rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Kolejna propozycja piłkarska tym razem od SQN… Szczerze mówiąc długo czekałem na tą książkę. Miałem dość biografii Ronaldo, Messiego, Ibrahimovica i innych wielkich, tym bardziej, że i u nas mamy kilka biografii książkowych. Przeglądamy więc Kamila Glika…
Szczerze mówiąc o Gliku nie wiedziałem do tej pory nic, prócz tego, że grał w Torino, dlatego książka była dla mnie strzałem w dziesiątkę, tym bardziej, że defensywa naszej reprezentacji okazała się najsilniejszą stroną. Obok czyszczącego wszystko bohatera tej książki, mieliśmy Pazdana, Krychę i wybitnie wyciągającego piłki, których wyciągnąć się nie dało Fabiańskiego. Ale jesteśmy przy Gliku.
Generalnie rzecz biorąc silne charaktery nie są z nikąd. Życie półtorarocznego Glika wisiało na włosku. Był jednak silny i powychodził ze zdrowotnych tarapatów. Takie były początki… Później była króciutka kariera bramkarska i dalej UD Horadada, trzecia drużyna Realu Madryt, Piast Gliwice, US Palermo wypożyczenie do AS Bari i Torino FC, w którym nie tylko został kapitanem, ale zyskał miano legendy. Tu warto się zatrzymać, bo w tym momencie ciężka praca sprawiła, że piłkarz został jednym z najlepszych polskich obrońców. Trudno też wyobrazić sobie polską reprezentację, bez Glika. Stał się nie tylko dobrym obrońcą, ale i filarem defensywy.
Książka ta była dla mnie w wielu miejscach zaskakująca, bo szczerze mówiąc o życiu i karierze polskiego obrońcy nie wiedziałem praktycznie nic. Nie wiedziałem, o jego przygodzie z Realem, czy Palermo nie mówią już o biograficznych szczegółach.
Michał Zichlarz napisał książkę, którą nie tyle przeczytałem co wchłonąłem bo czyta się ją rzeczywiście świetnie. To już jest norma i nie wiem, ile razy to pisałem, ale rzeczywiście SQN wydaje świetne biografie. Ta jakość jest dla mnie już w zasadzie takim znakiem rozpoznawczym i wiem, że jeżeli coś wydaje SQN, to jest to warte uwagi…

Kolejna propozycja piłkarska tym razem od SQN… Szczerze mówiąc długo czekałem na tą książkę. Miałem dość biografii Ronaldo, Messiego, Ibrahimovica i innych wielkich, tym bardziej, że i u nas mamy kilka biografii książkowych. Przeglądamy więc Kamila Glika…
Szczerze mówiąc o Gliku nie wiedziałem do tej pory nic, prócz tego, że grał w Torino, dlatego książka była dla mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pamiętam Jordana. Jakbym się uparł, pewnie znalazłbym w szafie u rodziców kilka VHS-ów z finałami z Utah. Byłem wtedy gówniarzem, który jarał się po trosze NBA, Premiere League, Ekstraklasą i wszystkim co ze sportem związane. Nowe wydanie biografii Jordana, które ukazało się nakładem wydawnictwa SQN, dla mnie to nie tylko fajna książka, ale i sentymentalny powrót do czasów dziecięcych, natomiast dla nieco młodszego ode mnie czytelnika może to być niezapomniana podróż po latach ’80 i ’90, kiedy to rodziły się prawdziwe legendy.

Pamiętam ich trzech. Jordan, Rodman i Pippen. Trzech gigantów z Chicago. Nie były dla mnie ważne statystyki, bo przyjmowałem do siebie, że każde ich zagranie było zagraniem mistrzowskim. Czas, kiedy Jordan zdobywał kolejne mistrzostwo NBA z Bullsami był jedynym momentem w życiu, kiedy zamieniłem piłkę nożną na basket. Nigdy później to się nie zdarzyło. Manchester
United z Cantoną, Giggsem i Beckhamem został zastąpione magicznym triem z Chicago Bulls. Tylko na moment, bo Jordan skończył jeżeli dobrze pamiętam po raz drugi karierę- oczywiście później ją wznowił, ale to już nie był ten sam Jordan- i już nigdy więcej takich emocji NBA mi nie dostarczyło.

Co można powiedzieć, o Jordanie? Dzięki niemu NBA jest dziś taka jaka jest z LeBronem, Curry’m i całą resztą.

