-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać362
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
2017-05-13
2019-02-03
2019-07-09
2019-10-10
2018-06-08
2018-06-07
2018-06-07
2018-06-07
2018-06-07
2018-06-07
2018-06-08
2018-06-08
2018-06-08
2018-06-08
2018-06-08
2019-09-06
“Lalka to powieść o miłości.” - zdanie, które powinno odejść w zapomnienie razem z “Co autor miał na myśli?”. Bo choć faktycznie opowiada ona historię miłości mężczyzny do kobiety, to przede wszystkim jest świadectwem przemian kulturowo-społecznych zachodzących u schyłku XIX wieku.
Często o wartości dzieła stanowią jego bohaterowie. Nie inaczej jest w przypadku “Lalki” Bolesława Prusa. Wykreowane przez niego postaci wręcz zdumiewają złożonością charakterów, bez znaczenia czy odgrywają istotną, czy raczej poboczną rolę. Ze strony na stronę stają się oni coraz bardziej zindywidualizowani, niejednoznaczni, ale zawsze autentyczni. Jednym słowem ludzcy. Autor nie potępia ich ani nie usprawiedliwia, zbytnio nie idealizuje ich motywów i wyborów. Sprawia tym, że powieść staje się swoistym studium ludzkich emocji, jak też poniekąd przywar.
Postawa Wokulskiego z początku ujmująco romantyczna, w końcu irytuje głupotą, mdli naiwnością, obraża zdrowy rozsądek. Jego zaślepienie miłością do kobiety tak wyrachowanej i egocentrycznej jak Łęcka budzi najszczersze politowanie. Z drugiej strony sposób w jaki ją osacza nie ma nic wspólnego z wartościowym uczuciem, za to wiele z niezdrową obsesją, dlatego też trudno dziwić się tej kobiecie. W pewnym sensie jest ona ofiarą własnej pozycji, wychowania a co gorsza niezawinionej zależności względem mężczyzn. To co robi, dyktuje jej instynkt samozachowawczy. Wokulski i Łęcka uosabiają dwie przeciwstawne tendencje: on jest symbolem przemiany, duchem nowych czasów, postępu i pozytywistą; ona symbolizuje stary ład, zastygłą w konwenansach mentalność arystokracji, której ludzie pokroju Wokulskiego są solą w oku.
“Lalkę” można kochać, można też nienawidzić. Jednak faktem jest, że jak mało która powieść oddaje ducha swej epoki. W bardzo przekonujący sposób obnaża ówczesne bolączki poszczególnych grup społecznych oraz ich wzajemne animozje. Prus stworzył wybitne dzieło, które przez każde pokolenie odbierane będzie inaczej. Dziś taka awersja do rozwoju, nauki czy w końcu wobec dążenia do awansu społecznego jest nie do pomyślenia. Zdobywanie uczucia drugiej osoby podstępem, wykorzystując jej trudną sytuację nie jest szlachetne, jest nieetyczne, moralnie naganne. Mimo wszystko powieść upaja klimatem, który pozwala przenieść się w czasie i bez reszty zanurzyć w świecie przedstawionym. A świat ten, jak i dziś, nazbyt często okazuje się bezlitosny. Rządzą nim nieubłagane prawidła życia, według których biednemu zawsze wiatr w oczy, bogatemu zaś wszystko ujść może bezkarnie. Często pozycja, znajomości czy pieniądze zdają się dyktować moralności jej prawa i obowiązki. Sukces budzi nieufność, a występowanie przed szereg jest zbrodnią niewybaczalną.
Powieść Bolesława Prusa w świadomości wielu czytelników zapisała się jako rozwlekły romans traktujący o niespełnionej miłości kupca-dorobkiewicza do damy z wyższych sfer. Etykieta ta jest wielce krzywdząca. Jest to lektura trudna, ale piękna. Może do zachwytu nad nią trzeba dojrzeć, ale mimo to warto ją czytać. Po prostu warto.
mealibri.blogspot.com
“Lalka to powieść o miłości.” - zdanie, które powinno odejść w zapomnienie razem z “Co autor miał na myśli?”. Bo choć faktycznie opowiada ona historię miłości mężczyzny do kobiety, to przede wszystkim jest świadectwem przemian kulturowo-społecznych zachodzących u schyłku XIX wieku.
