-
ArtykułyPlenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2
-
ArtykułyW świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać4
-
ArtykułyZaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2
-
ArtykułyMa 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant7
Biblioteczka
2021-03-16
2021-02-17
6/10
"Ivanhoe" to powieść równie znana co "Rob Roy" tego samego autora, powszechnie uznawanego za twórcę gatunku powieści historycznej. Jednak w "Ivanhoe" Walter Scott po raz pierwszy w swoim dorobku pisarskim sięga poza historię ojczystej Szkocji, przedstawiając historię z czasów, kiedy Anglicy wyczekiwali na powrót z niewoli swojego słynnego króla, Ryszarda Lwie Serce.
Należy oddać hołd Walterowi Scottowi za to, że jest pierwszym pisarzem, który miał ambicję w swoich czysto rozrywkowych powieściach szczegółowo i rzetelnie przedstawić realia historyczne. Nie jest już to, popularne w jego epoce, umowne umieszczenie akcji w dawnej epoce, ponieważ fabuła "Ivanhoe" silnie osadzona w rzeczywistości średniowiecznej Anglii. A więc Walter Scott drobiazgowo opisuje przedmioty materialne jak ubiór postaci, wprowadza i wyjaśnia pewne zwyczaje, przedstawia powszechny w tych czasach antysemityzm, a także nakreśla różnice i wynikający z nich konflikt pomiędzy rodowitymi Anglosaksonami, a normandzką elitą rządzącą w ówczesnej Anglii. Jak to w dobrych powieściach historycznych bywa, postaci historyczne mieszają się tu z bohaterami fikcyjnymi i legendarnymi, chociażby słynnym Robin Hoodem i jego kompanią.
Niestety, "Ivanhoe" strasznie się zestarzał pod niemal każdym względem. Walterowi Scottowi nie wychodzi żywe prowadzenie akcji (pod tym względem sromotnie przegrywa z Dumasem), szczegółowe opisy nużą, elementy humorystyczne nie bawią, romans przechodzi gdzieś bokiem, walki nie emocjonują, dialogi są okropnie sztywne (bohaterowie wyjaśniają sobie rzeczy oczywiste dla siebie nawzajem), a postaci są zwyczajnie bezpłciowe i a do tego czarno-białe, co widać po negatywnym przedstawieniu wszystkich templariuszy i członków kleru, co jest chyba typowe dla protestanckich pisarzy z tego okresu (np. "Mnich" Lewisa). W powieści Scotta nawet fabuła jest prosta i do tego rozwleczona na 400 stron, a jej finałowe rozwiązanie (wraz z absurdalnym powrotem z zaświatów pewnej postaci) pozostawia wiele do życzenia. Sam tytułowy Ivanhoe pomyka gdzieś w tle, więcej tutaj Żydówki Rebeki czy starego Cedryka.
Niemniej nie czytało się tego szczególnie źle, ale żeby czerpać z czytania Scotta trzeba mocno przymrużyć oko na sztywność i naiwność jego powieści. Zdecydowanie lepiej wypadają wciąż poczytne dzieła Alexandre'a Dumasa.
6/10
"Ivanhoe" to powieść równie znana co "Rob Roy" tego samego autora, powszechnie uznawanego za twórcę gatunku powieści historycznej. Jednak w "Ivanhoe" Walter Scott po raz pierwszy w swoim dorobku pisarskim sięga poza historię ojczystej Szkocji, przedstawiając historię z czasów, kiedy Anglicy wyczekiwali na powrót z niewoli swojego słynnego króla, Ryszarda Lwie...
6,5/10
Powieść "Ogniem i mieczem" otwiera słynną i kontrowersyjną "Trylogię", w Polsce istny popkulturowy fenomen odkąd w 1883 zaczęła być wydawana w odcinkach w warszawskiej gazecie. Do dziś "Trylogia" budzi skrajne odczucia wśród Polaków. Negatywne opinie zwykle wynikają z uprzedzenia, jakiego polscy uczniowie wynoszą w szkole do lektur (a Sienkiewicz pojawia się w programie zdecydowanie za szybko), ale zarzuty dotyczą także promowanego przez dzieła tego pisarza typowego hurrapatriotyzmu. Lubię powieści historyczne, a "Trylogia" jest sercem polskich przedstawicieli tego gatunku, postanowiłem więc w końcu zmierzyć się na poważnie z "Ogniem i mieczem", które próbowałem na własną rękę przeczytać w wieku szkolnym i wówczas niestety poległem.
