rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Valerian: Wydanie zbiorcze, tom 2 Pierre Christin, Jean-Claude Mézières
Ocena 7,1
Valerian: Wyda... Pierre Christin, Je...

Na półkach: , , ,

Dalsze losy kosmicznych agentów na obcych ziemiach. Jak to we francuskich komiksach: dużo gadki, sporo akcji i wyobraźni przestrzennej. Kopalnia inspiracji dla filmowców, pisarzy oraz dla osób, które profesjonalnie tworzą powieści graficzne.

Dalsze losy kosmicznych agentów na obcych ziemiach. Jak to we francuskich komiksach: dużo gadki, sporo akcji i wyobraźni przestrzennej. Kopalnia inspiracji dla filmowców, pisarzy oraz dla osób, które profesjonalnie tworzą powieści graficzne.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Z tęsknoty za przygodą sięgnąłem po literaturę, która ma swoje lata, ale wciąż budzi żywy podziw, że można stworzyć mroczną, acz komediową opowieść o białych podróżnikach lądujących w Afryce chcąc sięgnąć po diamenty w tytułowej kopalni. Biblijny Salomon, jak głosi legenda, skrywa swoje skarby w świątyni. Wielu starało się odkryć rzekomą tajemnicę, gdzie znajduje się antyczne bogactwo, lecz na próżno odbywano eskapady, gdyż nikt nie stanął na wysokości zadania zlokalizowania skarbca. Może to zawstydzające, ale nigdy nie widziałem żadnej ekranizacji powieści. Może to brzmi zabawnie, jak na kogoś, kto ogląda filmy hurtowo, ale z drugiej strony, to dobrze, bo zaglądając do oryginału nie wiedziałem, jak potoczy się akcja, co na pewno sprawiło, że zaglądałem w karty powieści na świeżo i z czystym umysłem.

Historia wydaje się banalna. Mamy grupkę dzielnych wojów, gdzie sprawę przejmuje przywódca wyprawy Allan Quatermain, czyli brytyjski wagabunda. Zostaje wynajęty przez bogacza Curtisa, by odnalazł jego zaginionego brata. Zanim odwiedzimy Czarny Kontynent mamy klasyczne wprowadzenie, kto wyruszy w niebezpieczną podróż. Będą nam towarzyszyć murzyni, gdzie będziemy przemierzać pustynię, aby zapolować na antylopy, gdy głód zajrzy do żołądka. Przejdziemy przez wzgórza lądując na tajemniczym skrawku, gdzie urzęduje lud Kukuana. Tubylców, którzy mają nierozsądnego króla, oraz, jak to w pierwotnych plemionach - wciąż wierzą w czary, więc oddają część bogom poświęcając swoich ludzi w ramach ofiary, niczym w Starym Testamencie. Quatermain od początku ma mapę prowadzącą do kopalni króla Salomona, ale nigdy nie wierzył, że jest prawdziwa czy pomocna w odnalezieniu licznych błyskotek.

Nasz dzielny Allan wyruszając na niepewną misję zabiera z sobą Umbowę, który wygląda królewsko i na kogoś, kto sprawia pozory elokwentnego gościa pomagając dogadać się z tubylcami, gdy dotrą do klanu Kukuana. Po drodze, wiadomo, różne perturbacje, a sam początek jest niejako leniwy, bo to wstęp do szerszej historii, ale gdy dotrzemy do intrygującego ludu w samym sercu Afryki powieść szybko się rozkręca i trzyma czytelnika w napięciu, bo co krok dowiadujemy się nowych faktów, a akcja nie zwalnia tempa. Nasi kamraci zostają uznani za bogów, za przybyszów z gwiazd, gdyż sami tytułują się czarnoksiężnikami z odległej planety. Są biali, wyglądają cudacznie, mają rurę, z której zabijają zwierzynę na odległość, a to wystarczy, aby tubylcy uwierzyli, że są kosmitami. Sam lud Kukuana cechuje starożytny dialekt, na czele stoi okrutny tyran, czyli król, który regularnie dba o to, aby krajanie czuli się zagrożeni, bo włada strachem, a sam popełnił okropną zbrodnię w przeszłości zabijając własnego brata, wypędzając jego żonę z dziećmi. No, niezły popapraniec, który będzie chciał wykorzystać możliwości ,,czarowników'', aby siać postrach, jak na okrutnika przystało. Uwielbia krwawe rytuały, jak Aztekowie.

