Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

"Konfabulacja" = to słowo nasuwało mi się przez całą lekturę. Lista "uchybień", którą wynotowałam zawiera:
- nieścisłości w faktach, naginanie rzeczywistości - uśmiercanie już żyjących (a to można przecież sprawdzić nawet na nieszczęsnym Pudelku czy innym Chihuahua), przedstawianie ploteczek jako bezsprzecznych faktów (a jednak Pudelek!),
- cytowanie nieistniejącego autora - Janusza Kawryżki - po wyszukiwaniu jego danych wyskakują odnośniki jedynie do książek Pani Watały (i wyjaśnia się czemu autorka tak rzadko podaje jakiekolwiek odniesienia do źródeł),
- rażącą w oczy generalizację - jak wiadomo wszyscy to... np. "(...) jak zawsze u Rosjan", „(...) jak wiadomo, każdy gej ma ulubiony typ partnera”,
- nieścisłości logiczne - "był zakamuflowanym gejem, także biseksualistą" (szkoda, że jeszcze nie hetero),
-błędy językowe, składniowe i gramatyczne - „Marilyn Monrou” (błąd przewija się przez cały rozdział), literówki, powtórzenia. Patrząc na to, jak autorka posługuje się językiem na Facebooku mam wrażenie, że anonimowa redakcja i tak nieźle się spisała jeśli chodzi o stronę językową,
- głoszenie marnych teorii psychoseksualnych - przebieranie chłopców za dziewczynki sprawia, że będą gejami, ewentualnie biseksualistami (ewentualnie heteroseksualistami?) - chciałabym wierzyć, że ze strony autorki to żart, ale jakoś nie wierzę,
- pisanie o seksie w sposób co najmniej dziwny, jak na XXI wiek i książkę dotyczącą homoseksualizmu ("(...) to preludium do oralnego seksu (...) zaczynał lubić ten rodzaj zboczenia.",
- błędy dotyczące biologii człowieka - „(...) bo ilość spermy przecież też jest ograniczona” - w kontekście zaprzestania produkowania spermy w pewnym wieku,
- ignorancję na polu seksuologii - „Znamy trzy rodzaje mężczyzn: homoseksualistów - gejów, biseksualistów i heteroseksualistów” - jeśli ktoś chce dowiedzieć się o całym spektrum seksualności wystarczy wykorzystać tak mało naukowe źródła jak np. Youtube/Wikipedię/Google, właściwie cokolwiek. Autorka ma Facebooka, więc podejrzewam, że inne platformy też leżą w jej zasięgu. Nie wspominam o książkach skoro autorka woli nieistniejących autorów.

Powyższych punktów mogłoby namnożyć się jeszcze więcej, ale po co? Wystarczy chyba stwierdzenie, że czytając książkę Drogi Czytelnik czuje się jakby przyszedł do ciotuni na historyczno-seksualne ploteczki - posłucha, pokiwa głową, zakryje usta z niedowierzaniem, ale po powrocie do domu nie będzie wierzył w ani jedno zasłyszane słowo.
Nie wiem w jaki sposób autorka przygotowywała się do pisania książki jeśli chodzi o merytoryczną stronę wiedzy o osobach homoseksualnych, ale odnosiłam dziwne wrażenie, że korzystała z książek z dziedziny seksuologii okrytych już warstwą kurzu, a przedstawione w książce teorie to osobiste „przecież tak jest!” zdanie autorki. Oprócz tego w wielu miejscach pojawiają się przykre porównania typu geje - zboczeńcy czy pisanie tonem prześmiewcy, przez co odnosi się wrażenie, że sama autorka ma raczej dość homofobiczne poglądy.
Przykre, że temat, który ma naprawdę duży potencjał został tak sponiewierany.

"Konfabulacja" = to słowo nasuwało mi się przez całą lekturę. Lista "uchybień", którą wynotowałam zawiera:
- nieścisłości w faktach, naginanie rzeczywistości - uśmiercanie już żyjących (a to można przecież sprawdzić nawet na nieszczęsnym Pudelku czy innym Chihuahua), przedstawianie ploteczek jako bezsprzecznych faktów (a jednak Pudelek!),
- cytowanie nieistniejącego autora...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Druga gwiazdka za świnkę i ostatnie sto stron.

