rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Bardzo dobra książka, lecz pozostawia straszny niedosyt biorąc pod uwagę temat, który autor podjął.

Bardzo dobra książka, lecz pozostawia straszny niedosyt biorąc pod uwagę temat, który autor podjął.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka utwierdziła mnie niestety w przekonaniu, że zoologia jest zbyt obszerną dziedziną by podręczniki do niej mogły być pisane przez jedną osobę. Znajdziemy tutaj przegląd najróżniejszych grup organizmów od pierwotniaków na ludzach kończąc. Niestety fragmenty poświęcone poszczególnym grupom są dość lakoniczne, zaś informacje niekedy nieaktualne. Przykładowo skoczogonki sa traktowane jako owady, natomiast w rozdziale o roztaczach nie wspomniano na temat nic o tym, że istnieją spore wątpliwości co monofiletyczności tej grupy.
Jest to dobra książka jeśli ktoś chciałbym zobaczyć dość ogólny zarys ewolucji zwierząt. Jednakże specjaliści z poszczególnych dziedzin mogą sporo ponarzekać przy niej,

Książka utwierdziła mnie niestety w przekonaniu, że zoologia jest zbyt obszerną dziedziną by podręczniki do niej mogły być pisane przez jedną osobę. Znajdziemy tutaj przegląd najróżniejszych grup organizmów od pierwotniaków na ludzach kończąc. Niestety fragmenty poświęcone poszczególnym grupom są dość lakoniczne, zaś informacje niekedy nieaktualne. Przykładowo skoczogonki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka dość lekka i całkiem ciekawa. Można zobaczyć w niej sporo ciekawostek o stawonogach oraz ich badaniach. Niestety w książce pełno jest błędów merytorycznych na poziomie szkolnym. Możemy tam przeczytać o tym, że m.in. skorpiony to owady, mrówki mają szczękoczułki i chrząszcza podpisanego jako karaczana. Niestety przez takie błędy książka mocno traci w mojej ocenie.

Książka dość lekka i całkiem ciekawa. Można zobaczyć w niej sporo ciekawostek o stawonogach oraz ich badaniach. Niestety w książce pełno jest błędów merytorycznych na poziomie szkolnym. Możemy tam przeczytać o tym, że m.in. skorpiony to owady, mrówki mają szczękoczułki i chrząszcza podpisanego jako karaczana. Niestety przez takie błędy książka mocno traci w mojej ocenie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Całkiem ciekawa książka pełna informacji oraz pisana lekkim wręcz poetyckim językiem. Niestety jest to też kwestia z którą miałem problem. Autor dość mocno antropomorfizuje i idealizuje mrówki, przez co ginie tutaj trochę część merytoryczna. Tak więc jest to książka, którą przyjemnie się czyta, lecz trzeba podchodzić do niej z dystansem.

Całkiem ciekawa książka pełna informacji oraz pisana lekkim wręcz poetyckim językiem. Niestety jest to też kwestia z którą miałem problem. Autor dość mocno antropomorfizuje i idealizuje mrówki, przez co ginie tutaj trochę część merytoryczna. Tak więc jest to książka, którą przyjemnie się czyta, lecz trzeba podchodzić do niej z dystansem.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Całkiem ciekawa książka przedstawiająca niechlubną część historii europy. W książce znajdują się fragmenty poświęcone wspomnieniom autora, lecz niestety są one znacznie słabsze, niż te skupiające się na tematyce kolonializmu.

Całkiem ciekawa książka przedstawiająca niechlubną część historii europy. W książce znajdują się fragmenty poświęcone wspomnieniom autora, lecz niestety są one znacznie słabsze, niż te skupiające się na tematyce kolonializmu.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Niezła książka ze złą redakcją. Niestety w książce strasznie rażą wulgaryzmy oraz neologizmy, przez co narrator oraz postaci brzmią raczej jak dresiarze spod monopolowego, niż aztekowie. W paru miejscach wyłapałem parę błędów językowych. Jeśli jednak ktoś przymknię oko na te niedoskonałości, powinien być zadowolony. Bohaterowie lub raczej antybohaterowie są wyraziliści, zaś świat całkiem ciekawy.