Najbardziej enigmatyczną postacią jest zmarszczona wiedźma. Wiekowa kobiecina, która wiecznie się śmieje, czerpie radość z cudzego nieszczęścia, i jak twierdzi, nigdy nie umrze z cudzej ręki. Niezła psychopatka, z tą różnicą, że ma ogromną wiedzę, gdyż jako jedyna zna przejście do tajemnej komnaty z ukrytym bogactwem od Salomona. To frapujące zjawisko, bo czuć od niej aurę śmierci. Kpi sobie z wędrownych przybyszy z gwiazd, wierzy w odwieczne klątwy i ma poparcie u tyrana. Niewątpliwie literatura od Haggarda miała wpływ na późniejsze dzieła kulturowe, jak na ,,Zaginiony świat'' Conana Doyle (swoją drogą, ogromna inspiracja dla ,,Parku Jurajskiego''). Do dzisiaj budzi posmak starej, wytrawnej przygody, gdzie narracja jest prosta. Język pospolity, a twórca w trakcie tekstu zwraca się do czytelnika rozwalając czwartą ścianę, to niespodziewane, że wiekowa literatura wciąż potrafi rozbudzać zmysły, i widać, jak bardzo wpłynęła na naszą kulturę. Tajemnicze wyprawy w głąb nieznanych lądów, przecież to powieść z XIX wieku! Gdzie dopiero odkrywano starożytne cywilizacje, takie jak, egipska Dolina Królów czy imperium asyryjskie. Jest to dosyć szokujące, że ktoś potrafił oddać wachlarz dalekiego kraju z taką pieczołowitością, gdzie czarni, co prawda, są prymitywni oraz naiwni, ale czujemy do nich sympatię - z wyjątkiem bezwzględnego króla, który żąda przypadkowych ofiar.

Mamy też, jakżeby inaczej, cichy romans między marynarzem, a czarną kobietą, która ma zostać zabita podczas ,,umierającego'' księżyca, ale wiadomo, nasi czarodzieje na to nie pozwolą, bo są uczciwymi panami. Czuć taką starą szkołę pisania - bohaterowie są dzielni, bystrzy oraz rzucają takimi tekstami, że czarni kłaniają się w pas. Toczą bitwy z dzikusami oraz lądują w tytułowej kopalni wykutą z żywej skały, gdzie drzwi do komnaty są co najmniej pięciometrowe, więc niemożliwe do staranowania. Jak głosi Allan, jedynie dynamit mógłby otworzyć przejścia. Fajne jest to, że po leniwym wstępie non stop zaskakuje nowymi atrakcjami. Nigdy nie traci animuszu, a to klątwy, a to coś o czarodziejach, zdradach, czarna kobieta zakochana w białym, no, fajna przygoda, w sam raz na relaks, kiedy potrzebujecie dobrej rozrywki do poduszki. Jest na pewno lepsza niż historia Verne, który przemieszczał się po Afryce w książce ,,Napowietrzna wioska'', choć z Verne zawsze miałem problem, bo jest zbyt technologiczny w opisach, a jego ,,W 80 dni dookoła świata'' nigdy nie mogłem doczytać do końca, tak mnie zmęczył.

W ,,Kopalni króla Salomona'' działa niemal wszystko. Są wyraziści bohaterowie, którzy potrafią czarować, jak na czarodziei przystało. Są mocne pojedynki - również jeden na jednego. Skarbiec ze złotem, portugalscy odkrywcy, masowe rytuały, to się czyta, i pomimo lat pozostaje lekturą, którą będę wspominał mile oraz przyjemnie. Także, nie żałuję, że nie widziałem żadnej adaptacji, dopiero teraz będę mógł oceniać sprawiedliwie filmowców, jak wypadli na tle oryginału, który jest żwawy i bardzo przekonujący. Ma romantyczne momenty, czasem bezduszne, jak sam władca Twali w puszczy afrykańskiej. A kiedy dochodzimy do mitycznej świątyni od razu poczułem się, jak w grobowcu, i sama przygoda widać, że wpłynęła na takie ikony, jak Indiana Jones. Klimat jest inny, ale bohaterowie to kozacy, którzy zawsze znajdą wyjście z najbardziej niedorzecznej sytuacji. Afrykańscy antagoniści, to barbarzyńcy, a ci, którzy mają czyste serce, lub są inni od reszty - naturalnie, nie stają się wrogiem w naszym odkrywaniu, jak działa społeczeństwo bez technologii. Oczywiście widać, że jest napisana w ubiegłej epoce, bo czuć kolonialne postawy. I niektóre zabiegi fabularne są dzisiaj przestarzałe. Mimo tego - bawiłem się wybornie.

Opinia pierwotnie pojawiła się na Literackiespelnienie.blogspot.com

Z tęsknoty za przygodą sięgnąłem po literaturę, która ma swoje lata, ale wciąż budzi żywy podziw, że można stworzyć mroczną, acz komediową opowieść o białych podróżnikach lądujących w Afryce chcąc sięgnąć po diamenty w tytułowej kopalni. Biblijny Salomon, jak głosi legenda, skrywa swoje skarby w świątyni. Wielu starało się odkryć rzekomą tajemnicę, gdzie znajduje się...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Historia wyssana z sopla lodu Tadeusz Baranowski, Jean Dufaux
Ocena 5,9
Historia wyssa... Tadeusz Baranowski,...

