rozwiń zwiń
MilczenieLiter

Profil użytkownika: MilczenieLiter

okolice Katowic Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 6 godzin temu
300
Przeczytanych
książek
1 523
Książek
w biblioteczce
136
Opinii
778
Polubień
opinii
okolice Katowic Mężczyzna
Dodane| 1 ksiązkę
Jeśli masz duszę odkrywcy... Jeśli lubisz tajemnice i ciekawe historie... Jeśli choć trochę nudzą Cię książkowe "nowości" z identycznymi okładkami i podobną treścią - zapraszam do siebie :). Blog raczej nie o nowościach, ale o starszych książkach, do wyszukania w bibliotekach lub antykwariatach. Groza, klasyki, intrygujące historie, zapomniani autorzy. Zestawienia, rankingi, artykuły, statystyki.

Opinie


Na półkach:

Naciągane 6/10, i to tylko dzięki jednemu opowiadaniu.

Nie spodobał mi się ten Shiel już od samego początku.
Nie dość, że na drugie imię dano mu Phipps, to jeszcze ciążyły na nim poważne oskarżenia o pedofilię względem przybranej córki.

Nie zgadzam się z blurbem z tylej strony okładki, który próbuje brytyjskiego pisarza namaścić na mistrza literatury grozy. Wiele można mówić o opowiadaniach Shiela, alez pewnością nie są upiorne, nie zadziwiają także kunsztownym poziomem narracji.
Po prostu są - choć równie dobrze mogłoby ich nie być.

Z jednym wszakże wyjątkiem - tytułowy "Dom dźwięków" to faktycznie rzecz najwyższej klasy. Haco Harfager zwierza się swemu przyjacielowi i współlokatorowi o trawiącej go straszliwej pokusie, podsycanej przez matkę i ciotkę, aby wrócił do domu swych przodków. Według średniowiecznej legendy, jest to dom, którego mieszkańców dopada grzeszne szaleństwo.
Po 12 latach narrator dostaje list od Harfagera, w którym ten błaga o jak najszybszy przyjazd do jego rodowej siedziby. Dom okazuje się niezwykła budowlą: położony na wysepce Rayba na północnych krańcach Szetlandów, jest nieustannie podmywany przez fale. Nawet wewnątrz hałas jest tak duży, że porozumiewać się można tylko pisemnie.
"Dom dźwięków" potrafi przerazić i sprawnie operuje "kosmiczną grozą" dlatego nie dziwię się, że tak bardzo przypadł do gustu Lovecraftowi. Klimat nadchodzącej zagłady jest w tym opowiadaniu przytłaczający i obłędny. Rewelacja!

"Przechodziliśmy akurat obok żelaznych drzwi na dolnej kondygnacji. Harfager zatrzymał się nagle i przez kilka minut nasłuchiwał ze spojrzeniem skupionym i przebiegłym. Ponownie wyrwał mu się okrzyk: "słuchaj", po czym podał mi tabliczkę, na której napisał:
- Nic nie słyszałeś?
Kiedy odpowiedziałem, że nie słyszałem niczego poza szumem fal, wykrzyczał prosto w moje ucho:
- Zaraz zobaczysz.
Jego słowa zdawały się dobiegać do mnie niczym odległe echo, gdzieś we śnie. Harfager sięgnął po lichtarz, z kieszeni szaty wyciągnął klucz, otworzył drzwi i weszliśmy".

Przyzwoity poziom prezentują jeszcze "Sprawa Euphemii Raphash" (tajemnica morderstwa Euphemii, na tropie której jej brat, tajemniczy doktor) oraz zaskakująco klimatyczne "Miejsce boleści" (niewielka osada i popadający w obłęd wielebny Thomas Podd, sabotujący z nieznanych powodów budowę elektrowni wodnej przy pobliskim wodospadzie).

