rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jak tylko dowiedziałam się, że w czerwcu wychodzi kolejna książka autorstwa Klaudii Bianek, to byłam zachwycona, jako, że serię „Jedyne takie miejsce” uwielbiam <3 Za „Mamy tylko lato” zabrałam się niemalże natychmiast po tym, jak listonosz mi ją dostarczył 😀

Jak już wiesz z opisu książki od wydawnictwa historia ta dotyczy Alicji i Nataniela. Ona, wraz z przyjaciółką Maliną, dorabia sobie jako kelnerka w ośrodku, w którym jej rodzice są kucharzami w trakcie wakacji. On zaś przyjechał na obóz zorganizowany w tym samym ośrodku, dla fanów zespołu, w którym jest głównym wokalistą. Na samym starcie muszę przyznać, że postaci i sama powieść momentami silnie kojarzyła mi się z filmem „Camp rock” dobrze znanym wszystkim fanom Disneya sprzed bodajże 13, 14 lat?

Historia tych dwojga ludzi bardzo mnie wciągnęła mimo, że fabuła rozwijała się w moim odczuciu dość powoli. Sama autorka idealnie zdołała oddać urok Mazur, dzięki czemu na każdej stronie można poczuć magię tego miejsca.

Postać Nataniela bardzo przypadła mi do gustu. Jego dojrzałość i umiejętność wyrażania siebie i własnych uczuć idealnie pasowały do niego jako do muzyka. Z Alicją miałam pewien problem, ponieważ jej odgórne uprzedzenia, czy też stereotypowe myślenie względem muzyków nie pasowało do tego, co miała okazję zobaczyć na własne oczy. Dodatkowo nie pasowało mi to, że Alicja myślała, że ktokolwiek może tak po prostu kontrolować swoje uczucia.

Wątek Rafała, kolegi, którego Alicja poznała rok wcześniej, podczas pracy u jej aktualnej konkurencji mógł być bardziej rozwinięty. Miałam odczucie, że ten wątek miał potencjał na coś jeszcze bardziej intensywnego niż zostało to ukazane w książce.

Samo zakończenie „Mamy tylko lato” jednocześnie podobało mi się, ale i sprawiło, że chciałabym więcej, więcej, więcej. Sama historia Nataniela ma moim zdaniem ogromny potencjał. Mam zatem ogromną nadzieję, że w następnej części (nie przyjmuję do wiadomości, że kolejnych części nie będzie) dowiemy się jeszcze więcej o jego przeszłości. I oczywiście liczę na to, że kiedyś jako czytelnik będę miała okazję przeczytać jak potoczą się losy Maliny i potencjalnie Wojtka 😀

Komu powinna spodobać się ta historia? Na pewno każdej osobie, która lubi dotychczasowe powieści Klaudii Bianek. Książka ta mimo, że nie jest dla mnie 10/10, to nadal jest wspaniałą powieścią, którą z czystym sercem mogę polecić. Dodatkowo jeśli lubisz czytać literaturę obyczajową, gdzie wszystko dzieje się w swoim tempie, albo szukasz lekkiej lektury na nadchodzące wakacyjne wieczory, to ta książka Cię nie zawiedzie!

Ostatecznie postanowiłam ocenić „Mamy tylko lato” na 7.5/10 jako, że rak jak wspominałam, rozwój fabuły był odrobinę za bardzo rozciągnięty w czasie, a zachowanie głównej bohaterki nie zawsze przypadało mi do gustu.

Jak tylko dowiedziałam się, że w czerwcu wychodzi kolejna książka autorstwa Klaudii Bianek, to byłam zachwycona, jako, że serię „Jedyne takie miejsce” uwielbiam <3 Za „Mamy tylko lato” zabrałam się niemalże natychmiast po tym, jak listonosz mi ją dostarczył 😀

Jak już wiesz z opisu książki od wydawnictwa historia ta dotyczy Alicji i Nataniela. Ona, wraz z przyjaciółką Maliną, dorabia sobie jako kelnerka w ośrodku, w którym jej rodzice są kucharzami w trakcie wakacji. On...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://agniis.pl/recenzje/siostra-nocy-marah-woolf/

Pierwszy tom czytałam zaintrygowana, bo od dawna nie trafiłam na historię fantastyczną, która by mnie wciągnęła i zaskoczyła swoją fabułą.

Drugi tom czytałam w coraz większym napięciu wraz z każdą przeczytaną stroną.

Trzeci tom czytałam nie mogąc się doczekać rozwiązania, a jednocześnie nie chciałam, żeby koniec tej historii nastał.

Trzeci tom sagi „Trzy wiedźmy”, to ostatni tom serii autorstwa Marah Woolf o siostrach Vianne, Maelle i Aimee.

Kobietom udało się uciec z zamku Regulusa w Kerys z powrotem do Broceliande. Aczkolwiek każde zwycięstwo niesie ze sobą pewne straty. W tym przypadku siostry i ich przyjaciele musieli się pogodzić z nagłą śmiercią Ezry w drugiej części sagi. Teraz wraz z członkami Loży i we współpracy z księciem demonów Aarvandem, pracują nad tym, aby raz na zawsze zamknąć przejście między światami demonów i ludzi.

Pewna kwestia, nad którą zastanawiałam się podczas czytania zarówno tej, jak i poprzednich części dotyczy tego jak została wykreowana Vianna. Z jednej strony żyjemy w czasach, kiedy coraz częściej chwalone są postaci kobiece, które są niezależne, silne, które potrafią podejmować racjonalne decyzje pomimo swoich uczuć. A Vianne często kierowała się swoimi uczuciami, atakowała i nie próbowała wysłuchać Aarvanda, kiedy zwykła rozmowa wyjaśniłaby część nieporozumień i niedopowiedzeń. Aczkolwiek kiedy nachodziły mnie takie myśli przypominałam sobie, że Vianne w trzecim tomie miała zaledwie 20 lat. Jest to młodziutka kobieta, która dopiero wchodzi w dorosłe życie, a która przeszła więcej niż nie jeden dorosły. Wychowywana głównie przez starsze siostry i duchy przodkiń, bez rodziców i bez możliwości oglądania z bliska jak powinna wyglądać prawdziwa miłość. W tak młodym wieku ludzie często podejmują decyzje, których później chociaż odrobinę żałują. Dlatego wady Vianne sprawiły w moich oczach, że jest ona o tyle bardziej realistyczną postacią.

