Tłumaczenie to robota na etat – rozmawiamy z Jackiem Drewnowskim

Bartek Czartoryski Bartek Czartoryski
10.01.2024

„Bogobójczyni” to dla Hannah Kaner literacki debiut, dla niejednego czytelnika to zapewne pierwsze fantasy, po jakie sięgnie w tym roku, a dla Jacka Drewnowskiego, który przez długie lata zajmował się prawie wyłącznie komiksem, to comeback do tłumaczenia beletrystyki. Z tłumaczem odpowiedzialnym między innymi za nowe przekłady „Alicji w Krainie Czarów” i „Pinokia”, a także za niezliczone komiksy ze świata Kaczora Donalda czy „Gwiezdnych wojen”, rozmawiamy o pracy nad powieścią Kaner i o tłumaczeniach ogółem.

Tłumaczenie to robota na etat – rozmawiamy z Jackiem Drewnowskim Materiały wydawnictwa Jaguar

[Opis: wydawnictwo Jaguar] W krainie, w której król zabronił oddawania czci bogom i nakazał wyplenienie wszelkich bóstw, bogobójcy mają pełne ręce roboty. Nie wszystkim podoba się taki stan rzeczy. Elogast, weteran wielkiej bitwy z bogami i przyjaciel monarchy, porzucił stan rycerski, żeby wieść spokojne życie w ustronnym miejscu i zapomnieć o wojennych koszmarach. Przeznaczenie pokrzyżuje mu jednak te plany - Elogast znowu będzie musiał chwycić za miecz.

Mieczem włada także Kissen, znamienita bogobójczyni, u której profesjonalizm przeplata się z osobistymi urazami wobec bóstw i ich wyznawców. Ich losy połączą się za sprawą pewnej dziewczynki, dziedziczki wysokiego rodu, która straciła dom i bliskich. Cała trójka wyruszy na pełną niebezpieczeństw wyprawę w towarzystwie bożka o zwierzęcych kształtach...

Wywiad z Jackiem Drewnowskim, tłumaczem „Bogobójczyni”

Bartek Czartoryski: Przez ostatnią dekadę zajmowałeś się praktycznie wyłącznie komiksem. Skąd twoja decyzja o powrocie do tłumaczenia beletrystyki? Potrzebowałeś, może dla zachowania higieny psychicznej, swojego rodzaju płodozmianu?

Jacek DrewnowskiDokładnie tak. Jaguar zawsze był moim zaprzyjaźnionym wydawnictwem, właściwie od momentu swojego powstania, i dużą część beletrystyki tłumaczyłem przed laty właśnie dla nich. Aż któregoś dnia wydawnictwo Egmont postanowiło wznowić komiksy ze świata „Gwiezdnych wojen” na rynku polskim, a jako że zajmowałem się nimi już wcześniej, zaproponowano mi opiekę nad nowym pismem. Rzuciłem się na tę propozycję, świadomy jednak, że nie pozostanie mi zbyt dużo czasu na beletrystykę. Z czasem zaczęliśmy wydawać także dodatkowe magazyny i zajmowałem się tym wszystkim praktycznie sam, oczywiście od strony redakcyjnej, bo tłumaczenia zlecałem innym. Mając świadomość, że będzie to dla mnie stała dawka pracy, poinformowałem o tym moje koleżanki z wydawnictwa Jaguar. A nie była to moja jedyna komiksowa robota, miałem inne zlecenia, których nie chciałem się zrzekać. Czyli moje poświęcenie się komiksowi wynikało bezpośrednio z natłoku pracy – komiks zabierał mi tyle czasu, że na literaturę już go nie było. I być może gdyby wydawnictwo SBM nie zaproponowało mi przekładu „Alicji w Krainie Czarów”, do dzisiaj bym do prozy nie wrócił. Marzyłem o przetłumaczeniu tej książki i gdy pojawił się ktoś, kto zechciał mi jeszcze za to zapłacić, trzeba było przyjąć propozycję. Potem z tego samego wydawnictwa przyjąłem jeszcze tłumaczenie „Pinokia”, bo jestem także tłumaczem z włoskiego. I to obudziło we mnie głód tłumaczenia prozy. Jeszcze przez rok z okładem nosiłem się z myślą, że odezwę się do wydawnictwa Jaguar, z którym mam bogatą kartę współpracy, i poproszę, żebyśmy do tej współpracy wrócili. Wreszcie dostrzegłem odpowiedni moment i to zrobiłem, z zastrzeżeniem, że najbardziej chciałbym dostać powieść fantasy, bo choć zawsze lubiłem czytać przede wszystkim science fiction, to jako translator wolałem zagłębiać się w światy fantasy, zawsze sprawiało mi to ogromną frajdę. I tą książką była „Bogobójczyni”. Od razu się zgodziłem, książkę przetłumaczyłem, jak zwykle trochę się z nią spóźniłem, ale chyba wszyscy są zadowoleni, znaczy i wydawnictwo, i ja, a przynajmniej taką mam nadzieję. I oby zadowoleni byli także czytelnicy.

