dookolakultury

Profil użytkownika: dookolakultury

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 7 lata temu
11
Przeczytanych
książek
11
Książek
w biblioteczce
11
Opinii
31
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Kolejna propozycja piłkarska tym razem od SQN… Szczerze mówiąc długo czekałem na tą książkę. Miałem dość biografii Ronaldo, Messiego, Ibrahimovica i innych wielkich, tym bardziej, że i u nas mamy kilka biografii książkowych. Przeglądamy więc Kamila Glika…
Szczerze mówiąc o Gliku nie wiedziałem do tej pory nic, prócz tego, że grał w Torino, dlatego książka była dla mnie strzałem w dziesiątkę, tym bardziej, że defensywa naszej reprezentacji okazała się najsilniejszą stroną. Obok czyszczącego wszystko bohatera tej książki, mieliśmy Pazdana, Krychę i wybitnie wyciągającego piłki, których wyciągnąć się nie dało Fabiańskiego. Ale jesteśmy przy Gliku.
Generalnie rzecz biorąc silne charaktery nie są z nikąd. Życie półtorarocznego Glika wisiało na włosku. Był jednak silny i powychodził ze zdrowotnych tarapatów. Takie były początki… Później była króciutka kariera bramkarska i dalej UD Horadada, trzecia drużyna Realu Madryt, Piast Gliwice, US Palermo wypożyczenie do AS Bari i Torino FC, w którym nie tylko został kapitanem, ale zyskał miano legendy. Tu warto się zatrzymać, bo w tym momencie ciężka praca sprawiła, że piłkarz został jednym z najlepszych polskich obrońców. Trudno też wyobrazić sobie polską reprezentację, bez Glika. Stał się nie tylko dobrym obrońcą, ale i filarem defensywy.
Książka ta była dla mnie w wielu miejscach zaskakująca, bo szczerze mówiąc o życiu i karierze polskiego obrońcy nie wiedziałem praktycznie nic. Nie wiedziałem, o jego przygodzie z Realem, czy Palermo nie mówią już o biograficznych szczegółach.
Michał Zichlarz napisał książkę, którą nie tyle przeczytałem co wchłonąłem bo czyta się ją rzeczywiście świetnie. To już jest norma i nie wiem, ile razy to pisałem, ale rzeczywiście SQN wydaje świetne biografie. Ta jakość jest dla mnie już w zasadzie takim znakiem rozpoznawczym i wiem, że jeżeli coś wydaje SQN, to jest to warte uwagi…

Kolejna propozycja piłkarska tym razem od SQN… Szczerze mówiąc długo czekałem na tą książkę. Miałem dość biografii Ronaldo, Messiego, Ibrahimovica i innych wielkich, tym bardziej, że i u nas mamy kilka biografii książkowych. Przeglądamy więc Kamila Glika…
Szczerze mówiąc o Gliku nie wiedziałem do tej pory nic, prócz tego, że grał w Torino, dlatego książka była dla mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pamiętam Jordana. Jakbym się uparł, pewnie znalazłbym w szafie u rodziców kilka VHS-ów z finałami z Utah. Byłem wtedy gówniarzem, który jarał się po trosze NBA, Premiere League, Ekstraklasą i wszystkim co ze sportem związane. Nowe wydanie biografii Jordana, które ukazało się nakładem wydawnictwa SQN, dla mnie to nie tylko fajna książka, ale i sentymentalny powrót do czasów dziecięcych, natomiast dla nieco młodszego ode mnie czytelnika może to być niezapomniana podróż po latach ’80 i ’90, kiedy to rodziły się prawdziwe legendy.

Pamiętam ich trzech. Jordan, Rodman i Pippen. Trzech gigantów z Chicago. Nie były dla mnie ważne statystyki, bo przyjmowałem do siebie, że każde ich zagranie było zagraniem mistrzowskim. Czas, kiedy Jordan zdobywał kolejne mistrzostwo NBA z Bullsami był jedynym momentem w życiu, kiedy zamieniłem piłkę nożną na basket. Nigdy później to się nie zdarzyło. Manchester
United z Cantoną, Giggsem i Beckhamem został zastąpione magicznym triem z Chicago Bulls. Tylko na moment, bo Jordan skończył jeżeli dobrze pamiętam po raz drugi karierę- oczywiście później ją wznowił, ale to już nie był ten sam Jordan- i już nigdy więcej takich emocji NBA mi nie dostarczyło.

Co można powiedzieć, o Jordanie? Dzięki niemu NBA jest dziś taka jaka jest z LeBronem, Curry’m i całą resztą.

Ta biografia sprawiła, że znów na moment przeniosłem się do starego świata NBA, na nowo odpaliłem finały Chicago z Utah, już nie na VHS, ale na youtube i na nowo chłonąłem grę jednego z największych graczy NBA. I jeszcze raz poczułem ten dreszczyk. W tej książce jest wszystko, cała kariera nakreślona ze wzlotami i upadkami, bo Jordana trzeba postrzegać całościowo. Dopiero wtedy widać jego wielkość, wolę walki o każdy mecz, potrzebę zwycięstwa kosztem własnego zdrowia…

Co jest wielką zaletą tej książki? Systematyczność i skrupulatność z jaką David Halberstam opisuje kolejne etapy, które Jordan musiał przejść zanim znalazł się w NBA. Każdy kolejny etap okupiony był ciężką harówą, ale najważniejsze, że zawsze też znajdywali się ludzie, którzy potrafili odkryć Jordana. Szczęście mu sprzyjało, a jak to się mówi szczęście sprzyja lepszym. W wypadku Michaela szczęście sprzyjało najlepszemu.

