Sekrety Kościoła i wielka namiętność. „Poławiacze dusz” Hanni Münzer już w księgarniach

LubimyCzytać LubimyCzytać
03.09.2020

Podziwiam silne i odważne kobiety, które walczą o swoje prawa, które walczą dla swojej rodziny, które walczą dla miłości. Pisząc swoje książki, chciałam wystawić im pomnik –  mówi pisarka Hanni Münzer. Na początku września do księgarń trafiła nowa powieść autorki „Poławiacze dusz”, która otwiera czterotomowy cykl pod tym samym tytułem.

Sekrety Kościoła i wielka namiętność. „Poławiacze dusz” Hanni Münzer już w księgarniach

 Poławiacze duszHanni Münzer to autorka, którą polscy czytelnicy poznali dzięki bestsellerowym thrillerom historycznym „Miłości w czasach zagłady” i „Marlene”. W obu powieściach kreuje wyraziste bohaterki, które za wszelką cenę starają się chronić to, co dla nich najcenniejsze: rodzinę i miłość.

W nowej książce, której sensacyjnej akcji nie powstydziłby się Dan Brown, również spotkamy takie kobiety – gotowe na wszystko w imię tego, co najcenniejsze. Bohaterowie „Poławiaczy dusz” wpadają na trop sekretów Kościoła i zakonu jezuitów. To świat morderstw, porwań i spisków, szpiegów, uwodzicielskich policjantów oraz wielkich namiętności.

Ale po kolei… Wszystko zaczyna się od remontu w willi norymberskiego arystokraty i przedsiębiorcy, gdzie robotnicy odkrywają legendarny rodzinny skarb. Pod nieobecność gospodarza znaleziskiem zajmuje się jego brat, biskup Bambergu, który wkrótce zostaje brutalnie zamordowany.

Niedługo po tych wydarzeniach, Lukas, młody jezuita, a zarazem bratanek zamordowanego biskupa, który w Rzymie przygotowuje swoją rozprawę doktorską, zostaje wezwany przez generała jezuitów. Śmiertelnie chory przełożony wręcza młodzieńcowi klucz do bankowej skrytki, w której przed laty zdeponował odkryte przez siebie artefakty i prosi o pomoc w ich dostarczeniu. Kiedy Lukas wraca do swojego rzymskiego mieszkania, czeka tam na niego jego dawna miłość oraz… policja. Generał właśnie został znaleziony martwy, a jego ostatnim rozmówcą, jak się wydaje, był młody jezuita.

Pojawiają się pytania, o związek między morderstwami a znaleziskami z norymberskiej wilii i depozytem generała. Zaskakujące hipotezy prowadzą do czasów kasaty jezuitów, a nawet do początków chrześcijaństwa. Komu może zależeć, by te mroczne sekrety nie ujrzały światła dziennego? Bohaterom grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. A jakby tego było mało, dawno wygasła namiętność, zaczyna płonąć z nową siłą.

Poławiacze dusz

Z okazji premiery „Poławiaczy dusz” poprosiliśmy autorkę o krótką rozmowę…

Bohaterkami Pani książek są kobiety o silnych osobowościach. Tak było w „Miłości w czasach zagłady”, w „Marlene”, podobnie jest w „Poławiaczach dusz”. Czy to przypadek? Na ile te bohaterki obdarzyła Pani swoimi cechami charakteru?

Hanni Münzer: Nie, ja nie jestem tak pewna siebie, zadufana w sobie, nawet jeśli przyznaję się do bycia skażoną tak zwanym genem pragnienia uczynienia świata lepszym miejscem. Poza tym nigdy nie doświadczyłam wojny jak bohaterka „Miłości w czasach zagłady” czy „Marlene”. Nigdy nie natknęłam się też na światowy spisek, co przydarzyło się Rabei w „Poławiaczach dusz”. Ogromnie podziwiam silne i odważne kobiety, które walczą o swoje prawa, które walczą dla swojej rodziny, które walczą dla miłości. Pisząc swoje książki, chciałam wystawić im pomnik.

Bohaterowie „Poławiaczy dusz” wypowiadają wiele krytycznych uwag o religii, zwłaszcza o Kościele. Na ile są to Pani przekonania i skąd taki krytyczny obraz?