Ta biografia sprawiła, że znów na moment przeniosłem się do starego świata NBA, na nowo odpaliłem finały Chicago z Utah, już nie na VHS, ale na youtube i na nowo chłonąłem grę jednego z największych graczy NBA. I jeszcze raz poczułem ten dreszczyk. W tej książce jest wszystko, cała kariera nakreślona ze wzlotami i upadkami, bo Jordana trzeba postrzegać całościowo. Dopiero wtedy widać jego wielkość, wolę walki o każdy mecz, potrzebę zwycięstwa kosztem własnego zdrowia…

Co jest wielką zaletą tej książki? Systematyczność i skrupulatność z jaką David Halberstam opisuje kolejne etapy, które Jordan musiał przejść zanim znalazł się w NBA. Każdy kolejny etap okupiony był ciężką harówą, ale najważniejsze, że zawsze też znajdywali się ludzie, którzy potrafili odkryć Jordana. Szczęście mu sprzyjało, a jak to się mówi szczęście sprzyja lepszym. W wypadku Michaela szczęście sprzyjało najlepszemu.

Fajnie, gdyby do tej książki zajrzeli ludzie zajmujący się w Polsce łowieniem sportowych talentów. Cała rozbudowana baza szkoleniowa, campy, mecze, zgrupowania to wszystko kształtowało młodych graczy, którzy później rządzili NBA. To właśnie ta tytaniczna praca nie tylko młodziaków, ale i sztabów trenerskich sprawiła, że świetnie zapowiadający się zawodnik potrafił rozwinąć się w geniusza basketu. To, co w latach ‘80 było już normą w USA, u nas nie istnieje praktycznie na żadnej płaszczyźnie- no może w bardzo prymitywnej- jeśli zestawiamy z amerykańskim wzorcem- formie w piłce nożnej.

Generalnie, pomimo kilku książek „na tapecie” pozycja wciągnęła mnie dość szybko i intensywnie, w czym zasługa dobrego pióra jakim dysponował Halberstam (który zginął w wypadku samochodowym w roku 2007). Lekko, rzetelnie podana biografia, to niemal pewny przepis na sukces… a skoro robi się ciepło, warto poświęcić kilka chwil na dworze, z dobrą książką… zapewniam, że nie będzie to stracony czas.

Pamiętam Jordana. Jakbym się uparł, pewnie znalazłbym w szafie u rodziców kilka VHS-ów z finałami z Utah. Byłem wtedy gówniarzem, który jarał się po trosze NBA, Premiere League, Ekstraklasą i wszystkim co ze sportem związane. Nowe wydanie biografii Jordana, które ukazało się nakładem wydawnictwa SQN, dla mnie to nie tylko fajna książka, ale i sentymentalny powrót do czasów...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Steven Gerrard. Serce pozostawione na Anfield. Autobiografia legendy Liverpoolu Steven Gerrard, Donald McRae
Ocena 7,1
Steven Gerrard... Steven Gerrard, Don...

Na półkach:

Gerrarda nie mogłem sobie odmówić, jako zdeklarowany fanatyk Premiere League. Dla mnie zawsze była to liga inna niż wszystkie, z jedyną w swoim rodzaju atmosferą. Nawet hiszpańska liga się chowa, (z całym szacunkiem dla Barcy), tak samo niemiecka, nie mówiąc już o zmanierowanej, choć nie pozbawionej pewnej piłkarskiej pasji lidze włoskiej. Ale też umówmy się. Sercem, od dzieciaka byłem za Man United. Ale to było za czasów Solskjaera, Scholesa, genialnie grającego Beckhama, który zepsuł się w Realu, Cole’a, Giggsa i ten finał z Bayernem w Lidze Mistrzów… mmm to były czasy. Ale my tu o Liverpoolu. Obojętnie komu się kibicowało, będąc fanem Premiere League nie można było nie szanować Gerrarda. Kapitana i legendy Liverpoolu a obiektywnie patrząc jednego z najlepszych pomocników na świecie. Właściwie doszedłem do pewnej konstatacji. Anglia dała piłkarskiemu światu, najlepszych pomocników, tak jak Argentyna i Brazylia najlepszych napastników, a Włochy obrońców. Choć to już pewnie mój punkt widzenia. Ale wracając do rzeczy.
Gerrard to prawdziwy lider. Nie tylko na boisku, ale i poza nim. Jako kapitan starał się być oparciem dla kolegów, choć sam bardzo emocjonalnie podchodził do swoich występów. Wystarczy przeczytać początek książki, kiedy rozpamiętuje swoją słabszą chwilę w meczy z Chelsea. Ale ta emocjonalność wynika z tego, że Gerrard jest zawodnikiem, który na boisku zostawia nie tylko kawał zdrowia, ale przede wszystkim serce. Pod względem językowym, nie jest to jakoś najsilniejsza propozycja, od SQN, ale z drugiej strony, książkę czyta się przyjemnie, więc nie ma co się za bardzo czepiać.
Gerrard kapitan. Wystarczy poczytać fragment o jego rozmowach z Torresem czy
Suarezem o zostaniu na Anfield. O ile w przypadku tego pierwszego się nie udało, bo ostatecznie kupiło go Chelsea, to Suarez został w Liverpoolu, w czym chyba największy udział miał właśnie Gerrard. Taki był właśnie Steven. Oddany klubowi, myślący tylko o nim, i o tym, jak wygrać kolejny mecz. Absolutna legenda światowego futbolu.

