Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Nie wystawiam oceny, bo kolegi.
Jestem fanem komiksów Jacka i tu pierwszy raz poczułem takie bardziej sarkastyczne ostrze, które dotąd było tylko igiełką. Jest zabawnie, ale bez mniej tu takiej muminkowej uroczości, dzięki której uważałem komiksy autora za solidny eskapizm.
Nadal fantastyczna kreska, świetne wyczucie humorystyczne, ale szydery w tradycji polskiej ci u nas dostatek, więc nawet taka najlepsza jara mnie mniej.

Nie wystawiam oceny, bo kolegi.
Jestem fanem komiksów Jacka i tu pierwszy raz poczułem takie bardziej sarkastyczne ostrze, które dotąd było tylko igiełką. Jest zabawnie, ale bez mniej tu takiej muminkowej uroczości, dzięki której uważałem komiksy autora za solidny eskapizm.
Nadal fantastyczna kreska, świetne wyczucie humorystyczne, ale szydery w tradycji polskiej ci u nas...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Świeże, bo nie z perspektywy inteligenta. Nie ma w tekście elokwencji, brzmi faktycznie jak opowieść jakiegoś wujka, który wychowywał się w trudnych warunkach. Fascynujące tło faveli, bardziej niż historia najbliższej rodziny, która nie wykracza obserwacjami ponad inne biografie.

Najbardziej wadliwe jest tłumaczenie i nie muszę znać oryginału, by to zauważyć. Do brazylijskiej rzeczywistości lat 70-tych wprowadza takie słownictwo jak "pewka" i inne młodzieżowe twory polskie XXI wieku.

Nie jestem też fanem rysunkowego stylu, który sam w sobie jest ciekawy, ale nie przy tak dużej zabawie perspektywą - kadry są ciasno wyładowane i okazjonalnie mało czytelne.

Świeże, bo nie z perspektywy inteligenta. Nie ma w tekście elokwencji, brzmi faktycznie jak opowieść jakiegoś wujka, który wychowywał się w trudnych warunkach. Fascynujące tło faveli, bardziej niż historia najbliższej rodziny, która nie wykracza obserwacjami ponad inne biografie.

Najbardziej wadliwe jest tłumaczenie i nie muszę znać oryginału, by to zauważyć. Do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak na książkę o kolesiu przykutym przez długi czas do kaloryfera, dużo jest tutaj napięcia. Delisle nie poświęca tu zbyt wielu kadrów na nudę i upływ czasu, skupiając się na monotonii. Innymi słowy w komiksie cały czas coś się dzieje - tylko zazwyczaj nic istotnego i w kółko to samo. W zasadzie to tyle przez większość z tych 400 stron. Delisle obiera swój komiks z polityki, skupiając się wyłącznie na przekuciu wspomnień Christophe'a w rysunkową opowieść.

Czytanie tego komiksu to tortura trudna do zapomnienia - co prawda to nadal tylko rozrywkowa symulacja, bo trzymając w dłoniach komiks jesteśmy królami upływu czasu. Od nas zależy, na jak długo zatrzymamy się na kadrze z pustą ścianą. Stąd tortura czytelnika jest nieco inna - przypomina bardziej pływanie przy dnie z kulą u nogi zamiast sprzętu do nurkowania, coraz bardziej rozpaczliwe poszukiwanie bąbli powietrza pod skałami. Czy na kolejnej stronie coś się w końcu wydarzy?

Nawet jeśli nie, to kiedy już uda się wydostać nad powierzchnię wody, doznanie będzie euforyczne.

Jak na książkę o kolesiu przykutym przez długi czas do kaloryfera, dużo jest tutaj napięcia. Delisle nie poświęca tu zbyt wielu kadrów na nudę i upływ czasu, skupiając się na monotonii. Innymi słowy w komiksie cały czas coś się dzieje - tylko zazwyczaj nic istotnego i w kółko to samo. W zasadzie to tyle przez większość z tych 400 stron. Delisle obiera swój komiks z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak, ten komiks nie został dokończony. Nie łudźcie się kupując, że dotrzecie do satysfakcjonującego zawiązania wątków.

Ale może to i dobrze - Satoshi bowiem dużo ciekawiej zaczyna niż kończy. Najciekawszy jest tu bowiem główny pomysł - mangaka trafiający do stworzonego przez siebie świata. Reakcje różnych postaci na fakt, że bóg istnieje i jest zwykłym kolesiem łatwo odnieść do naszego świata i czerpać z tego satysfakcję. Smaku dodaje ironia, że postacie w zasadzie zachowują się zgodnie z tym, jak zostały napisane.

Niestety ostatni akt jest pozbawiony takich smaczków z wyjątkiem może jednego - jak zmienia się seria artysty na przestrzeni lat. Poza tym to typowy nakręcający się, rozczarowujący finał, który porzuca twórcze metamyślenie na rzecz zmęczonych mechanik podróży w czasie.