Niezła książka ze złą redakcją. Niestety w książce strasznie rażą wulgaryzmy oraz neologizmy, przez co narrator oraz postaci brzmią raczej jak dresiarze spod monopolowego, niż aztekowie. W paru miejscach wyłapałem parę błędów językowych. Jeśli jednak ktoś przymknię oko na te niedoskonałości, powinien być zadowolony. Bohaterowie lub raczej antybohaterowie są wyraziliści, zaś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetna pozycja dotyczą nie tylko paleontologii. Autor profesjonalnie opisuje historię wymierań na ziemi, jednocześnie podkreślając że my również żyjemy w czasach Wielkiego Wymierania, którego główną przyczyną - jesteśmy MY!. Przez całą książkę przewijają się liczne przykłady, jak człowiek przez swoją bezmyślność, stał się przyczyną zagłady dla licznych organizmów.
Największym plusem jest lekki i barwy język stosowany przez autora. Narrator z jeden strony unika zbyt ciężkich dla laika pojęć, z drugiej nie traktuje czytelnika jak dziecko.
Z minusów przychodzi mi jedynie do głowy fakt że stanowczo zabrakło jakikolwiek informacji na temat bezkręgowców.

Świetna pozycja dotyczą nie tylko paleontologii. Autor profesjonalnie opisuje historię wymierań na ziemi, jednocześnie podkreślając że my również żyjemy w czasach Wielkiego Wymierania, którego główną przyczyną - jesteśmy MY!. Przez całą książkę przewijają się liczne przykłady, jak człowiek przez swoją bezmyślność, stał się przyczyną zagłady dla licznych organizmów....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opinia znajduje się również na: https://wolfangblog.wordpress.com/2015/10/04/zbrojni-recenzja/

Arkh – Morpork czekają duże zmiany. Ich pierwszym zwiastunem jest zbliżający się ślub oraz przejście do cywilu Samuela Vimesa. Dodatkowo do straży wstępuje trójka nowych rekrutów: krasnolud Cuddy, troll Detrytus oraz kobieta ( zwykle ) Angue.
Strażnicy muszą jak najszybciej przełamać swoje uprzedzenia gdyż po mieście grasuje uzbrojony w tajemniczą broń morderca. W tle zaś mamy zamieszki powodowane konfliktami rasowymi oraz rosnących w siłę ” psich – nazistów”.
W skrócie – będzie się działo !
Od strony fabularnej druga części wypada naprawdę świetnie. Mamy ciekawą intrygę, obserwowaną z perspektywy różnych postaci. Autor postarał się by każdy bohater miał okazję się wykazać. Niestety przez to musiał odsunąć w cień niektóre postacie. Najbardziej to widać w przypadku Vimesa który w pewnym momencie praktycznie znika.
Taki zabieg ma też jednak swoje zalety dzięki niemu autor mógł poświęcić więcej czasu pozostałym a w szczególności nowymi strażnikom . Wśród nich największą sympatie wzbudził we mnie nie zbyt rozgarnięty troll Detrytus. Udało się to również Angue dzięki zderzeniu jej chłodnego realizmu z naiwnym idealizmem Marchewy.
Przy okazji warto byłoby wspomnieć że nasz rudowłosy krasnolud stanowczo zmienił się. W poprzedniej części Marchewa był raczej prostą parodią służbisty z domieszką herosa.
W Zbrojnych przyzwyczaił się do zasad panujących w mieście oraz ujawnił swój największy talent – Charyzmie. Pokazuje również coś o co nikt by go nie podejrzewał – swoją ciemniejszą stronę. Na szczęście autor nie przesadził z urealnianiem tej postaci dzięki czemu dostajemy jeszcze ciekawszego i wielowymiarowego bohatera.
Podobnie jak w większości książek ze Świata Dysku poruszane są również sprawy społeczne. Tym razem mowa o uprzedzeniach rasowych : krasnoludy nie lubią się ( z wzajemnością ) z trollami, ludzie patrzą na obydwie rasy z góry, natomiast nieumarli wzbudzają lęk we wszystkich.
Cieszy mnie to że autor nie zrobił kolejnej patetycznej i ckliwej historii o ” n-tej niewinnej rasie prześladowanej bez powodu przez n- tych odrealnionych rasistach ”. Historia pokazuje rasizm który o wiele częściej mamy okazje zaobserwować. Jednocześnie jest to konflikt w którym nikt nie jest bez winny.
Jako minus zaliczyłbym potraktowanie po macoszemu wątku Psiej Gildii.
Na zakończenie dodam że w książce nie zabrakło genialnych dialogów oraz świetnego humoru.
Zbrojni to stanowczo świetna powieści. Zabawna, wciągająca oraz wprowadzająca duże zmiany w Świecie Dysku. Pozycja obowiązkowa !