Często o wartości dzieła stanowią jego bohaterowie. Nie inaczej jest w przypadku “Lalki”...
2018-04-23
Po przeszło trzydziestu latach od publikacji “Opowieści podręcznej” Margaret Atwood powraca do Gileadu i zabiera ze sobą w tę podróż zafascynowanych wykreowanym przez nią światem czytelników. Czy warto było wracać?
“Testamenty” to kontynuacja “Opowieści podręcznej”, której fabuła oscyluje wokół okoliczności początku upadku Gileadu. Powieść łączy świadectwa trzech kobiet, zaangażowanych świadków tych wydarzeń. Ich personalia są kluczowym elementem fabuły, więc na wszelki wypadek postaram się za wiele nie zdradzać.
Pierwsza z nich to starsza kobieta, która jako Ciotka piastowała w Gileadzie wysokie stanowisko, dzięki czemu miała władzę, znajomości oraz dostęp do najcenniejszej waluty - sekretów prominentów. Obserwujemy jak z jej perspektywy powstawało państwo i jak kształtowała się nowy rozkład sił, szczególnie interesujący biorąc pod uwagę miejsce kobiet w tym koszmarze. Ciotka daje czytelnikom do zrozumienia jakim sposobem doszła do takiej władzy i jakim kosztem ją utrzymała. Poznawszy z grubsza jej przeszłość sprzed zamachu stanu, motywacje jej dalszych działań nabierają więcej sensu, choć nie znaczy to, że stają się jednoznaczne. Jej zwierzenia kierowane do potomnych są o tyle cenne, że na własne oczy widziała i doświadczyła rozkwitu, a następnie zmierzchu Gileadu.
Druga bohaterka to młoda dziewczyna wychowana w Gileadzie w domu komendanta. Jest “produktem reżimu” - siłą odebrana biologicznej matce zamienionej w Podręczną, adoptowana przez bezdzietne małżeństwo wiodła dość uprzywilejowane życie. Nie znała innego świata, ale nie oznacza to, że była szczęśliwa ani że los obszedł się z nią łaskawie. Szczególnie po śmierci oficjalnej matki, którą kochała z wzajemnością. Jej relacja bliska jest temu, co już znamy z poprzedniej części. Jako kobieta pozbawiona była praw, które uważamy za oczywiste, żeby nie powiedzieć naturalne. Jej życiowym celem i powołaniem z racji płci było zostać żoną i matką; dbać o domostwo, usługiwać mężowi, egzystować w jego cieniu na tyle, na ile pozwoliłaby na to jego łaska. Mniejsza z tym, że wbrew własnej woli.
Trzecia z nich to również młoda kobieta, mieszkanka Kanady, która Gilead znała głównie z opowieści, telewizji i szkolnych podręczników. Wiodła zwyczajne życie nastolatki do czasu, gdy w tragicznych okolicznościach zginęli jej rodzice. To wydarzenie wywróciło jej rzeczywistość do góry nogami. Jak się później okazało nie był to wypadek, a zamach wymierzony w organizację Mayday, do której oboje rodzice należeli. Niczego nieświadoma dziewczyna nagle znalazła się w wielkim niebezpieczeństwie, a co gorsza, odkryła prawdę o swoim pochodzeniu, której to prawdy za wszelką cenę strzegło Mayday.
Wydawałoby się, że te trzy kompletnie różne bohaterki nie mają prawa się spotkać. Jednak ich ścieżki zbiegają się w pewnym momencie i spotkanie to ma ogromne konsekwencje dla nich wszystkich. Ale o tym cisza!
