rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jedna z najważniejszych książek pokolenia beatników. Odtąd także moja, o dwa albo trzy pokolenia młodszego.

Jedna z najważniejszych książek pokolenia beatników. Odtąd także moja, o dwa albo trzy pokolenia młodszego.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaskoczenie. Po trzech tomach, których akcja rozkręca się z tomu na tom w latach pięćdziesiątych, następuje przeskok w czasy współczesne. Główna bohaterka pierwszych tomów, obecna właścicielka Moreny, schodzi na drugi plan, a akcja podąża za jej dalszą krewną, około trzydziestoletnią Zuzanną. Na karty sagi wkracza też trzecia bohaterka - 21-letnia Wioleta. Mamy więc współczesną powieść obyczajową osadzoną w polskich realiach i akcję, nad którą wiszą ponure cienie przeszłości, a wszyscy próbują sobie jakoś z nimi poradzić. Mamy też zgoła kryminalną intrygę, na razie tylko (jak się wydaje) lekko zarysowaną. Czyta się to miejscami jak powieści Chmielewskiej, miejscami jak Fleszarową-Muskat. I nie wiadomo, dokąd autor prowadzi, co oczywiście nie jest wadą powieści (na razie), a jej zaletą.

Zaskoczenie. Po trzech tomach, których akcja rozkręca się z tomu na tom w latach pięćdziesiątych, następuje przeskok w czasy współczesne. Główna bohaterka pierwszych tomów, obecna właścicielka Moreny, schodzi na drugi plan, a akcja podąża za jej dalszą krewną, około trzydziestoletnią Zuzanną. Na karty sagi wkracza też trzecia bohaterka - 21-letnia Wioleta. Mamy więc...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak graniczące z głupotą jest ocenianie poematu po przeczytaniu pierwszej zwrotki, tak absurdalną rzeczą jest opiniowanie całej 21-tomowej sagi po zapoznaniu się z pierwszym tomem. Tom ten, owszem, może dawać pojęcie o języku, stylu narracji, zarysie bohaterów, ale nie o treści. Z tymi zastrzeżeniami spróbuję opisać wrażenia po zamknięciu "Fotografii w oknie", pozycji inaugurującej pocketową sagę "Willa Morena". Z informacji wydawcy dowiadujemy się, że tytułowa willa to stuletni drewniany dom pod Warszawą, dokładniej pod Otwockiem, zamieszkały przez trzy kobiety, walczące o utrzymanie swej własności. Nie wiemy, czy akcja sagi ciągnąć się będzie przez całe stulecie, czy też dzieje willi, splecione z dziejami kraju i ludzi, jak to w sagach bywa, przedstawione zostaną w inny sposób. Na razie mamy rok 1955 i Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów w Warszawie w warunkach stalinowskiej opresji. Irmina, prawie dwudziestoletnia mieszkanka Moreny, studentka politechniki, poznaje Giulia, który na festiwal przyjechał z Turynu. Można oczywiście zastanawiać się, na ile poryw emocjonalny, który połączył tych dwoje i wplątał w niemałe kłopoty, jest w ogóle realistyczny. Jednakże wymądrzanie się z pozycji mieszkańca kraju Unii Europejskiej, niemającego pojęcia o życiu codziennym za żelazną kurtyną (a "Fotografia..." w realia te mocno wprowadza) może być też mocno chybione, bo pragnienie, by wyrwać się ze stalinowskiej klatki, jaką była ówczesna Polska z wszechwładzą Urzędu Bezpieczeństwa, może naprawdę skłaniać do różnych zachowań, także z dzisiejszego punktu widzenia nieracjonalnych. Na plus autorowi trzeba zapisać, że posługuje się sprawnie językiem, akcja biegnie wartko, bez żadnych dłużyzn i nieporadności, czyta się więc opowieść przyjemnie. (Czasem może aż zbyt wartko, lecz trudno uznać to za wadę). I nie wiemy, czy to nagłe uczucie przetrwa próbę czasu, czy prześladowca Irminy zdoła rozerwać jej związek, czy w ogóle ta miłość będzie tematem całej sagi. Zapewne pojawią się inne wątki i inne bohaterki ze swoimi problemami (ma ich być wszak trzy). Przyznam, że przeczytałem dwie inne powieści z dorobku prozatorskiego Zbigniewa Zbikowskiego i w każdej z nich akcja pomykała nie tak, jak czytelnik sobie wyobrażał, że powinna i może pobiec. Spodziewam się więc i tu wielu zaskoczeń, choćby w związku z zapowiedzianą w nocie wydawniczej tajemnicą, jaką skrywa willa. Być może jej skrawek pojawia się już w pierwszym tomie, być może pojawi się w drugim, ale by go dostrzec, potrzeba pewnie wielkiej przenikliwości, a i ona może być zwodnicza. Nie pozostaje więc nic innego, jak czytać i czekać. Na razie autor sagi zaledwie szkicuje jakiś zarys, z którego nie widać całości i bez zapoznania się z kolejnymi tomami trudno wydać zdecydowany osąd o wartości tej prozy. Nie znam nikogo, kto by przeczytał choćby połowę tej powieści, chcę jednak wierzyć, że pani Małgorzata Kalicińska, autorka poczytnego "Domu nad rozlewiskiem", jako osoba odpowiedzialna wydała swoją zachęcającą rekomendację na solidniejszej podstawie, niż tylko opis dostarczony przez wydawcę. Musiała przeczytać więcej. Dlatego opieram swoją ocenę nie tylko na pozytywnych wrażeniach z pierwszego tomu, ale także na ostrożnym zaufaniu, że kolejne tomy będą w czytaniu takie, jak we wspomnianej rekomendacji umieszczonej na okładce.