W porównaniu do dwóch poprzednich tomów „Siostra nocy” ma o wiele spokojniejszą fabułę. Rozwija się ona powoli, aczkolwiek nadal Marah Woolf w odpowiednich momentach potrafiła utrzymywać czytelnika w napięciu. Zakończenie części osób na pewno nie przypadnie do gustu (ale jak dobrze wiemy – jeszcze nie narodził się taki, co by wszystkim dogodził). Spodobało mi się ono, chociaż przez chwilę myślałam, że będzie ono trochę inne. Zadziwił mnie jedynie brak domyślności bohaterów w sprawie pewnej części przepowiedni, którą poznaliśmy w trzeciej części.

Ogólnie ujmując jako fanka powieści romantycznych pokochałam całym sercem losy bohaterów sagi „Trzy wiedźmy”. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie każdy fan powieści fantastycznych lubi wątki romantyczne tak głęboko osadzone w fabule historii. Dlatego rozumiem tych czytelników i czemu ich ocena tej sagi może drastycznie różnić się od mojej. Ja wychodzę z założenia, że w życiu (wbrew pozorom) wiele rzeczy robimy z miłości i dla miłości, dlatego jestem w stanie zrozumieć część niekoniecznie najmądrzejszych decyzji Vianne.

„Siostrę nocy” oceniam na 9/10, głównie dlatego, że tak jak wspomniałam wcześniej ta część była o wiele spokojniejsza niż dwie poprzednie, więc miejscami żałowałam, że autorka nie dorzuciła odrobinę więcej akcji.

https://agniis.pl/recenzje/siostra-nocy-marah-woolf/

Pierwszy tom czytałam zaintrygowana, bo od dawna nie trafiłam na historię fantastyczną, która by mnie wciągnęła i zaskoczyła swoją fabułą.

Drugi tom czytałam w coraz większym napięciu wraz z każdą przeczytaną stroną.

Trzeci tom czytałam nie mogąc się doczekać rozwiązania, a jednocześnie nie chciałam, żeby koniec tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Kiedy czarne skrzydło śmierci zdmuchnie kogoś tuż obok ciebie, tracisz poczucie sensu najprostszych działań. Jesteś bez reszty zaprzątnięty elementarną frazą: był i go nie ma. Śmierć nie jest absurdem, tylko generatorem absurdu.” Nie wiem jak Wy, ale ja często rozpoczynając pisanie recenzji zastanawiam się nad tym, jaką część historii mogę streścić, tak, aby nic nie zaspoilerować. Tak też jest w przypadku powieści Krzysztofa Zajasa pt. „Wiatraki”, która to jest wstępem do trylogii pomorskiej. Historia skomplikowana, złożona ale za to jaka wciągająca! I chociaż przyznam szczerze, że początkowo nie byłam pewna, czy ta książka mi się spodoba, to im dłużej nad nią siedziałam, tym bardziej zadawałam sobie podstawowe pytanie „Kto jest mordercą?!”. 🤯 Przeważnie miewam jakieś domysły, a tutaj - zero, ponieważ wszystkie możliwe rozwiązania, które obmyślałam, wykluczały się. A co dokładniej się dzieje w tej książce? Trzy zabójstwa (i to bardzo nietypowe), porachunki miejscowych gangsterów, tajemnice zamierzchłej przeszłości, nieporozumienia, kłamstwa, zdrady i trzymane przez lata urazy. To wszystko i jeszcze więcej udało się panu Zajasowi ułożyć w jedną, tajemniczo-spójną całość.

Główni bohaterowi podkomisarz Lucjan Bałyś oraz inspektor Krzycki tworzą duet nie do zdarcia. Mają swoje własne, odrobinę niekonwencjonalne metody działania. Jednakże jednego nie można im odmówić – skuteczności. Czy i w tym przypadku duet Bałyś-Krzycki poradzi sobie z rzucanymi kłodami pod nogi? Nie pozostaje Wam nic innego jak sięgnąć po „Wiatraki” i się o tym przekonać, tymczasem ja już nie mogę się doczekać kolejnej części 😀

„To, co ukrywasz, wcale nie znika, tylko potem cię prześladuje. Człowiek żyje z brzemieniem niewypowiedzianych słów.” Ocena 8.5/10

„Kiedy czarne skrzydło śmierci zdmuchnie kogoś tuż obok ciebie, tracisz poczucie sensu najprostszych działań. Jesteś bez reszty zaprzątnięty elementarną frazą: był i go nie ma. Śmierć nie jest absurdem, tylko generatorem absurdu.” Nie wiem jak Wy, ale ja często rozpoczynając pisanie recenzji zastanawiam się nad tym, jaką część historii mogę streścić, tak, aby nic nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Co by było gdyby...?

Ta myśl już zawsze będzie kojarzyła mi się z powieścią Gill Paul pt. "Sekret Tatiany". 

Książka ta jest pewnego rodzaju dywagacją nad tym, co by się stało, gdyby losy rodu carskiego Romanowów potoczyły się inaczej niż jest nam to znane. Już na samym początku muszę przyznać, że wizja i nadzieje jakie autorka wykreowała dla głównych bohaterów bardzo mną poruszyły. I pomimo, iż nieczęsto mi się to zdarza, to ta historia nieraz sprawiła, że łzy pojawiały się w moich oczach. Czytając tą książkę płakałam razem z bohaterami nad ich utraconymi szansami, nadziejami, a przede wszystkim nad utraconą miłością, płakałam nad nieuczciwością życia, nad tym jak to nie każdy dostaje to na co zasłużył, podczas gdy inni mają wszystkiego aż nadto. Zdarzały się jednak też łzy szczęścia, ale z jakich powodów zdradzić nie mogę, bo nie chcę nikomu nic spoilerować. 

O czym właściwie jest ta książka? Otóż poznajemy historie miłosne dwóch par - Kitty i jej męża Toma (z czasów współczesnych rok 2016) oraz Tatiany z rodu Romanowów i Dymitra Malamy - oficera rosyjskiej kawalerii (czasy I wojny światowej). Jedna z nich przeżywa kryzys małżeński, druga zaś walczy o to, aby móc przeżyć swoje "i żyli długo i szczęśliwie". Jakie jest powiązanie między dwoma tak odległymi historiami? Otóż Kitty jest prawnuczką Dymitra, która w spadku po nim otrzymała domek nad jeziorem Akanabee. Jest on bardzo zaniedbany, a Kitty wykorzystuje to, jako możliwość do oderwania myśli od swoich własnych problemów. Postanowiła więc rzucić się w wir pracy i własnoręcznie doprawdzić domek do stanu używalności. Wraz z postępami prac Kitty odkrywa coraz to nowe informacje na temat swojego zmarłego pradziadka, o których nigdy nie miała pojęcia. 