Mimo to nie będę ukrywał - przeczytałem mimo wszystko całość od początku do końca za jednym razem. Satoshi cały czas prowadzi akcję wartko, więc zawsze jest szansa, że coś nas zaskoczy na następnej stronie. Dopiero w trzeciej części chwyty przestają chwytać, ale nadal pcha nas do przodu sama ciągła akcja.

Tak, ten komiks nie został dokończony. Nie łudźcie się kupując, że dotrzecie do satysfakcjonującego zawiązania wątków.

Ale może to i dobrze - Satoshi bowiem dużo ciekawiej zaczyna niż kończy. Najciekawszy jest tu bowiem główny pomysł - mangaka trafiający do stworzonego przez siebie świata. Reakcje różnych postaci na fakt, że bóg istnieje i jest zwykłym kolesiem łatwo...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Komiks czytany w pięciu posiedzeniach, bo nie dość, że wielkie tomiszcze, to jeszcze przytłaczająca tematyka.

Mimo to mój pierwszy Sacco (tak, wiem, trochę nie od tej strony) to doświadczenie, którego potrzebowałem, by w końcu postawić w swoim uprzedzonym umyśle komiks na równi z filmem czy książką. Graficzny reportaż opowiada o dochodzeniu do prawdy na temat rozstrzelań w latach 50-tych w dwóch miejscowościach w Strefie Gazy.

Taka tematyka połączona z rysunkowymi postaciami już sama w sobie budzi pewien sprzeciw. Tym bardziej niesamowite jest, jak bardzo z całości bije szacunek i profesjonalizm. Wtrącenia autora są zawsze wyraźnie oddzielone od relacji nielicznych żyjących i pamiętających wydarzenia świadków. Te ostatnie przekazywane są z dokładnością źródła naukowego.

Pomiędzy wspomnieniami obserwujemy współczesne życie ludzi w tym zakątku świata, w którym serdeczne rozmowy nie są przerywane na dźwięk karabinów za oknem. I czasem nie możesz wejść do domu, bo akurat stoi tam czołg.

Sacco nigdy nie wskazuje, co mamy czuć, nie stawia też nigdy siebie na piedestale. Traktuje ludzi jak ludzi i przekazując ich głosy pozwala nam samym zdecydować, które nas poruszą prywatnie. Ja miałem takich chwil więcej niż kilka.

Komiks czytany w pięciu posiedzeniach, bo nie dość, że wielkie tomiszcze, to jeszcze przytłaczająca tematyka.

Mimo to mój pierwszy Sacco (tak, wiem, trochę nie od tej strony) to doświadczenie, którego potrzebowałem, by w końcu postawić w swoim uprzedzonym umyśle komiks na równi z filmem czy książką. Graficzny reportaż opowiada o dochodzeniu do prawdy na temat rozstrzelań w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Kwaśne jabłko Joanna Karpowicz, Jerzy Szyłak
Ocena 6,7
Kwaśne jabłko Joanna Karpowicz, J...

Na półkach:

Bardzo podoba mi się rysowanie męża en face - wtedy przypomina jakąś socrealistyczną ikonę. Ale dzieła Karpowicz ogólnie zasługują na pochwałę, jako chyba jedyny element komiksu.

Szyłak napisał bowiem historię w całości opartą na najpopularniejszych akapitach o przemocy małżeńskiej - o tym, że jest to krąg przemocy i obwiniania za nią samej siebie. Pozbawiony dodatkowego wymiaru i nieskażony szczegółami, służy wyłącznie jako komiksowa demonstracja. Czytelnik będzie więc świadkiem gwałtów, brutalnych pobić oraz fantazji o morderstwie. Po co? Żeby mu to wbić do głowy? Bo nie ma tu niczego, co poszerzyłoby naszą perspektywę. Chyba, że komuś poszerza perspektywę nachalna symbolika religijna. Wszystko tu zostało streszczone do samego procesu upokarzania i ogólników. Na obronę zostaje komiksowi sam fakt pokazywania poważnego problemu społecznego. Może ma dzięki temu jakąś uniwersalną siłę, ale z drugiej strony jego nadzwyczaj brutalny charakter ją ogranicza.

Ja lekturę skończyłem zniesmaczony - Szyłak stworzył komiks zaangażowany, do którego inspiracją była chyba "Pasja" Gibsona, bo nie interesuje go nic innego, jak tylko cierpienie. A od demonstracji takiej gehenny do głosu w dyskusji o problemie przemocy daleka droga.

Bardzo podoba mi się rysowanie męża en face - wtedy przypomina jakąś socrealistyczną ikonę. Ale dzieła Karpowicz ogólnie zasługują na pochwałę, jako chyba jedyny element komiksu.

