcie przyznają, że zdarzyło im się nie mieć dachu nad głową. Nowojorczycy nie widzą w życiowych potknięciach powodu do wstydu, a przede wszystkim nie traktują ich jak końca świata. Przeciwnie, czasem to dopiero początek.

Niektórzy powiedzą: bajgle. Inni – konsjerż. A co dla pani jest esencją Nowego Jorku?

Energia, którą czuć od pierwszych chwil spaceru na Manhattanie. Niekończący się wir wrażeń i zdarzeń, barwny tłum, radosny pęd, wiatr od oceanu, strzeliste wieżowce, które pną się do nieba i drwią z grawitacji. Wszystko to pobudza, napędza do działania, pozwala wierzyć, że cokolwiek sobie wymarzymy, może się zdarzyć, a za rogiem czeka coś niesamowitego.

Na kartach książki wspomina pani wiele intrygujących historii związanych z Nowym Jorkiem. Czy mogłaby pani przywołać jedną – pani ulubioną lub szczególnie zaskakującą?

Zaskoczyło mnie już samo to, jak wiele tropów prowadzi do Nowego Jorku. Przytaczane przeze mnie anegdoty, biografie, ciekawostki, statystyki, zbrodnie, słowa piosenek układały się w spójną, fascynującą historię o Nowym Jorku. Za jaki temat bym się nie wzięła, łatwo znajdowałam łączniki z nowojorczykami, ich wynalazkami, ideami. Najbardziej lubię historię karier od pucybuta do milionera – to, jak zwykli ludzie, często bez grosza przy duszy, własną pracą budowali kosmetyczne, modowe, przemysłowe imperia. Często byli to imigranci z Polski. Te opowieści są bardzo pozytywne i inspirujące.

Korzystanie z publicznej pralni. Podróż metrem. Co jeszcze składa się na unikalne doświadczenie życia w Nowym Jorku?

Wąskie mieszkania z ciągiem przechodnich pokoi, ze schodami przeciwpożarowymi za oknem i myszami w kuchennej szafce. Walka z piszczącym alarmem przeciwpożarowym. Spacerowanie z tekturowym kubkiem kawy. Jazda żółtą taksówką. Jedzenie na wynos, najlepiej meksykańskie. Party na rooftopie. Płacenie czekiem. I wieczne czekanie – w korku, kolejce, w poszukiwaniu miejsca parkingowego.

Nasza rozmowa ukazuje się w największym polskim serwisie o książkach, dlatego muszę zadać to pytanie. Jacy są pani ulubieni pisarze i pisarki z Nowego Jorku? Domyślam się, że między innymi E.B. White, bo pisze pani o nim na łamach książki.

Tak, jego krótki esej „Here is New York” to chyba najlepsze i najbardziej nastrojowe podsumowanie istoty tego miasta, z jakim się spotkałam. Powstał w 1948 roku, a zawarte w nim obserwacje są wciąż zdumiewająco aktualne. Moja biblioteczka kryje wiele pozycji o Nowym Jorku, w tym powieści, zbiory felietonów, komiksy, albumy ze zdjęciami, grafikami. To miasto wprost stworzone dla artystów, tutaj nie da się nie tworzyć, nie pisać. Polecam książki Pete’a Hamilla, Fran Lebowitz, reportaże Charliego LeDuffa, komiksy Roz Chast.

Czy już na zawsze będzie pani o sobie myślała jako o nowojorczance?

Tego bym nie powiedziała, ale już zawsze będę mieć za sobą kilka lat mieszkania w Nowym Jorku, a to barwny okres w biografii. Życie w tym mieście mnie zmieniło, dało mi dużo dobrego, wiele nauczyło. To świetny czas w moim życiu, choć także trudny i wymagający. Jedno jest pewne: mam co wspominać.

I na koniec, trochę przewrotnie – czy istnieje życie po Nowym Jorku?

