Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Co może decydować o wyborze jednego produktu, jeżeli w obu firmach jego cena i jakość są takie same? W zmieniającym się i coraz lepiej poinformowanym społeczeństwie wskaźnikiem bywają wartości firmy. O tym mówi nowa książka Justyny Bakalarskiej - "Marketing wartości".

Cała recenzja książki dostępna na portalu SocialPress: https://socialpress.pl/2017/02/czy-wartosci-w-biznesie-maja-sens-recenzja-ksiazki-marketing-wartosci-justyny-bakalarskiej/

Co może decydować o wyborze jednego produktu, jeżeli w obu firmach jego cena i jakość są takie same? W zmieniającym się i coraz lepiej poinformowanym społeczeństwie wskaźnikiem bywają wartości firmy. O tym mówi nowa książka Justyny Bakalarskiej - "Marketing wartości".

Cała recenzja książki dostępna na portalu SocialPress:...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam prawie wszystkie książki Lauren Weisberger. Niestety, są one na tyle nieciekawe i jednakowe, że nie do końca pamiętam o co w nich tak naprawdę chodziło. Ale były sympatyczną rozrywką po np. cięższej lekturze lub na wakacje. Oprócz jednej. "Diabeł ubiera się u Prady" to naprawdę dobra pozycja, którą warto przeczytać dla niegłupiej rozrywki. Pierwszą część przygód Andy w "Runway" czytało się bardzo przyjemnie. Niestety, o kontynuacji nie można powiedzieć tego samego. (Swoją drogą coraz częściej kontynuacje bestsellerów rzadko wychodzą pisarzom dobrze.) Udało mi się w końcu skończyć (albo on skończył mnie) audiobooka "Zemsta ubiera się u Prady". Wszystko zaczyna się od pełnego wątpliwości ślubu z idealnym facetem. W między czasie dowiadujemy się, Andy została super wydawcą kwartalnika o ślubach "Plung". A zgadnijcie kto jest teraz jej najlepszą przyjaciółką? Emily - asystentka Mirandy Priestly, której szczerze w pierwszej części nienawidziła. Ależ ten świat jest dziwny! Ich przyjaźń polega co prawda na plotkowaniu i rozkazywaniu swojej również wspólniczce, więc my byśmy to nazwali znajomością. Potem zdziwiona Andy zapada na ciężką grypę, która okazuje się ciążą. I zaczyna się jazda kompletnie nieciekawa dla osób, którym do macierzyństwa jeszcze daleko. Gdzie jest Miranda między tymi kupkami i pieluchami?! Co wspólnego ma ta książka z "Diabeł..." oprócz imion bohaterów? Ok, przez świat Andy przetacza się Miranda - chce kupić jej dziecko, czyli magazyn "Plung". Oferuje niezłą sumkę pod warunkiem, że Andy i Emily zostaną jej podwładnymi. Ta pierwsza kategorycznie odmawia, druga mimo panicznego strachu nadal piszczy z uciechy na widok ex-szefowej.
W to wszystko pakuje się efekt ciąży i do akcji wkracza temat macierzyństwa (nie aż tak idealnego jak w reklamach pampersów). Mamy również jedną próbę pokazania pracy redakcji, a potem wielkie oszustwo, które rozbija życie Andy. Właściwie niewiele się tu trzyma kupy, a co gorsza nie dzieje się nic porywającego.
I to co było siłą pierwszej części, teraz zostało dobrze ukryte pod kupkami i pieluchami noworodka Andy. Uch, niedobrze się od tego robi. Podobnie jak od fałszywej przyjaźni bohaterek i głosu lektorki z audiobooka. Lepiej zwrócić swój wzrok ku czemuś innemu, bo właściwie lektura nie uczy nas niczego oprócz tego, że... no właśnie. A, no może, że rozwód w Ameryce to pikuś.

Przeczytałam prawie wszystkie książki Lauren Weisberger. Niestety, są one na tyle nieciekawe i jednakowe, że nie do końca pamiętam o co w nich tak naprawdę chodziło. Ale były sympatyczną rozrywką po np. cięższej lekturze lub na wakacje. Oprócz jednej. "Diabeł ubiera się u Prady" to naprawdę dobra pozycja, którą warto przeczytać dla niegłupiej rozrywki. Pierwszą część...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Maria Nurowska zdobyła moje serce swoim cyklem "Daria", w którym opowiedziała historię kobiety zamkniętej w więzieniu oraz jej historię już po wyjściu z piekła dla kobiet. W "Zabójcy" powraca do tematu więzienia, tym razem z perspektywy dziennikarki opisującej dzieje przypadkowo poznanego w pociągu mężczyzny.