Mikołaj Szykor

Gerrarda nie mogłem sobie odmówić, jako zdeklarowany fanatyk Premiere League. Dla mnie zawsze była to liga inna niż wszystkie, z jedyną w swoim rodzaju atmosferą. Nawet hiszpańska liga się chowa, (z całym szacunkiem dla Barcy), tak samo niemiecka, nie mówiąc już o zmanierowanej, choć nie pozbawionej pewnej piłkarskiej pasji lidze włoskiej. Ale też umówmy się. Sercem, od...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Larry vs Magic. Kiedy rządziliśmy NBA Larry Bird, Earvin "Magic" Johnson, Jackie MacMullan
Ocena 8,0
Larry vs Magic... Larry Bird, Earvin ...

Na półkach:

Jeżeli miałbym określić książkę Larry vs Magic jednym słowem, to jest to książka przepełniona szacunkiem. Fajnie czyta się książki, w których pomimo różnic klubowych, koszykarze darzą się ogromnym szacunkiem. Jak mówi Magic we wstępie do książki: „Zawsze chciałem móc pracować z Larrym nad projektem takim jak ten. Miłość i szacunek, jakimi go darzę, są szczere. Nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak on”.
Ale najlepiej treść książki oddaje krótki cytat umieszczony z tyłu okładki:
Kiedy zaczynali, byli największymi wrogami. Skończyli jako przyjaciele na całe życie.
Nie pamiętam tych czasów NBA. Ale teraz widzę, że musiały być to magiczne momenty. Bird z Johnsonem byli jak magnesy. Każdy z nich i oni razem mieli niesamowity wpływ na ligę wtedy kiedy grali, jak i po zakończeniu kariery. Śmiało można powiedzieć, że byli jednymi z tych, którzy NBA ukształtowali i dzięki którym sama liga uważana jest za najbardziej widowiskową na świecie.
Ale jest to też jedna z najlepiej napisanych książek, jakie ostatnio czytałem. W czym pewnie zasługa Jackiego Macmullana. Czytając przesiedziałem kilka wieczorów na yt, tylko po to, by zobaczyć zagrania Magica i Birda. To były świetne czasy i jednocześnie czasy, kiedy NBA zaczynało być najbardziej widowiskową ligą na świecie. Ta liga nie byłaby taka gdyby nie Magic, Bird, Jordan, O’neal, Iverson, Carter, Bryant, teraz James, Anthony… historia jest pisana na naszych oczach, ale fajnie, móc wrócić do tego co już było i co ukształtowało tą ligę.
Mikołaj Szykor

Jeżeli miałbym określić książkę Larry vs Magic jednym słowem, to jest to książka przepełniona szacunkiem. Fajnie czyta się książki, w których pomimo różnic klubowych, koszykarze darzą się ogromnym szacunkiem. Jak mówi Magic we wstępie do książki: „Zawsze chciałem móc pracować z Larrym nad projektem takim jak ten. Miłość i szacunek, jakimi go darzę, są szczere. Nigdy nie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Andrzej Niemczyk. Życiowy tie-break Marek Bobakowski, Andrzej Niemczyk
Ocena 7,9
Andrzej Niemcz... Marek Bobakowski, A...