Moja czytelnicza determinacja by nie porzucać a także świadomość, że znajomość tej powieści może przydać mi się na egzaminie z pozytywizmu, sprawiła że przeczytałem całość w zaledwie kilka dni bez większych problemów. Ale nie tylko to trzymało mnie przy lekturze, bo bawiłem się przecież całkiem nieźle, choć w tej recenzji zarzucę "Ogniem i mieczem" całkiem sporą liczbę wad. Zacznę jednak od tła historycznego. Realia zostały bardzo dobrze odwzorowane przez Sienkiewicza. Wynika to nie tylko z umiejętnego splecenia fikcji z historią, ale też archaizacji i stylizacji języka (w tym także narracji), by odpowiadał on czasom, w których toczy się akcja powieści. Przez to bardzo łatwo zapomnieć, że ma się do czynienia jedynie z powieścią, artystycznym wyobrażeniem Sienkiewicza na temat państwa Sarmatów u szczytu potęgi. Łatwo więc wsiąknąć w świat polskiej szlachty i kresów Rzeczpospolitej. Na moje uznanie zasługują zwłaszcza opisy prowadzenia działań wojennych (choć opisy samych starć raczej nużyły z powodu ich chaotyczności), które najbardziej zainteresowały mnie przy czytaniu pierwszej części "Trylogii". Na pochwałę zasługuje także nie stronienie przez Sienkiewicza od obrazowych opisów przemocy i okrucieństwa, wraz z popełnianiem zbrodni na ludności cywilnej i posłach (choć te będące sprawką Polaków są przez autora rozgrzeszane). W tej kwestii spodziewałem się raczej ciągłego romantyzowania wojny.
Niestety na tym kończą się zalety "Ogniem i mieczem", bo od strony fabularnej powieść jest niezwykle słaba. Zaczyna się całkiem ciekawie, ale już szybko okazuje się że została ona osnuta wokół wyświechtanego motywu "damy w opałach". Postaci są w większości słabo zarysowane, co nie pomaga urozmaicić nieciekawej fabuły - szczytem jest totalnie pozbawiona jakiegokolwiek charakteru Helena, która poza epizodem u boku Zagłoby nie robi nic. Śmiechu warty jest sam fakt, że większość "roboty" w wątku miłosnym zostaje wykonana przez polskich trzech muszkieterów, czyli Atosa (Podbipiętę), Portosa (Zagłobę) i Aramisa (Wołodyjowskiego), którzy przez pół powieści zajmują się poszukiwaniami Heleny, podczas gdy d'Artagnan (Skrzetuski) bawi się w patriotę na służbie u kapitana Treville'a (Wiśniowieckiego). No cóż, widać że w "Ogniem i mieczem" Sienkiewiczowi najbardziej zależało na podkreśleniu wymowy patriotycznej, której istotą według pisarza jest dbanie o interes wspólny a nie "prywatę", jak bywają określone poszukiwania Heleny przez księdza Muchowieckiego. Postać Bohuna jest miłym urozmaiceniem na tle bezpłciowej Heleny, wyidealizowanego Skrzetuskiego i niezbyt rozgarniętych muszkieterów.
Wszyscy wiemy, że Sienkiewicz pisał “ku pokrzepieniu serc”, czyli w celu pokazania Polakom pod zaborami, że naród dzięki solidarności potrafił w trudnych chwilach nie tylko przetrwać ale pokonać nawet największe zagrożenie. Próba wywołania w czytelnikach pozytywnych odczuć z nadzieją na odzyskanie dawnej chwały Rzeczpospolitej wymagała oczywiście pewnych przekłamań w ramach fikcji literackiej. Mity stworzone przez Sienkiewicza w dobrej wierze są niestety wciąż obecne w świadomości Polaków. Choć same wydarzenia w powieści na ogół zgadzają się z faktami historycznymi, a nawet losy fikcyjnych postaci są bardzo prowadopodobne, to Sienkiewicz przede wszystkim prezentuje czarno-biały obraz powstania Chmielnickiego. W skrócie: Kozacy są przedstawieni jako pijana dzicz ogarnięta chęcią zemsty na Polakach, a ataman Chmielnicki jest właśnie zwykłym egoistą, który rozdmuchał wojnę na Ukrainie z powodu "prywaty". Sienkiewicz ponadto księciu Wiśnowieckiemu, znanemu z warchołstwa i właśnie dbania o własny interes, przypisuje wzniosłą miłość do ojczyzny. W zasadzie jest to obraz całkowicie odwrotny od tego, jaki przedstawiają zawodowi historycy.
Jednak nie winię i nie krytykuję Sienkiewicza za to, że pisał w czasach gdy Polakom potrzebna była tego typu literatura, a dostęp do rzetelnych źródeł historycznych był utrudniony, a opracowania wybitnych historyków jeszcze nie zostały wówczas napisane. Krytykuję go za to, że w wypadku "Ogniem i mieczem" był jedynie naśladowcą Waltera Scotta oraz Alexandre'a Dumasa. Skojarzenia z "Trzema muszkieterami" (skądinąd będącymi o wiele lepszą i wciąż świeżą powieścią). Niemniej, bawiłem się całkiem nieźle, niektóre elementy humorystyczne wywołały u mnie szczery uśmiech (nie zawsze politowania), a mimo bzdurnej fabuły całkiem przyjemnie się nią śledziło. Z tych powodów daleki jestem od większego krytycyzmu, ale to wciąż literatura czystko rozrywkowa dość niskich lotów.
6,5/10
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPowieść "Ogniem i mieczem" otwiera słynną i kontrowersyjną "Trylogię", w Polsce istny popkulturowy fenomen odkąd w 1883 zaczęła być wydawana w odcinkach w warszawskiej gazecie. Do dziś "Trylogia" budzi skrajne odczucia wśród Polaków. Negatywne opinie zwykle wynikają z uprzedzenia, jakiego polscy uczniowie wynoszą w szkole do lektur (a Sienkiewicz pojawia się w...