Na półkach: , , ,

Zabawne perypetie młodego wieśniaka i księżniczki w krainie małych stworzeń, które oprócz tego, że smakują soczyście potrafią nawiązywać przyjaźnie. Magiczne chwile, świetna kreska oraz bardzo przyjemna przygoda, choć to jednorazowe doświadczenie.

Zabawne perypetie młodego wieśniaka i księżniczki w krainie małych stworzeń, które oprócz tego, że smakują soczyście potrafią nawiązywać przyjaźnie. Magiczne chwile, świetna kreska oraz bardzo przyjemna przygoda, choć to jednorazowe doświadczenie.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Komedia romantyczna z typowym przedstawicielem japońskiej popkultury. Atrakcyjna dziewczyna zaczyna miewać epizody z niedoświadczonym samcem, który kocha dziewczynę z dzieciństwa. Klasyk - pierwsza szkolna miłość, nieoczekiwany romans i nieporozumienia sercowe. Przyjaciółka, która nie potrafi wyznać własnych uczuć. Gorąca, popularna dziewucha pod płaszczem otwartości skrywa delikatne ciało. Proste, choć chwilami ckliwe. Seria krótka, więc lepiej dawkować.

Komedia romantyczna z typowym przedstawicielem japońskiej popkultury. Atrakcyjna dziewczyna zaczyna miewać epizody z niedoświadczonym samcem, który kocha dziewczynę z dzieciństwa. Klasyk - pierwsza szkolna miłość, nieoczekiwany romans i nieporozumienia sercowe. Przyjaciółka, która nie potrafi wyznać własnych uczuć. Gorąca, popularna dziewucha pod płaszczem otwartości skrywa...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Injustice. Bogowie pośród nas: Rok pierwszy Marc Deering, Tom Derenick, Axel Gimenez, Mike S. Miller, Jheremy Raapack, Bruno Redondo, Tom Taylor, David Yardin
Ocena 8,5
Injustice. Bog... Marc Deering, Tom D...

Na półkach: , ,

Ot, jeszcze jedna wariacja na temat przesuwania granic i alternatywnego świata w superbohaterskiej operze mydlanej. Nie lubię, kiedy Superman gra rolę złoczyńcy - jest to najbardziej sztuczna, niewiarygodna wersja Człowieka ze Stali, jaka kiedykolwiek powstała. Która, co tu kryć - nie ma sensu.

Ot, jeszcze jedna wariacja na temat przesuwania granic i alternatywnego świata w superbohaterskiej operze mydlanej. Nie lubię, kiedy Superman gra rolę złoczyńcy - jest to najbardziej sztuczna, niewiarygodna wersja Człowieka ze Stali, jaka kiedykolwiek powstała. Która, co tu kryć - nie ma sensu.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jedno trzeba tej serii przyznać - sumiennie zmienia narrację. Każdy tom to niespodzianka. Kiedy myślisz, że autor zacznie fantazjować i bohaterzy będą ze sobą, cyk, romans skończył się, nim rozpoczął. Wyjechaliśmy ze wsi do Tokio, dobrze, ale na krótko. Relacje są płynne i to będzie długa saga o rodzinach, związkach i powiązaniach. Smaczne, doprawione.

Jedno trzeba tej serii przyznać - sumiennie zmienia narrację. Każdy tom to niespodzianka. Kiedy myślisz, że autor zacznie fantazjować i bohaterzy będą ze sobą, cyk, romans skończył się, nim rozpoczął. Wyjechaliśmy ze wsi do Tokio, dobrze, ale na krótko. Relacje są płynne i to będzie długa saga o rodzinach, związkach i powiązaniach. Smaczne, doprawione.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Póki co - najlepsza z serii. Więcej dramatu obyczajowego niż romansowej schizofrenii. Na plus dodanie siostry Haruto, która wraca z dużego miasta, aby zdobyć praktyki w wiejskiej szkole. Już nie grzęźniemy w piętrowych, sercowych igraszkach, lecz skupiamy się na trudnej osobowości Eby z Tokio. Trochę o przeszłości, trochę o roztargnieniu życiowym. Więcej niuansów, więcej obyczajowego skandalu, a sama seria zmierza w przeciwnym kierunku, niż planowano. Spore zaskoczenie.