Na półkach:

Sentymentalny powrót do żeńskiej polskiej siatkówki z lat najświetniejszych. Pamiętam te momenty, kiedy nasza żeńska reprezentacja, zdobywała złote medale na Mistrzostwach Europy w 2003 i 2005 roku. Ale te medale poprzedzone były walką Niemczyka z nowotworem, z którym zmagał się od roku 1995, z którym ostatecznie wygrał po 10 latach.
Dobrze się stało, że ta książka została wydana. Jakoś tak się stało, że w którymś momencie, przestałem się interesować damską „siatką”. Narastało to w momencie kiedy Niemczyk przestał trenować żeńską reprezentację, wyniki leciały w dół jak w ostatnich dniach nasza giełda i wszystko się sypnęło. I właśnie dlatego było warto czekać na tą książkę. Niemczyk po kolei buduje całą historię dlaczego odszedł, dlaczego w takiej atmosferze, a czytelnik sam sobie może odpowiedzieć, czy rzeczywiście on za to ponosi odpowiedzialność. Prawda leży pewnie gdzieś pośrodku, ale zdecydowanie bliżej mi do wersji trenera, niż wersji przedstawianej kiedyś przez zarząd. Książka przynosi mi też wiadomości o wczesnej karierze Niemczyka. Dlaczego tak szybko zajął się trenowaniem, dlaczego osiągnął takie sukcesy i dlaczego pozwalał swoim siatkarkom na więcej niż inni trenerzy. Ale jest też kilka motywów, które utkwiły mi w pamięci, jak historia z przemytem dolców w piłkach szytych przez znajomego Niemczyka, czy ukrywanie się przed wojskiem w szafie.

Sentymentalny powrót do żeńskiej polskiej siatkówki z lat najświetniejszych. Pamiętam te momenty, kiedy nasza żeńska reprezentacja, zdobywała złote medale na Mistrzostwach Europy w 2003 i 2005 roku. Ale te medale poprzedzone były walką Niemczyka z nowotworem, z którym zmagał się od roku 1995, z którym ostatecznie wygrał po 10 latach.
Dobrze się stało, że ta książka została...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W polskim dziennikarstwie sportowym Szczepłek jest absolutnym, niepodwarzalnym fachowcem i napisanie historii futbolu (Tom I Świat) właśnie przez niego było strzałem w samo okienko. Dla mnie lektura była też pewnego rodzaju powrotem do dzieciństwa, kiedy jako młody gówniarz zbierałem karty i naklejki piłkarzy. W sumie miałem wszystko, co tylko mogło się wiązać z piłką nożną. Od szalików, przez naklejki i karty po koszulki. Jednym z pierwszych wspomnień jakie pamiętam był mecz między Manchesterem United a Bayernem Monachium. Nie pamiętam który to był rok, chyba 99. Dwie bramki w samej końcówce dla MU i z wyniku 0:1 zrobiło się 2:1. Cieszyłem się jak nigdy. Tak więc z pewnym sentymentem sięgnąłem po tą książkę, a że Szczepłek potrafi opowiadać o futbolu jak mało kto, to lektura okazała się świetną odskocznią. Udało mi się przeczytać szybko pierwszy raz, a za drugim już tylko przypominałem sobie.
Mikołaj Szykor
dookolakultury.blogspot.com

W polskim dziennikarstwie sportowym Szczepłek jest absolutnym, niepodwarzalnym fachowcem i napisanie historii futbolu (Tom I Świat) właśnie przez niego było strzałem w samo okienko. Dla mnie lektura była też pewnego rodzaju powrotem do dzieciństwa, kiedy jako młody gówniarz zbierałem karty i naklejki piłkarzy. W sumie miałem wszystko, co tylko mogło się wiązać z piłką...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Herbie Hancock. Autobiografia legendy jazzu Lisa Dickey, Herbie Hancock
Ocena 7,6
Herbie Hancock... Lisa Dickey, Herbie...

Na półkach:

Pierwsza w Polsce książka przedstawiająca życie Herbie’ego Hancocka napisana razem z Lisą Dickey i wydana przez specjalizujące się w świetnie pisanych biografiach wydawnictwo SQN, to pozycja, której zdecydowanie mi brakowało na polskim rynku. Tak na marginesie, to brakuje mi jeszcze kilkuset (może grubo ponad kilkudziesięciu) tytułów, ale o tym może kiedy indziej. Trzeba się cieszyć, że jest o Herbim i tyle. Zaraz po Milesie, to druga biografia, którą musi przeczytać każdy jazzfan.
Ja nie umiem czytać muzycznych biografii w oderwaniu od muzyki, dlatego obok książki koniecznie musiało znaleźć się kilka płyt Herbie’ego, o które poszerzyłem swoją płytotekę. Tak też najlepiej czytać. W towarzystwie. A jest to książka, przez którą wręcz się płynie, bo jest napisana przystępnym językiem w zasadzie w formie opowiadania. To Hancock przeciąga nas przez swoje życie snując opowieści o rodzicach i siostrze, później o swych muzycznych fascynacjach i mistrzach, bez których nie byłoby takiego pianisty, jakim dziś on jest.
Mikołaj Szykor
dokolakultury.blogspot.com