O, i to już pierwsza dziwna rzecz w książce Nurowskiej. Jaki dziennikarz śledzi przypadkowego człowieka i na siłę próbuje mu wmówić, że ma historię do opowiedzenia, którą on z chęcią opisze? Raczej mało który. Zresztą cała ten dziennikarski zawód głównej bohaterki Joanny - odniosłam wrażenie, że był mocno naciągany.

Owa Joanna poznaje Adama, który właśnie wrócił do Krościenka, do domu po 20 latach nieobecności. Okazało się, że lata te spędził niesłusznie osadzony w więzieniu San Quentin w Ameryce. Obraz więzienia wyłania się nam z jego osobistych zapisków. Nie jest to opis bardzo wnikliwy, ale wciągający. Z niego dowiadujemy się o życiu codziennym więźniów, zasadach panujących w celi, a także prawdy o stosunku klawiszy do mieszkańców San Quentin. Joanna odkrywa kolejne tajemnice dzięki dziennikom Adama.

Cała historia jest niestety historią miłosną. Niespecjalnie wybuchową, raczej naturalną. I tak między bogiem a prawdą, niewiele jej tutaj. Nurowska chciała chwycić trzy tematy: życie w więzieniu, życie polskiego dziennikarza i miłość ze sporą różnicą wieku.

Wszystko potraktowane zostało jednak mocno powierzchownie, zwłaszcza uczucia. Nawet opisy Tatr (których jestem wielką fanką) i górska atmosfera nie ratują książki, bo tatrzańskiej przyrody jest w niej niewiele. Temat miał duży potencjał. Zabrakło polotu, dobrego języka, trochę czasu na rozbudowanie fabuły.

"Zabójca" w porównaniu do "Drzwi do piekła" to kiepska i powierzchowna książka. Jestem zaskoczona i zawiedziona najnowszą książką Marii Nurowskiej.

PS. Na lekturę wystarczy niedzielne popołudnie.

Recenzję opublikowałam również na swoim blogu: www.kazdyczyta.blogspot.com

Maria Nurowska zdobyła moje serce swoim cyklem "Daria", w którym opowiedziała historię kobiety zamkniętej w więzieniu oraz jej historię już po wyjściu z piekła dla kobiet. W "Zabójcy" powraca do tematu więzienia, tym razem z perspektywy dziennikarki opisującej dzieje przypadkowo poznanego w pociągu mężczyzny.

O, i to już pierwsza dziwna rzecz w książce Nurowskiej. Jaki...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

John Grisham, z wykształcenia prawnik, z zawodu i pasji pisarz. Specjalizuje się w thrillerach i kryminałach dziejących się w kancelarii adwokackiej. Dlatego nie lada zaskoczeniem dla jego czytelników było wydanie w 2001 roku krótkiej powieści o Świętach Bożego Narodzenia. Jednym nawiązaniem do poprzednich pozycji będzie chyba główny bohater, Luter Krank, prawie typowy księgowy. Główną osią akcji są wspomniane święta, które dla narodu amerykańskiego są bardzo ważne, huczne i rodzinne. Myślę, że gdyby nie zza oceańskie podejście do Bożego Narodzenia, dużo z nas nie myślałoby o nich tak ciepło (w końcu wigilia to tak na prawdę kolacja wybitnie postna).

Akcja książki rozpoczyna się na lotnisku. Poznajemy państwa Krank - Lutra i Norę oraz ich córkę Blair, która decyduje się opuścić rodziców na rok i pomóc Korpusowi Pokoju w Peru. Z tego powodu po raz pierwszy rodzina Kranków spędzi Święta osobno. Luter, przy okazji nieobecności córki, postanawia więc odpuścić sobie w tym roku Boże Narodzenie. Dlaczego? Cytat raz:

Na poprzednie Boże Narodzenie rodzina Lutra wydała sześć tysięcy sto dolarów. Sześć tysięcy sto dolarów! Sześć tysięcy sto dolarów na ozdóbki, lampki, kwiaty, nowego Śniegurka i kanadyjski świerk. (...) szynki, indyki, orzeszki, sery, serki i ciasteczka, których nikt nie jadł.

Lista "koniecznych" zakupów wg Kranka jest długa. A do tego dochodzi jeszcze: zmarnowany czas, uliczne korki, stres, zmartwienia, sprzeczki, kłótnie, dąsy i bezsenne noce. Dlatego jako antidotum na te wszystkie problemy proponuje żonie rejs wokół Karaibów.

