Advertisement
rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Nie lada gratka dla tych wszystkich, którzy stracili wiarę w kondycję współczesnej literatury. Bo to wyjątkowo smakowity kąsek, bezczelnie bezpretensjonalna i świeża powieść, prawdziwie, a momentami nawet nieprzyzwoicie, ucieszna i jednocześnie dojmująco smutna. I która, bez pardonu, z tym smutkiem pozostawia.

Nie lada gratka dla tych wszystkich, którzy stracili wiarę w kondycję współczesnej literatury. Bo to wyjątkowo smakowity kąsek, bezczelnie bezpretensjonalna i świeża powieść, prawdziwie, a momentami nawet nieprzyzwoicie, ucieszna i jednocześnie dojmująco smutna. I która, bez pardonu, z tym smutkiem pozostawia.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Typowy kryminał na plażę, kiedy zmaltretowany mózg nie jest w stanie podjąć większego wysiłku. Można by pozrzędzić, że to w ogóle strata czasu, ale chyba aż tak źle nie jest.
Zręcznie napisany kryminał i... to wszystko. Widać, że autor zna się na rzeczy i zapewne spłodzi następne tomy, które będą przypominać ciasto upieczone po raz setny - sprawnie acz bez serca, lekcję nauczyciela, której siłą napędową jest tylko rutyna, wyznanie "kocham cię", które wypowiadamy dla świętego spokoju.
Dla miłośników kryminałów "Wykolejony" nie jest żadnym wyzwaniem i w stan ekstazy nie pewno nie wprowadzi. Opisane tam okrucieństwa nie przekonują, bohaterowie momentami wydają się groteskowi. A Ravn, postać tytułowa, oczywiście po przejściach, jest właściwie nijaki.

Typowy kryminał na plażę, kiedy zmaltretowany mózg nie jest w stanie podjąć większego wysiłku. Można by pozrzędzić, że to w ogóle strata czasu, ale chyba aż tak źle nie jest.
Zręcznie napisany kryminał i... to wszystko. Widać, że autor zna się na rzeczy i zapewne spłodzi następne tomy, które będą przypominać ciasto upieczone po raz setny - sprawnie acz bez serca, lekcję...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Opowiadanie to forma podstępna - ograniczony rozmiar to tylko pozornie ułatwienie. Nic bardziej mylnego. Opowiadanie musi, niczym haiku w poezji, być spójną całością, fragmentem rzeczywistości przedstawionym tak, że nie jest istotne dla czytelnika nic poza tym właśnie fragmentem.
Nie zaprzeczam - Alice Munro ma świetny warsztat. Tak świetny, że podczas lektury miałam wrażenie, że każde słowo jest na właściwym miejscu. Świetny i poprawny. Tak świetny, że aż nudny. Przewidywalny w swojej świetności. Bez żadnej rysy, w przeciwieństwie do losów bohaterów opowiadań. A rysa, pęknięcie zarówno ludzkie losy, jak i literaturę czyni bardziej prawdziwymi.

Wypada jednak czytać Alice Munro, bo inni czytają i nawet bez przekonania mlaskać z zachwytu i wyobrażać sobie, że jest się znawcą i koneserem literatury.

Opowiadanie to forma podstępna - ograniczony rozmiar to tylko pozornie ułatwienie. Nic bardziej mylnego. Opowiadanie musi, niczym haiku w poezji, być spójną całością, fragmentem rzeczywistości przedstawionym tak, że nie jest istotne dla czytelnika nic poza tym właśnie fragmentem.
Nie zaprzeczam - Alice Munro ma świetny warsztat. Tak świetny, że podczas lektury miałam...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Po takiej książce trudno będzie znaleźć satysfakcjonującą lekturę. Bo to literatura najwyższych lotów.

Nigdy nie interesowałam się malarstwem Zdzisława, ani audycjami Tomasza. Moi znajomi ich wyczekiwali niecierpliwie - miał płyty niedostępne dla innych - nagrywali je na Kasprzaka lub Grundinga (dla małolatów to może być jak bajka o żelaznym wilku).

Pewnego dnia w empiku sięgnęłam po "Portret podwójny" i stało się. Zauroczył mnie, pochłonął bez reszty. Nie lubię empiku (komuś się wydaje, że to księgarnia?), tłumu, zakupów. Tymczasem pufa miedzy pólkami okazała się całkiem przyjazna, gdy na nią opadłam i zanurzyłam się w lekturze.

