Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Zaraża ciekawością świata, prowokuje i napawa podziwem do piękna życia.

Słowami samego Richarda Dawkinsa, pochodzącymi z innej jego książki:
Czy nie starczy, że ogród jest piękny?
Czy muszą w nim jeszcze mieszkać wróżki?

Zaraża ciekawością świata, prowokuje i napawa podziwem do piękna życia.

Słowami samego Richarda Dawkinsa, pochodzącymi z innej jego książki:
Czy nie starczy, że ogród jest piękny?
Czy muszą w nim jeszcze mieszkać wróżki?

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Arcydzieło! Nie polecam nikomu.

Książka bardziej ciężkostrawna niż nuddle z najtańszej zupki chińskiej. Lektura jej jest żmudna i monotonna jednak upstrzona momentami zachwytu nad geniuszem Autora. Mnogość celnych tez, potwierdzonych niejednokrotnie już po śmierci Darwina, stawianych wyłącznie na podstawie trzeźwej dedukcji, co więcej, opartej tylko na szczątkowych danych, w których przejawiają się postulowane zjawiska oraz rzetelność Autora w jego badaniach, jak i jego uczciwość i pokora towarzysząca każdej stawianej przez Niego tezie, wprawiają w szczery zachwyt. Czytając, ma się poczucie towarzyszenia skromnemu geniuszowi w mistrzowskim zastosowaniu metody naukowej do odkrycia praw leżących u fundamentów naszej rzeczywistości.

Potrzeba jednak znacznych pokładów samozaparcia, by przez tę podróż przebrnąć. To właśnie rzetelność Autora w prezentowaniu swoich wyników i przemyśleń sprawia, że z łatwością można ugrzęznąć w zawiłościach wykładu i z trudnością zmusić się do dalszej walki z kolejnymi stronami. Stąd radykalnie ambiwalentne odczucia: zapewniam, że warto i przestrzegam przed sięgnięciem.

Arcydzieło! Nie polecam nikomu.

Książka bardziej ciężkostrawna niż nuddle z najtańszej zupki chińskiej. Lektura jej jest żmudna i monotonna jednak upstrzona momentami zachwytu nad geniuszem Autora. Mnogość celnych tez, potwierdzonych niejednokrotnie już po śmierci Darwina, stawianych wyłącznie na podstawie trzeźwej dedukcji, co więcej, opartej tylko na szczątkowych danych,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rewelacyjnie napisana!

Książka napisana niezwykle skrupulatnie, a to co ją wyróżnia, to fakt, że nie jest jednocześnie nużąca. Autor z godną podziwu rzetelnością przedstawia rzeczywistość okresu zimnej wojny, w którym rywalizacja pomiędzy mocarstwami USA i ZSRR toczyła się głównie u progu kosmosu. Każdy paragraf jest uwierzytelniony odpowiednim źródłem. W miarę czytania uzmysławiałem sobie ogrom pracy, jaką autor włożył w stworzenie tej książki i nabierałem do niego coraz większego szacunku.

Autor tym bardziej zasługuje na szacunek, że relacja, bo chyba to jest najlepsze określenie tej książki, którą zawarł pomiędzy okładkami, będąc nadzwyczaj szczegółową, jednocześnie, co niemal paradoksalne, nie przytłacza czytelnika ogromem detali. Napisana jest ona językiem lekkim i przyjemnym, upstrzona mnóstwem zabawnych anegdotek dotyczących tytułowego wyścigu na orbitę, a przy tym nie odbiega zanadto od głównego nurtu wydarzeń. Wydaje się, że autor znalazł złotą proporcję pomiędzy rzeczowym przedstawieniem faktów, a dodającymi całej konstrukcji lekkości wstawkami narracyjnymi. Efekt jest taki, że książkę czyta się jak najlepszą powieść przygodową i ciężko pozbyć się wrażenia podziwu, że jest to w zasadzie misternie skonstruowana, na postawie niezliczonych źródeł, książka historyczna.

Dość powiedzieć, że po przeczytaniu naszła mnie refleksja, że człowiek czyta tysiące stron literatury fantastycznej, czy przygodowej, tylko po to, by przenieść się do fikcyjnego świata wyimaginowanych postaci, których losy przyprawią nas o dreszczyk emocji, podczas gdy najlepsze historie pisze życie. Potrzeba tylko odpowiedniego człowieka, który je spisze. Okazuje się, że Michael d'Antonio jest odpowiednim człowiekiem, a jego relacja z kosmicznego frontu zimnej wojny bije na łeb, na szyję wszystkie pozycje beletrystyki.

Rewelacyjnie napisana!

Książka napisana niezwykle skrupulatnie, a to co ją wyróżnia, to fakt, że nie jest jednocześnie nużąca. Autor z godną podziwu rzetelnością przedstawia rzeczywistość okresu zimnej wojny, w którym rywalizacja pomiędzy mocarstwami USA i ZSRR toczyła się głównie u progu kosmosu. Każdy paragraf jest uwierzytelniony odpowiednim źródłem. W miarę czytania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwsza część książki, poświęcona początkom kariery naukowej autora - przeciwnościom, które musiał pokonać, zrządzeniom losu, które pomogły mu w odniesieniu sukcesu i dynamicznej drodze na szczyt - wciąga i nie pozwala się oderwać. Jednak z chwilą gdy autor podejmuje się próby przybliżenia czytelnikowi teoretycznych szczegółów badań, nad którymi aktualnie pracuje, jakość rozrywki drastycznie spada. Czytelnik tonie w zawiłościach teorii matematycznej i, o ile nie ma doświadczenia w opisywanej dziedzinie, nie jest w stanie znaleźć w tym sensu. Złapałem się kilkukrotnie na tym, że przewracam kolejne strony i nie mam zielonego pojęcia o czym czytam, i niespecjalnie mi zależy na tym, żeby się dowiedzieć, bo wiem, że wymagałoby to nieproporcjonalnego wysiłku. Jestem przekonany, że tak zaawansowanej i abstrakcyjnej teorii po prostu nie da się w satysfakcjonujący sposób opisać językiem laika.
Niemniej jednak uważam, że książka jest dobra i poleciłbym ją z czystym sumieniem amatorowi nauki w popularnym wydaniu. Gdyby tylko autor utrzymał ją w konwencji autobiografii, to byłbym skłonny ocenić ją nawet jako rewelacyjną, bo czytało się ją naprawdę niezwykle przyjemnie zanim przestałem rozumieć o czym mowa.