Książkę tą mogę polecić z czystym sercem każdemu miłośnikowi romansów, w szczególności tych o podłożu historycznym. 


Wciąga, wzrusza, łamie serce, po czym skleja je w jedną całość.

Jedyne co bym zmieniła, to bardziej rozbudowane zakończenie. Chętnie dowiedziałabym się co działo się dalej w rodzinie Kitty.

Moja ocena 9/10

Co by było gdyby...?

Ta myśl już zawsze będzie kojarzyła mi się z powieścią Gill Paul pt. "Sekret Tatiany". 

Książka ta jest pewnego rodzaju dywagacją nad tym, co by się stało, gdyby losy rodu carskiego Romanowów potoczyły się inaczej niż jest nam to znane. Już na samym początku muszę przyznać, że wizja i nadzieje jakie autorka wykreowała dla głównych bohaterów bardzo mną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"W gęstej mgle? W falach Pacyfiku? Na parkingu? W ciężarówce nieznajomego? Gdzie zniknęłaś?

Abigail i Jake wkrótce zamierzają się pobrać. Abigail jest młodą fotografką, która po tragicznej śmierci partnera układa sobie życie na nowo. Jake rozstał się z żoną. Samotnie wychowuje sześcioletnią córeczkę Emmę. Pewnego dnia Abigail wybiera się z dziewczynką na plażę. Kiedy robi zdjęcia, traci ją z oczu na kilkanaście sekund. Kilkanaście sekund, które zmieni się w najgorszy rok jej życia…

Co byłabyś w stanie zrobić, by odnaleźć ukochane dziecko?"

Moi kochani, dzisiaj przychodzę do Was z obiecaną recenzją książki "Rok we mgle" autorstwa Michelle Hodkin od @wydawnictwootwarte . •
Co do opisu tego, o czym jest ta książka, postanowiłam nie wychodzić poza opis z okładki, ponieważ bardzo dobrze podsumowuje i jednocześnie nie zdradza za wiele z fabuły. Tak więc możecie być spokojni, ta recenzja jest #spoilerfree 😂
Przejdźmy zatem do sedna. Książkę tą uważam za bardzo ciekawą. Miałam mimo to wrażenie, iż poziom intensywności i napięcia w jakim trzymany jest czytelnik nie zmieniał się wraz z rozwojem wydarzeń. Brakowało mi tu swego rodzaju punktu kulminacyjnego. Lektura ta, co mnie zdziwiło, jednocześnie odrobinę się dłużyła, ale też wciągała. Mimo iż niektóre momenty może i były zbędne, to na tyle zaangażowałam się w to co się stało z Emmą, że nie byłam w stanie odłożyć tej książki, póki jej nie przeczytałam. Dodatkowym plusem jest realizm z jakim wszystko zostało opisane. Każde możliwe odczucia związane z zaginięciem dziecka, realia tego jak wyglądają takie poszukiwania, wszystko to zostało napisane z ogromnym wyczuciem. •
Moja ocena 7/10 😊

"W gęstej mgle? W falach Pacyfiku? Na parkingu? W ciężarówce nieznajomego? Gdzie zniknęłaś?

Abigail i Jake wkrótce zamierzają się pobrać. Abigail jest młodą fotografką, która po tragicznej śmierci partnera układa sobie życie na nowo. Jake rozstał się z żoną. Samotnie wychowuje sześcioletnią córeczkę Emmę. Pewnego dnia Abigail wybiera się z dziewczynką na plażę. Kiedy robi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Życie bywa okrutne.
Życie bywa niesprawiedliwe.
Życie bywa przewrotne.
Osobą, która się o tym przekonała jest Ella Harper. Wychowywana jedynie przez matkę, przeprowadza się o wiele za często jak na nastolatkę. Ledwo wiąże koniec z końcem. Zmienia się to jak za użyciem magicznej różdżki w momencie kiedy Callum Royal przejmuje nad nią opiekę i zapewnia życie o jakim nigdy nawet nie marzyła. Jednakże jak to bywa z bogatymi rodzinami zamkniętymi tylko w swoim własnym bogatym kręgu pod powierzchnią piękna i luksusu skrywa się zepsucie. Nie pomaga fakt, iż synowie Calluma (a jest ich aż pięciu) nie akceptują Elli i starają się utrudnić jej życie na każdym możliwym kroku. W szczególności Reed, który mimo bycia drugim w kolejności synem dowodzi pozostałymi braćmi. Łatwo byłoby jej zamknąć się na kłody rzucane jej pod nogi przez nowych "braci", gdyby nie fakt, iż urok jaki roztacza wokół siebie Reed okazuje się być niemalże niemożliwy do oparcia.
Czy Ella znajdzie swoje miejsce w nowym życiu? Czy uda jej się oprzeć Reedowi? Jeśli jesteś tego ciekawa/-y to jak najbardziej zachęcam do przeczytania tejże powieści.
"Papierowa księżniczka" mimo swoich głównych bohaterów będących nastolatkami jest romansem przeznaczonym dla dorosłych czytelników.
Nie zawsze rozumiałam czym kierowała się główna bohaterka, jednakże jej pewność siebie, mocny charakterek i wytrzymałość mimo wielu przykrych zdarzeń można uznać za godną podziwu.
Wydawnictwo Otwarte po raz kolejny zrobiło świetną robotę wybierając ten właśnie tytuł do wydania pod swoim szyldem. Książkę tą czyta się bardzo szybko, jest ona mocno wciągająca, przez co nie mogę się doczekać kolejnych części ("Przeklęty Książę" i "Pałac Kłamstw"). Moja ocena: 9/10