„Z Ameryki się nie wraca” – miałam wrażenie, że taka obiegowa opinia najpierw odprowadzała mnie na lotnisko przed przeprowadzką, a potem witała po powrocie. Przed rozpoczęciem kontraktu w USA musiałam wszystkich zapewniać, że wyjeżdżam tylko na kilka lat, a potem tłumaczyć, że powrót do Polski był po prostu trzymaniem się planu, a nie wynikiem porażki czy niewypału. W obu przypadkach kiwali głową z niedowierzaniem. Dziś podróże i emigracja są dużo prostsze niż kiedyś, nie są też takie przełomowe. Życie w Polsce i w Ameryce dziś nie odbiega od siebie tak jak jeszcze trzydzieści lat temu. Wyjeżdżałam po to, by zdobyć doświadczenie, wspomnienia, przeżyć i zobaczyć coś ciekawego. Marzenie spełnione, jak na miasto marzycieli przystało.

Zapach rozgrzanej gumy, smak bajgla z łososiem i paskudnej kawy, dźwięk klaksonów i angielskiego mówionego z wszelkimi akcentami świata, dotyk metalu i szkła, widok - a tu proszę wybrać sobie dowolny z bogatego zasobu znanych z filmów miejsc. Nowy Jork to atak na wszystkie zmysły, skoncentrowana energia, mityczne miasto kontrastów - a Magdalena Żelazowska w swojej książce nas do niego przenosi. Pozwala odgryźć kęs Wielkiego Jabłka, i robi apetyt na więcej.

Katarzyna Wężyk, publicystka, autorka 

Autorka serwuje czytelnikowi ciekawą amerykańską opowieść: od historii Manhattanu i znanych nowojorskich miliarderów po spojrzenie na problemy miasta, jak bezdomność, która od kilku lat coraz bardziej zalewa jego ulice. Dobrze było wrócić myślami do Wielkiego Jabłka.

Marta Zdzieborska, dziennikarka „Press”, była korespondentka w USA

To nie tylko książka o Nowym Jorku, ale prawdziwa opowieść o marzeniach, inspiracjach i możliwościach, które to miasto oferuje. Na czym polega jego fenomen? Przeczytaj, a zrozumiesz.

Robert Szulc, podróżnik, dziennikarz

Chcesz kupić książkę „Nowy Jork. Miasto marzycieli” w cenie, którą sam/-a wybierzesz? Ustaw alert LC dla tej książki!

Książka „Nowy Jork. Miasto marzycieli” jest już dostępna w sprzedaży online.

---
Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem.


komentarze [5]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
arantxa  - awatar
arantxa 26.10.2023 15:06
Czytelniczka

W  NY nie byłam to się nie wypowiem, ale jak kiedyś w Wawie zaliczyłam glebę na oblodzonym chodniku to pani, która przechodziła obok zapytała, czy wszystko w porządku. A samo potknięcie to nic wielkiego, więc po co się pytać. Amerykanie mają w swojej kulturze to słynne pytanie how are you, na które odpowiedź nikogo nie obchodzi ani nawet nie chce słyszeć prawdziwej...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
traitor  - awatar
traitor 26.10.2023 11:22
Czytelnik

Fajne miasto, czułem się tam jak w domu, podobnie jak w San Diego. Z pewnością wrócimy tam wiele razy

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
reversed  - awatar
reversed 25.10.2023 11:36
Bibliotekarz

W Nju Jorku nie byłem (jeszcze), ale tytułem uzupełnienia wywiadu polecam „Nowy Jork. Od Mannahatty do Ground Zero ".

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Ewa Cieślik - awatar
Ewa Cieślik 24.10.2023 12:01
Bibliotekarz | Redaktor

Czy zgadzacie się z poglądem, że aby dobrze poznać dane miasto, należy najpierw bliżej przyjrzeć się jego mieszkańcom? Byliście już w Nowym Jorku? A może po lekturze książek Magdaleny Żelazowskiej zapragnęliście tam pojechać?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Jeanette ksiazka_na_przesluchaniu - awatar
Czytelniczka

byłam w Nowym Jorku, mieszkałam 4 miesiące u mojego Chrzestnego grudzien 2019 do marzec 2020. Wróciłam, bo bałam się pandemii i miałam tu partnera. To były wspaniałe 4 miesiące. Kto wie, może gdyby nie pandemia, zostałabym do dzisiaj ;) To było fantastyczne doświadczenie. Polecam każdemu, to niesamowita przygoda. To było moje największe marzenie. Bardzo się cieszę, ze je...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się