-
ArtykułySherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1
-
ArtykułyDostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant3
-
ArtykułyMagda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1
-
ArtykułyLos zaprowadzi cię do domu – premiera powieści „Paryska córka” Kristin HarmelBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2018-07-29
2018-12-28
"Książę" to Cezar Borgia, Aleksander, Agatokles, Ferdynand Aragoński i wielu innych władców w historii świata. Przede wszystkim władców skutecznych, okrutnych, nie mających skrupułów i zahamowań. Takich właśnie przywódców Machiavelli stawia za wzór, aczkolwiek nie bez dozy krytyki. Ważne są czasy, w których żyje i panuje dany książę, także jego poziom inteligencji, spryt oraz szczęście.
Mogłabym długo opowiadać o radach, które Machiavelli przekazuje pewnemu księciu, jednak odebrałoby to całą (nie)przyjemność związaną z, nie ma co tego ukrywać, mrocznymi meandrami ludzkiej duszy. Według autora człowiek jest z natury zły, stąd wynika taki charakter utworu. Doświadczenia Machiavellego nie były wesołe, pragnął również zjednoczenia Italii, patrzył na życie z bardzo ponurej perspektywy, a że był też dobrym obserwatorem, nie dziwi fakt, że powstało takie dzieło. Chociaż mam wrażenie, że "Książę" jest zarówno o manipulacji, jak i samo w sobie służyło tej manipulacji.
"Książę" to Cezar Borgia, Aleksander, Agatokles, Ferdynand Aragoński i wielu innych władców w historii świata. Przede wszystkim władców skutecznych, okrutnych, nie mających skrupułów i zahamowań. Takich właśnie przywódców Machiavelli stawia za wzór, aczkolwiek nie bez dozy krytyki. Ważne są czasy, w których żyje i panuje dany książę, także jego poziom inteligencji, spryt...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-11-19
"Maybe Someday" to książka, która posiada elementy charakterystyczne dla romansu, ale jednocześnie potrafi sprawić niespodziankę. W miłosną (szczęśliwą bądź nie) historię autorka wplata muzykę oraz poważne dylematy, które nie omijają osób będących w związkach lub dopiero się do nich przymierzających. Życie bywa zaskakujące, nic nie jest pewne, a powody naszych decyzji są naprawdę różne. Jak wobec tego postępować? Jak nie zranić innych ludzi? Nie powiedziałabym, że "Maybe Someday" udziela na te pytania szczególnych odpowiedzi, raczej przypadek robi tutaj różnicę. Czyli życie sumą przypadków? Nie do końca, ponieważ są jeszcze nasze decyzje.
Mnie jako osobie mającej problemy ze słuchem przyjemnie było przeczytać opowieść o ludziach głuchych i niedosłyszących - my także możemy być bohaterami książek. ;-) Kiedy jeszcze dochodzi do tego muzyka... mamy magię. :-D Zastanawiałam się (nie pierwszy raz) jak wyglądałoby moje życie, gdybym całkowicie straciła słuch i... oczywiście nie znam odpowiedzi, mogę sobie tylko wyobrażać pewne scenariusze. Podejrzewam, że miałabym ciężej.
Z ręką na sercu polecam wszystkim tę historię. :-)
"Maybe Someday" to książka, która posiada elementy charakterystyczne dla romansu, ale jednocześnie potrafi sprawić niespodziankę. W miłosną (szczęśliwą bądź nie) historię autorka wplata muzykę oraz poważne dylematy, które nie omijają osób będących w związkach lub dopiero się do nich przymierzających. Życie bywa zaskakujące, nic nie jest pewne, a powody naszych decyzji są...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-24
Piękna historia o miłości, utrzymana w klimacie Świąt Bożego Narodzenia. Nie zabraknie w niej magii, małych i dużych cudów, podarunków, świątecznych przysmaków i oczywiście św. Mikołaja. Pensjonat w Nowej Anglii, śnieżyca i pewne wydarzenia sprawią, że ludzie, którzy się tam zatrzymają, spędzą ze sobą niezapomniane święta, a ich nadzieje się urzeczywistnią. Lubię takie historie na ten czas, niosą w sobie pozytywne przesłanie, o którym warto pamiętać w ciągu całego roku. Najbardziej spodobał mi się wątek małżeństwa prowadzącego ten pensjonat, zasłużyli na takie, a nie inne zakończenie. :-)
Tylko szkoda, że póki co śniegu u mnie niewiele... ale prószy sobie. :-)
Piękna historia o miłości, utrzymana w klimacie Świąt Bożego Narodzenia. Nie zabraknie w niej magii, małych i dużych cudów, podarunków, świątecznych przysmaków i oczywiście św. Mikołaja. Pensjonat w Nowej Anglii, śnieżyca i pewne wydarzenia sprawią, że ludzie, którzy się tam zatrzymają, spędzą ze sobą niezapomniane święta, a ich nadzieje się urzeczywistnią. Lubię takie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-07-13
"Demelza" to drugi tom o rodzinie Poldarków. Ross i Demelza są już oczywiście małżeństwem i mają malutką córeczkę Julię. Obojgu dobrze ze sobą, są zadowoleni i w miarę spokojni, ale później zmierzają się z różnymi dylematami. Ross walczy o utrzymanie się kornwalijskich kopalń, natomiast Demelza ukrywa coś przed mężem. Odkrycie tej tajemnicy pociągnie za sobą splot nieszczęśliwych wydarzeń, a przecież chodziło tylko (albo aż) o pomoc... choć nie była ona taka niewinna.