Życie bywa okrutne.
Życie bywa niesprawiedliwe.
Życie bywa przewrotne.
Osobą, która się o tym przekonała jest Ella Harper. Wychowywana jedynie przez matkę, przeprowadza się o wiele za często jak na nastolatkę. Ledwo wiąże koniec z końcem. Zmienia się to jak za użyciem magicznej różdżki w momencie kiedy Callum Royal przejmuje nad nią opiekę i zapewnia życie o jakim nigdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Zdradzę Ci sekret. Jest różnica pomiędzy umieraniem, a byciem martwym. Wszyscy umieramy. Niektórzy umierają przez dziewięćdziesiąt lat, inni przez dziewiętnaście. Ale każdego ranka każdy człowiek na świecie jest jeden dzień bliżej śmierci. Każdy. Więc życie i umieranie to tak naprawdę tylko różne sposoby nazywania tego samego, jeśli dobrze się nad tym zastanowić."
Większość osób żyje z nadzieją, że uda im się szczęśliwie dożyć lat starości. Jednak jak wszyscy wiemy życie pisze różne scenariusze. Niespodziewany zakręt w wieku nastu lat spotkał głównych bohaterów najnowszej powieści Robyn Schneider pt. "Dzień ostatnich szans".
Lane i Sadie zachorowali na lekoodporną  gruźlicę, przez co zostali wysłani do Latham House - ośrodka, w którym są pod stałą opieką lekarzy, a jednocześnie nadal chodzą do szkoły. Można by powiedzieć, że jest to swego rodzaju szkoła z internatem. Są tam trzy rodzaje uczniów/pacjentów.
Pierwsi zaakceptowali swoją chorobę i za priorytet postawili sobie wrócenie do zdrowia.
Drugim przewodzi Sadie, która w pełni świadoma swojej choroby i jednocześnie na przekór niej stara się żyć pełnią życia. Trzecim zaś jest Lane, który zachowuje się jakby nie był chory, a pobyt w Latham House traktuje jak przymusowe wakacje, które odciągają go od dostania się na wymarzony uniwersytet.
Dopiero kiedy Sadie i Lane poznają się lepiej, uświadamiają sobie sytuację w jakiej się znaleźli. Priorytety się zmieniają, a dotychczas podejmowane decyzje są poddawane w wątpliwość. Wszystkie niewykorzystane okazje wracają ze zdwojoną siłą i przypominają im, że gruźlica, na którą chorują, a która jest lekoodporna każdego dnia może odebrać im szansę na zmianę stylu życia.
"Dzień ostatnich szans" nie jest typową książka dla nastolatków. Powieść ta zmusza do refleksji nad tym, czy obrane przez nas cele i styl życia sprawiają, że jesteśmy szczęśliwi. Czy żyjemy i cieszymy się życiem? Czy może tylko egzystujemy w oczekiwaniu aż nasze życie stanie się lepsze, jak po użyciu magicznej różdżki spełniającej życzenia?
Robyn Schneider udało się stworzyć książkę, która mimo ciężkiej tematyki jest lekką lekturą. Powieść ta zarówno wzrusza jak i rozśmiesza. Mimo, że nie do końca rozumiem niektóre z decyzji podejmowanych przez głównych bohaterów, to uważam, iż ważniejsze jest przesłanie jakie niesie ze sobą ta książka - doceniajmy życie i nie traćmy szans jakie stawia przed nami 😊

"Zdradzę Ci sekret. Jest różnica pomiędzy umieraniem, a byciem martwym. Wszyscy umieramy. Niektórzy umierają przez dziewięćdziesiąt lat, inni przez dziewiętnaście. Ale każdego ranka każdy człowiek na świecie jest jeden dzień bliżej śmierci. Każdy. Więc życie i umieranie to tak naprawdę tylko różne sposoby nazywania tego samego, jeśli dobrze się nad tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Ocalałe" Riley Sager

W Pine Cottage miała miejsce krwawa masakra.
Przeżyła ją tylko jedna osoba - Quincy Carpenter, stając się tym samym kolejną Ocalałą.
Pierwszą Ocalałą była Lisa Milner, która przeżyła rzeź w damskim akademiku, a która teraz zginęła w niejasnych okolicznościach.
Drugą została Samantha Boyd, która jako jedyna przeżyła masakrę w motelu Nightline Inn.
Ocalałymi nazwała je prasa, która rozpisywała się na temat potencjalnych powodów, dla których to właśnie one przeżyły.

"Chociaż w tym czasie nie brakowało wielokrotnych zabójstw, żadne nie przykuło uwagi opinii społecznej w takim stopniu jak te, w które byłyśmy zamieszane. Z jakiegoś powodu to my stałyśmy się tymi szczęściarami, które przeżyły, podczas gdy reszta zginęła. ładnymi dziewczynami unurzanymi we krwi. Traktowano nas w związku z tym jak rzadkie ie gzotyczne zjawisko - jakbyśmy były ptakiem, który tylko raz na dziesięć lat rozkłada jaskrawo upierzone skrzydła. Albo kwiatem, który - ilekroć się w końcu rozwinie - wydziela smród zgniłego mięsa."

Quincy poznajemy 10 lat po tragedii, w której straciła piątkę swoich przyjaciół. Pomimo wielkiej traumy udało jej się ruszyć dalej ze swoim życiem - ukończyła studia, ma chłopaka, prowadzi poczytnego bloga kulinarnego. Jednakże jej poukładane życie zaczyna się rozpadać, kiedy Lisa Milner zostaje znaleziona martwa, a Samantha zjawia się pod jej blokiem dzień później. Od tego momentu jej życie staje na głowie, a Quincy jest zmuszona zrobić coś przed czym się wzbraniała przez te wszystkie lata po Pine Cottage - musi przypomnieć co się wydarzyło tego feralnego wieczoru. Co jest o tyle trudniejsze, iż Quincy cierpi na amnezję pourazową i podświadomie wypiera traumatyczne wspomnienia. Czy uda jej się przypomnieć co wydarzyło się tamtej nocy w Pine Cottage? I jakie ma to znaczenie dla Samanthy? Jeśli jesteś tego ciekaw to jak najbardziej polecam sięgnąć po tę pozycję.

"Ocalałe" jest to trzymający w ciągłym napięciu thriller psychologiczny. Osobiście mogę powiedzieć, iż książka ta jest bardzo wciągająca, przeczytałam ją w raptem dwa dni.
Mimo, że w największej mierze skłaniam się do czytania romansów, to powieść Riley Sager bardzo mi się spodobała, a co więcej pokuszę się o stwierdzenie, że trafi ona na listę moich ulubionych książek. Domyślam się jednakże, że postać Quincy Carpenter nie każdemu może przypaść do gustu przez wzgląd na naiwność z jaką podejmuje swoje decyzje.