Opinia znajduje się również na: https://wolfangblog.wordpress.com/2015/10/04/zbrojni-recenzja/

Arkh – Morpork czekają duże zmiany. Ich pierwszym zwiastunem jest zbliżający się ślub oraz przejście do cywilu Samuela Vimesa. Dodatkowo do straży wstępuje trójka nowych rekrutów: krasnolud Cuddy, troll Detrytus oraz kobieta ( zwykle ) Angue.
Strażnicy muszą jak najszybciej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Każdy z nas pragnie uciec od rzeczywistości. Każdy ma takie chwile w których chce odpłynąć do jakieś magicznej krainy. Zamiast toczyć bój z dokumentami przeżyć przygodę. Ukryć się w miejscu w którym czarne jest czarne zaś białe jest białe. Tą potrzebę pierwotnie zaspakajały głównie książki, potem filmy a obecnie gry. Każda kolejna forma z większą łatwością pozwała zapomnieć o rzeczywistości.
W świecie Gamedeca ludzkość poszła jeszcze dalej, postanowiła stworzyć sobie nowe światy.
Przy pomocy specjalnych hełmów człowiek jest w stanie przenieść się do gier które dorównują realizmowi rzeczywistości do tego stopnia że niektórzy dla nich porzucają świat.
Niestety tam gdzie są ludzie tam zawsze będą problemy: błędy programów, ataki hackerskie, wirusy. Wszystko to sprawia że niekiedy światy wirtualne stają się niebezpieczne.
Na szczęście tam gdzie jest problem zawsze znajdzie się ktoś kto za odpowiednią opłatą chętnie go rozwiąże. Tym kimś są tytułowi Gamedecy ( skrót od Game detective)
Akcja zbioru opowiadani rozgrywa się w Warsaw City. Jej głównym bohaterem jest gamadec o niezwykle polskim nazwisku Torkil Aymor.
W skład zbioru wchodzi 12 epizodycznych opowiadań kręcących wokół zleceń głównego bohatera. Historie są nie schematyczne oraz czasami zahaczają o wątki psychologiczne. Dzięki bogatemu uniwersum każda historia jest zupełnie inna : mamy np. nawiązujący do horrorów Mrok.
W szczególność spodobało mi się opowiadania Finta oraz 3 listopada
Przyczepiłbym się jednak do ułożenia opowiadani gdyż uważam że w pierwszych historiach bohater powinien wykazać się aby zachęcić do siebie oraz do książki. Niestety w Małpiej Pułapce problem rozwiązuje się praktycznie sam. Następne opowiadanie również jest dość krótkie. Według mnie te historie powinny znaleźć się w środku jako odskocznia od większych historii.
Największym plusem książki jest świat. Jest wiarygodny oraz dobrze przemyślany. Pojawia się tutaj multum ciekawych gadżetów, organizacji. Mamy wojny pomiędzy korporacjami, konflikty rzeczywistości z fikcją. Najlepsze jest jednak to czuć że ten świat cały czas ewoluuje. Pojawiają się nowe wynalazki które stają się podłożem do kolejnych odkryć oraz przemian społecznych. Wszystko to sprawia że świat gamedeca żyje i aż się prosi o jakąś adaptacje w postaci gry lub filmu.
Jak mówiłem wcześniej głównym bohaterem jest Torkil i z jego perspektywy obserwujemy wydarzenia.
Aymor jest kobieciarzem dla którego gry nie są tylko pracą ale i pasją. Prócz niego spotkamy podstarzałego ( ale młodego duchem ) informatyka Harrego, championa wirtualnych rozgrywek i zoeneta Petera oraz Pauline Eim – gamedekinie. Postacie są wyraziste i budzą sympatię.
Gamedec jest tytułem który powinien spodobać się każdemu fanowi cyberpunku i nie tylko. Jest potężne Miasto, fascynujące Maszyny oraz nieświadoma Masa.
https://wolfangblog.wordpress.com/2015/09/25/gamedec-granica-rzeczywistosci-recenzja/