Póki co - najlepsza z serii. Więcej dramatu obyczajowego niż romansowej schizofrenii. Na plus dodanie siostry Haruto, która wraca z dużego miasta, aby zdobyć praktyki w wiejskiej szkole. Już nie grzęźniemy w piętrowych, sercowych igraszkach, lecz skupiamy się na trudnej osobowości Eby z Tokio. Trochę o przeszłości, trochę o roztargnieniu życiowym. Więcej niuansów, więcej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

O losie - telenowela wjechała na pełnej. Istny romansowy koszmar. Haruto kocha krótkowłosą, Eba czuje mięte do Haruto, Atari kocha Senpai (ze starszej klasy), ale starszy podkochuje się w Ebie, no ludzie, przecież połowa z was, za chwilę sama się zgubi, kto się w kim zakochał! Totalny roalcoaster sercowy. Ilość powiązań robi się niebezpieczna. Zgrabnie to przedstawione, ale przesadzają z koneksjami, przecież w tym można się zanurzyć, i zgłupieć, jak wyznawane miłości dostają kosza, a zakochani na uboczu cierpią z powodu niewłaściwego lokowania uczuć. Totalne szaleństwo! Mam nadzieję, że wkrótce autor skróci tę listę podbojów!

O losie - telenowela wjechała na pełnej. Istny romansowy koszmar. Haruto kocha krótkowłosą, Eba czuje mięte do Haruto, Atari kocha Senpai (ze starszej klasy), ale starszy podkochuje się w Ebie, no ludzie, przecież połowa z was, za chwilę sama się zgubi, kto się w kim zakochał! Totalny roalcoaster sercowy. Ilość powiązań robi się niebezpieczna. Zgrabnie to przedstawione, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jeszcze jeden romans - tym razem na prowincji, gdzie Eba z Tokio przybywa na wieś, a Haruto musi zajmować się nową znajomą - zawożąc ją do szkoły rowerem. Jednocześnie poznajemy ukrytą miłość Haruto, który od dawna podkochuje się w krótkowłosej piękności. Co może pójść nie tak, gdy złączysz trójkę różnych charakterów? Ano wiele. Bo nowa dziewczyna w szkole przynosi kłopoty, bo zachowuje się podejrzanie, a my wiemy, że romanse są skomplikowane z natury. Eba zaczyna lubić Haruto, więc rodzi się konflikt uczuciowy. Haruto kocha inną, a na wieść o nieprzewidzianym pocałunku z Ebą nie podejrzewa, że ma cichą wielbicielkę. Może brzmi jak telenowela, ale to bardzo przyjemne love story, które mam nadzieję - nie stanie się męczącym dramatem o ludziach skrzywdzonych przez niewłaściwe zakochanie.

Jeszcze jeden romans - tym razem na prowincji, gdzie Eba z Tokio przybywa na wieś, a Haruto musi zajmować się nową znajomą - zawożąc ją do szkoły rowerem. Jednocześnie poznajemy ukrytą miłość Haruto, który od dawna podkochuje się w krótkowłosej piękności. Co może pójść nie tak, gdy złączysz trójkę różnych charakterów? Ano wiele. Bo nowa dziewczyna w szkole przynosi kłopoty,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Igranie z ogniem, gdzie Yamada coraz częściej spędza czas z trudnym, z perspektywy psychologicznej, chłopakiem, który ma dobre serce, ale boi się otworzyć wzdłuż i wszerz. Muffinki czekoladowe jako prezent na walentynki, spotkanie w bibliotece jako ezoteryczny powiew intymności, dotyk jako wyrażenie czułości. Seria do wielokrotnego przeglądania.

Igranie z ogniem, gdzie Yamada coraz częściej spędza czas z trudnym, z perspektywy psychologicznej, chłopakiem, który ma dobre serce, ale boi się otworzyć wzdłuż i wszerz. Muffinki czekoladowe jako prezent na walentynki, spotkanie w bibliotece jako ezoteryczny powiew intymności, dotyk jako wyrażenie czułości. Seria do wielokrotnego przeglądania.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jego przyjemna forma, spięcie osobowości, konflikt emocjonalny sprawia, że to romantyczny klasyk z czasów, gdy byliśmy za młodzi, aby potrafić nazywać własne uczucia. Jest w tym smutny portret młodych ludzi, którzy nawiązują relacje damsko-męskie opornie i z trudem, lecz nigdy nie przestaje wierzyć w zespolenie sercowe oraz dyktowanie tempa przez swobodny flirt.