Powieść, jak przyznała autorka, powstała w odpowiedzi na ogromne zainteresowanie czytelników, którzy zafascynowani poprzednią odsłoną i zrealizowanym na jej podstawie serialem pragnęli dowiedzieć się, jak upadł Gilead. Faktycznie do tego też zmierza akcja, ale czy jest to zakończenie satysfakcjonujące? Moim zdaniem nie. Autorka zastosowała zabieg znany z “Opowieści podręcznej”, kiedy to akcja urwała się w najbardziej ekscytującym momencie, tak jakby bohaterka sama nie miała już szans jej dopowiedzieć. Reszty mogliśmy się tylko domyślać na podstawie różnych poszlak, bez cienia pewności. Tam miało to swój urok.
Tu niby jest podobnie. Dużo się dzieje, ale najbardziej interesujący rozdział historii pozostał niedopisany. Autorka podprowadza czytelników na skraj przepaści, ale nie pozwala spojrzeć w dół. Dostajemy tylko ogólny zarys tego, co wydarzyło się dalej. Nie powinno się, moim zdaniem, porównywać książek, ale w seriach jest to niemalże nieuniknione. Niestety na tle “Opowieści…” “Testamenty” wypadają słabo. Poprzednia część miała w sobie urok, niejednoznaczne napięcie, pobudzała wyobraźnię do działania. Tu tego nie ma. Fabule brakuje rozmachu, albo chociaż tej odwagi, którą cechuje się poprzednia książka i serial. Fabułę zdecydowanie mogę określić jako zaskakująca. Połączenie trzech różnych, a jednak paradoksalnie bliskich sobie światów, do tego zwroty akcji - przyznaję, że tego się nie spodziewałam. Jednak jest w tym wszystkim pewna fałszywa nuta. Trudno uwierzyć, że wydarzenia opisane przez Atwood mogłyby doprowadzić do upadku reżimu totalitarnego. Za dużo naciągania i myślenia życzeniowego, za mało zdecydowania. Stąd moje poczucie niedosytu, a może nawet rozczarowania niewykorzystanym potencjałem. Chyba że to nie koniec…
(mealibri.blogspot.com)
Po przeszło trzydziestu latach od publikacji “Opowieści podręcznej” Margaret Atwood powraca do Gileadu i zabiera ze sobą w tę podróż zafascynowanych wykreowanym przez nią światem czytelników. Czy warto było wracać?
“Testamenty” to kontynuacja “Opowieści podręcznej”, której fabuła oscyluje wokół okoliczności początku upadku Gileadu. Powieść łączy świadectwa trzech kobiet,...
Książką może bym tego nie nazwała, ale raczej zbiorem przemyśleń i doświadczeń autora czasem zwięźlej, czasem luźniej ze sobą powiązanych, o tematyce krążącej wokół dziecka - od pojawienia się w rodzinie, przez kolejne etapy rozwoju, dojrzewania. Z częścią zawartych tu stwierdzeń się nie zgadzam (takie czasy...), ale za to inne na pewno swoją rację mają i nie zamierzam z nimi polemizować. Tak czy inaczej, tekst zdecydowanie nie jest wybitnie napisany ani zredagowany, nie przypomina tekstu naukowego lub popularnonaukowego, w ogóle ciężko mi to jakoś zaklasyfikować; czyta się dość monotonnie. Może nie warto się wysilać i specjalnie jej szukać, ale jak już wpadnie w ręce, to spokojnie można rzucić okiem. Krzywdy nikomu nie zrobi.
mealibri.blogspot.com
Książką może bym tego nie nazwała, ale raczej zbiorem przemyśleń i doświadczeń autora czasem zwięźlej, czasem luźniej ze sobą powiązanych, o tematyce krążącej wokół dziecka - od pojawienia się w rodzinie, przez kolejne etapy rozwoju, dojrzewania. Z częścią zawartych tu stwierdzeń się nie zgadzam (takie czasy...), ale za to inne na pewno swoją rację mają i nie zamierzam z...
więcej Pokaż mimo to