To pokazuje, że życie jest czasami nieprzewidywalne, a nasze wybory mogą mieć przeróżne konsekwencje, nawet jeśli początkowo chodziło o całkiem inną sprawę. Książka kończy się nadwątlonym zaufaniem (pierwszą cegiełkę dołożyła Demelza, ale wiem, że w kolejnych tomach Ross dołoży już cegłę i Demelza doda potem kolejną, żeby ciekawie było), smutkiem i nieśmiałym powrotem do "normalnego" życia. Jak to u Grahama bywa skupia się on też na innych bohaterach i dlatego cała opowiadana historia wciąga jeszcze bardziej.
"Demelza" to drugi tom o rodzinie Poldarków. Ross i Demelza są już oczywiście małżeństwem i mają malutką córeczkę Julię. Obojgu dobrze ze sobą, są zadowoleni i w miarę spokojni, ale później zmierzają się z różnymi dylematami. Ross walczy o utrzymanie się kornwalijskich kopalń, natomiast Demelza ukrywa coś przed mężem. Odkrycie tej tajemnicy pociągnie za sobą splot...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02-25
To właśnie tutaj dowiedziałam się o tej sadze, czytałam o niej recenzje użytkowników, bo od początku wydawała mi się ciekawa, ale mimo tego nie zamierzałam jej kupować, gdyż wiedziałam, że bohaterów czekają prawdziwe zawirowania życiowe. Jednak gdy zobaczyłam, że można ją co dwa miesiące kupować po promocyjnych cenach, to postanowiłam zaryzykować. Literatura angielska jest moją ulubioną, poza tym lubię czytać sagi, ale nigdy jeszcze nie miałam obu tych rzeczy jednocześnie, aż do tej pory.
Akcja toczy się w Kornwalii w XVIII wieku, gdy Ross Poldark wraca z Ameryki i odkrywa, że dużo rzeczy się zmieniło i będzie musiał zmierzyć się z wieloma wyzwaniami. Jednym z nich jest świadomość, że jego ukochana wybrała innego (po opiniach wiem, że się długo z niej nie wyleczy i na pewno będzie mnie to denerwować :D). Aczkolwiek nie zostanie sam i przynajmniej w pierwszym tomie powieści sprawy nie będą się miały źle... ale ciąg dalszy opowieści nastąpi.
Jest coś takiego w literaturze angielskiej, co mnie w niej urzeka, sprawia, że często do niej powracam, cieszę się jej niepowtarzalnym klimatem... może po prostu mamy pewne wspólne cechy. Wydaje mi się, że o to w tym chodzi. Natomiast jeśli chodzi o Winstona Grahama i jego pisarski warsztat, to uważam, że jego największą siłą są bohaterowie, których kreuje i którym nie szczędzi prawdziwej szkoły życia. Mam nadzieję, że dalej będzie jeszcze lepiej. Polecam.
To właśnie tutaj dowiedziałam się o tej sadze, czytałam o niej recenzje użytkowników, bo od początku wydawała mi się ciekawa, ale mimo tego nie zamierzałam jej kupować, gdyż wiedziałam, że bohaterów czekają prawdziwe zawirowania życiowe. Jednak gdy zobaczyłam, że można ją co dwa miesiące kupować po promocyjnych cenach, to postanowiłam zaryzykować. Literatura angielska jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"Shirley" to książka dość sporej objętości, która ani trochę mi się nie dłużyła. Natomiast już na początku jakbym przeniosła się na karty powieści Elizabeth Gaskell "Północ i Południe". Helstone, fabrykant, który wzbudza emocje... Jednak powieść Charlotte Brontë jest inna, mimo pewnych widocznych inspiracji.
Autorka jest bardzo bezpośrednia w kreowaniu myśli i charakterów poszczególnych postaci oraz ich dalszych losów, co sprawia, że momentami czytelnik czuje się bliskim świadkiem tamtych wydarzeń, innym razem biernie zaś przypatruje się dziejom swoich ulubionych bohaterów. Tak blisko, a jednocześnie tak daleko...
Książka zapowiadała się na powieść stricte społeczną, rozważania o polityce, handlu oraz podziałach pozwalały na takie wrażenia, ale właściwie skończyło się na dwóch wątkach miłosnych i pozycji kobiet w tamtych czasach, dlatego określenie jej jako feministycznej nie będzie dalekie od prawdy w mojej opinii.
Charlotte Brontë to nie Jane Austen, dlatego mniej tu ironii i humoru, a więcej rozbudowanych opisów, ale jedna rzecz się nie zmienia. Gdzieś tam pośród losów bohaterów otwiera się ciekawa panorama angielskiego społeczeństwa.
"Shirley" to książka dość sporej objętości, która ani trochę mi się nie dłużyła. Natomiast już na początku jakbym przeniosła się na karty powieści Elizabeth Gaskell "Północ i Południe". Helstone, fabrykant, który wzbudza emocje... Jednak powieść Charlotte Brontë jest inna, mimo pewnych widocznych inspiracji.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAutorka jest bardzo bezpośrednia w kreowaniu myśli i charakterów...