Każdy z nas pragnie uciec od rzeczywistości. Każdy ma takie chwile w których chce odpłynąć do jakieś magicznej krainy. Zamiast toczyć bój z dokumentami przeżyć przygodę. Ukryć się w miejscu w którym czarne jest czarne zaś białe jest białe. Tą potrzebę pierwotnie zaspakajały głównie książki, potem filmy a obecnie gry. Każda kolejna forma z większą łatwością pozwała zapomnieć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moja historia z cyklem o Straży Miejskiej zaczęła się dość nie typowo. Sugerując się pozytywnymi opiniami o Świecie Dysku sięgnąłem po losową książkę z tego uniwersum. Padło na Bogowie Honor Arkh – Morpork – czwartą część przygód straży miejskiej. Tak bardzo polubiłem ten cykl że sięgnąłem po poprzednie części. Jednak z jakieś irracjonalnej obawy pominąłem część pierwszą. Pewnego dnia postanowiłem naprawić ten błąd.
Każdy kto miał styczność z Światem Dysku wie że Arkh- Morpork rządzi się specyficznymi regułami. Sprawy skrytobójstwa oraz kradzieży są tu objęte prawem dyktowanym przez samych złodziei i skrytobójców, którzy również dbają o jego przestrzeganie. W takiej sytuacji rola przedstawicieli prawa jest raczej reprezentacyjna. A w przypadku Straży Nocnej ciężko mówić o reprezentowaniu czegokolwiek poza pijaństwem i tchórzostwem. Mimo wszystko w jakiś szalony sposób to funkcjonuje do czasu gdy do miasta przybywa nietypowy krasnolud, który wbrew wszystkim pragnie zostać najlepszym strażnikiem. Bardzo szybko dostaje okazje do wykazania się gdyż w mieście złowieszcze bractwo postanawia zrobić małe zamieszanie przy użyciu broni tępej – a konkretnie smoka.
Straż! Straż! w przeciwieństwie do pozostałych części ma niewiele wspólnego z kryminałem. Nie dostajemy tutaj żadnej zagadki do rozwiązania. Zamiast tego otrzymujemy historie o pokrętnej relacji ludu z władzą. Autor w humorystyczny sposób pokazuje mechanizmy manipulacji oraz ludzką skłonność do poddawania się tyrani, w celu uratowania najcenniejszego – swojej skóry.
Całość jest nasycona ironią oraz czarnym poczuciem humoru, które są obowiązkowym elementem w twórczości Pratchetta.
Obiektem parodii są również klasyczne historie fantasy o wybrańcach ratujących królestwo od zła.
Historia jest nie sztampowa oraz pełna świetnego humoru. Z drugiej strony zabrakło mi w niej jakiś większych zwrotów akcji oraz bardziej złożonej historii.
Bohaterowie również przywodzą na myśli parodie stereotypowych służbowych : sierżant Colony to pulchny człowiek w średnim wieku który do najodważniejszych nie należy, Marchewa zna na pamięci cały regulamin oraz (nad)gorliwe wypełnia swoje obowiązki, natomiast Nobby Nobbs jest …… Nobbym Nobbs’em. Dowodzi zaś nimi nie stroniący od alkoholu Samuel Vimes. Otrzymujemy więc czwórkę postaci które z bohaterstwem mają pozornie nie wiele wspólnego. Prócz nich spotkamy tu jeszcze inne świetne postaci jak Patrycjusz, Śmierć i Bibliotekarz.
Straż! Straż! nie jest najlepszą odsłoną przygód Straży miejskiej, jednak to wciąż świetny tytuł – zabawny, zmuszający do myślenia oraz godny polecenia.
https://wolfangblog.wordpress.com/2015/09/23/straz-straz/