Pierwsza w Polsce książka przedstawiająca życie Herbie’ego Hancocka napisana razem z Lisą Dickey i wydana przez specjalizujące się w świetnie pisanych biografiach wydawnictwo SQN, to pozycja, której zdecydowanie mi brakowało na polskim rynku. Tak na marginesie, to brakuje mi jeszcze kilkuset (może grubo ponad kilkudziesięciu) tytułów, ale o tym może kiedy indziej. Trzeba...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Marek Piekarczyk. Zwierzenia kontestatora Leszek Gnoiński, Marek Piekarczyk
Ocena 7,1
Marek Piekarcz... Leszek Gnoiński, Ma...

Na półkach:

Marka Piekarczyka znałem bardzo pobieżnie. Wiedziałem o TSA, znałem kilka numerów, ale żeby coś więcej to niespecjalnie. Nawet w okresie penetrowania przeze mnie rejonów cięższych brzmień TSA było dla mnie raczej za trudne, razem zresztą z SBB. Musiałem nieco dojrzeć do tej muzyki. A jaki wychodzi Piekarczyk z nowej książki? Jest szczery, bezkompromisowy, przy tym niezwykle rodzinny i ciepły. Dla mnie to nie jest biografia jakaś kontrowersyjna, ale zwyczajna rozmowa dwóch kolegów (Marek Piekarczyk z Leszkiem Gnoińskim), którzy tak sobie wspominają i mają z tego świetną zabawę. Ta biografia jest też w pewnym sensie inna niż wszystkie. Piekarczyk mówi o tym jak ważna jest rodzina, dom, ile daje pewnego rodzaju ustatkowanie. Dzisiaj, kiedy raczej biografię starają się pisać politycznie poprawni fanatycy zlaicyzowanego świata, Pikarczyk mówi o tym, że ważna jest rodzina. A do tego dostajemy przejazd po muzycznych inspiracjach i fascynacjach i przegląd sceny muzycznej. Fantastycznie napisana książka, którą chłonie się jednym tchem.
Mikołaj Szykor
dookolakultury.blogspot.com

Marka Piekarczyka znałem bardzo pobieżnie. Wiedziałem o TSA, znałem kilka numerów, ale żeby coś więcej to niespecjalnie. Nawet w okresie penetrowania przeze mnie rejonów cięższych brzmień TSA było dla mnie raczej za trudne, razem zresztą z SBB. Musiałem nieco dojrzeć do tej muzyki. A jaki wychodzi Piekarczyk z nowej książki? Jest szczery, bezkompromisowy, przy tym...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Messi. Uwierz w siebie Martin Casullo, Lionel Andrés Messi Cuccittini
Ocena 7,5
Messi. Uwierz ... Martin Casullo, Lio...

Na półkach: ,

Na czym polega wyjątkowość książki Messi uwierzyć w siebie? Na zawartości multimedialnej. Forma książki interaktywnej jest zdecydowanie bardziej nie tylko przystępna, ale i z całą pewnością bardziej intrygująca zwłaszcza dla młodszego czytelnika. Dla mnie szczerze mówiąc i tak najważniejsza była sama treść a pod tym względem nie ma czego zarzucić autorowi tekstu Martinowi Casulo. Ogólnie Martin jest takim po trosze autorem ukrytym, bo na okładce nie ma o nim słowa, ale to szczegół. Jeżeli cokolwiek miałby zarzucić, to raczej jest to taki dziwny zabieg, jaki dokonał wydawca łaiąc troszeczkę spójność samego tekstu. Bo tak… mamy stronę, na której urywa się zdanie w połowie, ale dokończenia nie znajdujemy na stronie obok, bo ta zawiera w niektórych momentach kompletnie osobną historię, owszem powiązaną tematycznie, ale łamiącą w pewien sposób ciągłość myśli piszącego. Z czasem można się do tego przyzwyczaić, ale wrażenie pozostaje.
Ogólnie książka jest przykładem świetnej pracy edytorskiej, a fakt, że jest ona książką interaktywną dodatkowo potęguje odczucie świetnie wykonanej roboty. Czyta się błyskawicznie i bardzo przyjemnie, a o to w tym wszystkim przecież chodzi. Czy dowiedziałem się z niej czegoś nowego? Pewnie tak, bo o początkach kariery piłkarskiej Messiego wiedziałem tyle, że brał zastrzyki z hormonem wzrostu. Mamy więc wywiady z nauczycielami Messiego, pierwszymi trenerami, kolegami z drużyny, bo jak się okazuje o Messim chce każdy opowiadać, a nam nie pozostaje nic innego jak tylko czytać i wiedzieć więcej a warto.
Mikołaj Szykor
dookolakultury.blogspot.com