Nora wstępnie akceptuje plan, ale ciągle panicznie boi się reakcji innych ("Ale co powiedzą sąsiedzi?"). Oczywiście, ci mają najwięcej do powiedzenia na temat bojkotu Świąt przez Kranków. Dochodzi do nieprzyjemnych sytuacji między mieszkańcami Hamlock Street a bohaterami.
Razem z Lutrem i Norą mierzymy się z upiornymi sąsiadami, policjantami, harcerzami i strażakami, którzy zbierają datki (jak im odmówić? w końcu zbierają na biedne dzieci!). W pewnym momencie nasi buntownicy stają się więźniami własnego domu, boją się opuszczać go bez wyraźnej potrzeby (zawsze za rogiem czają się nasłani przez sąsiadów grupy kolędników).

Jak się kończy ta opowieść? Oczywiście wybitnie wigilijnie. Wygra bezinteresowność, miłość, poświęcenie, solidarność i oczywiście Święta (myślę, że to niespecjalny spoiler). Polecam "Ominąć święta" wszystkim, którzy arcydzieło Dickensa "Opowieść wigilijna" znają na pamięć i mają ochotę wyrwać się do amerykańskiego świata na dwa wieczory. W świątecznej prozie Grishama jest miło i przyjemnie. I przede wszystkim na przedświąteczne szaleństwo zakupowe patrzymy z dystansu. Może czas na taki krok w codziennym życiu. Przecież sens Świąt to nie suto zastawiony stół.

Recenzję opublikowałam również na blogu: www.kazdyczyta.blogspot.com

John Grisham, z wykształcenia prawnik, z zawodu i pasji pisarz. Specjalizuje się w thrillerach i kryminałach dziejących się w kancelarii adwokackiej. Dlatego nie lada zaskoczeniem dla jego czytelników było wydanie w 2001 roku krótkiej powieści o Świętach Bożego Narodzenia. Jednym nawiązaniem do poprzednich pozycji będzie chyba główny bohater, Luter Krank, prawie typowy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Alice Munro to Kanadyjka z całkiem burzliwą przeszłością. Od lat 60-tych żyje z pisania. Uważana jest za mistrzynię opowiadań. Uważana za dobro narodowe Kanady,w 2009 laureatka nagrody Bookera. W Polsce od niedawna ("Uciekinierka" z 2009 to pierwszy wydany w naszym kraju jej zbiór opowiadań), ale dzięki nagrodzie Szwedzkiej Akademii tempo wydawania jej książek w kraju nad Wisłą drastycznie wzrosło. To dobrze.

Tom "Miłość dobrej kobiety" to zbiór 8 opowiadań, które moim zdaniem nie sposób streścić w całości i tak naprawdę o każdym należałoby coś powiedzieć.

Zaczyna się od opowiadania, którego się nie spodziewałam. Głównymi bohaterami są trzej chłopcy - Cece, Jimmy i Bud. Odkrywają przerażającą rzecz - lokalny okulista nie żyje. Analiza ich zachowania po tym odkryciu to temat pierwszej części opowiadania. Kolejna część to opis opieki nad panią Quinn. Opiekuje się nią młoda, niezamężna pielęgniarka Enid. Pani Quinn skrywa tajemnicę, którą wyznaje na łożu śmieci. Historia nabiera sensu. I dochodzimy do pierwszego elementu, który cechuje twórczość Kanadyjki - nie osądzaj wyborów drugiego człowieka.

Druga cecha opowiadań Munro całkiem dobrze prezentuje się w opowiadaniu "Dżakarta". Zmiana miejsca i czasu opowiadania następuje czasami tak szybko, że czytanie opowiadania wymaga nie lada skupienia. Kolejna mini-powieść "Dzieci zostają" to zdecydowanie najlepsza część tomu. Ponieważ (i tak, to następna cecha charakterystyczna dla twórczości noblistki) dotyka wielu ludzi, jest powszechna, choć osobista. Sytuacja opisana nie jest niczym niezwykłym, dlatego pozwala nam identyfikować się z bohaterką.

"To co zrobiła znała ze słyszenia i z książek. To samo zrobiła Anna Karenina i to samo chciała zrobić madame Bovary."

Już wiadomo o co chodzi? Munro udowadnia, że nikt z nas nie jest niezwykły. Na koniec tego opowiadania padają słowa, które są moimi ulubionymi z tej książki, bo właściwie możemy je odnieść do każdej sytuacji, w której czujemy ból:

"To ostry ból. Z czasem przerodzi się w przewlekły. Przewlekły - to znaczy, że będzie stały, może nie bezustanny. Może to również znaczyć, że się od niego nie umrze. Nie będzie się go czuło w każdej minucie, ale niewiele będzie dni wolnych od niego."

