Fotografia w oknie Zbigniew Zbikowski 5,6
ocenił(a) na 84 lata temu Jak graniczące z głupotą jest ocenianie poematu po przeczytaniu pierwszej zwrotki, tak absurdalną rzeczą jest opiniowanie całej 21-tomowej sagi po zapoznaniu się z pierwszym tomem. Tom ten, owszem, może dawać pojęcie o języku, stylu narracji, zarysie bohaterów, ale nie o treści. Z tymi zastrzeżeniami spróbuję opisać wrażenia po zamknięciu "Fotografii w oknie", pozycji inaugurującej pocketową sagę "Willa Morena". Z informacji wydawcy dowiadujemy się, że tytułowa willa to stuletni drewniany dom pod Warszawą, dokładniej pod Otwockiem, zamieszkały przez trzy kobiety, walczące o utrzymanie swej własności. Nie wiemy, czy akcja sagi ciągnąć się będzie przez całe stulecie, czy też dzieje willi, splecione z dziejami kraju i ludzi, jak to w sagach bywa, przedstawione zostaną w inny sposób. Na razie mamy rok 1955 i Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów w Warszawie w warunkach stalinowskiej opresji. Irmina, prawie dwudziestoletnia mieszkanka Moreny, studentka politechniki, poznaje Giulia, który na festiwal przyjechał z Turynu. Można oczywiście zastanawiać się, na ile poryw emocjonalny, który połączył tych dwoje i wplątał w niemałe kłopoty, jest w ogóle realistyczny. Jednakże wymądrzanie się z pozycji mieszkańca kraju Unii Europejskiej, niemającego pojęcia o życiu codziennym za żelazną kurtyną (a "Fotografia..." w realia te mocno wprowadza) może być też mocno chybione, bo pragnienie, by wyrwać się ze stalinowskiej klatki, jaką była ówczesna Polska z wszechwładzą Urzędu Bezpieczeństwa, może naprawdę skłaniać do różnych zachowań, także z dzisiejszego punktu widzenia nieracjonalnych. Na plus autorowi trzeba zapisać, że posługuje się sprawnie językiem, akcja biegnie wartko, bez żadnych dłużyzn i nieporadności, czyta się więc opowieść przyjemnie. (Czasem może aż zbyt wartko, lecz trudno uznać to za wadę). I nie wiemy, czy to nagłe uczucie przetrwa próbę czasu, czy prześladowca Irminy zdoła rozerwać jej związek, czy w ogóle ta miłość będzie tematem całej sagi. Zapewne pojawią się inne wątki i inne bohaterki ze swoimi problemami (ma ich być wszak trzy). Przyznam, że przeczytałem dwie inne powieści z dorobku prozatorskiego Zbigniewa Zbikowskiego i w każdej z nich akcja pomykała nie tak, jak czytelnik sobie wyobrażał, że powinna i może pobiec. Spodziewam się więc i tu wielu zaskoczeń, choćby w związku z zapowiedzianą w nocie wydawniczej tajemnicą, jaką skrywa willa. Być może jej skrawek pojawia się już w pierwszym tomie, być może pojawi się w drugim, ale by go dostrzec, potrzeba pewnie wielkiej przenikliwości, a i ona może być zwodnicza. Nie pozostaje więc nic innego, jak czytać i czekać. Na razie autor sagi zaledwie szkicuje jakiś zarys, z którego nie widać całości i bez zapoznania się z kolejnymi tomami trudno wydać zdecydowany osąd o wartości tej prozy. Nie znam nikogo, kto by przeczytał choćby połowę tej powieści, chcę jednak wierzyć, że pani Małgorzata Kalicińska, autorka poczytnego "Domu nad rozlewiskiem", jako osoba odpowiedzialna wydała swoją zachęcającą rekomendację na solidniejszej podstawie, niż tylko opis dostarczony przez wydawcę. Musiała przeczytać więcej. Dlatego opieram swoją ocenę nie tylko na pozytywnych wrażeniach z pierwszego tomu, ale także na ostrożnym zaufaniu, że kolejne tomy będą w czytaniu takie, jak we wspomnianej rekomendacji umieszczonej na okładce.