Pozostałe opowiadania to m.in. historia o duchu bladej małpy ("Blada małpa"), zaborczej miłości matki do syna ("Dzwon z kościoła Grobu Świętego"), czy sióstr zakochanych w tym samym mężczyźnie ("Oblubienica"). Dodatkowo, akcja kilku z nich toczy się w zamierzchłych czasach (vide starożytny anturaż "Żony Huguenina"), czego też nie lubię.

Generalnie - spokojnie można sobie ten tomik darować. 70% zawartości tonie w przeciętności.

Zbiór "Dom dźwięków" od niezawodnego C&T jest więc - niestety - niczym więcej jak tylko ciekawostką, przybliżającą twórczość kolejnego mało znanego u nas pisarza spod znaku grozy.

Naciągane 6/10, i to tylko dzięki jednemu opowiadaniu.

Nie spodobał mi się ten Shiel już od samego początku.
Nie dość, że na drugie imię dano mu Phipps, to jeszcze ciążyły na nim poważne oskarżenia o pedofilię względem przybranej córki.

Nie zgadzam się z blurbem z tylej strony okładki, który próbuje brytyjskiego pisarza namaścić na mistrza literatury grozy. Wiele można...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Skandalicznie niska ocena tego zbiorku na LubimyCzytać.pl jest dla mnie kompletnie niezrozumiała. W kategoriach skandalu należy także rozpatrywać fakt, iż żaden z polskich wydawców nie podjął się jak dotąd wydania większych fragmentów twórczości niesamowitej Waltera de la Mare. A przecież jest ona całkiem spora i liczy sobie co najmniej pięć zbiorów opowieści.

Wydawnictwo Literackie zebrało drobny ułamek spuścizny angielskiego pisarza: do rąk dostajemy zaledwie siedem opowieści. Dwie z nich to prawdziwe petardy. Mowa tu o „Ciotce Seatona” i „Katedrze Wszystkich Świętych”.

„Ciotka Seatona” to pełnokrwista, staroświecka (w dobrym tego słowa znaczeniu) opowieść grozy. Poznajemy historię tytułowego Seatona – dziwnego chłopaka, który miał w sobie coś odrażającego i obcego. I nie chodziło tylko o jego żółtawą skórę i obojętne, wyłupiaste oczy… Z racji na swą odmienność i krążące wśród równieśników opowieści o rzekomo jeszcze dziwniejszej ciotce, był nielubiany, wyśmiewany, a w najlepszym razie ignorowany przez kolegów. Udaje mu się jednak nawiązać namiastkę kontaktu z jednym z nich. Withers, bo tak się zwał ów pechowiec, nieopatrznie obiecuje odwiedzić wyrzutka w któryś wolny dzień. Gdy w przerwie międzysemestralnej Seaton przypomina o złożonej obietnicy, Withers niechętnie przyjeżdża do wiejskiej posiadłości Seatonów. Wreszcie będzie miał okazję zobaczyć i poznać słynną ciotkę!

Starsza dama – tytułowa ciotka – potrafi przerazić do szpiku kości. Nie swymi czynami, lecz tym, czego nie robi. Autor postawił na znaną i sprawdzoną taktykę niedopowiedzeń. De La Mare genialnie to sobie wymyślił – ani razu nie wskazuje jednoznacznie na ciotkę jako prowodyra jakichkolwiek niepokojących działań. Uwypukla jedynie pewne jej cechy i zachowania. Daje szkic, a resztę rysunku wykonać ma sam czytelnik i jego wyobraźnia.

Ten zabieg świetnie się sprawdził, a demoniczna postać ciotki to jeden z lepiej namalowanych portretów we współczesnej literaturze niesamowitej. Nie przesadzam.


„Katedra Wszystkich Świętych” to zupełnie inna para kaloszy, chociaż ma jeden mianownik wspólny: wszechobecną atmosferę zagrożenia. W obu przypadkach klimat jest gęsty jak sos w szkolnej stołówce. W „Katedrze” nie ma praktycznie żadnej akcji, ani jednoznacznie niepokojącej postaci. Głównym bohaterem jest tytułowa katedra. Znajduje się nad brzegiem morza, u stóp zielonej skarpy, z dala od skupisk ludzkich.