Jego przyjemna forma, spięcie osobowości, konflikt emocjonalny sprawia, że to romantyczny klasyk z czasów, gdy byliśmy za młodzi, aby potrafić nazywać własne uczucia. Jest w tym smutny portret młodych ludzi, którzy nawiązują relacje damsko-męskie opornie i z trudem, lecz nigdy nie przestaje wierzyć w zespolenie sercowe oraz dyktowanie tempa przez swobodny flirt.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zabawna, lekka seria na deszczowe dni. Gimnazjalista przez niepowodzenie w miłości odwiedza świątynię i modli się o lepszy start w liceum. Objawia się bóg kaplicy informując go, że będzie romansował do woli! Niegdyś odpychany - stanie się bożyszczem kobiet. Jest to frywolne, gdzie dziewczyny same proszą o randki czy pocałunki. To mężczyzna w haremie - oblegany przez ślicznotki. Z różnymi przywarami. Jedna jest Yandere, więc uwielbia eliminować konkurencję. Ostatecznie jest to seria bez większego bagażu emocjonalnego, bo chłopakowi za łatwo przychodzi uwodzenie niewiast, choć prowokuje do śmiesznych inscenizacji, gdzie dziewczęta mają dziwne kaprysy, jedna boi się mówić, więc przemawia cytatami z książki! Rozrywkowe, lekkie, ale oderwane od rzeczywistości ;)

Zabawna, lekka seria na deszczowe dni. Gimnazjalista przez niepowodzenie w miłości odwiedza świątynię i modli się o lepszy start w liceum. Objawia się bóg kaplicy informując go, że będzie romansował do woli! Niegdyś odpychany - stanie się bożyszczem kobiet. Jest to frywolne, gdzie dziewczyny same proszą o randki czy pocałunki. To mężczyzna w haremie - oblegany przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sympatyczna komedia romantyczna z aspołecznym chłopcem, a popularną dziewczyną ze szkoły, która pozuje do magazynów z modą. Rozwija się stopniowo, ponieważ Ichikawa - główny bohater- z początku ma chore jazdy i chce zamordować piękną Yamadę. Śledząc jej ruchy zdaje sobie sprawę, że został zauroczony stylem, oraz jej delikatnością. Coraz częściej przebywa wśród młodej panny, więc zaczyna się otwierać - przestając być dziwakiem z nieprzyjemnymi pomysłami. Zręczne podejście do koślawych romansów nieprzystosowanych do życia w społeczeństwa wykolejeńców, lecz dając im szansę - ratujesz ludzi od strapienia. Miłość rodzi się w bólach, i nikt nie spodziewał się, że Yamada, która jest wielką modelką - prywatnie jest miłośniczką słodyczy, która zakochuje się w nieco mrocznym młodzieńcu z grzywką opadającą na prawe oko. Jedna z ciekawszych serii ostatnich lat, jeśli chodzi o podchody miłosne.

Sympatyczna komedia romantyczna z aspołecznym chłopcem, a popularną dziewczyną ze szkoły, która pozuje do magazynów z modą. Rozwija się stopniowo, ponieważ Ichikawa - główny bohater- z początku ma chore jazdy i chce zamordować piękną Yamadę. Śledząc jej ruchy zdaje sobie sprawę, że został zauroczony stylem, oraz jej delikatnością. Coraz częściej przebywa wśród młodej panny,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Lazarus #1: Rodzina Santiago Arcas, Stefano Gaudiano, Michael Lark, Greg Rucka
Ocena 7,1
Lazarus #1: Ro... Santiago Arcas, Ste...

Na półkach: , , ,

Ot, jedna z tych gangstersko-rodzinnych sag o powikłaniach politycznych. Sprawne, szybkie, z elementami akcji. Produkcyjniak na miarę USA, gdzie takie dzieła powstają na co dzień. Ktoś sugerował - zabierając głos, pisząc do artysty, że nadawałaby się na serial wrzucony na platformę z logiem Netflix. Coś w tym jest, bo skrojony pod szeroką widownię, i na pewno zyskałby publiczność, bo ma intrygę, dobre tempo oraz koneksje rodzinne.

Ot, jedna z tych gangstersko-rodzinnych sag o powikłaniach politycznych. Sprawne, szybkie, z elementami akcji. Produkcyjniak na miarę USA, gdzie takie dzieła powstają na co dzień. Ktoś sugerował - zabierając głos, pisząc do artysty, że nadawałaby się na serial wrzucony na platformę z logiem Netflix. Coś w tym jest, bo skrojony pod szeroką widownię, i na pewno zyskałby...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Torpedo 1936 Enrique Sanchez Abuli, Jordi Bernet
Ocena 7,2
Torpedo 1936 Enrique Sanchez Abu...

Na półkach: , , ,

Pierwszy kandydat, aby zebrać laur ,,złote maliny'', ,,gniot roku'', ,,pokraka z Saint Tropez'', czy ,,paździerz na zawołanie''. Totalny piach. Kiepskie dialogi, czarny kryminał spisany na kolanie. Seksizm, tanie zagrywki z b-klasy, nieuzasadniona przemoc oraz poziom narracji, który nie ma racji bytu w XXI wieku. Pokraczne dziwactwo - nie warte funta kłaków. Pospolite, gorsze od najgorszych piosenek z Disco-Polo (tam przynajmniej potuptasz nogą w rytm muzyki). Męczące, kliszowe, wypisane scenami, które wołają o pomoc psychiatry. Nic się nie klei - brutalny protagonista, morze smug po papierosach, pistolety wystrzeliwują, bo nikt nie potrafi rozmawiać, jak cywilizowany osobnik. Odradzam.