Czyli teraz, można powiedzieć, uwikłałeś się na dłużej w literaturę, bo, jak to z gatunkiem bywa, fantasy seriami stoi i Hannah Kaner już napisała drugi tom. Będą też kolejne.

Takie było też założenie, żeby literaturę na stałe włączyć do mojego planu dnia i tygodnia. Z uwagi na inne zobowiązania nie jestem w stanie tłumaczyć tej prozy w szybkim tempie, dlatego poprosiłem o książki, które umożliwiają oddanie przekładu w dłuższym terminie. Czyli mniej więcej od rana do jedenastej robię książkę, a potem zajmuję się innymi rzeczami. I chciałbym ten model pracy zachować, bo dobrze się tłumaczy pozę, fajnie, zupełnie inaczej niż komiks.

Z fantastyką jesteś związany nie tylko jako tłumacz, ale także jako czytelnik oraz twórca, i zastanawiam się, czy „Bogobójczyni” w jakiś sposób cię zaskoczyła, jeśli chodzi o sposób pisania współczesnego fantasy, kreacji świata. Czy w ogóle jeszcze czytasz fantasy?

Czytam zdecydowanie za mało, moja kupka wstydu jest już wielkości Himalajów. Ale też muszę się przyznać, że nie mam już takiej potrzeby czytania jak kiedyś. Kontakt z tekstem pisanym przez kilka godzin dziennie, zawodowo, sprawia, że kiedy już się od tej pracy oderwę, to wolę sobie odpalić konsolę albo włączyć serial, niż wziąć do ręki książkę. Niestety, ale taka jest prawda. I jak już czytam, to częściej sięgam po literaturę faktu niż po beletrystykę. No i po tylu latach zawodowego czytania tekstów literackich nie do końca umiem czerpać zwykłą przyjemność z lektury beletrystyki, bo odruchowo rozbieram krytycznie tekst na części pierwsze. A co się tyczy tego, czy „Bogobójczyni” mogłaby zostać napisana trzy albo cztery dekady temu, to jak najbardziej. Językowo byłaby pewnie trochę inna, niż jest, bo napisano ją, zwłaszcza dialogi, językiem dość potocznym, a ten się zmienia, zarówno angielski, jak i polski. Nie wyobrażam sobie, żeby dwie, a zwłaszcza trzy dekady temu w fantasy, z założenia przeznaczonym dla młodzieży, występowały ostre wulgaryzmy, a tutaj one są, nawet jeśli nieliczne. Jeśli chodzi o sam świat, ten jest ciekawy i oryginalny, ale nic nie stałoby na przeszkodzie, żeby dwadzieścia lat temu ktoś na taki pomysł wpadł. Tyle że nie wpadł. Nie od razu poczułem się tam jak w domu, z początku trudno mi się tę książkę tłumaczyło, ale tak jest z praktycznie każdym tytułem, bo mózg tłumacza musi złapać rytm. Potrzebowałem dwóch, trzech rozdziałów, żeby się rozkręcić, ale potem już poszło.

Powiedziałeś, że fajnie się tłumaczy prozę. Komiksy też fajnie się tłumaczy, tylko zupełnie inaczej. Czyli jak działa twój mózg, kiedy tłumaczysz jedno, a jak, kiedy tłumaczysz drugie?

Przede wszystkim chodzi o słowną narrację. Bo ta, jeśli w komiksie występuje, to jest szczątkowa, to opowieść oparta na dialogu. Narracja, opisy, czyli rzeczy, które w komiksie masz na obrazku, w powieści są malowane słowami. W związku z tym, technicznie, proces tłumaczenia się różni. Wypowiedzi w komiksach są zazwyczaj krótkie, przez co mój proces przetwarzania tekstu również jest odpowiednio krótszy. Często tłumaczę dymki pojedynczo. Skończę tłumaczyć jeden, dopiero wtedy czytam drugi. Tłumacząc prozę, czytam nieraz cały akapit, zanim w ogóle zacznę go tłumaczyć. To inny rytm, inne tempo tego samego procesu.

