Wojt

Profil użytkownika: Wojt

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 1 tydzień temu
254
Przeczytanych
książek
279
Książek
w biblioteczce
3
Opinii
36
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: ,

„Spolszczenie” dokonane przez Dukaja niewątpliwie jest ciekawym eksperymentem. Zabrałem się do niego mając w pamięci tłumaczenie Jędrzeja Polaka i będąc świeżo po lekturze nowego, bo kilkuletniego, tłumaczenia Magdy Heydel (które bardzo polecam, również ze względu na profesjonalne posłowie). Efekt tego eksperymentu można oceniać na kilku płaszczyznach.

Po pierwsze, wierność oryginałowi – fabuła pozostała nienaruszona. To znaczy, że historia Conrada i historia Dukaja są jednakie. W obu książkach czytamy o podróży statkiem w głąb belgijskiego Konga w poszukiwaniu Kurtza – demonicznego ucieleśnienia pozbawionego normatywnego oparcia białego człowieka. Dukaj nie zmieniając istoty opowiadania dokonuje wielu drobnych przesunięć narracyjnych, tj. objawia czytelnikowi w różnym od oryginału czasie niektóre fakty, wydarzenia i wypowiedzi tak, by podkreślić fabularne związki i zapewnić ciągłość lektury. Na tym polu nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Dukaj jest wierny treści (poza jednym wyjątkiem – o tym dalej), a drobne narracyjne przesunięcia pomagają w przedstawieniu historii.

Niestety, sposób – forma – w jaki Dukaj opowiada „Serce ciemności” jest czymś okropnym. Odejście od całych stronic zalanych tekstem na rzecz krótkich akapitów i licznych dialogów jest o tyle zrozumiałe, że rzeczywiście czytanie „Jądra ciemności” jest ciężkie. Rozumiem, że Dukaj chcąc „uwspółcześnić” przekaz uznał, że musi go również uprościć. Ja z takim podejściem się nie zgadzam, z tej przyczyny, że – cytując posłowie Magdy Heydel – „Przedzieranie się bohatera przez dżunglę to obrazowe przedstawienie wędrówki duchowej, a równocześnie analogia do przedzierania się czytelnika przez gęsty tekst”. Ta gęstość narracji, ten trud czytania „Jądra ciemności” ma swoje znaczenie, ma swój sens, który ujawnia się w trakcie lektury. Bo o tym też między innymi jest książka – próbą przekazania słowami nieprzekazywalnego. Tak samo skąpość dialogów tłumaczyć można samotnością bohatera w kongijskiej dziczy. Tego formalnego elementu jesteśmy przez Dukaja pozbawieni.

Jednak za największą wadę, która ma największy wpływ na odbiór opowiadania i jego końcową ocenę, należy uznać język, na który Dukaj przetłumaczył Conrada. Doprawdy, ciężko nazwać go językiem polskim, mimo że w zamierzeniu miało to być „przepisanie” Conrada dla potrzeb „dwudziestopierwszowiecznych polskich czytelników”. Mam nadzieję, że Jacek Dukaj – mający niebagatelną wyobraźnię na temat czekającej nas przyszłości – myli się w swoich przewidywaniach co do języka, jakim będziemy się w przyszłych osiemdziesięciu latach posługiwać. Z pewnością nie jest to też język, jakim posługujemy się teraz. „Serce ciemności” to mieszanka języka prostaczków i poetyckich zdań, współczesnej „korpo-mowy” i anachronicznej składni, wulgaryzmów i „filozofizmów” – tylko hasztagów brakuje. Przykry to obraz polskiego czytelnictwa, że karmi się nas taką mieszanką, bo jest to język niestrawny. O ile da się to wszystko jakoś zrozumieć, to człowiekowi wręcz szkoda, że się da i że to czyta.

Z tego językowego misz-maszu (by nie powiedzieć „burdelu”) wynika też – jedyna chyba – niekonsekwencja względem oryginału, a mianowicie: Marlow. U Dukaja waha się on między marynarskim analfabetą a zdystansowanym mistykiem. Z postaci wnikliwego obserwatora zafascynowanego Kurtzem zrobiono (przez język) człowieka rozchwianego nie tylko moralnie, ale intelektualnie i emocjonalnie. Niejednorodność jego myśli rozszerzono na niejednorodność jego języka, przez co statecznego, acz wątpiącego Marlowa przerobiono na rozchwianego i niespójnego. W moim odczuciu, został on przez język zobrzydzony.

Na koniec: czy „Serce ciemności” broni się jako współczesne opowiadanie? Jeżeli ktoś lubuje w neurotycznych postwszystkizmach, to śmiało.
Stanowczo odradzam spolszczenie Dukaja w ramach pierwszego kontaktu z Conradem i „Jądrem ciemności”. Natomiast jako ponowną lekturę – w celach porównawczych, z czystej ciekawości – polecam. Mimo mojego złego odbioru, sama inicjatywa jest niezmiernie ciekawa i odważna, a przez to – wartościowa, czego jednak nie mogę szczerze powiedzieć o jej wyniku.