Utrudzony podróżny dostaje się bocznym wejściem do katedry, zamkniętej już o tej porze dla turystów. Natychmiast osacza go chłód i półmrok wiekowego budynku.

"Równocześnie owładnęło mną uczucie przerażenia i konsternacji wobec otoczenia, z którego zniknęły spokój i cisza, ustępując miejsca ponuremu uczuciu zagrożenia – zdałem sobie sprawę, że nie jestem sam".

Niedługo po tym poznaje historię katedry oraz problemy, które ją dręczą obecnie. Okazuje się, że wiekowy budynek wystawiony jest na ataki szczególnej i przerażającej natury…

"Czy zdaje pan sobie sprawę, że jesteśmy w tej chwili oddaleni o przeszło milę od najbliższego osiedla ludzkiego, a są nim nie dopalone zgliszcza jakiegoś gospodarstwa? Ręczę, że gdyby został pan na noc w katedrze (co Boże broń!) – choć groziło to panu – ręczę, że mógłby pan wołać i krzyczeć z okna, jeśli by pan do niego dosięgnął, aż do utraty głosu, a nie byłoby żywej duszy, która pana mogłaby usłyszeć i przyjść z pomocą…"

Wkrótce przekonujemy się, że w katedrze faktycznie coś jest n i e t a k. Mimo miałkiego zakończenia, opowiadanie momentami wbija w fotel. Nigdy nie myślałem, że stagnacja i brak akcji mogą wzbudzać tyle niepokoju.

Warto dodać, że inspiracją dla de la Mare’a była katedra św. Dawida położona w najmniejszym mieście Wielkiej Brytanii – St David’s. Ta walijska mieścina była rzekomym miejscem narodzin św. Dawida. A sama katedra (ta prawdziwa) robi wrażenie – wybudowana w XII wieku, usytuowana w zapadlinie, do której prowadzi kilkadziesiąt schodów. Wschodnie i zachodnie końce budynku różnią się wysokością o 4 metry, a fundamenty, choć solidne, wciąż się przesuwają. Ta historia mogła zainspirować de la Marego.

Podobać się może także „Crewe”, trzecia z perełek. Opustoszała stacja kolejowa w Crewe, wieczór. Ostatni pasażer. Bez zdradzania zbyt wiele z fabuły powiem tylko, że de la Mare uczynił ze stacji tylko pretekst do poznania innej historii – historii, dodajmy, niezmiernie intrygującej. Oczywiście z nieodłącznym dreszczem grozy.

Tytułowy „Quincunx” to dość typowa staroświecka opowieść grozy: przyzwoita, ale generalnie do zapomnienia. Najciekawszy w niej jest tytuł. (kwinkuns = pięcioelementowy model geometryczny, gdzie cztery elementy znajdują się w rogach, a piąty w środku – tak jak np. piątka na kości do gry, czy piątka kier w kartach). Co ciekawe, to kolejne opowiadanie w którym pojawia się „zła ciocia”. Czyżby wiązało się to z jakimś przeżyciem z dzieciństwa pana Waltera?

Wracając do opowiadania. Pewnego deszczowego wieczoru, do domu głównego bohatera ktoś puka. Gościem okazuje się brat jego przyjaciela, niejaki Walter Beverley. Beverley sprawia wrażenie rozbitego psychicznie człowieka; mamrocze, że potrzebuje pomocy, nieskładnie prosi i spędzenie z nim nocy w domu, który odziedziczył po zmarłej niedawno ciotce. Ruszają więc we dwójkę do starego domostwa, gdzie wyczerpany Beverley natychmiast kładzie się spać, a nasz bohater zasiada na czatach.