Po rozmowach z tobą oraz po lekturze twoich wpisów na Facebooku, gdzie nieraz dzielisz się refleksjami na temat pracy i przekładu ogółem, wydaje mi się, że traktujesz tłumaczenie rzemieślniczo, a nie, z braku lepszego słowa, artystycznie. Czyli to dla ciebie, nie przymierzając, robota na etat?

Tak, zdecydowanie. Chyba jestem jedną z nielicznych osób w Polsce, które, do niedawna, bo teraz doszła proza, utrzymywały się wyłącznie z tłumaczenia komiksów. I to jest dla mnie praca etatowa, wstaję rano i siadam do roboty po to, żeby mieć pieniądze na chleb, wino i utrzymanie rodziny.

A jest jakaś książka, którą chciałbyś przełożyć wyłącznie z powodów ambicjonalnych?

Szczerze powiedziawszy, nie. Była nią na pewno „Alicja w Krainie Czarów”, książka bliska mojemu sercu, podobnie jak „Kubuś Puchatek”, ale w tym wypadku nie porwałbym się na nowy przekład. Istnieje już tłumaczenie Ireny Tuwim, głęboko wrośnięte w naszą kulturę i język, powszechnie znane i szeroko cytowane nawet z mównicy sejmowej.

Czyli, ogółem, tłumaczenie to dla ciebie zajęcie bardziej odtwórcze niż twórcze? A może odpowiedź kryje się gdzieś pomiędzy?

Zdecydowanie gdzieś pomiędzy. Na pewno jest to w jakimś stopniu coś zbliżającego się do sztuki, ale w ten sam sposób, jak sztuką mogą być wyjątkowo ładnie uszyte buty. Nie podzielam jednej z teorii przekładu mówiącej, że tłumacz jest drugim autorem dzieła. Nie uważam tak. W życiu napisałem parę tekstów literackich i w mojej opinii jest to trudniejsze, trzeba ten świat wymyślić i poprowadzić narrację. Tłumacz ma gotowy tekst, tylko musi go przekazać w innym języku. Czyli w tym sensie jest to praca rzemieślnicza i odtwórcza, ale niewątpliwie wymaga pewnego talentu.

Natrafiając na wyjątkowo problematyczne sformułowania albo skróty myślowe, starasz się je wyjaśnić czytelnikowi jak najprościej czy raczej trzymasz się kurczowo tekstu źródłowego? A może nie ma uniwersalnego klucza?

Nie mam jednej metody, każdy przypadek jest inny. Prawda jest taka, że zdaję się w dużej mierze na własną intuicję, nie stosuję żadnej teorii przekładu. W każdym wywiadzie dotyczącym tłumaczenia cytuję świętej pamięci Lecha Jęczmyka, który powiedział, że przetłumaczona książka powinna brzmieć tak, jak napisałby ją autor, gdyby pisał po polsku. To jest myśl, która mi przyświeca, i ideał, do którego można dążyć, choć nie jest on chyba osiągalny.

Chcesz kupić „Bogobójczynię” w cenie, którą sam/-a wybierzesz? Ustaw alert LC dla tej książki!

Książka jest już dostępna w sprzedaży online.

Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem.


komentarze [15]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
domekzkart 13.01.2024 10:41
Czytelniczka

Dobry tłumacz to naprawdę ważna rzecz. Każdy z nich ma na pewno własny styl i ważne żeby ten styl dopasować do książek które się tłumaczy

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Kasiag 11.01.2024 18:01
Czytelniczka

Tłumacz ma niezwykle odpowiedzialne zadanie, powinien się stać niejako współautorem. Nie wystarczy tutaj moim zdaniem doskonała znajomość języka, potrzebna jest też wrażliwość twórcza, do rozpoznania i właściwego oddania prawdziwej natury danego dzieła i całej jego specyfiki. Rola tłumacza jest więc bardzo ważna i ma ogromny wpływ na ocenę książki.
Ostatnio mój ogromny...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
 Ptak dobrego Boga
Nimbra 11.01.2024 10:23
Czytelniczka