Pierwszy kandydat, aby zebrać laur ,,złote maliny'', ,,gniot roku'', ,,pokraka z Saint Tropez'', czy ,,paździerz na zawołanie''. Totalny piach. Kiepskie dialogi, czarny kryminał spisany na kolanie. Seksizm, tanie zagrywki z b-klasy, nieuzasadniona przemoc oraz poziom narracji, który nie ma racji bytu w XXI wieku. Pokraczne dziwactwo - nie warte funta kłaków. Pospolite,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Trzecia część zabawnych przygód zawodowych morderców, którzy mają złote serca i pragną posiadać przyjaciół. Nie wiem, czy to najbardziej rubaszny z całej trójki ,,Sakomoto Days'', ale od początku wywija groteskowym śmiechem, gdzie bohaterowie mierzą się z Tyranozaurem w muzeum sztuki, bo jest ochroniarzem tajnej sekty podziemnej (!). W pierwszej scenie mamy strzelca wyborowego, który bardziej dba o ptaka Skrzekusia niż oto, aby dorwać tytułowego Sakamoto, co przeszedł na ,,udawaną'' emeryturę, bo musi użerać się z przestępcami, którzy go nawiedzają. Tym razem biegnie na ratunek Li, bo porwali ją faceci w skafandrach! Niezobowiązująca rozrywka, gdzie akcja pędzi na złamanie karku, gdzie życie zawodowych zabójców, to kopalnia żartów z przestępczości, z podziemnych organizacji oraz nieogarnięcia życiowego. Smaczne, zabawne oraz warte zakupu.

Trzecia część zabawnych przygód zawodowych morderców, którzy mają złote serca i pragną posiadać przyjaciół. Nie wiem, czy to najbardziej rubaszny z całej trójki ,,Sakomoto Days'', ale od początku wywija groteskowym śmiechem, gdzie bohaterowie mierzą się z Tyranozaurem w muzeum sztuki, bo jest ochroniarzem tajnej sekty podziemnej (!). W pierwszej scenie mamy strzelca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Świętej pamięci Jose Saramago opowiada o swoim życiu bez większego planu, ale przypomina najważniejsze epizody czy nauczki z własnej historii dzieciństwa, czy dorastania. Napisane prostym, ale trafnym piórem o korzeniach rodzinnych, stłuczonym kolanie czy bliźnie na ciele, którą zatrzymał na stałe. Długimi fragmentami przywodzi na myśl anegdotki, pikantne szczegóły i bolesne rozczarowania światem. Jako dyslektyk, który miał matkę analfabetkę (do końca swych dni), to niesamowite, że stał się szanowanym pisarzem, którego znają z politycznej strefy komentatorskiej.

,,Niektórzy ludzie, z całą powagą i powołując się na cytaty z klasyków, twierdzą, że krajobraz jest stanem ducha, co po prostu znaczyłoby, że wrażenia wywoływane przez krajobraz zależą od wahań nastroju i dobrego lub złego humoru w danym momencie. Nie ośmielam się tego kwestionować. Zgodnie z tą teorią należałoby sądzić, że stany ducha są właściwością wyłącznie ludzi dojrzałych, umiejących, lepiej lub gorzej, posługiwać się poważnymi pojęciami, które służą definiowaniu tychże stanów i ich drobiazgowej analizie''.

Portugalski prozaik nie obawia się mówić o swoich lękach przed psami czy o fascynacji końmi. O tym, jak był zdolnym uczniem i potrafił zająć miejsce jakiegoś prymusa w szkole. Saramago jawi się jako szczery gawędziarz, czasem nie skąpi delikatnej krytyki w stronę bliskich, opowiada o traumach, o sukcesach literackich, o Lizbonie, jak bieda i kiepski dostęp do prasy był powszechny. Dla mnie, jako osoby, która żywo interesuje się kinematografią - zaskoczyła wiadomość, że nigdy nie lubił komedii Harolda Lloyda (którego z kolei cenię), za to nieoczekiwanie promuje mniej znanych artystów z Danii, jak Pata i Patachona. Któremu babcia kojarzyła się z zapachem octu, a największy triumf odniósł będąc wyróżnionym w klasie, niż na światowej scenie literackiej (co jest dość ujmujące).

