-
ArtykułySEXEDPL poleca: najlepsze audiobooki (nie tylko) o seksie w StorytelLubimyCzytać1
-
ArtykułyTom Bombadil wreszcie na ekranie, nowi „Bridgertonowie”, a „Sherlock Holmes 3” jednak powstanie?Konrad Wrzesiński2
-
Artykuły„Dzięki książkom można prawdziwie marzyć”. Weź udział w akcji recenzenckiej „Kiss cam”Sonia Miniewicz4
-
Artykuły„Co dalej, palenie książek?”. Jak Rosja usuwa książki krytyczne wobec władzyKonrad Wrzesiński36
Biblioteczka
2020-08-18
Drugi tom cyklu cozy mystery (fluffiasty kryminał, gdzie nie ma opisów seksu ani przemocy, zazwyczaj jest gdzieś w tle kominek albo herbata i ciastka, prawie zawsze dzieje się w super małej społeczności, uroczej i mającej swoje małe, toksyczne tajemnice poupychane gdzieś po kątach) pomieszanego z romansem m/m.
Bardzo dobrze mi się wraca do Pirate's Cove, być może dlatego, że taki eskapizm w czystej formie jest wpisany w gatunek. Tym razem dostajemy więcej fluffu na samym początku, jako że Ellery i Jack to para dosyć wyluzowana, a sam romans to taki typowy slooowburn (czyli bardzo wolno wszystkim idzie to bycie razem). A morderstwo popełnione zostaje gdzieś w połowie, chociaż wiąże się ono z inną, starą sprawą, która jest już na początku omawiana.
Zirytowana byłam za to tym, że autorka znowu powtarza schemat - główny bohater jest podejrzany o zabójstwo, dlatego przeprowadza własne śledztwo. Ja wiem, że jak już się wymyśli bohatera, który nie jest jakiś ciekawski z natury ani jego pracą nie jest prowadzenie śledztwa, to później ciężko go jakoś w to śledztwo zaplątać, ale come on! Skoro Lanyon planuje osiem książek w cyklu, to chyba ma jakieś pomysły na wplątywanie Ellery'ego w śledztwa.
Na tę chwilę uważam, że tym cyklem autorka trochę wraca do normy, jako że ostatnio jej książki mnie jakoś nie porywały; zobaczym, jak trzeci tom wyjdzie.
Drugi tom cyklu cozy mystery (fluffiasty kryminał, gdzie nie ma opisów seksu ani przemocy, zazwyczaj jest gdzieś w tle kominek albo herbata i ciastka, prawie zawsze dzieje się w super małej społeczności, uroczej i mającej swoje małe, toksyczne tajemnice poupychane gdzieś po kątach) pomieszanego z romansem m/m.
Bardzo dobrze mi się wraca do Pirate's Cove, być może dlatego,...
Gregory Ashe najwyraźniej zainspirował się wersją cozy mystery spod znaku Josh Lanyon - Secrets and Scrabble - przy pisaniu swojej nowej serii. I pomimo, że nie jest to mój ulubiony gatunek, to powiem szczerze, że chyba nawet wolę The Last Picks od Secrets and Scrabble - mam wrażenie, że jest tu więcej do ugryzienia, choć z drugiej strony być może czyni to tę serię mniej cozy?
Bardzo młody (przynajmniej duchem) i bardzo niezręczny Dashiell Dawson Dane (just Dash) przybywa do rezydencji Hemlock House i Vivienne Carter, jednej z najbardziej znanych autorek kryminałów, żeby jej służyć jako asystent, odzyskać siły do pisania własnej książki, a przy okazji wyrwać się z dotychczasowego życia. Następnego dnia jednak znajduje Vivienne martwą w rzece, i przez sekretny korytarz prowadzący z jego sypialni do jej pokoju staje się pierwszym podejrzanym. Przez co, jak zwykle w takich wypadkach, bierze sprawy w swoje ręce.
Dash nie działa sam, bo po drodze wpakowuje się w przyjaźń z grupką osób, które też Vivienne służyły - bardzo energiczna i 100% bardziej awkward od głównego bohatera Millie, artystyczny, z szalonymi pomysłami Fox, jedyna rozsądna Indira i milczący nastolatek Keme, który chyba na ten moment jest moim ulubieńcem. Sami siebie nazwali Last Picks, bo zawsze wybierani byli jako ostatni czy to na lekcjach WFu, czy gdziekolwiek indziej - z tego powodu Dash pasuje do nich bardzo dobrze. Taki wątek found family, zresztą w sam raz dla gatunku cozy - grupa się prawie od początku dogaduje, bo chociaż dla innych mogą wydawać się dziwni i niepasujący, w swoim towarzystwie czują się świetnie. Nie mówiąc już o tym, że postanawiają pomóc rozwiązać sprawę głównemu bohaterowi, bo tak.
Romans z tego co rozumiem w cozy mystery powinien być PG 13 i raczej wolno się rozwijać, i tak też jest tutaj - Deputy Bobby ma w sumie chłopaka i z Dashem spotyka się głównie wtedy, gdy coś się dzieje. Romansu jako takiego tutaj jeszcze nie ma, ale nie tylko my dopiero poznajemy bohaterów, oni siebie samych też dopiero zaczynają poznawać. Już pod koniec można się zastanawiać, czy Bobby czasem nie chciałby czegoś więcej, gdyby tego swojego chłopaka nie miał. Ale to wszystko pozostaje tylko w sferze domysłów, bo pierwsza część skupia się raczej na rozwiązaniu zagadki.
No właśnie, zagadka. Powiem szczerze, że zaskoczyła mnie cała intryga więcej niż raz, bo ja prostą dziewczyną jestem, za każdym razem obstawiałam kogoś, kogo chyba w sumie autor chciał, żeby obstawiać, a potem bum! - i w następnym rozdziale okazywało się, że pudło. Jednocześnie wskazówki co do rozwiązania były już od początku rozsiane, między innymi dlatego, że sprawy typu zamkniętego pokoju mają ograniczoną liczbę rozwiązań. Cały ten główny wątek zdecydowanie u mnie na plus.
Jeżeli miałabym na coś narzekać, to to, że nie lubię second hand embarassment, a tutaj zarówno Dash, jak i Millie potrafią go bez problemów dostarczyć. Nie do końca też przekonał mnie do siebie główny bohater - wydaje mi się tak bardzo młody: rodzice załatwili mu tę pracę, cały czas myśli, jak bohater jego nienapisanej książki by coś zrobił, chce zdrowiej jeść, bo to adult thing to do - chyba za stara jestem, bo jakoś mnie to męczyło.
Generalnie jednak, lekki i przyjemny wstęp do serii - na pewno sięgnę po dalsze części, szczególnie, że jakoś w odstępie miesiąca wychodzą (z tego co zrozumiałam, to Kickstarter tutaj wchodził w grę).
Gregory Ashe najwyraźniej zainspirował się wersją cozy mystery spod znaku Josh Lanyon - Secrets and Scrabble - przy pisaniu swojej nowej serii. I pomimo, że nie jest to mój ulubiony gatunek, to powiem szczerze, że chyba nawet wolę The Last Picks od Secrets and Scrabble - mam wrażenie, że jest tu więcej do ugryzienia, choć z drugiej strony być może czyni to tę serię mniej...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to