„Spolszczenie” dokonane przez Dukaja niewątpliwie jest ciekawym eksperymentem. Zabrałem się do niego mając w pamięci tłumaczenie Jędrzeja Polaka i będąc świeżo po lekturze nowego, bo kilkuletniego, tłumaczenia Magdy Heydel (które bardzo polecam, również ze względu na profesjonalne posłowie). Efekt tego eksperymentu można oceniać na kilku płaszczyznach.

Po pierwsze,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie spodziewałem się, że książka aż tak mi się spodoba. Na początku nawet głupio mi było wyciągnąć w tramwaju przy ludziach, bo i tytuł i okładka sugerowały babskie romansidło. Romans jest, ale bardziej chyba męski.

Arturo Perez-Reverte kreśli niesamowicie pięknym językiem obrazy światów minionych. Minionych po trzykroć, bo non-stop przeplatają się wątki z lat 20-tych, 30-tych i w końcu 60-tych.

Max Costa, główny bohater, to rzeczywiście "bawidamek i oszust", ale taki, którego można polubić, a wraz z rozwojem fabuły, także zrozumieć. Jego portret psychologiczny jest kreślony starannie i bez pośpiechu. Można to zresztą powiedzieć o całej książce. Choć czyta się ją szybko - wycisza. Łatwo jest dać się ponieść literackiemu językowi Hiszpana i poczuć przebijającą przez całą powieść melancholię. Bo to według mnie ona jest jej głównym składnikiem. Tak, jest tango, jest namiętność, miłość, szachy, szpiedzy, ale wszystko to było, wszystko to jest minione lub właśnie mija. Nad bohaterami wisi mgła niedopowiedzeń, marzeń, pożądania. I melancholii. Polecam gorąco.

Nie spodziewałem się, że książka aż tak mi się spodoba. Na początku nawet głupio mi było wyciągnąć w tramwaju przy ludziach, bo i tytuł i okładka sugerowały babskie romansidło. Romans jest, ale bardziej chyba męski.

Arturo Perez-Reverte kreśli niesamowicie pięknym językiem obrazy światów minionych. Minionych po trzykroć, bo non-stop przeplatają się wątki z lat 20-tych,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Choć Milan Kundera już lata temu odciął się od czeskiej ojczyzny, to jego dzieła często czeskiej historii dotykają. Podobnie jest w „Nieznośnej lekkości bytu”, której bohaterowie próbują żyć w przykrych (również dla Polaków) czasach Praskiej Wiosny.

Bohaterów jest kilku. Jest Tomasz – zdolny lekarz, kochający, lecz notorycznie niewierny mąż Teresy – bezgranicznie kochającej prowincjuszki. Jest i Sabina uciekająca przed Czechami, zrywająca wszelkie więzy, by jako artystka odnaleźć na Zachodzie wolność i przerażającą pustkę. Nie można przemilczeć też psa Karenina, który jest jednym z najpiękniej i najwierniej opisanych zwierząt w literaturze. Widać, że Kundera musiał psa mieć i kochać.

Wątki polityczne są tylko jedną, drobną płaszczyzną, na której książka się opiera. Kundera losy bohaterów traktuje jako bazę do budowania swych filozoficznych, ponadczasowych rozmyślań. A trzeba powiedzieć, że są one niesamowite. Głównymi tematami, którymi operuje pisarz jest dość „wyzwolone” podejście do miłości i wierności (które autor świadomie rozgranicza) czy, przede wszystkim, rozważania nad tytułową „lekkością” i „ciężkością” – nieodłącznymi towarzyszkami bytu, raz spadającymi na człowieka nieustępliwą świadomością brzemienia, które ciąży na nas – żyjących, by następnym razem uświadomić mu, równie przykrą, błahość istnienia.

Czytelnika urzeka styl pisania Kundery, który pozbawiony jest patetycznego nadęcia często obecnego przy poruszaniu tak poważnych tematów. Pisze on w sposób bezpośredni, lekki, który wydaje się wręcz przyjazny – jak „podanie ręki” Staffa. Akcja powieści prowadzona jest wielotorowo, przeskakuje w czasie i przestrzeni, co pozwala czytelnikowi obserwować dramatyczne losu bohaterów z różnej perspektywy.

Ciężko jest zapomnieć to, co raz przeczytamy. Myśli Kundery towarzyszyć nam będą długo. Tak samo jak wspomnienie bohaterów pojawiać się będzie nieoczekiwanie na zakrętach życia. A przecież to tylko jedna lektura, a "einmal ist keinmal" przecież…

Choć Milan Kundera już lata temu odciął się od czeskiej ojczyzny, to jego dzieła często czeskiej historii dotykają. Podobnie jest w „Nieznośnej lekkości bytu”, której bohaterowie próbują żyć w przykrych (również dla Polaków) czasach Praskiej Wiosny.

Bohaterów jest kilku. Jest Tomasz – zdolny lekarz, kochający, lecz notorycznie niewierny mąż Teresy – bezgranicznie...

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika Wojt

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
254
książki
Średnio w roku
przeczytane
21
książek
Opinie były
pomocne
36
razy
W sumie
wystawione
253
oceny ze średnią 7,3

Spędzone
na czytaniu
1 463
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
23
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]