rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jeżeli znacie książki i artykuły Grzegorza Niedzielskiego (np. “Królowie z gwiazd. Mitologia plemion prapolskich”), będziecie wiedzieli, czego mniej więcej spodziewać się po tej pozycji, bo napisała ją ta sama osoba, tyle że pod innym imieniem i nazwiskiem. “Trzy Zorze” są książką bardziej dopracowaną, głębiej przemyślaną i bardzo, bardzo ciekawą.
Nie trzeba się zgadzać ze wszystkimi konkluzjami, ale wszystkie warto przemyśleć. Błyskotliwość i skrupulatność autorki potrafią zadziwić i odpowiedzieć na wiele pytań, jakie dręczą miłośników słowiańskich wierzeń. Ostatni rozdział to trochę jazda bez trzymanki (porównywalna z wcześniejszymi tytułami autora), ale ogromna większość tekstu jest mocno wyważona i przemyślana.
Co mnie urzekło:
1. Podejście do religii jako czegoś, co ulega zmianom wraz z upływem czasu i wpływami z zewnątrz, próba analizy tych przemian.
2. Próba odtworzenia wierzeń Polaków, z dużym naciskiem zarówno na Długosza jak i inne polskie źródła (zamiast skupiania się tylko na ruskim panteonie).
3. Poświęcenie wielu stron tematowi, który często jest pomijany w tego typu pozycjach (ostatnio na szczęście coraz rzadziej), czyli kwestii bogiń. Bogowie również są omówieni.
Jakie między innymi pytania są rozważane?
Czy Dziewanna to odmłodzona Marzanna? Czy jednak osobna bogini? Kto był polską odpowiedniczką ruskiej Mokoszy? Jakie są pierwotne teonimy (boskie imiona) naszych rodzimych bóstw i co mogły znaczyć? Dlaczego tak naprawdę Wanda “nie chciała Niemca”…? I wiele innych.
Z tego co udało mi się ustalić, autorka nie korzysta z żadnych szemranych źródeł, co więcej, podjęła staranie, aby przetłumaczyć fragment nigdy nie tłumaczonego na polski źródła czeskiego (kroniki Pulkavy z Radenina). Moim zdaniem powinno być o tej książce głośniej.

Jeżeli znacie książki i artykuły Grzegorza Niedzielskiego (np. “Królowie z gwiazd. Mitologia plemion prapolskich”), będziecie wiedzieli, czego mniej więcej spodziewać się po tej pozycji, bo napisała ją ta sama osoba, tyle że pod innym imieniem i nazwiskiem. “Trzy Zorze” są książką bardziej dopracowaną, głębiej przemyślaną i bardzo, bardzo ciekawą.
Nie trzeba się zgadzać ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka mnie bardzo ucieszyła. Czytam fantastykę od niemal ćwierćwiecza i niejedno już widziałam. Jak łatwo się domyślić, z biegiem lat stałam się wybredna.
Jako czytelniczka zwracam uwagę przede wszystkim na bohaterów. Choćby świat przedstawiony był nie wiem jak złożony i ciekawy, jeżeli losy postaci zwisają mi kalafiorem, nie doczytam książki do końca. W “Pieśni pustyni” narracja jest prowadzona z perspektywy kilkorga bohaterów. Każdy z nich ma swój charakter, swoje marzenia, słabości i mocne strony. Krótko mówiąc, są trójwymiarowi. To sprawia, że automatycznie zaczynamy im kibicować. To jednak nie koniec ich zalet. W ostatnich latach obserwuję w książkach fantastycznych tendencję do kreowania postaci, które są odstręczające. To łotrzy, którzy kierują się wyłącznie własnym zyskiem i radują się z nieszczęścia bliźnich, a co więcej, nie doświadczają żadnej przemiany na kartach powieści. I o ile rzeczywiście istnieją tacy ludzie, nie mam ochoty spędzać z nimi kilkuset stron. Bohaterowie “Pieśni pustyni” popełniają błędy i miewają głupie pomysły, jednak w głębi serca są to porządni ludzie, którzy chcą zrobić to, co należy. Dlatego śledzenie ich zmagań w okrutnym i bezwzględnym świecie jest interesujące.
W takim razie czy świat przedstawiony jest drugorzędny w tej książce? Absolutnie nie! Jest przemyślany, spójny i bogaty. Amatorzy klimatów pustynnych będą zadowoleni, podobnie miłośnicy Hiszpanii w XVI-XVII w. Podobały mi się też stworzone na potrzeby książki neologizmy, są zgrabne i treściwie opisują to, co nazywają (np. gwiazdoszkło).
Podsumowując, czekam na więcej. Tego polskiej fantastyce potrzeba.

Ta książka mnie bardzo ucieszyła. Czytam fantastykę od niemal ćwierćwiecza i niejedno już widziałam. Jak łatwo się domyślić, z biegiem lat stałam się wybredna.
Jako czytelniczka zwracam uwagę przede wszystkim na bohaterów. Choćby świat przedstawiony był nie wiem jak złożony i ciekawy, jeżeli losy postaci zwisają mi kalafiorem, nie doczytam książki do końca. W “Pieśni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak dla mnie książka do poczytania w autobusie i tyle. Postaci papierowe, fabuła raczej przewidywalna. Ale to, co mnie naprawdę zirytowało, to BRAK KOREKTY! Zdania niegramatyczne, notoryczne złe użycie przypadków czy zła rekcja czasowników. Jeśli tu korekta była, to strach pomyśleć, jak to wyglądało przed... Cieszę się, że ta książka nie była moja, tylko pożyczona.