Fajnie, gdyby do tej książki zajrzeli ludzie zajmujący się w Polsce łowieniem sportowych talentów. Cała rozbudowana baza szkoleniowa, campy, mecze, zgrupowania to wszystko kształtowało młodych graczy, którzy później rządzili NBA. To właśnie ta tytaniczna praca nie tylko młodziaków, ale i sztabów trenerskich sprawiła, że świetnie zapowiadający się zawodnik potrafił rozwinąć się w geniusza basketu. To, co w latach ‘80 było już normą w USA, u nas nie istnieje praktycznie na żadnej płaszczyźnie- no może w bardzo prymitywnej- jeśli zestawiamy z amerykańskim wzorcem- formie w piłce nożnej.

Generalnie, pomimo kilku książek „na tapecie” pozycja wciągnęła mnie dość szybko i intensywnie, w czym zasługa dobrego pióra jakim dysponował Halberstam (który zginął w wypadku samochodowym w roku 2007). Lekko, rzetelnie podana biografia, to niemal pewny przepis na sukces… a skoro robi się ciepło, warto poświęcić kilka chwil na dworze, z dobrą książką… zapewniam, że nie będzie to stracony czas.

Pamiętam Jordana. Jakbym się uparł, pewnie znalazłbym w szafie u rodziców kilka VHS-ów z finałami z Utah. Byłem wtedy gówniarzem, który jarał się po trosze NBA, Premiere League, Ekstraklasą i wszystkim co ze sportem związane. Nowe wydanie biografii Jordana, które ukazało się nakładem wydawnictwa SQN, dla mnie to nie tylko fajna książka, ale i sentymentalny powrót do czasów...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Steven Gerrard. Serce pozostawione na Anfield. Autobiografia legendy Liverpoolu Steven Gerrard, Donald McRae
Ocena 7,1
Steven Gerrard... Steven Gerrard, Don...

Na półkach:

Gerrarda nie mogłem sobie odmówić, jako zdeklarowany fanatyk Premiere League. Dla mnie zawsze była to liga inna niż wszystkie, z jedyną w swoim rodzaju atmosferą. Nawet hiszpańska liga się chowa, (z całym szacunkiem dla Barcy), tak samo niemiecka, nie mówiąc już o zmanierowanej, choć nie pozbawionej pewnej piłkarskiej pasji lidze włoskiej. Ale też umówmy się. Sercem, od dzieciaka byłem za Man United. Ale to było za czasów Solskjaera, Scholesa, genialnie grającego Beckhama, który zepsuł się w Realu, Cole’a, Giggsa i ten finał z Bayernem w Lidze Mistrzów… mmm to były czasy. Ale my tu o Liverpoolu. Obojętnie komu się kibicowało, będąc fanem Premiere League nie można było nie szanować Gerrarda. Kapitana i legendy Liverpoolu a obiektywnie patrząc jednego z najlepszych pomocników na świecie. Właściwie doszedłem do pewnej konstatacji. Anglia dała piłkarskiemu światu, najlepszych pomocników, tak jak Argentyna i Brazylia najlepszych napastników, a Włochy obrońców. Choć to już pewnie mój punkt widzenia. Ale wracając do rzeczy.
Gerrard to prawdziwy lider. Nie tylko na boisku, ale i poza nim. Jako kapitan starał się być oparciem dla kolegów, choć sam bardzo emocjonalnie podchodził do swoich występów. Wystarczy przeczytać początek książki, kiedy rozpamiętuje swoją słabszą chwilę w meczy z Chelsea. Ale ta emocjonalność wynika z tego, że Gerrard jest zawodnikiem, który na boisku zostawia nie tylko kawał zdrowia, ale przede wszystkim serce. Pod względem językowym, nie jest to jakoś najsilniejsza propozycja, od SQN, ale z drugiej strony, książkę czyta się przyjemnie, więc nie ma co się za bardzo czepiać.
Gerrard kapitan. Wystarczy poczytać fragment o jego rozmowach z Torresem czy
Suarezem o zostaniu na Anfield. O ile w przypadku tego pierwszego się nie udało, bo ostatecznie kupiło go Chelsea, to Suarez został w Liverpoolu, w czym chyba największy udział miał właśnie Gerrard. Taki był właśnie Steven. Oddany klubowi, myślący tylko o nim, i o tym, jak wygrać kolejny mecz. Absolutna legenda światowego futbolu.

Mikołaj Szykor

Gerrarda nie mogłem sobie odmówić, jako zdeklarowany fanatyk Premiere League. Dla mnie zawsze była to liga inna niż wszystkie, z jedyną w swoim rodzaju atmosferą. Nawet hiszpańska liga się chowa, (z całym szacunkiem dla Barcy), tak samo niemiecka, nie mówiąc już o zmanierowanej, choć nie pozbawionej pewnej piłkarskiej pasji lidze włoskiej. Ale też umówmy się. Sercem, od...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika dookolakultury

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
11
książek
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
31
razy
W sumie
wystawione
11
ocen ze średnią 8,2

Spędzone
na czytaniu
69
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]