,,Nieraz zadaję sobie pytanie, czy pewne wspomnienia są naprawdę moje własne, czy nie są to może opowieści dotyczące wydarzeń, których byłem nieświadomym aktorem, przekazane mi później przez uczestników owych wypadków, o ile oni sami nie powtarzali historii zasłyszanych od innych''. *

Laureat nagrody Nobla czule rozwodzi się nad swoim słodkim dzieciństwem, opisując wędrówki przez gaje oliwne czy bagna, a zabawnych doświadczeń erotycznych nastolatka nie zapomnę, bo są równie barwne, jak ów pamiętnik, w którym przegląda się, jak w lustrze.

* Cytaty pochodzą z książki ,,Mały pamiętnik''

Opinia pierwotnie opublikowana na Literackiespelnienie.blogspot.com

Świętej pamięci Jose Saramago opowiada o swoim życiu bez większego planu, ale przypomina najważniejsze epizody czy nauczki z własnej historii dzieciństwa, czy dorastania. Napisane prostym, ale trafnym piórem o korzeniach rodzinnych, stłuczonym kolanie czy bliźnie na ciele, którą zatrzymał na stałe. Długimi fragmentami przywodzi na myśl anegdotki, pikantne szczegóły i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Mała niespodzianka. Manga o przyjaźni między zdystansowanym heteroseksualistą, który nie szuka związku, a wprawionym homoseksualistą, który sypia z kim popadnie. Akio to nietuzinkowy student, co zachwyca się kwiatami od dziecka - nie wiem, czemu mężczyźni mieliby się wstydzić swoich hobby, sam jako nastolatek wrzucałem sobie kwiatki za kopertę w koszuli, gdy podróżowałem rowerem w poszukiwaniu przygód, więc wydaje mi się bardziej naturalny niż chłopcy, którzy udawali kulturystów. Umi zaś zadowala się przelotnymi romansami - pierwszym z nich, wydaje się, był nauczyciel od dodatkowych zajęć, a teraz przebiera w męskich przedstawicielach nie chcąc przywiązywać się do nikogo z nich. Wspólnie mieszkają w akademiku, chodzą do jednej uczelni, a ich przyjaźń nabiera zabawnych barw. Umi rzuca, że nie ,,leci'' na heteroseksualistów, ale poniekąd - jest zachwycony nowym kolegą, który nie unika jego towarzystwa, choć gani go za beztroskie podejście do seksu. Przede wszystkim przewrotnie zabawny, bo sytuacja jest napięta. Umi rzuca słowami na wiatr, jakby nic nie znaczyły, a nieustępliwy charakter Akio świetnie kontrastuje z jego płaczliwym, dziecinnym podejściem do życia. Mężczyźni stopniowo zaczynają rozumieć swoją skomplikowaną przeszłość, pasje i odmienną preferencję seksualną.

Nikt nikogo nie odtrąca. Manga nie boi się pokazać homoseksualne akty łóżkowe, zwraca na ciekawą zależność między dwoma niepasującymi uczniami o odmiennym charakterze i celach. Mimo to historia chwilami wydaje się naiwna i nieco uproszczona, za to potrafi być szczera w portretowaniu męskiego archetypu. Stanowczy Akio to jedna z lepszych postaci, jaką widziałem ostatnio w mangach - nie boi się krytykować tych, którzy mu nie odpowiadają w zachowaniu, nie unika kontaktu z kimś, kogo mógłby nie tolerować, a jednak stara się zrozumieć homoseksualnego kolegę z uczelni, który ma powodzenie, choć najwidoczniej w szkole nikt się nie kryje ze swoją orientacją seksualną, co wydaje się lekko podejrzane. Smaczne, pikantne i nieoczywiste podejście do skomplikowanej natury naszych związków, niepowodzeń, dziwnych ścieżek, gdzie mężczyźni muszą współpracować, nawet jeśli są różni w swoich tajemnicach prywatnych. Warto sprawdzić!