"Ocalałe" Riley Sager

W Pine Cottage miała miejsce krwawa masakra.
Przeżyła ją tylko jedna osoba - Quincy Carpenter, stając się tym samym kolejną Ocalałą.
Pierwszą Ocalałą była Lisa Milner, która przeżyła rzeź w damskim akademiku, a która teraz zginęła w niejasnych okolicznościach.
Drugą została Samantha Boyd, która jako jedyna przeżyła masakrę w motelu Nightline...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O czym jest ta powieść? Jest to bardzo skomplikowany kryminał, w którym towarzyszymy komisarzowi Jakubowi Mortka i aspirantce Alicji Suchockiej w rozwiązywaniu dwóch śledztw pozornie ze sobą nie związanych. Jednakże okazują się one połączone w bardzo zaskakujący sposób. Mortka usiłuje rozwiązać tajemnicę podwójnego morderstwa córki i wdowy po gangsterze Wilku, który zginął w niewyjaśnionych okolicznościach przed sześcioma laty, wraz z dwoma innymi gangsterami. Co gorsza podejrzany o morderstwo jest były partner Mortki podkomisarz Kochan, który odnalazł ciała gangsterów, a obie kobiety zginęły z jego służbowej broni. Ukrywający się policjant dzwoni do kolegi i prosi o pomoc. W tym samym czasie aspirantka Sucha próbuje rozwikłać sprawę nagrania z ukrytej kamery, na którym widać jak kilku mężczyzn gwałci młodego chłopaka. Najgorszy problem Suchej? To, że sprawcami są wysoko postawieni politycy, a więc jeśli ujawni nagranie, wszystkiego się wyprą. Wraz z rozwojem wydarzeń Mortka i Sucha postanawiają pomóc sobie nawzajem w rozwiązaniu swoich spraw i przekonują się o tym, że nie każdy jest tym kim się wydaje. Stawiają czoła śmiertelnym niebezpieczeństwom i trudnym wyborom.

Wojciech Chmielarz w bardzo przemyślany sposób uwił sieć powiązań między bohaterami. Książkę mimo szczegółowo opisanych brutalnych scen czyta się bardzo lekko i szybko, ponieważ cała historia bardzo wciąga. Nawet w chwilach kiedy nie mogłam czytać zastanawiałam się nad możliwymi mordercami czy też ich motywami, a tego właśnie oczekuję od bardzo dobrego kryminału. Ponadto pomimo wspomnianych już prędzej brutalnych scen, których przyznaję, że bardzo się obawiałam, to okazały się one być nieodzowną częścią całej historii. Bez nich czasami brakowałoby kilku elementów w całej układance. Nadal mimo wszystko jestem największa fanką romansów, ale dzięki książkom takim jak ta o wiele chętniej będę wybierała kryminały w zamian, a do twórczości Wojciecha Chmielarza chętnie wrócę jeszcze nie raz.


O czym jest ta powieść? Jest to bardzo skomplikowany kryminał, w którym towarzyszymy komisarzowi Jakubowi Mortka i aspirantce Alicji Suchockiej w rozwiązywaniu dwóch śledztw pozornie ze sobą nie związanych. Jednakże okazują się one połączone w bardzo zaskakujący sposób. Mortka usiłuje rozwiązać tajemnicę podwójnego morderstwa córki i wdowy po gangsterze Wilku, który zginął...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O „Białym latawcu” można powiedzieć, iż jest to swego rodzaju saga opowiadająca o życiu mieszkańców Kozienic. Co wydawać się by mogło typową polską książką obyczajową okazuje się być jednak mieszanką kryminału z wątkami romantycznymi, czy też bardzo wiele wnoszącymi retrospekcjami do przeszłości.

Wielowątkowość oraz mnogość postaci, z perspektyw których opisywane są wszystkie wydarzenia początkowo mnie zadziwiły, ponieważ zorientowanie się kto jest narratorem danego rozdziału było dla mnie czasami trudne. Jednakże po przeczytaniu kilku rozdziałów wciągnęłam się w tą małomiasteczkową opowieść i pochłonęłam ją w jeden dzień.

Nie chcąc zdradzać, czy też spoilerować co się dzieje w Kozienicach, powiem jedynie tyle, iż każdy bohater jest ważny dla rozwoju akcji w ten czy inny sposób, dlatego też warto skupić się na tych nawet najmniejszych szczegółach.

Autorka bardzo dobrze przemyślała związki przyczynowo-skutkowe mające na celu rozwój akcji, co bardzo mi się spodobało, ponieważ książka była spójna.

Jeśli chodzi o zakończenie to w moim mniemaniu sugeruje ono, iż jest szansa na kolejne części bohaterów Kozienic, na co mam wielką nadzieję.

Moja ocena dla debiutu literackiego Eweliny Matuszkiewicz to 8/10. Jest to bardzo ciekawa i wciągająca historia, jednakże jako wielka fanka romansów, to chętnie przeczytałabym więcej o wątkach miłosnych bohaterów „Białego latawca”. Zatem książkę polecam wszystkim osobom, które lubią małomiasteczkowe, obyczajowe powieści z wplecionymi w nie innymi często zaskakującymi wątkami.

Na koniec dodam ciekawostkę dotyczącą tejże książki. A mianowicie umiejscowienie jej w Kozienicach nie jest przypadkowe. Autorka jak sama przyznaje ma słabość do tej miejscowości, która została zaszczepiona w niej kiedy była dzieckiem.

O „Białym latawcu” można powiedzieć, iż jest to swego rodzaju saga opowiadająca o życiu mieszkańców Kozienic. Co wydawać się by mogło typową polską książką obyczajową okazuje się być jednak mieszanką kryminału z wątkami romantycznymi, czy też bardzo wiele wnoszącymi retrospekcjami do przeszłości.

Wielowątkowość oraz mnogość postaci, z perspektyw których opisywane są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Oto kolejny cenny okruch mądrości geniusza nazwiskiem Tołstoj: „Prawdziwe życie polega na drobnych zmianach”. Brzmi banalnie, wiem – jak cytat wyszyty na poduszce sieciowej restauracji. Ale nabiera głębi, kiedy się go odwróci: „Jeśli nic się nie zmienia, nie żyjesz naprawdę.” A więc, nie należy bać się zmian, ponieważ zmiany przypominają ci, że żyjesz, że w twoim życiu coś się dzieje.”