Jestem przekonana, że żaden pisarz nie jest w stanie wymyślić historii tak porywającej, zdumiewającej, przerażającej i zabawnej zarazem. Jeszcze kilka przymiotników ciśnie mi się na usta. A, niech tam: poruszającej i wspaniałej.

Miałam obawy, czy ta książka, wyjawiająca tyle intymnych szczegółów zżycia bohaterów, nie zniesmaczy mnie. Autorka jednak opisuje losy Beksińskich z niebywałym taktem, bez osądzania i użalania się nad nimi.

Imponuje ogrom zebranego materiału i znakomity język.

Dziękuję za tę książkę.

Po takiej książce trudno będzie znaleźć satysfakcjonującą lekturę. Bo to literatura najwyższych lotów.

Nigdy nie interesowałam się malarstwem Zdzisława, ani audycjami Tomasza. Moi znajomi ich wyczekiwali niecierpliwie - miał płyty niedostępne dla innych - nagrywali je na Kasprzaka lub Grundinga (dla małolatów to może być jak bajka o żelaznym wilku).

Pewnego dnia w empiku...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Prawdziwa uczta - maestria językowa, inteligencja, humor, imponująca znajomość realiów lat 70-tych.
Przede wszystkim jednak specyficzny język powieści był dla mnie odkryciem i olśnieniem. Sprawia on, że czytelnik wsiąka bez reszty w porywającą fabułę "Piaskowej Góry". W książce Bator nic nie jest niemożliwe, podobnie rzecz się ma z językiem. Moje odkrycie.

Prawdziwa uczta - maestria językowa, inteligencja, humor, imponująca znajomość realiów lat 70-tych.
Przede wszystkim jednak specyficzny język powieści był dla mnie odkryciem i olśnieniem. Sprawia on, że czytelnik wsiąka bez reszty w porywającą fabułę "Piaskowej Góry". W książce Bator nic nie jest niemożliwe, podobnie rzecz się ma z językiem. Moje odkrycie.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo inteligentna, zgrabnie napisana książka. Autorka ma poczucie humoru, z niebywały wdziękiem operuje polszczyzną, tworząc sugestywną, pełnokrwistą (nomen omen) fabułę.

Bardzo inteligentna, zgrabnie napisana książka. Autorka ma poczucie humoru, z niebywały wdziękiem operuje polszczyzną, tworząc sugestywną, pełnokrwistą (nomen omen) fabułę.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jestem absolutnie zachwycona tą książką. Jest wyrazem ogromnej dojrzałości autora, a także wyrazem głębokiego humanizmu.
Cykl o Wallanderze dał przedsmak maestrii Henninga Mankella. Któż bowiem wcześniej z książek kryminalnych uczynił przejmującą sagę o przemijaniu? Kurt pokazany jest jako człowiek pełen słabości, jednak postać jest tak nakreślona, że trudno nie czuć zrozumienia i empatii.
Podobnie jest z Frederickiem Welinem, bohaterem "Włoskich butów".
Po koszmarnej pomyłce, jaka mu się przydarzyła jako chirurgowi, wiedzie jednostajne i nudne życie na wyspie skutej lodem. Do dnia, gdy pojawia się ta, wsparta na balkoniku, jego dawna miłość. Właściwie można by go było nazwać wstrętnym staruchem i nie byłoby w tym przesady, jednak i tym razem Mankell tworzy swoje postacie (a jest to paleta ekscentryków, oględnie rzecz nazywając) z czułością i zrozumieniem. Uważny czytelnik potraktuje to jako ważną lekcję.
"Zwyczajni ludzie nie istnieją" - mówi Louise, córka głównego bohatera.
Powieść przepojona jest głębokim smutkiem, a jednocześnie napawa optymizmem i nadzieją.

Jestem absolutnie zachwycona tą książką. Jest wyrazem ogromnej dojrzałości autora, a także wyrazem głębokiego humanizmu.
Cykl o Wallanderze dał przedsmak maestrii Henninga Mankella. Któż bowiem wcześniej z książek kryminalnych uczynił przejmującą sagę o przemijaniu? Kurt pokazany jest jako człowiek pełen słabości, jednak postać jest tak nakreślona, że trudno nie czuć...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to