Szyłak napisał bowiem historię w całości opartą na najpopularniejszych akapitach o przemocy małżeńskiej - o tym, że jest to krąg przemocy i obwiniania za nią samej siebie. Pozbawiony dodatkowego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

W japońskim komiksie często przeszkadza mi nadmierna ekspozycja i tłumaczenie każdego uczucia i wątku słowem. Mangaka z Argentyny wcale się od tego nie uwalnia u siebie, ale to nic nie szkodzi. Jego opowieść jest na tyle skomplikowana - tak konstrukcyjnie, jak w warstwie tematycznej - że żaden widz nie powinien się czuć jak idiota. Wręcz przeciwnie - Berliac zakłada, że jego czytelnikiem jest osoba, z którą może prowadzić daleko głębszą dyskusję o imigrantach niż "wpuszczać czy nie". A że porusza też temat sztuki współczesnej, a jego akcja toczy się w Skandynawii, to "Sadbøi" staje się trochę drugą stroną lecącego teraz w kinach "The Square" Ostlunda. Na pewno o nieco węższym spojrzeniu, ale też zdecydowanie bardziej skupionego.

W japońskim komiksie często przeszkadza mi nadmierna ekspozycja i tłumaczenie każdego uczucia i wątku słowem. Mangaka z Argentyny wcale się od tego nie uwalnia u siebie, ale to nic nie szkodzi. Jego opowieść jest na tyle skomplikowana - tak konstrukcyjnie, jak w warstwie tematycznej - że żaden widz nie powinien się czuć jak idiota. Wręcz przeciwnie - Berliac zakłada, że...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Tuszowe rysunki Vivesa doskonale komplementują taneczną tematykę - kreski potrafią być cieniutkie i bezczelnie grube, podkreślają ruch i plastyczność ciała, a nawet grubość odzienia na nim, ale przez swoją szkicową umowność zupełnie usuwają bardziej przyziemne wymiary cielesności.

A historia po prostu płynie jak życie, nie przejmując się puentowaniem. Komiks ma w sobie autentyzm, zwłaszcza w tym nieułożeniu sieci spotkań i doświadczeń, ale koniec końców Vives pokazuje bardzo romantyczną wizję poszukiwania artystycznego ja - po prostu dociera tam bez nacisku, pozwalając naturalnym procesom i kolejnym ludziom ukształtować bohaterkę.

Pomyśleć, że kilka razy odkładałem komiks po kilku stronach, bo bałem się, że bedzie takim tanecznym "Whilpashem".

Tuszowe rysunki Vivesa doskonale komplementują taneczną tematykę - kreski potrafią być cieniutkie i bezczelnie grube, podkreślają ruch i plastyczność ciała, a nawet grubość odzienia na nim, ale przez swoją szkicową umowność zupełnie usuwają bardziej przyziemne wymiary cielesności.

A historia po prostu płynie jak życie, nie przejmując się puentowaniem. Komiks ma w sobie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Miałem niesamowity ubaw z tymi pojebanymi stworkami, dopóki nie pojawiły się cięższe wątki. Niesamowicie są te scenki poprowadzone, te tycie plany ogólne z ledwo widocznymi twarzami. To wszystko było tak nierealne, że nawet żarty z gwałtu uchodzą tu na sucho, a mam do nich ogromną awersję.

W środku nagle z randomowych przygód wchodzimy jednak w problemy psychiczne bohaterów - nadal jest śmiesznie, ale też dużo mroczniej. Nawet mnie ucieszyła ta droga - wyglądało, że mimo epizodycznego charakteru komiksu, zamieszczanego po części w sieci na przestrzeni wielu lat, gdzieś z tym wszystkim zmierzamy, do tego zaczynamy pojmować te relacje. Megg w ogóle okazała się być świetnie napisaną postacią kobiecą.

Dlatego tak dużym rozczarowaniem był "trzeci akt", który wraca do żartów o jaraniu, tripowaniu i dręczeniu sowy. Te historyjki są odtwórcze, zmęczone i niepotrzebnie gęstsze tekstowo niż takie zasługujące na prestiżowe nagrody szlagiery z początku jak "sowie chce się srać" albo "woźmy nieprzytomnego sowę wózkiem z supermarketu".
Do tego znamy już te postacie jak łyse konie na tym etapie, więc jest nam także sporo bardziej przykro, kiedyś komuś dzieje się krzywda.

Miałem niesamowity ubaw z tymi pojebanymi stworkami, dopóki nie pojawiły się cięższe wątki. Niesamowicie są te scenki poprowadzone, te tycie plany ogólne z ledwo widocznymi twarzami. To wszystko było tak nierealne, że nawet żarty z gwałtu uchodzą tu na sucho, a mam do nich ogromną awersję.

W środku nagle z randomowych przygód wchodzimy jednak w problemy psychiczne...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Potoczyste, celnie zaobserwowane słownictwo, reżimowa dokładność minimalistycznych rysunków i przede wszystkim udało się nie patrzeć z góry na chłopaków z bloków nie poświęcając przy tym humoru.
(bez oceny, bo komiks przyjaciela)

Potoczyste, celnie zaobserwowane słownictwo, reżimowa dokładność minimalistycznych rysunków i przede wszystkim udało się nie patrzeć z góry na chłopaków z bloków nie poświęcając przy tym humoru.
(bez oceny, bo komiks przyjaciela)

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to