Jak dla mnie książka do poczytania w autobusie i tyle. Postaci papierowe, fabuła raczej przewidywalna. Ale to, co mnie naprawdę zirytowało, to BRAK KOREKTY! Zdania niegramatyczne, notoryczne złe użycie przypadków czy zła rekcja czasowników. Jeśli tu korekta była, to strach pomyśleć, jak to wyglądało przed... Cieszę się, że ta książka nie była moja, tylko pożyczona.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka o mitologii dokładnie taka, jak lubię: autorka opisuje irańskie historie, a następnie podejmuje próbę wyjaśnienia ich genezy, a także przemian, jakie zaszły w wierzeniach. Do tego napisana piękną polszczyzną. Serdecznie polecam.

Książka o mitologii dokładnie taka, jak lubię: autorka opisuje irańskie historie, a następnie podejmuje próbę wyjaśnienia ich genezy, a także przemian, jakie zaszły w wierzeniach. Do tego napisana piękną polszczyzną. Serdecznie polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gdybym kiedykolwiek musiała wybrać najulubieńszą książkę, byłaby to ta. Sama nie wiem, ile razy ją czytałam. Jadwiga Żylińska, autorka tylu wspaniałych książek, jest niesłusznie zapomniana w naszym kraju.
"Kapłanki, Amazonki i Czarownice" znalazłam kiedyś na półce w domu i z miejsca zostałam absolutnie oczarowana. Ta książka to próba opowiedzenia, jak mogły wyglądać czasy, które ukształtowały starożytną mitologię - i za to ją pokochałam. Żylińska przypomina kult dawnych bogiń i prezentuje nam własne spojrzenie na klasyczne mity. Tezeusz nie jest wcale bohaterem pozytywnym - napada na Kretę i zmusza Ariadnę, by z nim odpłynęła do Grecji, po czym porzuca ją na Naksos, a tam, jak wiadomo, znajduje ją szalony Dionizos... Spotkanie Ariadny i Dionizosa należy do moich ulubionych fragmentów. Pozbawiona ojczyzny dziedziczka tronu odnajduje godnego siebie partnera. Również Agamemnon zostaje przedstawiony w innym świetle niż przekazuje tradycja - a wówczas zemsta jego żony (i to jak dokonana!) wydaje nam się jedynie słuszna. A to tylko niewielka część fascynujących opowieści.
Historie są opisane z punktu widzenia mitycznych kobiet, co jest bardzo ciekawym zabiegiem, jako że w "klasycznym" wydaniu mitologii nie mają one zbyt wiele do powiedzenia.
I na koniec - wspaniały język Żylińskiej. Moim zdaniem posiada ona dar ujęcia istoty rzeczy w kilku słowach, które w dodatku zapadają głęboko w serce.

Gdybym kiedykolwiek musiała wybrać najulubieńszą książkę, byłaby to ta. Sama nie wiem, ile razy ją czytałam. Jadwiga Żylińska, autorka tylu wspaniałych książek, jest niesłusznie zapomniana w naszym kraju.
"Kapłanki, Amazonki i Czarownice" znalazłam kiedyś na półce w domu i z miejsca zostałam absolutnie oczarowana. Ta książka to próba opowiedzenia, jak mogły wyglądać czasy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tak się złożyło, że przeczytałam tę książkę, a zaraz po niej "Karin, córkę Monsa" Miki Waltariego. Gdyby ustawić je chronologicznie według wydarzeń historycznych, jakie opisują, najpierw powinna być "Karin...", potem "Gwiazda...". Ta pierwsza opowiada o Eryku Szalonym, druga - o jego synu. Może to błąd, że przeczytałam tylko tę jedną książkę Waltariego, może napisał lepsze. Nie mogłam jednak nie porównywać tych dwóch: "Karin..." jest prostą historią o niewiarygodnie dobrej, potulnej (i przez to irytującej) kobiecie, "Gwiazda..." przedstawia bohaterów z krwi i kości, nie trzyma się w żelazny sposób chronologii, urzeka tajemniczością. Przy jej głębi, "Karin..." wydała mi się naprawdę płaska i płytka. Czasami narracja "Gwiazdy..." nieco dezorientuje, być może powinna być bardziej poukładana. Jednak dzięki temu w pewien sposób nawiązuje do szaleństwa Eryka, a także ziaren tego szaleństwa w jego synu.

Tak się złożyło, że przeczytałam tę książkę, a zaraz po niej "Karin, córkę Monsa" Miki Waltariego. Gdyby ustawić je chronologicznie według wydarzeń historycznych, jakie opisują, najpierw powinna być "Karin...", potem "Gwiazda...". Ta pierwsza opowiada o Eryku Szalonym, druga - o jego synu. Może to błąd, że przeczytałam tylko tę jedną książkę Waltariego, może napisał lepsze....

więcej Pokaż mimo to