Moja historia z cyklem o Straży Miejskiej zaczęła się dość nie typowo. Sugerując się pozytywnymi opiniami o Świecie Dysku sięgnąłem po losową książkę z tego uniwersum. Padło na Bogowie Honor Arkh – Morpork – czwartą część przygód straży miejskiej. Tak bardzo polubiłem ten cykl że sięgnąłem po poprzednie części. Jednak z jakieś irracjonalnej obawy pominąłem część pierwszą....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W życiu można być pewien tylko jednego- śmierci. Czeka ona każdego nie zależnie od rasy, pochodzenia czy moralności. Jak się okazuje czeka ona nawet samą Śmierć. Otrzymuje on od swoich podwładnych ‘’wypowiedzenie’’ zaś na jego miejsce ma zostać przydzielony ktoś nowy. Stara Śmierć więc wyrusza na ziemie aby spędzić ostatnie chwilę wśród ludzi.
Oczywiście z powodu tego zamieszania nie może obejść się bez problemów. Stary Mag Windle Poon zamiast odejść ( jak oczekiwali tego jego kochający koledzy) budzi się w grobie. Na dodatek zaczyna dochodzić do dziwnych zjawisk którym zaradzić musi sam świeży Nieumarły Windle z pomocą nowych znajomych z klubu Od Nowa.
Jak widać cała fabuła kręci się wokół 2 wątków. W jednym mamy Śmierć która próbuje zrozumieć jak to jest być żywym, w drugim byłego człowieka który musi nauczyć się bycia martwym.
Największym atutem książki jest oczywiście humor. Zarówno sytuacyjny ( np. sceny w których Magowie pomagają koledze wrócić do sztywnego stanu) jak i ten dialogowy jest niewymuszony i zabawny. W niektórych scenach bardzo trudno powstrzymać śmiech.
Skoro o dialogach mowa to są one jak zwykle świetne. Pełno tu zarówno mądrych jak i śmiesznych sentencji.
Ostatnim ważnym elementem są bohaterowie. Jesteśmy bombardowani ciekawymi i zabawnymi postaciami jak np. Banshee mający kłopoty z wymową czy nieśmiały Strach.
Jest to więc niezwykle zabawna książka. Z drugiej strony jest przy tym mądra: autor zmusza do przemyśleń nad Śmiercią i przemijaniem. Rozbija na części pojecie życia i w humorystyczny sposób przedstawia każdy jego element.
Z czystym sumieniem mogę polecić każdemu tą powieść.

W życiu można być pewien tylko jednego- śmierci. Czeka ona każdego nie zależnie od rasy, pochodzenia czy moralności. Jak się okazuje czeka ona nawet samą Śmierć. Otrzymuje on od swoich podwładnych ‘’wypowiedzenie’’ zaś na jego miejsce ma zostać przydzielony ktoś nowy. Stara Śmierć więc wyrusza na ziemie aby spędzić ostatnie chwilę wśród ludzi.
Oczywiście z powodu tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Życie straży w Arkh-Morpork nie jest usłane różami. Ginie dwóch pozornie niepowiązanych ze sobą staruszków. Ktoś truje Patrycjusza. Jakby problemów było mało, podejrzenia padają na golemy do których i tak ludzie podchodzą z dużą nieufnością. Komendant Vimes wraz ze swoimi barwnymi towarzyszami będzie musiał rozwiązać kolejną zagadkę. A po drodze rozbawić do łez czytelnika.
Trzecia cześć nie odbiega za bardzo od tego co zaserwował nam autor w pozostałych powieściach:
Mamy tutaj tajemnicze morderstwa i śledztwo które tak naprawdę stanowi jedynie tło dla przemyśleń autora o świecie. Tym razem książka porusza takie motywy jak prawa pracowników oraz wolność osobista.Są to słowa zupełnie obce golemom które pomimo iż nie mogą zrobić nikomu krzywdy budzą strach i nieufność. Nawet wśród nieumarłych.
Innym istotnym wątkiem jest postaci nowego "krasnoluda" w zespole Vimesa ( o którym niestety wiele powiedzieć nie mogę by nie zepsuć czytania)
Tak jak w każdej powieść tego autora dostajemy tutaj świetne dialogi które potrafią zarówno rozbawić jak i zmusić do refleksji.
Według mnie jednak tym co czyni książki Pratchetta taki wyjątkowymi są przede wszystkim postacie. Mamy pełno tu ciekawych osobowości pomiędzy którymi czuć prawdziwą chemie. Vimes nie jest kolejna Mary Sue w spodniach- ma swoje wady oraz zdarza mu się mylić.
Podsumując Na Glinianych nogach to kolejna świetna książka która powinna zadowolić każdego fana Świata Dysku.