Cóż, odpowiedź na to pytanie jest ukryta w książce… Trójka bohaterów, trzy religie: Lukas, ksiądz jezuita, Rabea, córka rabbiego, Jules, muzułmanin. Każde z nich wierzy w swoją własną prawdę. Ja wierzę w istnienie więcej niż jednej prawdy. Czym bowiem jest prawda? Jeśli setka ludzi wierzy w jedną rzecz, albo milion, albo dwa miliony? Skąd ta pewność prawdy, poza naszą wiarą? Już jako dziecko nie akceptowałam odpowiedzi w rodzaju: „Tak już po prostu jest”. Zawsze dopytywałam: „DLACZEGO tak jest?”. Doprowadzałam tym do szału moich rodziców, później moich nauczycieli. Obecnie – mojego męża, według niego [śmiech]. Ale jeśli pytacie, czy ja wierzę, odpowiem: Tak, wierzę w MIŁOŚĆ, najpotężniejszą siłę we wszechświecie. I to nie są moje własne słowa. Albert Einstein napisał tak w liście do swojej ukochanej córki.

W Polsce jesteśmy w centrum dyskusji, którą zachód Europy ma już chyba za sobą. Dla dużej części społeczeństwa przemiany obyczajowe wydają się zagrożeniem dla tradycyjnej religijności, porządku moralnego, tradycyjnej rodziny. Wydaje się, że problemy zaczynają się już na poziomie języka, z nazywaniem tych wszystkich rzeczy.

Jednym z największych osiągnięć demokracji jest rozmawianie ze sobą nawzajem i akceptacja opinii drugiej osoby – nawet jeśli się z nią nie zgadzamy. Pewna była więźniarka obozu Auschwitz powiedziała kiedyś: „Kiedy rozmawiacie ze sobą, to przynajmniej do siebie nie strzelacie”.

Tradycje są ważne, w pewien sposób stanowią duszę danego kraju. Ale, jak to się mówi, jest tylko jedna stała rzecz, i jest nią ciągła zmiana. Dla dziecka nie ma różnicy, czy wychowuje je tradycyjna rodzina, dwie matki albo dwóch ojców. Dziecko potrzebuje od swoich rodziców miłości. Nie kwestionuje płci.

Hanni Münzer

Wiemy, że w tym roku ma się ukazać drugi tom Pani nowego cyklu o dramatycznych losach śląskiej rodziny Sadlerów „Heimat ist ein Sehnsuchtsort” („Dom jest miejscem tęsknoty”). Czy to prawda, że inspiracją były losy Pani rodziny?

Tak, fabuła jest częściowo wzorowana na historii mojej rodziny. Zarówno małżeństwo mojego pradziadka, jak i małżeństwo dziadka były niezgodne z nazistowskimi ustawami rasowymi. Obaj byli też członkami partii socjalistycznej, która walczyła z Hitlerem. Podczas wojny moja rodzina ukrywała przez wiele lat żydowskiego przyjaciela z Polski. Mój pradziadek, mój dziadek i ich żony byli bardzo odważni, ryzykowali życiem swoim i swoich dzieci, żeby uratować jedno życie. Chciałam stworzyć opowieść z punktu widzenia kobiet i matek, która pokazałaby, jak ważne jest utrzymanie pokoju. Tak, żeby dzieci mogły wzrastać w miłości i pokoju, bez strachu przed bombami i terrorem. Ale jeśli przyjrzeć się światu, wciąż jest w nim wojna i terror. Dlaczego ludzie wciąż myślą, że można rozwiązać problemy zabijając się nawzajem?

W ręce polskich czytelników właśnie trafił pierwszy tom cyklu „Poławiacze dusz”. Czego mogą się spodziewać w kolejnych tomach?

Więcej dramatu, więcej thrillera, więcej miłości. Akcji wciąż zanurzonej w światowej konspiracji, nawet z pierwszym prezydentem Stanów Zjednoczonych, który nie będzie ani biały, ani czarny… Będzie Indianinem. I dużo prawdy.

Artykuł sponsorowany


komentarze [2]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
FannyBrawne  - awatar
FannyBrawne 03.09.2020 12:02
Bibliotekarka

Po książkę nie sięgnę, ,,Miłość w czasach zagłady" bardzo mocno mnie rozczarowała i jeśli inne książki tej autorki są pisane w takim stylu, to nie mam ochoty ich poznawać :/

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 03.09.2020 09:25
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post