Dwa ostatnie opowiadania to dramatyczne historie. W "Przed zmianą" poddana analizie została trudna miłość córki do ojca w tle z wykonywanymi przez niego nielegalnymi aborcjami, o których boi się rozmawiać. Natomiast "Sen mojej matki" to opowiedziana z perspektywy dziecka opowieść o bezsilności i nienawiści matki do niemowlaka. To nie są łatwe tematy. To nie jest świat czarno-biały. Tutaj warto się dwa razy zastanowić zanim się kogoś osądzi, potępi, skaże.

Opowiadania zawarte w tym tomie dzieją się przede wszystkim na prowincji lub w niewielkich miastach. Dotyczą codzienności, sytuacji o których możemy słyszeć w życiu codziennym. Nie ma tu wymyślnych fabuł, zwrotów akcji czy błyskotliwych dialogów. Alice Munro określa realizm jej opowiadań - wraca do idei XIX-wiecznych powieści, które po epoce romantycznych uniesień, opisują prawdziwe obrazy ludzkiego życia (Emile Zola mistrzem mym w tej dziedzinie).

Mam tylko wątpliwość, czy to dobra książka na rozpoczęcie przygody z dziełami noblistki. Nie brakuje komentarzy, które określają te opowiadania jako nudne. Może warto zacząć od "Uciekinierki" lub "Za kogo ty się uważasz?".

Warto pamiętać, że "Miłość dobrej kobiety" to zbiór opowiadań - nie zaszkodzi rozłożyć je sobie na raty.

Recenzję opublikowałam również na: www.kazdyczyta.blogspot.com

Alice Munro to Kanadyjka z całkiem burzliwą przeszłością. Od lat 60-tych żyje z pisania. Uważana jest za mistrzynię opowiadań. Uważana za dobro narodowe Kanady,w 2009 laureatka nagrody Bookera. W Polsce od niedawna ("Uciekinierka" z 2009 to pierwszy wydany w naszym kraju jej zbiór opowiadań), ale dzięki nagrodzie Szwedzkiej Akademii tempo wydawania jej książek w kraju nad...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jęczę. Z przerażenia. Ziewam. Z nudów. Płaczę. Bo jestem w szoku nad stanem fabularnym tej książki.

Jęczę. Z przerażenia. Ziewam. Z nudów. Płaczę. Bo jestem w szoku nad stanem fabularnym tej książki.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kupiłam ją pod wpływem chwili, ponieważ autor, Jerzy Stuhr, podczas 17. Targów Książki w Krakowie rozdawał akurat autografy. Ustawiłam się w długiej kolejce i rozmyślałam: "Kurczę, wstyd trochę iść po autograf z książką której się nawet nie przeczytało. A jak zapyta co o niej sądzę?" Na szczęście nie zapytał, polecił sztukę Głowackiego, w której występuje moja imienniczka. Jedyne co słyszałam o tej książce to to, że jest bardzo dobra i mądra. I takie pozycje częściej mogłyby się ukazywać na polskim rynku.

Dodatkowo, nie jestem fanem osobistych dzienników. Wydaje mi się, że nawet życie pisarza nie jest w połowie tak fascynujące jak tworzone przez niego opowieści, więc właściwie po co mam czytać? Aż taka wścibska nie jestem. Ale z tą lekturą zaczęłam dostrzegać wartość dzienników.

Stuhr pokazał mi, że na wiele rzeczy ma swoje poglądy: politykę, aktualny stan teatru, literatury, filmu i studentów. Poznać opinię człowieka, który od zawsze w mojej pamięci związany jest ze sceną i filmem, o produkcjach i książkach, które oboje smakowaliśmy (w końcu opisuje zdarzenia zaledwie sprzed roku, właściwie na świeżo) - wybitnie pouczające.

Czasami wprowadza nas w realia Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Zazdroszczę odwagi, gdy prawie po nazwisku wyśmiewa i krytykuje osoby ze świata sztuki za ich dzieła, sprzedajność, celebryckość.

Mimo że dziennik tworzony jest podczas choroby nowotworowej brakuje szczegółów dotyczących leczenia. Od czasu do czasu pojawią się zapiski, że po chemii autorowi słabo, że szybciej się męczy, a poza tym nic. Przeżywa swoją chorobę w sposób metafizyczny, bo o fizyczności tu bardzo niewiele.