Życie straży w Arkh-Morpork nie jest usłane różami. Ginie dwóch pozornie niepowiązanych ze sobą staruszków. Ktoś truje Patrycjusza. Jakby problemów było mało, podejrzenia padają na golemy do których i tak ludzie podchodzą z dużą nieufnością. Komendant Vimes wraz ze swoimi barwnymi towarzyszami będzie musiał rozwiązać kolejną zagadkę. A po drodze rozbawić do łez czytelnika....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://wolfangblog.wordpress.com/2015/09/19/diuna-recenzja/
Kiedyś z nudów postanowiłem obejrzeć jakiś film science-fiction. Jako że obił mi się o uszy kiedyś tytuł Diuna postanowiłem go sprawdzić. Film niestety budził we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony mieliśmy niesamowity klimat i świat , z drugiej strasznie mdłe i miejscami obleśne dzieło. Postanowiłem więc przerwać seans i sięgnąć po oryginał.
O czym jest więc ta historia ? Przenosimy się w przyszłości. Ludzkość odradza się po buncie maszyn i próbuje odbudować dawną siłę. Niestety wedle przyjętej po wojnie zasady muszą obejść się bez myślących maszyn. Akcja książki rozgrywa się na planecie Arrakis zwanej też Diuną. Ta pustynna planeta jest jedynym miejscem na którym znajdują się złoża melanżu ( nazywanej też przyprawą). Jest to substancja która zwiększa możliwości mózgu dzięki czemu człowiek jest zdolny min. przewidywać
niedaleką przyszłość.
Głównym bohaterem jest syn księcia Paul Atryda. Jego ród otrzymuje w lenno tytułową Diune. Przybywają wraz z najwierniejszymi sługami, wiedząc jednak że jest to pułapka zastawiona przez ich odwiecznych wrogów – rodu Harkonnenów. W wyniku spisku Książe ginie oraz Diuna wpada w tłuste łapy głowy rodu Vladimira Harkonnena. Paulowi udaję się uciec. Znajduję on schronienie wśród tubylców zwanych Fremenami którzy uważają go za przepowiedzianego mesjasza. Młody Atryda z pomocą nowych sojuszników postanawia odzyskać swoja planetę oraz honor.
Jak widać fabuła przypomina dość często wykorzystywany w fantasy schemat. Na szczęście podczas czytania nie czuć wtórność. A to za sprawą licznych intryg oraz wątków politycznych. Wydarzenia obserwujemy głównie z perspektywy Paula, lecz dość często widzimy historia oczami innych bohaterów.
Co do postaci. Paul to z jednej strony klasyczny bohater takich historii – młodzieniec który musi dorosnąć by przeżyci w brutalnym świecie. Z drugiej strony różni się stanowczo od innych postaci jemu podobnych. Jest dojrzały, myśli nim zaczyna działać a co najważniejsze nawet na moment nie jest irytujący.
Baron Vladimir jest z kolei jest postacią w przypadku której autor zadbał o to by czytelnik nie darzył go żadną sympatią. Jest to osoba dwulicowa i okrutna. Uważa Fremenów za bandę barbarzyńców
nie wartych zainteresowania.
Osobiście największą sympatią darzyłem postacie poboczne, a konkretnie najbliższych współpracowników Księcia.
Główną zaletą Diuny jest jej świat, który ma własną mitologie, liczne organizacje oraz wynalazki. Dodatkowo autor świetnie zarysował bogatą kulturę Fremenów. Całość jest spójna i logiczna przez co czytelnik aż chce odwiedzić te wspaniałe krainy
Język jest nieco archaiczny lecz zamiast utrudniać czytanie nadaję historii klimatu.