Pierwsza część książki, poświęcona początkom kariery naukowej autora - przeciwnościom, które musiał pokonać, zrządzeniom losu, które pomogły mu w odniesieniu sukcesu i dynamicznej drodze na szczyt - wciąga i nie pozwala się oderwać. Jednak z chwilą gdy autor podejmuje się próby przybliżenia czytelnikowi teoretycznych szczegółów badań, nad którymi aktualnie pracuje, jakość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Klasyk względem którego miałem duże oczekiwania. Niestety raz po raz utwierdzam się w przekonaniu, że książki popularnonaukowe o fizyce chyba po prostu nie są dla mnie.

Zarówno ta, jak i absolutnie wszystkie książki spod piór fizyków jakie czytałem, są pisane - z oczywistych marketingowych pobudek - językiem "jak najbardziej przystępnym" dla laika. Stephen Hawking stawia sobie jeszcze bardziej radykalny cel - nie użyje żadnego wzoru matematycznego! No dobra... e = mc^2. Zdaje mi się jednak, że ten marketingowy wybieg zacznie przynosić literaturze popularnonaukowej więcej szkody niż pożytku. Wyścig w upraszczaniu treści sprawi, że nie będą one interesujące ani dla siedmiolatków, pomimo odpowiedniej dla tej grupy wiekowej narracji, ani dla względnie inteligentnych dorosłych osób, zainteresowanych tematyką, którzy to w zamyśle są adresatami tych książek.

Oczywistym jest, że pewne uproszczenia są konieczne w celu spójnej i przejrzystej prezentacji jakiegoś fragmentu teorii. Jednak w miarę upraszczania coraz bardziej rozmywa się struktura, którą autor chce opisać. Skutkuje to tym, że coraz ciężej jest takiej osobie jak ja znaleźć związki kolejnych wprowadzanych pojęć z wcześniejszym opisem. Autor z kolei w obawie przez zbytnim skomplikowaniem pisze protekcjonalnie "tak jest, można mi wierzyć na słowo", ale to niestety wcale nie pomaga.

Okazuje się, że istnieje pewna granica, po przekroczeniu której kolejne zabiegi upraszczające paradoksalnie komplikują interpretację treści. W efekcie czytelnik, który nie jest już wcześniej zaznajomiony z teorią nie potrafi złożyć tego wszystkiego w swojej głowie w całość i gubi się w gąszczu fizycznych pojęć, powiązanych ze sobą szczątkową siecią wzajemnych relacji, którą autor boi się tworzyć w sposób bardziej zdecydowany w obawie przed tym, że jego książka może się stać niezrozumiała dla jego wnuka.

Fizyka jest oparta na aparacie matematycznym, a matematyka jest nauką o strukturach. Niestety to właśnie nacisku na wewnętrzną strukturę teorii fizycznych i odpowiedniego jej opisu brakuje mi tak w tej, jak i innych tego typu książkach. Mniejszy zakres opisywanego materiału i mniejszy strach przed tym, że poziom narracji wyższy niż w podręczniku dla podstawówki zrazi czytelnika wydają się być receptą na moje zarzuty.

Klasyk względem którego miałem duże oczekiwania. Niestety raz po raz utwierdzam się w przekonaniu, że książki popularnonaukowe o fizyce chyba po prostu nie są dla mnie.

Zarówno ta, jak i absolutnie wszystkie książki spod piór fizyków jakie czytałem, są pisane - z oczywistych marketingowych pobudek - językiem "jak najbardziej przystępnym" dla laika. Stephen Hawking stawia...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Co to jest matematyka? Richard Courant, Herbert Robbins
Ocena 8,2
Co to jest mat... Richard Courant, He...

Na półkach: ,

Jestem studentem matematyki i po książkę sięgnąłem w celu pogłębienia wiedzy na temat historii matematyki, jej podstaw, ewolucji paradygmatów i pojęć - chciałem się dowiedzieć co to jest matematyka. Miałem wszelkie podstawy by stawiać względem tej książki takie oczekiwania, już choćby po samym tytule. Czy dowiedziałem się co to jest matematyka? Nie. Dowiedziałem się głównie co to jest geometria, a i to w mało przystępny sposób. Autorzy stawiali sobie za cel przybliżyć wizerunek królowej nauk i zachęcić czytelnika do dalszej lektury, jednak obawiam się, że efekt jest diametralnie przeciwny.

Jestem studentem matematyki i po książkę sięgnąłem w celu pogłębienia wiedzy na temat historii matematyki, jej podstaw, ewolucji paradygmatów i pojęć - chciałem się dowiedzieć co to jest matematyka. Miałem wszelkie podstawy by stawiać względem tej książki takie oczekiwania, już choćby po samym tytule. Czy dowiedziałem się co to jest matematyka? Nie. Dowiedziałem się głównie...

więcej Pokaż mimo to