Druga gwiazdka za świnkę i ostatnie sto stron.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na wstępie popatrzmy na cykl Ziemiańskiego jako całość – gdyż w tym aspekcie wyjątkowo doszukałam się logiki. Przygody pierwszej części poniżej średniej, w trzeciej osiągają apogeum. Niestety, głupoty.

Autor porwał się z przysłowiową motyką na słońce. Oczywiście nie opuszczały go ambicje na stworzenie książki przełomowej i sam przełom pokazującej, aczkolwiek (kolejny raz) zadanie okazało się zbyt trudne. Tak samo w warstwie fabularnej jak i językowej.

Tom trzeci jest jeszcze mniej logiczny, choć trudno w to uwierzyć, od swoich poprzedników. Achaja nie może, ale za chwilę już może z wielką siłą. Annamea z odciętą połową twarzy, wydłubanym okiem i po skonsumowaniu szklanej fiolki zwyczajnie sobie rozmawia, ba, przyjmuje nawet oświadczyny. Wiele fragmentów wywołało uśmiech politowania na mojej twarzy.

Natomiast koncepcja epilogu została żywcem wycięta z pewnego fragmentu Wiedźmina, za co dostaje spoory minus.

Po Achaję lepiej nie sięgać, chyba że mamy pod ręką książkę, która wydawała nam się nudna, ale bardzo chcemy ją przeczytać. Zmieniona optyka pozwoli na stwierdzenie, że owa książka jest niesamowicie interesująca.

Na wstępie popatrzmy na cykl Ziemiańskiego jako całość – gdyż w tym aspekcie wyjątkowo doszukałam się logiki. Przygody pierwszej części poniżej średniej, w trzeciej osiągają apogeum. Niestety, głupoty.

Autor porwał się z przysłowiową motyką na słońce. Oczywiście nie opuszczały go ambicje na stworzenie książki przełomowej i sam przełom pokazującej, aczkolwiek (kolejny raz)...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Achaja” to książka podzielona na trzy odrębne wątki: poczynania głównej bohaterki, Siriusa i Zaana, maga Mereditha. Nie jest to jednak rozbicie tylko fabularne — dostaliśmy nawet trzy poziomy trudności.

Perypetie księżniczki Achai to poziom pierwszy. Przez początkowe czterysta stron dziewczyna jest poniewierana (później również, ale to nic w porównaniu z początkiem), następnie, po wszystkich tych okropieństwach, niemalże magicznym sposobem zyskuje siłę byka i nieco intelektu. Czytając tę historię niejednokrotnie irytowałam się faktem, że księżniczka, która w pewnych okolicznościach ukazuje niemałą wiedzę, w innych zamienia się na inteligencję z trzyletnim dzieckiem. Na ostatnich dwustu stronach historia zyskuje trochę na wartości, by pod koniec zrównać się z kolejnym stopniem, czyli opowieścią o Siriusie i Zaanie.

W tej historii mamy do czynienia z intrygą już nieco bardziej zajmującą niż cięgi spadające na tytułową bohaterkę. Pewne rzeczy nie są już mówione wprost, a opowieść ma lepiej poprowadzoną narrację, chociaż momentami dalej lekko kuleje.

Ostatni poziom — Meredith. To najbardziej wymagający wątek, który niestety zajmuje najmniej objętości książki (chociaż możliwe, że właśnie dzięki temu wybija się ponad resztę). Najbardziej metaforyczna ze wszystkich części. Gdyby takim stylem napisana była cała książka, zasługiwałaby na mocną czwórkę.

„Achaja” to książka podzielona na trzy odrębne wątki: poczynania głównej bohaterki, Siriusa i Zaana, maga Mereditha. Nie jest to jednak rozbicie tylko fabularne — dostaliśmy nawet trzy poziomy trudności.

Perypetie księżniczki Achai to poziom pierwszy. Przez początkowe czterysta stron dziewczyna jest poniewierana (później również, ale to nic w porównaniu z początkiem),...

więcej Pokaż mimo to