Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Niektóre książki są po to, by kształtować naszą osobowość. "Sztuka prostoty" ma być jedną z takich książek. Jest to typowo kobieca pozycja. Natomiast jak dla mnie jest jednak wielkim rozczarowaniem. Mimo wielu cennych wskazówek, jak upraszczać nasze życie, autorka jest bardzo sprzeczna w tym, co pisze. Być może należy to przypisać faktowi, że, jak sama wyznaje na początku, jest to zbiór jej dziesięcioletnich notatek, które czyniła, mieszkając na Dalekim Wschodzie. Możemy się zetknąć na przykład z takim założeniem: Nie potrzebujesz żadnych skomplikowanych metod do pielęgnacji, wystarczy mydło i woda... by po chwili przejść do tematu idealnego dla cery podkładu. Nie widzę nic złego w życiu zgodnym z naturalnością, jednakże mamy przecież dwudziesty pierwszy wiek i korzystanie z jego dobrodziejstw jest, moim zdaniem, jak najbardziej ok.
Szczerze mówiąc, po pewnym czasie Loreau i jej przepis na życie, zaczęły mnie irytować. Owszem, są takie momenty, z którymi mogę się zgodzić, trzeba wziąć jednak pod uwagę, że nie każdy ma możliwość (oraz chęć) życia według filozofii zen, a tego wymaga autorka, przez co jej przesłanie traci na uniwersalności. Możemy podziwiać Japonię i Chiny za ich prostotę codzienności, ale dostosowywanie się do nich za wszelką cenę, jest już według mnie pewną kreacją, a nie uproszczeniem, które obiecuje tytuł.
Plusem "Sztuki..." jest niewątpliwie to, że możemy właśnie wniknąć choć odrobinę wgłąb tej dalekiej nam cywilizacji i spojrzeć na świat z zupełnie innej perspektywy.
Ale jak dla mnie pozycja zdecydowanie średnia.

Niektóre książki są po to, by kształtować naszą osobowość. "Sztuka prostoty" ma być jedną z takich książek. Jest to typowo kobieca pozycja. Natomiast jak dla mnie jest jednak wielkim rozczarowaniem. Mimo wielu cennych wskazówek, jak upraszczać nasze życie, autorka jest bardzo sprzeczna w tym, co pisze. Być może należy to przypisać faktowi, że, jak sama wyznaje na początku,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cytat z opisu, który znalazł się na pierwszej stronie książki, czyli "Jestem nudziarą. I mam przerąbane." był niewątpliwie dobrym chwytem. Ale potem książka bardzo mnie rozczarowała. Rozczarowało mnie mianowicie to, że autorka z takim talentem dała się ponieść takiej banalnej historii. Główna bohaterka została trochę wykreowana na taką polską Bridget Jones - szara myszka, której w życiu nic nie wychodzi, nagle dostaje szansę od losu i ma zamiar ją wykorzystać. I wszystko zmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Moim zdaniem oklepane i przesłodzone. Bridget nie zawsze wszystko się udawało. A u Szwai jak dla mnie nudziara pozostała nudziarą.

Cytat z opisu, który znalazł się na pierwszej stronie książki, czyli "Jestem nudziarą. I mam przerąbane." był niewątpliwie dobrym chwytem. Ale potem książka bardzo mnie rozczarowała. Rozczarowało mnie mianowicie to, że autorka z takim talentem dała się ponieść takiej banalnej historii. Główna bohaterka została trochę wykreowana na taką polską Bridget Jones - szara myszka,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka zaczyna się od zdania: "Powołanie pisarskie zrodziło się we mnie jako bezpośredni skutek nieudanej kariery superbohatera".
Brzmi więc obiecująco i faktycznie kilkadziesiąt pierwszych stron czyta się z uśmiechem na ustach, bo główny bohater jest takim trochę Don Kichotem, który żyje w świecie własnej wyobraźni. Przekonany, że został powołany do bycia WIELKIM PISARZEM, nie zwraca uwagi na kolejne porażki, które ponosi na arenie literackiej (czy to się ulega w końcu zmianie, czy nie, nie będę zdradzać;) - co więcej, traktuje to jako dobry znak, gdyż całe gro utalentowanych twórców na przestrzeni wieków, miało równie niełatwą drogę do sławy i chwały.
Jednak przyznam szczerze, że w pewnym momencie właśnie z tego powodu, książka zaczęła mnie denerwować. Mimo że świetnie napisana i czyta się (a przynajmniej powinno się czytać) jednym tchem, u mnie na jakiś czas wylądowała na półce. Miałam dość donkiszoterii Pchila i tego, że jest taki oderwany od rzeczywistości. Jego, nazwijmy to, życiowe nieuświadomienie, zaczęło się niemiłosiernie ciągnąć i dlatego mniej więcej od połowy, można powiedzieć, że "wymęczyłam" tę powieść do końca.
Mimo tego autor konstruuje świat w ciekawy sposób, a przy tym posługuje się świetnym językiem, dlatego w wolnej chwili można sięgnąć po tę lekturę.

Książka zaczyna się od zdania: "Powołanie pisarskie zrodziło się we mnie jako bezpośredni skutek nieudanej kariery superbohatera".
Brzmi więc obiecująco i faktycznie kilkadziesiąt pierwszych stron czyta się z uśmiechem na ustach, bo główny bohater jest takim trochę Don Kichotem, który żyje w świecie własnej wyobraźni. Przekonany, że został powołany do bycia WIELKIM...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyjemnie się czyta, ale nie wywróciła mojego światopoglądu do góry nogami, tak jak to obiecywano na okładce i w przedmowie. W temacie samorealizacji można znaleźć o wiele ciekawsze pozycje. Powiastka na jedno popołudnie :)

Przyjemnie się czyta, ale nie wywróciła mojego światopoglądu do góry nogami, tak jak to obiecywano na okładce i w przedmowie. W temacie samorealizacji można znaleźć o wiele ciekawsze pozycje. Powiastka na jedno popołudnie :)

Pokaż mimo to