„Księżniczka” jakby rodem wyjęta z bajek, zaś „Trąbka”, mimo peanów pochwalnych w posłowiu autorstwa Janiny Mroczkowskiej, nie trafiła do mnie (dodatkowo, posłowie zawiera sympatyczny, kilkustronicowy rys biograficzny Waltera de la Mare).

Przy okazji „Trąbki” warto zwrócić uwagę na zmianę środka ciężkości, do którego dochodzi w tym opowiadaniu. Nie ma w nim żadnych dorosłych. De la Mare bohaterami uczynił dzieci – dwóch chłopaków, którzy się jednocześnie przyjaźnią i nie znoszą. Z psychologicznego punktu widzenia, brytyjski pisarz odwalił kawał dobrej roboty, pokazując skomplikowaną tkankę emocjonalną młodzieńców, gdzie pogarda miesza się z zazdrością, a uwielbienie z odrazą. Fabuła jest prosta: Filip i Dick umawiają się na potajemne spotkanie w okolicznym opuszczonym kościele. W mroku nocy i świetle księżyca oglądają kościelne rzeźby, niezwykle sugestywne. W końcu Filip prowokuje Dicka, by wspiął się na figurę anioła i dotknął drewnianej trąbki, którą trzyma w rękach cherubin. Smaczku dodaje fakt, że z wyglądu Dick sam przypominał cherubina. Chłopak przyjmuje wyzwanie i rozpoczyna tyleż mozolną, co niebezpieczną wspinaczkę…

„Zaginiona” zaczyna się nieźle. Londyn, środek dnia, potworny upał. Główny bohater postanawia przycupnąć w okolicznej herbaciarni. Jego uwagę przykuwa dziwny osobnik przy sąsiednim stoliku.

I znów – podobnie jak w „Crewe” – pierwotnie odmalowane miejsce akcji staje się pretekstem i tłem do opowiedzenia zupełnie innej historii. Historii bardziej kryminalnej niż niesamowitej, momentami nudnawej i pozbawionej iskry.

De La Mare, choć nie stroni od klisz (demoniczne obrazy), regularnie nasącza swe opowiadania nietuzinkowymi pomysłami. Ich wyziewy potrafią przyprawić o ciarki na plecach.

Nie dba o to, by doprowadzić swoje historie do mocnej puenty i zaskakujących zwrotów akcji. To są historie, które się dzieją, a potem po prostu kończą i rozmywają niepostrzeżenie. Ma to swoje zalety.

Brytyjczyk nie skupia się tylko na opisywaniu wydarzeń i otoczenia. Celowo zbacza z tej ścieżki i wchodzi do środka postaci, które sam stworzył. Poznajemy emocje, motywacje, sprzeczne nieraz uczucia bohaterów. To, w połączeniu ze świetnym warsztatem literackim autora powoduje, że lektura jego opowiadań to fascynująca podróż w nieznane.

***

Każdy miłośnik niesamowitości powinien przeczytać „Ciotkę Seatona” i „Katedrę wszystkich świętych”, i już dla tych dwóch opowieści warto zaopatrzyć się w zbiorek de la Marego, wyceniany w internetowych aukcjach na zaledwie kilka złotych.

Skandalicznie niska ocena tego zbiorku na LubimyCzytać.pl jest dla mnie kompletnie niezrozumiała. W kategoriach skandalu należy także rozpatrywać fakt, iż żaden z polskich wydawców nie podjął się jak dotąd wydania większych fragmentów twórczości niesamowitej Waltera de la Mare. A przecież jest ona całkiem spora i liczy sobie co najmniej pięć zbiorów opowieści.

Wydawnictwo...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Liść Wiatru: Antologia opowiadań Ameryki Środkowej Jerzy Kühn, praca zbiorowa
Ocena 6,7
Liść Wiatru: A... Jerzy Kühn, praca z...

Na półkach:

Wolałbym dostać z liścia i puszczać wiatry, niż drugi raz czytać "Liść wiatru".