Opinia pierwotnie pojawiła się na Literackiespelnienie.blogspot.com

Mała niespodzianka. Manga o przyjaźni między zdystansowanym heteroseksualistą, który nie szuka związku, a wprawionym homoseksualistą, który sypia z kim popadnie. Akio to nietuzinkowy student, co zachwyca się kwiatami od dziecka - nie wiem, czemu mężczyźni mieliby się wstydzić swoich hobby, sam jako nastolatek wrzucałem sobie kwiatki za kopertę w koszuli, gdy podróżowałem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Skoro przeczytałem część drugą opowieści ze Stumilowego Lasu, więc ,,odbębniłem'' lekturę szkolną, poniekąd dlatego, że chciałem sprawdzić, czy ma się lepiej niż ,,Chatka Puchatka''. I - mam podobne zdanie, jak przy okazji kontynuacji. To raczej średnie historyjki, mało oryginalne, zbyt dziecięce i mało urokliwe. Lektura bardziej przygnębiająca niż jesień, gdzie z drzew spadają liście. Największym problemem autora jest fakt, że jedyną postacią, która zachowuje się racjonalnie i bez większego upośledzenia mentalnego, jest Krzyś. Pozostali, albo są nagminnie popędliwi (jak Kubuś), z manią prześladowczą, jak Prosiaczek, a poziom literacki jest, co najwyżej, kiepskiej jakości. Mam wrażenie, że autor chciał zrobić jakiś eksperyment socjologiczny. Pokazać, że świat dzieci potrafi mieć rozdwojenie jaźni - odnajdywać przyjemność w ,,fikcyjnym'' świecie, ale z kapryśnymi przygodami, które kończą się bez puenty. Oczywiście, jak to w przypadku ,,Chatki Puchatki'' ulubione motywy pojawiły się z Kłapouszkiem. Lubię jego melancholię za straconą niewinnością. Jakby nie potrafił odnaleźć szczęścia w prostych czynnościach - jego urodziny w szóstym rozdziale, to przykład jak potrafimy zapomnieć o ludziach, których widzimy na co dzień. Lubię Kłapouszka do tego stopnia, że mam maskotkę w domu (wkleiłbym zdjęcie, ale nie mogę), choć sama lektura, na wskroś poprawna, przeciętna i mało błyskotliwa językowo.

Skoro przeczytałem część drugą opowieści ze Stumilowego Lasu, więc ,,odbębniłem'' lekturę szkolną, poniekąd dlatego, że chciałem sprawdzić, czy ma się lepiej niż ,,Chatka Puchatka''. I - mam podobne zdanie, jak przy okazji kontynuacji. To raczej średnie historyjki, mało oryginalne, zbyt dziecięce i mało urokliwe. Lektura bardziej przygnębiająca niż jesień, gdzie z drzew...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Próba numer 4. Przebrnięcie przez tą książkę mogę porównać do zrobienia salta z samolotu bez spadochronu i zabezpieczenia, chodzenia po piasku na pustyni (w południe!) w gołych stopach i z nagrzanymi węgielkami na plecach (!!!). Próba przeczytania dwudziestu stron bez westchnięcia jest niemożliwa dla kogoś, kto w literaturze wychwytuje impulsy pretensji, wydumania i sztywnej narracji (z kijem w pupie!). Co za męczące dzieło, za każdym razem, kiedy wmawiam sobie, że dam radę, wycisnę, jak kulturysta dwieście kilo na klatę w siłowni, przebiegnę maraton bez przerwy na drinka, że dam radę nie podniecać się kobietą, którą widzę na ulicy, a ona łapczywie dybie na mnie, żeby porwać do łoża i zrobić jej dziecko, choć nie zapytała o zdanie (!). Jest jak próba wyłonienia Titanica na dnie morza, kupowanie drogich perfumów, których nie potrzebuje, choć wstrętna, natarczywa sprzedawczyni podsyca afirmatywnie, że będę bardziej męski i pachnący. Jest jak próba przepłynięcia Kolorado, Dunaj i Nil bez łódki i prowiantu. Grzebie się z tą literaturą i mam dosyć! Za każdym razem to samo. Długie, męczące zdania, nieporywająca narracja, a ja im dłużej siedzę w tym patologicznym świecie, gdzie jedni drugich chcą wymordować - mam ochotę wziąć bilet na Rio i pokopać piłkę z Ronaldinho na emeryturze.

Ta książka opowiada o Dobrych, Szlachetnych Ludziach, którzy mordują miliony dla jakieś schizofrenii religijnej. Niby porusza poważne tematy o rasach, które zwariowały i szerzą rewolucję, które, z punktu widzenia historycznego, kończą się tragedią, a władza odbija się kosztem osobowości - to cała lektura jest jak zatwardzenie. Po prostu boli! I to tak boli, że mój tyłek prosi o odpoczynek, pies sąsiada zaczyna skamleć, że narzekam, żona chce się rozwieść, bo nie może słuchać, jak walczę sam ze sobą. Mordęga gorsza niż w Sparcie. Co wy wiecie o wysiłku, partacze! Zmierzcie się z ,,Diuną'' - wasze maratony na 5000 m., to jest komedia. Będziecie płakać, zrywać paznokcie, żeby ta książka się skończyła, bo jest to napisane w tak naburmuszonym stylu, i w tak niefascynującym świecie jutra, że masz ochotę kupić 45' i strzelić sobie w łeb, albo zamknąć się w piwnicy i zapomnieć, że świat istnieje.

Próba numer 4. Przebrnięcie przez tą książkę mogę porównać do zrobienia salta z samolotu bez spadochronu i zabezpieczenia, chodzenia po piasku na pustyni (w południe!) w gołych stopach i z nagrzanymi węgielkami na plecach (!!!). Próba przeczytania dwudziestu stron bez westchnięcia jest niemożliwa dla kogoś, kto w literaturze wychwytuje impulsy pretensji, wydumania i...

więcej Pokaż mimo to