Na czym polega wyjątkowość książki Messi uwierzyć w siebie? Na zawartości multimedialnej. Forma książki interaktywnej jest zdecydowanie bardziej nie tylko przystępna, ale i z całą pewnością bardziej intrygująca zwłaszcza dla młodszego czytelnika. Dla mnie szczerze mówiąc i tak najważniejsza była sama treść a pod tym względem nie ma czego zarzucić autorowi tekstu Martinowi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dlaczego ta książka, tak m się podoba? Bo Blake, wydobywa fakty o życiu Freda dosłownie spod ziemi docierając do szkolnych kolegów Freddiego- wówczas Farrokha. To ważne, bo właśnie na typ etapie pojawiają się pierwsze wspomnienia o homoseksualizmie przyszłego leadera Queen. Ale, choć Fred jest rzeczywiście jednym z ważniejszych elementów biografii, to Blake nie zapomina o pozostałych członkach grupy. Bardzo fajnie przechodząc od jednego o drugiego- jak zrobił to przy okazji opowieści o fascynacji Freda Hendrixem przeskakując na Briana Maya.
Jest to propozycja pełna nieznanych mi dotąd anegdot wzbogacająca z całą pewnością postrzeganie samej grupy. Jedynym minusem jest tu dla mnie brak jakiegokolwiek nagrania i może zbyt mało zdjęć. No można było dorzucić płytkę z kilkoma nagraniami, chyba że autor założył, że sięgną po nią w większości fani Queen’ów, którzy mają pod ręką dyskografię? Ale w sumie to szczegół… bo generalnie książka sama w sobie jest absolutnie fantastyczna.

Dlaczego ta książka, tak m się podoba? Bo Blake, wydobywa fakty o życiu Freda dosłownie spod ziemi docierając do szkolnych kolegów Freddiego- wówczas Farrokha. To ważne, bo właśnie na typ etapie pojawiają się pierwsze wspomnienia o homoseksualizmie przyszłego leadera Queen. Ale, choć Fred jest rzeczywiście jednym z ważniejszych elementów biografii, to Blake nie zapomina o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mieszkający w Los Angeles Harasimowicz napisał wzorcową biografię jednego z największych koszykarzy w historii NBA. Mamy tu wywiady (również z analitykami telewizyjnymi), analizy samego Harasimowicza, ale przede wszystkim dostajemy książkę, która błyskawicznie wciąga. Od początków w Akron i dylematu czy ma zostać futbolistą, czy koszykarzem, przez spieprzone kluczowe mecze, brak mistrzostwa NBA z Cavs’ami i The Decision, aż po zwycięstwa w Miami i powrót do Cleveland (dostałem drugie wydanie, rozszerzone o sezon 2013/14 i właśnie o powrót do miasta, w którym James zaczynał karierę w NBA).
Harasimowicz prowadzi czytelnika bardzo płynnie przez fakty biograficzne, nie pomijając żadnych ważniejszych faktów z życia LeBrona, życia, które już od samego początku do najprostszych jednak nie należało… ale przecież takie książki lubimy najbardziej i piszę to z perspektywy osoby, która koszykówką interesuje się- nazwijmy to- w stopniu mocno umiarkowanym, śledząc gdzieś tam wyniki jeżeli już NBA zbliża się do play-offów, jednak cały sezon, gdzieś mi nieco bokiem przemyka w toku tygodnia. Prawdę mówiąc, to w większym stopniu pamiętam sezony Jordana ze złotymi Bullsami (z Rodmanem i Pippenem) niż aktualne sezony, ale i tak LeBrona uwielbiam.

Mieszkający w Los Angeles Harasimowicz napisał wzorcową biografię jednego z największych koszykarzy w historii NBA. Mamy tu wywiady (również z analitykami telewizyjnymi), analizy samego Harasimowicza, ale przede wszystkim dostajemy książkę, która błyskawicznie wciąga. Od początków w Akron i dylematu czy ma zostać futbolistą, czy koszykarzem, przez spieprzone kluczowe mecze,...

więcej Pokaż mimo to