***

Wydany w 1982 roku "Liść wiatru" zawiera 47 opowiadań pisarzy z Gwatemali, Salwadoru, Hondurasu, Nikaragui, Kostaryki i Panamy.

Zapowiadało się więc ciekawie. Zawiedziony jestem totalnie, ponieważ tylko kilka z nich trzyma poziom.

Reszta to sztampa; średnie historyjki, zahaczające często o politykę. Przewidywalne, pospolite, a momentami nawet prostackie.
Bez humoru, bez eksperymentów, bez niesamowitości, bez iskry.


PS. Jeśli już musiałbym kogoś wyróżnić, to najbardziej podobali mi się "Wygnańcy" Mario Monteforte Toledo, o grupie dzieciaków - tytułowych wygnańców - którzy mimo ubóstwa wykorzystują swą dziecięcą wyobraźnię do wymyślania oryginalnych zabaw (np. planowanie zamachu na prezydenta, a co!).

W kategorii "oryginalna sceneria" wygrywa Carlos Luis Fallas. "W górach" to trzymająca w napięciu, emocjonalna historia grupy wiertaczy górskich, którzy pracowali w ultraciężkich warunkach, na wysokich, nagich skałach, z młotem, świdrem w ręce, a w drugiej z nieodłączną laską dynamitu. Gdy dochodzi do tragedii, coś w nich pęka, podobnie jak w skałach, w których tak wytrwale kuli...
Może jeszcze "D.Q." Rubéna Darío, czy autentyczną w swym surrealizmie "Wycieczkę nad jezioro" Enrique Jaramillo Leviego.

Wolałbym dostać z liścia i puszczać wiatry, niż drugi raz czytać "Liść wiatru".

***

Wydany w 1982 roku "Liść wiatru" zawiera 47 opowiadań pisarzy z Gwatemali, Salwadoru, Hondurasu, Nikaragui, Kostaryki i Panamy.

Zapowiadało się więc ciekawie. Zawiedziony jestem totalnie, ponieważ tylko kilka z nich trzyma poziom.

Reszta to sztampa; średnie historyjki, zahaczające często...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika MilczenieLiter

z ostatnich 3 m-cy
MilczenieLiter
2024-03-17 13:04:57
2024-03-17 13:04:57
MilczenieLiter
2024-03-17 13:04:42
2024-03-17 13:04:42
Pszczoły i grom w oddali Riku Onda
Średnia ocena:
7.6 / 10
172 ocen
MilczenieLiter
2024-03-17 13:03:46
MilczenieLiter dodał książkę Kornik na półkę Chcę przeczytać
2024-03-17 13:03:46
MilczenieLiter dodał książkę Kornik na półkę Chcę przeczytać
Kornik Layla Martínez
Średnia ocena:
7.2 / 10
26 ocen
MilczenieLiter
2024-03-17 12:29:09
2024-03-17 12:29:09
Wiek kapitalizmu inwigilacji Shoshana Zuboff
Średnia ocena:
7 / 10
134 ocen
MilczenieLiter
2024-03-17 10:05:51
MilczenieLiter dodał książkę Nos pana rejenta na półkę Chcę przeczytać
MilczenieLiter
2024-03-13 14:12:33
2024-03-13 14:12:33

ulubieni autorzy [6]

Peter Daniel Wolfkind
Ocena książek:
6,2 / 10
1 książka
0 cykli
Pisze książki z:
1 fan
Adolfo Bioy Casares
Ocena książek:
6,9 / 10
9 książek
0 cykli
4 fanów
Etgar Keret
Ocena książek:
6,5 / 10
59 książek
0 cykli
Pisze książki z:
318 fanów

statystyki

W sumie
przeczytano
300
książek
Średnio w roku
przeczytane
43
książki
Opinie były
pomocne
778
razy
W sumie
wystawione
289
ocen ze średnią 6,9

Spędzone
na czytaniu
1 475
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
39
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
1
książek [+ Dodaj]