Jestem świeżo po wysłuchaniu "Polowania na małego szczupaka" (CUDO!!!) i na przykładzie tej książki mogę śmiało powiedzieć, że dobry tłumacz to skarb. Tu akurat nie mogę się zgodzić z twierdzeniem, że praca tłumacza to praca rzemieślnicza i odtwórcza. Owszem, jeśli tekst tłumaczony jest dość uniwersalny, nieosadzany w lokalnym klimacie, czy specyfice, to tak, robota będzie...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Aguirre 11.01.2024 17:16
Czytelnik

Bardzo trafne spostrzeżenie. Często tekst oryginalny zawiera takie odniesienia czy powymyślane terminy lub nazwiska, które są zrozumiałe tylko w danym języku. Rolą tłumacza jest zatem stworzyć analogiczne słowa, oddające sens, a nie tłumaczyć dosłownie (jak to jest ze słowami z angielskiego w korposlangu). 
Moim zdaniem udało się to np. Mirosławowi Śmigielskiemu w...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
libreria_bianca 11.01.2024 17:20
Czytelniczka

Tłumaczenie to również twórczość.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Aguirre 11.01.2024 17:51
Czytelnik

Ale jednak zawsze metatwórczość, bazująca na pierwotnym utworze autora. Tylko przystosowanie czegoś stworzonego, a nie kreacja od zera. Dlatego uważam, że nie ma znaku równości pomiędzy tymi dwoma rodzajami twórczości. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
libreria_bianca 11.01.2024 17:56
Czytelniczka

Muszę się zgodzić 🙂

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
libreria_bianca 11.01.2024 18:06
Czytelniczka

Dla mnie cudowne są tłumaczenia Tadeusza Dehnela. Są doskonałe. Prawdziwa wirtuozeria słowa.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
ISIA 11.01.2024 01:36
Czytelniczka

 Wypowiedzi w komiksach są zazwyczaj krótkie, przez co mój proces przetwarzania tekstu również jest odpowiednio krótszy. Często tłumaczę dymki pojedynczo. Skończę tłumaczyć jeden, dopiero wtedy czytam drugi. 
Nie znam człowieka, ale ten tekst nie wróży dobrze ;)
Często, niestety, spotykam w komiksach taką sytuację, że żeby zrozumieć o co chodzi i żeby dymek miał sens, to...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Caroline_Q 11.01.2024 10:11
Czytelniczka

Jest to ujęte w taki sposób, że można się zmartwić, ale myślę, że na pewno wziął to pod uwagę. Przecież zawsze można się wrócić i w kontekście całego dzieła poprawić tekst, w końcu to tylko dokument tekstowy. Czytałam tłumaczoną przez niego Sagę i nie mam żadnych zastrzeżeń, przejrzałam też pierwszy akapit Bogobójczyni, bo przyniosłam ją wczoraj do domu, i również wygląda...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Krzysztof Gromadzki 10.01.2024 16:59
Czytelnik

Nieśmiertelna triada najgenialniejszych polskich tłumaczek to moim zdaniem: Zofia Chądzyńska, Maria Skibniewska i Anna Przedpełska-Trzeciakowska. Pierwsza tłumaczyła Julio Cortázara, druga J.R.R. Tolkiena, a trzecia Jane Austen. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Caroline_Q 10.01.2024 19:27
Czytelniczka

Władca Pierścieni Skibniewskiej jest najlepszy, za to Łozińskiego nie dało się czytać. Próbowałam też Lanny'ego w jego tłumaczeniu, ale też mi nie podszedł. Może to zbieg okoliczności, ale chyba po prostu nie nadaję z Łozińskim na tych samych falach. Nie mam na myśli, że jest złym tłumaczem, wiem, że są ludzie, którzy jego prace cenią wysoko, ale to tylko udowadnia jak...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Krzysztof Gromadzki 10.01.2024 19:51
Czytelnik

Przeczytaj  Opowiadania zebrane w tłumaczeniu Zofii Chądzyńskiej. Zdaniem wielu literaturoznawców to najlepiej przetłumaczona na język obcy proza Cortázara na całym świecie. Pozdrawiam! 😃

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Opowiadania zebrane
Caroline_Q 10.01.2024 20:13
Czytelniczka

Będę miała na oku!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać 10.01.2024 15:39
Administrator

"Bogobójczyni" została przetłumaczona na język polski przez Jacka Drewnowskiego, który jest również autorem przekładów m.in. "Pinokia" i "Alicji w Krainie Czarów". Cenicie, znacie tego tłumacza? Zwracacie uwagę na to, kto przetłumaczył książkę? No i oczywiście - czy sięgniecie po "Bogobójczynię"?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post