Jak graniczące z głupotą jest ocenianie poematu po przeczytaniu pierwszej zwrotki, tak absurdalną rzeczą jest opiniowanie całej 21-tomowej sagi po zapoznaniu się z pierwszym tomem. Tom ten, owszem, może dawać pojęcie o języku, stylu narracji, zarysie bohaterów, ale nie o treści. Z tymi zastrzeżeniami spróbuję opisać wrażenia po zamknięciu "Fotografii w oknie", pozycji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niewiele brakowało, a książki tej w ogóle bym nie zauważył. Sięgnąłem po nią tylko dzięki temu, że znalazła się wśród kandydatów do ANGELUSA. Przeczytałem i… oniemiałem. Zrozumiałem, skąd się wzięły zachwyty tych nielicznych, którzy ją przeczytali i zechcieli się wypowiedzieć. Mnie także urzekł piękny, czysty język, misterna konstrukcja i zaskakujący sposób narracji: czworo narratorów, których losy się przenikają, a każdy opowiada w pierwszej osobie i w czasie teraźniejszym. Zabieg ten sprawia, że opowiadana historia dzieje się jakby tuż obok, w pomieszczeniu, w którym ją czytamy. Ale nie to spowodowało, że swoją pierwotną ocenę powieści Zbigniewa Zbikowskiego podniosłem o jedno oczko, nie wahając się przydać jej miana "wybitnej". Gęsta fabuła sprawia, że czytelnik skupia się na śledzeniu samej historii, gubiąc niejako warstwę metaforyczną, jaką ona niesie. Sygnałem, który kazał mi wzmóc czujność podczas lektury, stała się biała róża, pojawiająca się gdzieś w końcowej części w okolicznościach, których nie mogę zdradzić. Biała róża? Czy nie chodzi czasem o aluzję do Stowarzyszenia Białej Róży - tajnej organizacji antynazistowskiej na monachijskim uniwersytecie, której członkowie swój sprzeciw wobec Hitlera okupili własnym życiem? Jeśli tak, byłby to zapewne jeden z kluczy do odczytywania tej powieści, zaszytych sprytnie przez pisarza między słowami. Autor bawi się z nami w swoiste literackie podchody, rysując strzałki ułatwiające ich odnalezienie. Musiałem zacząć kartkować książkę od początku. Co pisarz właściwie, opowiadając tę ponoć prawdziwą historię, chce nam naprawdę powiedzieć? Czy cytat z Biblii nieco sztucznie wpleciony w dialog dwóch Niemców (ale ta sztuczność może być rodzajem strzałki: "uwaga!") jest jednym z tych kluczy? Czy kluczem do interpretacji całości nie jest króciutka poetycka alegoria z początku powieści? Czy nie w niej czai się jeden narrator tej powieści, co chwila stający się kimś innym - jednym z tej czwórki, jakby czerpał z ich wolno bujających gdzieś w nieznanej przestrzeni pamięci? Pytań pojawia się coraz więcej, a powieść długo nie pozwala o sobie zapomnieć.

Niewiele brakowało, a książki tej w ogóle bym nie zauważył. Sięgnąłem po nią tylko dzięki temu, że znalazła się wśród kandydatów do ANGELUSA. Przeczytałem i… oniemiałem. Zrozumiałem, skąd się wzięły zachwyty tych nielicznych, którzy ją przeczytali i zechcieli się wypowiedzieć. Mnie także urzekł piękny, czysty język, misterna konstrukcja i zaskakujący sposób narracji: czworo...

więcej Pokaż mimo to