Teoretycznie, pomiędzy wierszami sam czytelnik powinien wywnioskować, czego Jerzego Stuhra nauczyła choroba. Jednak on sam podsumowuje swój niecały rok pobytu w szpitalach. Myślę, że jego nowotwór nauczył tego samego co przeciętnego Kowalskiego, nierozpoznawalnego na ulicy, nie mającego nic wspólnego z wielkim światem. Bo choroba nie wybiera, nie pyta o plany, o przeszłość, o stan konta czy o wpływowych przyjaciół. Dopada. I albo masz do niej cierpliwość oraz nadzieję i trochę szczęścia, albo... nie muszę tego pisać, prawda?

Kupiłam ją pod wpływem chwili, ponieważ autor, Jerzy Stuhr, podczas 17. Targów Książki w Krakowie rozdawał akurat autografy. Ustawiłam się w długiej kolejce i rozmyślałam: "Kurczę, wstyd trochę iść po autograf z książką której się nawet nie przeczytało. A jak zapyta co o niej sądzę?" Na szczęście nie zapytał, polecił sztukę Głowackiego, w której występuje moja imienniczka....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kocham dialogi!

Kocham dialogi!

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zaraz będę musiała wydać własną opinię, co sądzę o dziele, której znajduje się na liście 100 tytułów, które musisz przeczytać (wg BBC). "Wielki Gatsby" - powieść osadzona w latach 20. (czasy prohibicji, ale oczywiście problemu z alkoholem nie ma - prawdopodobnie główny bohater zajmuje się jego szwindlowaniem) osadzona na Long Island (w obu połówkach dzielnic Egg) oraz w New York. Niby wiadomo o czym jest, ale odnoszę wrażenie, że czytelnicy spodziewali się czegoś głębszego niż to co odkrywają na pierwszy rzut oka.

Pieniądze szczęścia nie dają - prawda powszechnie znana, nie trzeba wokół tego robić takiej pompy literackiej ("Musisz to przeczytać!"). Pałac, w którym co weekend Jay Gatsby urządzał huczne przyjęcia nie pozwolił mu zdobyć miłości ukochanej kobiety - Grecy. Ot, i cała kwestia przysłowia. Chociaż to uroczo-naiwne, gdy:

"- Chce, żeby Daisy zobaczyła jego dom - wyjaśniła Jordan. - A pan przecież mieszka
obok.
- Ach tak!
- Pewnie miał trochę nadziei, że zjawi się na którymś z jego przyjęć - ciągnęła Jordan. - Ale nigdy nie przyszła."

Dlaczego nie przyszła? To dotyczy drugiej kwestii poruszanej w książce - o ile American Dream może się ziścić, pytanie czy daje ci taki sam status w społeczeństwie jak tym, którzy urodzili się z tym, co ty osiągnąłeś? Kiedy z parweniusza stajesz się elitą? Czy w ogóle można zrobić taki skok międzyklasowy? Klasa wyższa i tak wie swoje i nie zaakceptuje dorobkiewicza. Dorobkiewicz w końcu da sobie spokój, bo nie wytrzyma presji. Gatsby próbował - via przyjęcia. Ale w jego ostatniej podróży nie towarzyszył mu nikt (ku rozpaczy ojca i Nicka Carrawaya) z wyższej, nieosiągniętej w rezultacie sfery. Pogardziła nim nawet miłość jego życia. Kto wie, może dobrze się stało - jak pokazuje film Gatsby umarł z nadzieją.

Ta powieść nie porywa serca. Jest wręcz dziwaczna pod kątem językowym - przeskoki w logice powieści, budowa zdania, wiele niedomówień. Dodając do tego fabułę wychodzi dla mnie idealny chaos czytelniczy. Nie wiadomo, czego się chwycić, co przyjąć za główną oś.

Nie odradzam nikomu "Wielkiego Gatsby`ego", bo to niewielkie objętościowo dzieło starczy na dwa wieczory. Tylko niekoniecznie spodziewałabym się rewolucji. Ale ja na pewno przeczytam jeszcze pozostałe utwory Fitzgeralda, a co! Może tam jest coś rewolucyjnego.

Recenzję opublikowałam również na portalu Biblionetka.

Zaraz będę musiała wydać własną opinię, co sądzę o dziele, której znajduje się na liście 100 tytułów, które musisz przeczytać (wg BBC). "Wielki Gatsby" - powieść osadzona w latach 20. (czasy prohibicji, ale oczywiście problemu z alkoholem nie ma - prawdopodobnie główny bohater zajmuje się jego szwindlowaniem) osadzona na Long Island (w obu połówkach dzielnic Egg) oraz w New...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to