O tym właśnie opowiada książka Kathryn Ormsbee pt. „Milion odsłon Tash” - o zmianach, które zachodzą w życiu każdego z nas, i o tym jaki mają one na nas wpływ.
Główna bohaterka Natasha Zelenko – Tash wraz ze swoją przyjaciółką Jack prowadzi amatorskie studio filmowe „Nowalijki”, dzięki któremu jest w stanie podjąć się produkcji adaptacji książki swojego ulubionego autora Lwa Tołstoja pt. „Anna Karenina”. Gotowe odcinki tejże produkcji publikują na swoim kanale YouTube, a całą serię nazwały „Nieszczęśliwe rodziny”. Jak można się domyślić jest to ogromnie ambitne przedsięwzięcie jak na dwie nastolatki, które nie mają żadnego dorobku na swoich dotychczasowych kontach, dlatego wybicie się jest dla nich o tyle bardziej trudne. Jednakże wiele dni ciężkiej pracy oraz utalentowana obsada skutkuje tym, iż po pewnym czasie zostają zauważeni przez inną youtuberkę – Taylor Mears, która zdążyła już wyrobić sobie stałe, a zarazem spore grono fanów. Po tym jak Taylor poleca swoim odbiorcom obejrzenie „Nieszczęśliwych rodzin” kanał Nowalijek zyskał wielu nowych subskrybentów, a popularność serialu rośnie w bardzo szybkim tempie. Nagła sława uświadamia naszym bohaterkom, że sukces, o którym tak marzyły, to nie tylko setki fanów i pochlebnych komentarzy, a również wystawienie siebie i czegoś z czego jesteśmy bardzo dumni na krytykę wielu osób, z czego większość w dzisiejszych czasach jest anonimowa.


Każdy z nas wie jak to jest, jako, że najprawdopodobniej większość osób czytających tę recenzję ma konto na takim portalu społecznościowym jak instagram czy youtube, gdzie wiele osób lubi wyrażać swoją opinię, niekoniecznie w konstruktywny sposób, a raczej zwyczajnie „hejtując”. Fakt iż można się pod tym względem w pewnym stopniu utożsamić z Tashą i Jack uważam za wielki plus. Tak samo bardzo spodobało mi się ukazanie jak dużo pracy i wysiłku trzeba włożyć w prowadzenie kanału na YouTube, czy też innym portalu tego typu. Jednakże mimo tego, sama książka nie wywołała u mnie zachwytu. Po opisie książki spodziewałam się ogromnej zmiany wywołanej nagłą sławą, która zaszłaby u głównej bohaterki. Mam za to wrażenie, że Tash nie licząc zaakceptowania kilku faktów o sobie, nie nauczyła się niczego. Jest bohaterką, którą w moim odczuciu ciężko jest polubić i równie ciężko jest się z nią utożsamiać, jako, że zbyt często zachowywała się egoistycznie zarówno w stosunku do swoich przyjaciół jak i swojej rodziny. Nie twierdzę jednakże, iż jest to równoznaczne z tym, że Tash jest zadufaną w sobie dziewczynką, która myśli tylko o sobie. Przyznaję, iż ma wiele pozytywnych cech - jest bardzo wyrozumiała, ugodowa, chętna do pomocy i mimo wszystko myśli o najbliższych, ale zbyt często w te myśli wplata swoją osobę. Za bardzo koncentruje się na sobie i na tym jakie jest jej zdanie na dany temat, często przewidując co druga osoba mogłaby zrobić, nie dając innym możliwości podjęcia własnej decyzji. Co więcej moim zdaniem robiła tak zanim jeszcze ich serial stał się sławny, a więc nagła popularność z mojej perspektywy w żaden zauważalny sposób nie wpłynęła na rozwój postaci.
„Milion odsłon Tash” jest lekką książką, idealną na zabicie czasu. Posiada kilka ciekawych wątków, przy czym większość z nich została okrojona na rzecz wewnętrznych monologów oraz wspomnień głównej bohaterki. Szkoda, że autorka w taki sposób opisała albo też pominęła te wątki poboczne, jako, że dotyczyły one bardzo ważnych wydarzeń.
A zatem czy jestem w stanie polecić „Milion odsłon Tash”? I tak, i nie. Uważam, że gdybym czytała ją sama będąc nastolatką, to pewnie bym się nią zachwycała, dlatego też jak najbardziej polecam ją na prezent dla nastolatki właśnie. Pozostałym fankom gatunku Young Adults mogę jedynie powiedzieć, iż jest to ciekawa pozycja, dobra na chłodny wieczór i odpoczynek, ale z mojej perspektywy można by w niej wiele poprawić, tak aby książka miała większą głębię. Jest to książka, w moim mniemaniu, z niewykorzystanym potencjałem.

„Oto kolejny cenny okruch mądrości geniusza nazwiskiem Tołstoj: „Prawdziwe życie polega na drobnych zmianach”. Brzmi banalnie, wiem – jak cytat wyszyty na poduszce sieciowej restauracji. Ale nabiera głębi, kiedy się go odwróci: „Jeśli nic się nie zmienia, nie żyjesz naprawdę.” A więc, nie należy bać się zmian, ponieważ zmiany przypominają ci, że żyjesz, że w twoim życiu coś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Co byś zrobił, mając tylko chwilę, żeby uratować swoje życie, a zegar już zaczął odliczanie?

TRZY MINUTY

Nessa, Megan i Anto wiedzą, że pewnego dnia znajdą się w przerażającej krainie, do której zostaną Wezwani.

DWIE MINUTY

Na nieznanym terenie ruszą za nimi bezwzględni łowcy, którzy zrobią wszystko by ich dopaść i zabić.

MINUTA

A Nessa nie może biegać. Czy pomimo porażenia nóg ma szansę na przeżycie, kiedy przyjdzie pora jej Wezwania?


Takim oto opisem wydawnictwo Czwarta Strona zachęca nas do sięgnięcia po jedną z ich najnowszej pozycji, czyli „The Call. Wezwanie” autorstwa Peadara O’Guilina. Mnie osobiście zaintrygował on na tyle mocno, że chętnie zgodziłam się na jej zrecenzowanie.

O czym właściwie jest „The Call”? Jest to historia osadzona w bardzo brutalnym świecie. W nim wszyscy nastolatkowie bez wyjątku poddawani są trudnej próbie, która trwa trzy minuty w naszym świecie, zaś cały dzień w krainie Sidhe – bezwzględnych i okrutnych wróżek. Próbę tą przechodzi jedynie jedna na dziesięć osób. Porażka oznacza śmierć, zazwyczaj w ogromnych mękach. Zwycięstwo zaś ma smak goryczy, ponieważ przetrwanie walki pozostawi trwały ślad na psychice.


"- Zamierzam przeżyć - mówi. I nikt mi w tym nie przeszkodzi.
Wierzy w każde wypowiedziane słowo."