Podsumując Diuna to jedna z najstarszych a przy tym wciąż bardzo dobrych powieść, która powinna spodobać się każdemu fanowi gatunku.

https://wolfangblog.wordpress.com/2015/09/19/diuna-recenzja/
Kiedyś z nudów postanowiłem obejrzeć jakiś film science-fiction. Jako że obił mi się o uszy kiedyś tytuł Diuna postanowiłem go sprawdzić. Film niestety budził we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony mieliśmy niesamowity klimat i świat , z drugiej strasznie mdłe i miejscami obleśne dzieło. Postanowiłem więc...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Batman: Powrót Mrocznego Rycerza Klaus Janson, Frank Miller, Lynn Varley
Ocena 8,0
Batman: Powrót... Klaus Janson, Frank...

Na półkach:

Zapraszam na https://wolfangblog.wordpress.com/2015/09/18/batman-powrot-mrocznego-rycerza-recenzja/
Batman w całym swoim życiu stoczył wiele walk. Pokonał nie raz genialnego (i szalonego) Jokera, nie zląkł się przerażającego Stracha na wróble, poradził sobie z potężnym Banem oraz podstępnym Pingwinem. Teraz musi stoczyć walkę ze swoim najgroźniejszym przeciwnikiem – z Starością.
Mija 10 lat od odejścia Batmana na emeryturę . W Gotham niestety nie dzieje się dobrze. Nowy gang nazywający siebie Mutantami terroryzuje miasto. Nie są oni zwyczajnym gangiem . Nie zabijają dla pieniędzy, kosztowność lub władzy. Robią to tylko dla samej przyjemność odbierania komuś życia. Bruce Wayne z kolei dusi się na emeryturze. Pragnienie powrotu do bycia bohaterem jest tak silna że zaczynia się przeradzać w szaleństwo. W pewnym momencie Bruce pęka i powraca, aby bronić swojego miasta.
Problem leży w tym że świat nie życzy sobie jego powrotu.
Największą zaletą tego komiksu jest historia. Tak jak w klasycznych komiksach obserwujemy starcia Batmana z kolejnymi przeciwnikami, z tymi starymi jak i nowymi. Mroczny Rycerz zmienił się. Nie jest już tak zwinny i silny jak kiedyś , jest bardziej agresywny a przy tym coraz trudniej mu przestrzegać postawionego sobie zakazu zabijania. Niestety jego działania bardzo często dają odwrotny skutek od zamierzonego oraz budzą duże kontrowersje.
Historia wzbogacona jest o fragmenty wiadomość, dyskusje w talk-show na temat działań super bohatera oraz wywiady z zwykłymi mieszkańcami Gotham. Osobiście uważam właśnie te elementy za najlepsze. Pokazują one jak istnienie Batmana wpływa na zwyczajnego Kowalskiego. Dodatkowo świetnie obnaża naszą ciemną stronę . Np. najbardziej w pamięci zapadł facet który za każdym razem zrobił coś złego tłumaczył to formułką „…każdy by tak zrobił” .
Kolejnym ciekawym elementem jest dodanie przemyśleń postaci .
Ostatnim istotnym plusem są postacie. Są to bohaterowie z krwi i kości, mające swoje słabość . Świetnym tego przykładem jest sam główny bohater.
Nie jest tutaj nieomylnym półbogiem, z jednej strony męczą go wyrzuty sumienia a z drugiej poczucie obowiązku.
Jako wadem komiksu uważam kreskę. Niestety nie przypadł mi do gustu styl Franka Millera.
Podsumując Powrót Mrocznego Rycerza jest dziełem które powinno spodobać się zarówno fanom nietoperza jak i tym którzy uważają je za zbyt infantylne.