Główna bohaterka – Nessa oraz jej rówieśnicy uczęszczają do szkoły, której zadaniem jestem jak najlepsze przygotowanie swoich uczniów do czekającej ich walki w krainie Sidhe. Wezwanie może nastąpić w każdej chwili, przez co przykładanie się do treningów jest szczególnie ważne. Najmniejsze potknięcie, czy też jeden nieprzemyślany ruch może kosztować Cię Twoje życie. Biorąc to pod uwagę, bardzo zaintrygowało mnie kogo autor wybrał na główną bohaterkę swojej książki, a mianowicie Nessę - osobę z niepełnosprawnością, a dokładniej porażeniem nóg. Dzięki temu z powieści, która początkowo mogłoby się wydawać, że będzie kolejnymi „Igrzyskami Śmierci”, tudzież „Niezgodną” okazała się być oryginalna, nieprzewidywalna i wielce wciągająca.


"Ale tam, gdzie żyjesz, pośród nieustannego piękna, każdy, kto docenia cierpienie, musi udawać coś dokładnie przeciwnego, nawet przed samym sobą."


Nieczęsto sięgam po książki fantastyczne, jestem większą fanką romansów, ale muszę przyznać, iż „The Call” zrobiło na mnie wielkie wrażenie. I mimo, iż pierwsze dwa-trzy rozdziały mnie nie zachwyciły, to im bardziej zagłębiałam się w tej lekturze, tym bardziej ciekawa byłam co będzie się dziać dalej. Peadar O’Guilin świetnie poradził sobie zarówno ze stworzeniem barwnych, ciekawych i zaskakujących postaci, jak i opisem otaczającego ich świata. Fabuła książki jest bardzo dobrze przemyślana, a co ważniejsze spójna. Jedyne co mi się nie spodobało to zakończenie, które w moim mniemaniu było niezbyt mocno rozwinięte. Mam przez to nadzieję, iż powstaną kolejne części tej książki, gdyż jestem wielce ciekawa co jeszcze czeka bohaterów „The Call. Wezwanie”


Książkę tę na pewno polecam tym osobom, które uwielbiają mroczne i miejscami brutalne powieści fantastyczne, jeśli zaś nie przepadasz za rozlewem krwi radzę raczej ją sobie odpuść, ponieważ nie sądzę iż okrucieństwo opisane w "The Call" przypadło by Ci do gustu.



Co byś zrobił, mając tylko chwilę, żeby uratować swoje życie, a zegar już zaczął odliczanie?

TRZY MINUTY

Nessa, Megan i Anto wiedzą, że pewnego dnia znajdą się w przerażającej krainie, do której zostaną Wezwani.

DWIE MINUTY

Na nieznanym terenie ruszą za nimi bezwzględni łowcy, którzy zrobią wszystko by ich dopaść i zabić.

MINUTA

A Nessa nie może biegać. Czy pomimo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Żyjemy w czasach, kiedy napisanie oryginalnej powieści z ciekawymi bohaterami oraz zaskakującą fabułą jest nie lada wyczynem. Kiedy po raz pierwszy sięgałam po „Diabolikę” autorstwa S.J Kincaid obawiałam się tego, czy wykreowany przez nią świat zadziwi mnie czymś nowym. Mój niepokój okazał się jednak niepotrzebny. Autorka wykorzystała znane i można by myśleć, że mocno zużyte motywy podobne do tych m. in. z „Akademii wampirów”, „Niezgodnej”, czy „Igrzysk śmierci”. Jednakże w oparciu o nie wykreowała zupełnie inny świat. Świat z bohaterami, którzy patrzyli na rewolucję, czy problemy z równością społeczeństwa z innej perspektywy, niż było to stosowane dotychczas. Sama historia osadzona jest w czasach, po tym jak doszło do wybuchu supernowej, a postęp technologiczny umożliwił ludziom zamieszkanie poza Ziemią - na innych planetach oraz fortecach krążących na około nich. Po wielkim wybuchu uznano, iż nauki ścisłe prowadzą jedynie do zagłady, przez co każda osoba, która pragnęła zmiany i wprowadzenia nauk uznawana jest za heretyka. Główna bohaterka – Nemezis – mimo swojego ludzkiego wyglądu nie jest uznawana za człowieka, a za jednego z humanoidów pozbawionego człowieczeństwa. Diaboliki znane są ze swojej siły, agresji i porywczości. Jednocześnie są dozgonnie lojalnymi ochroniarzami osoby, dla której zostały wyhodowane i z którymi połączyła je więź. Nemezis została stworzona na zamówienie wysoko postawionego małżeństwa von Impirianów dla ich córki Sydonii. Jako tytułowa diabolika, Nemezis zrobiłaby wszystko co w jej mocy, żeby utrzymać Donię przy życiu. Kiedy ta druga zmuszona jest stawić się na dworze cesarskim bez ochrony, po tym jak jej ojciec senator von Impirian popadł w niełaskę cesarza, Nemezis udaje się tam podając się za nią. Nikt się jednak nie spodziewał tego, że istota dotychczas nie uznawana za człowieka, której odmawiano jakichkolwiek pozytywnych uczuć znajdzie w sobie człowieczeństwo.

„Ludzie mówią o uczuciach podniosłym tonem. Mnie wydawały się udręką. Nie mogłam uwierzyć, że sprawiają komuś przyjemność. Jak ktokolwiek mógł się rozkoszować tą nieznośną potrzebą roszczenia sobie praw do drugiego człowieka?”

S. J. Kincaid stworzyła niesamowicie dobrze przemyślaną powieść science-fiction, która dzięki nutce young adult powinna spodobać się każdemu. Tym, co mi szczególnie spodobało się podczas lektury tej książki, były niespodziewane zwroty akcji oraz nieszablonowe podejście autorki podczas kreowania głównej bohaterki. Nemezis jako postać jest anty-bohaterką. Dzięki temu, że wydarzenia obserwujemy z jej perspektywy dowiadujemy się, jak bardzo bezlitosna i najzwyczajniej zła potrafi być. Jesteśmy też dzięki temu w stanie zaobserwować jaki wpływ mają na nią poszczególne wydarzenia. A co za tym idzie jej przemianę z istoty sztucznie wyhodowanej, pozbawionej człowieczeństwa, do istoty niczym nie różniącej się od pozostałych ludzi. Wątki typowo młodzieżowe są tu zgrabnie wymieszane z wątkami o wiele cięższego kalibru. Autorka swoją powieścią pokazała, że nic nie jest albo czarne, albo białe. Zarówno złe jak i dobre uczynki mogą mieć te same korzenie. Główna bohaterka zaś, mimo toczącego się wątku miłosnego nie musi myśleć jedynie o tym, czy on ją kocha, albo co zrobić byleby z nim być. „Diabolika” jest niczym zaczerpnięcie świeżego powietrza. Dzięki zupełnie nowemu i oryginalnemu ujęciu istniejących i wiele razy wykorzystanych już motywów, S. J. Kincaid sprawiła, że od pierwszych stron czytelnik angażuje się w czytaną historię. Mnie samą wciągnęła tak mocno, że przeczytałam ją w niecały dzień.