Zapraszam na https://wolfangblog.wordpress.com/2015/09/18/batman-powrot-mrocznego-rycerza-recenzja/
Batman w całym swoim życiu stoczył wiele walk. Pokonał nie raz genialnego (i szalonego) Jokera, nie zląkł się przerażającego Stracha na wróble, poradził sobie z potężnym Banem oraz podstępnym Pingwinem. Teraz musi stoczyć walkę ze swoim najgroźniejszym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy ostatnio byłem w bibliotece , szukając czegoś ciekawego, moją uwagę zwróciła książka pana Roberta Szmidta. Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością tego autora.
Powieści zabiera nas w odległa przyszłości, gdzie cała ludzkości po ostatniej wojnie domowe została zjednoczona pod wspólnym sztandarem Federacji. W czasie kolonizacji kosmosu natykają się oni na dwie rasy obcych ( a tak właściwie 3 ale o tej ostatniej nie dowiadujemy się zbyt dużo). Pierwsza z nich Wojownicy Kości, to bardzo religijna rasa wojowników i łowców ( przypominają oni stereotypowe orki) którzy lubuje się w składaniu krwawych ofiar.
Druga rasa Gaurdowe to lepiej rozwinięta technologicznie ( są na poziomie miej więcej późnego średniowiecza) rasa nie wierząca w żadne bóstwa.
Niestety pomiędzy obiema rasami wybuch poważny konflikt który nie długo zakończy się zagładą jednej z nich a konkretniej Wojowników . Nie wiedzą oni jednak że cały czas są obserwowani przez Federacje której naukowcy aż skaczą z radość na myśl o zobaczeniu końca rozumnej rasy.
W obawie przed próbami ingerencji w wojnę, wojsko sprowadza z kolonii karnej Henryana Święckiego. Bardzo szybko spiskowcy ( nazywani Bogami) rozpoczynają próbę przeciągnięcia Święckiego na swoją stronę.
Na nieszczęście naszego bohatera dowodzący stacją postanawia wykorzystać go jako wabić na nich.
Jednakże ani wojsko, ani bogowie nie wiedzą że Henryana Święcki nie jest osobą którą da się manipulować.
Pierwszą największą zaleta książki jest ciekawy i przemyślany świat. Wojownicy Kości pomimo iż wyglądają jak klasyczni barbarzyńcy maja całkiem nieźle zarysowaną biologie i kulturę.
W przypadku gaurdów mamy dostajemy całkiem sporo informacji na temat ich biologii ale niestety nie wiele o ich kulturze .
Drugą zaletą jest historia. Jest ona pełna spisków i nie złych zwrotów akcji, a przy tym mamy ciekawy konflikt w którym każdy ma swoje racje. Główny bohater jest jednym z nie wielu przykładów postaci, które są inteligentne nie tylko z opisu narratora.
W powieści nie ujrzymy żadnych bitew lub scen walki, zamiast tego obserwujemy jak Święcki ‘’robi w balona” tych którym, wydaje się że mogą go przechytrzyć .
Na temat postaci niestety wiele powiedzieć nie można. Większość postaci jest niezbyt rozbudowana.
Podsumowując, uważam Łatwo być bogiem za naprawdę dobrą powieści która z pewnością przypadnie do gustu większość fanów science- ficiton . Jedyni ci którzy oczekiwali efektownych bitew mogą czuć nieco rozczarowani.

Kiedy ostatnio byłem w bibliotece , szukając czegoś ciekawego, moją uwagę zwróciła książka pana Roberta Szmidta. Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością tego autora.
Powieści zabiera nas w odległa przyszłości, gdzie cała ludzkości po ostatniej wojnie domowe została zjednoczona pod wspólnym sztandarem Federacji. W czasie kolonizacji kosmosu natykają się oni na...

więcej Pokaż mimo to