Podsumowując to wszystko, nie mam innego wyjścia jak polecić tą książkę każdemu, kto jest miłośnikiem zarówno sci-fi jak i young adults. Nie powinniście się rozczarować.


Po więcej recenzji zapraszam na swojego bloga:
http://agniisczyta.blogspot.com/2017/02/diabolika-s-j-kincaid-przedpremierowa.html

Żyjemy w czasach, kiedy napisanie oryginalnej powieści z ciekawymi bohaterami oraz zaskakującą fabułą jest nie lada wyczynem. Kiedy po raz pierwszy sięgałam po „Diabolikę” autorstwa S.J Kincaid obawiałam się tego, czy wykreowany przez nią świat zadziwi mnie czymś nowym. Mój niepokój okazał się jednak niepotrzebny. Autorka wykorzystała znane i można by myśleć, że mocno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wyobraź sobie, że żyjesz w skrajnym ubóstwie.

Wyobraź sobie, że głodówka nie jest sposobem na schudnięcie, a przykrą rzeczywistością.

Wyobraź sobie, że będąc nastolatkiem, to Ty musisz zachowywać się jak osoba dorosła, zamiast cieszyć się dzieciństwem.

Wyobraź sobie, że masz jedną, jedyną szansę zmiany życia na lepsze. Szansę, której wykorzystanie jest Twoim największym marzeniem.

Na koniec wyobraź sobie, że kiedy od jego spełnienia dzielą Cię dosłownie miesiące poznajesz swoją drugą połówkę. Wspaniale, czyż nie? Jednak, czy można uznać to za coś dobrego, jeśli oboje macie to samo marzenie i tylko jedno z Was może je spełnić? Co byś zrobił w takiej sytuacji?

Przed takim problemem zostają postawieni bohaterowie najnowszej książki od Mii Sheridan „Bez szans” – Tenleigh Falyn i Kyland Barrett. Ten i Ky pochodzą z Denville - małego miasteczka, w którym bieda i głód nie jest czymś zaskakującym i doskwiera wielu rodzinom. Jedyną szansą na wyrwanie się z tego środowiska jest zdobycie stypendium na wybraną przez siebie uczelnię, o które oboje się ubiegają. Wszystko szłoby zgodnie z planem, gdyby incydent z pewną kanapką nie połączył ich losów. Od tego momentu zaczynają walczyć ze swoimi uczuciami. Uczuciami, których poświęcenie prędzej wydawało się jedynie tymczasowym środkiem do celu. Teraz zaś powodują niewyobrażalny ból, ponieważ oboje wiedzą, że za kilka miesięcy będą zmuszeni się rozstać.

„Znów jesteśmy przyjaciółmi? – spytał z szerokim uśmiechem.
Ujęłam jego policzek w dłoń i powiedziałam bardzo poważnie:
- Nigdy nie byliśmy przyjaciółmi.
Spoważniał.
- Wiem.”

Książki napisane przez Mię Sheridan cechują się uczuciami płynącymi z każdej strony. „Bez szans” wyróżnia się jednakże na tle pozostałych ponurą, przykrą i wręcz dołującą rzeczywistością w jakiej została osadzona. Było to dla mnie niemałym zaskoczeniem, jako że autorzy romansów zazwyczaj kreują bohaterów pochodzących z dobrze usytuowanych, a często i bardzo zamożnych rodzin. Taka zmiana przyczyniła się zatem do ukazania miłości w innym świetle. Miłości między głównymi bohaterami, między członkami rodziny dotkniętej tragedią, a nawet swego rodzaju miłości między członkami tak ubogiego społeczeństwa.

„Miłość, tego właśnie chciałam. I gotowa byłam stracić dla niej głowę. Nagle zdałam sobie sprawę, że nie ma na świecie nic ważniejszego od miłości.”

Historia Tenleigh i Kylanda jest romantyczna i posiada nutkę dramatyzmu. Niektóre dialogi między nimi wydawały się niestety odrobinę zbyt przesłodzone, nawet jak na moje romantyczne upodobania, wydarzenia zaś przewidywalne. Jednak nie to wywołało moje największe zastrzeżenia. Mianowicie w moim odczuciu autorka zbyt dużo czasu poświęciła na opis nastoletniego życia bohaterów, a zbyt krótki kiedy byli już dorośli.

„Wciąż pragnęłam miłości. Marzyłam o kimś, kto mnie mocno przytuli i powie, że wszystko się ułoży, pocałuje czule w czoło, i wyciągnie do mnie rękę w ciemności.”

Podsumowując to wszystko uważam „Bez szans” za bardzo ciekawą i dobrze przemyślaną powieść, która wciągnęła mnie na tyle mocno, iż przeczytałam ją w jeden dzień. Jednakże nie ujęła mnie tak bardzo, jak było to w przypadku „Bez słów” czy „Bez winy”. Jeśli więc jesteś fanem twórczości Mii Sheridan to i ta pozycja powinna przypaść Ci do gustu. Osoby szukające zaś lekkiego i bajkowego romansu mogą czuć się odrobinę zawiedzione.

Po więcej recenzji zapraszam na mojego bloga:
http://agniisczyta.blogspot.com/2017/02/bez-szans-mia-sheridan-recenzja.html

Wyobraź sobie, że żyjesz w skrajnym ubóstwie.

Wyobraź sobie, że głodówka nie jest sposobem na schudnięcie, a przykrą rzeczywistością.

Wyobraź sobie, że będąc nastolatkiem, to Ty musisz zachowywać się jak osoba dorosła, zamiast cieszyć się dzieciństwem.

Wyobraź sobie, że masz jedną, jedyną szansę zmiany życia na lepsze. Szansę, której wykorzystanie jest Twoim największym...

więcej Pokaż mimo to