WOW. To słowo wystarczyłoby, by wyrazić moją opinię na temat tej książki. Ponieważ jednak lubię dużo pisać i w ten sposób swoje refleksje ubierać w słowa, tym razem nie będzie inaczej :-)
Ambicja. Determinacja. Przeszłość. Błąd. Zemsta. Wojna. Wątpliwości. Morderstwo. Nienawiść. Wzgarda. Kara... Zapis lekturowych skojarzeń, cała gama uczuć. A to wszystko w dusznej atmosferze Południa USA...
Zanim nakreślę fabułę utworu, postaram się wyjaśnić znaczenie tytułu. Jest to odniesienie do historii biblijnej. Absalom był synem króla Dawida. Zabił swego przyrodniego brata, Amnona, który zgwałcił jego siostrę. W kilka lat później wystąpił przeciwko swemu ojcu.
Tytuł powieści jest nieprzypadkowy; Faulkner inspirował się tą historią, co jest zauważalne podczas lektury.
O co chodzi? W skrócie: Thomas Sutpen przybywa pewnego dnia do Jefferson. Ma tylko konia, wierzchnie odzienie i dwa pistolety. Nikt nie wie, kim jest, skąd przybył ani w jakim celu. Wkrótce zostaje właścicielem ogromnej połaci ziemi, buduje dom przy pomocy swych niewolników i francuskiego architekta i zakłada plantację - Setkę Sutpena. Zamierza wcielić w życie pewien plan. Żeni się z Ellen Coldfield i ma z nią dwoje dzieci - Henry'ego i Judith. Wszystko wydaje się iść po jego myśli. Do czasu... Okazuje się bowiem, że w przeszłości nie był święty. A za każdy błąd trzeba płacić...
Historię Thomasa poznajemy z opowieści kilku osób, z perspektywy kilkudziesięciu lat. Każdy z bohaterów dodaje coś od siebie, co pomaga Quentinowi Compsonowi, bohaterowi-narratorowi, ułożyć ze skomplikowanych puzzli dzieje życia Sutpena. Faulkner wykorzystał w powieści technikę strumienia świadomości, dzięki czemu oddał myśli bohaterów. Jednocześnie chronologia zostaje zaburzona, ale na końcu wszystko staje się jasne i klarowne.
Amerykański noblista w swym bodaj najważniejszym utworze starał się ukazać działanie fatum i wyjaśnić, jak doszło do tragicznych wydarzeń. Udowodnił, że każdą winę spotka kara, przed którą nie można uciec. Dzięki temu wymowa "Absalomie, Absalomie..." jest uniwersalna i ponadczasowa. Bohaterowie powieści Faulknera są pogłębieni psychologicznie, znamy ich rozterki, marzenia, słabości. Fabuła utworu jest niezwykle wciągająca, a atmosfera zagęszczona. Autor ukazał społeczeństwo południowych stanów USA przed i po wojnie secesyjnej, nie kryjąc problemu niewolnictwa. Poprzez biblijne aluzje powieść zyskuje głębię i dodatkowe znaczenie.
"Absalomie, Absalomie..." nie należy do lektur łatwych, jednak warto poświęcić czas na zapoznanie się z historią Thomasa Sutpena i jego rodziny.
To było moje pierwsze spotkanie z Faulknerem, ale na pewno nie ostatnie. Na pierwszy ogień pójdą "Dzikie palmy".
Serdecznie polecam!
WOW. To słowo wystarczyłoby, by wyrazić moją opinię na temat tej książki. Ponieważ jednak lubię dużo pisać i w ten sposób swoje refleksje ubierać w słowa, tym razem nie będzie inaczej :-)
Ambicja. Determinacja. Przeszłość. Błąd. Zemsta. Wojna. Wątpliwości. Morderstwo. Nienawiść. Wzgarda. Kara... Zapis lekturowych skojarzeń, cała gama uczuć. A to wszystko w dusznej...
WOW. To słowo wystarczyłoby, by wyrazić moją opinię na temat tej książki. Ponieważ jednak lubię dużo pisać i w ten sposób swoje refleksje ubierać w słowa, tym razem nie będzie inaczej :-)
Ambicja. Determinacja. Przeszłość. Błąd. Zemsta. Wojna. Wątpliwości. Morderstwo. Nienawiść. Wzgarda. Kara... Zapis lekturowych skojarzeń, cała gama uczuć. A to wszystko w dusznej atmosferze Południa USA...
Zanim nakreślę fabułę utworu, postaram się wyjaśnić znaczenie tytułu. Jest to odniesienie do historii biblijnej. Absalom był synem króla Dawida. Zabił swego przyrodniego brata, Amnona, który zgwałcił jego siostrę. W kilka lat później wystąpił przeciwko swemu ojcu.
Tytuł powieści jest nieprzypadkowy; Faulkner inspirował się tą historią, co jest zauważalne podczas lektury.
O co chodzi? W skrócie: Thomas Sutpen przybywa pewnego dnia do Jefferson. Ma tylko konia, wierzchnie odzienie i dwa pistolety. Nikt nie wie, kim jest, skąd przybył ani w jakim celu. Wkrótce zostaje właścicielem ogromnej połaci ziemi, buduje dom przy pomocy swych niewolników i francuskiego architekta i zakłada plantację - Setkę Sutpena. Zamierza wcielić w życie pewien plan. Żeni się z Ellen Coldfield i ma z nią dwoje dzieci - Henry'ego i Judith. Wszystko wydaje się iść po jego myśli. Do czasu... Okazuje się bowiem, że w przeszłości nie był święty. A za każdy błąd trzeba płacić...
Historię Thomasa poznajemy z opowieści kilku osób, z perspektywy kilkudziesięciu lat. Każdy z bohaterów dodaje coś od siebie, co pomaga Quentinowi Compsonowi, bohaterowi-narratorowi, ułożyć ze skomplikowanych puzzli dzieje życia Sutpena. Faulkner wykorzystał w powieści technikę strumienia świadomości, dzięki czemu oddał myśli bohaterów. Jednocześnie chronologia zostaje zaburzona, ale na końcu wszystko staje się jasne i klarowne.
Amerykański noblista w swym bodaj najważniejszym utworze starał się ukazać działanie fatum i wyjaśnić, jak doszło do tragicznych wydarzeń. Udowodnił, że każdą winę spotka kara, przed którą nie można uciec. Dzięki temu wymowa "Absalomie, Absalomie..." jest uniwersalna i ponadczasowa. Bohaterowie powieści Faulknera są pogłębieni psychologicznie, znamy ich rozterki, marzenia, słabości. Fabuła utworu jest niezwykle wciągająca, a atmosfera zagęszczona. Autor ukazał społeczeństwo południowych stanów USA przed i po wojnie secesyjnej, nie kryjąc problemu niewolnictwa. Poprzez biblijne aluzje powieść zyskuje głębię i dodatkowe znaczenie.
"Absalomie, Absalomie..." nie należy do lektur łatwych, jednak warto poświęcić czas na zapoznanie się z historią Thomasa Sutpena i jego rodziny.
To było moje pierwsze spotkanie z Faulknerem, ale na pewno nie ostatnie. Na pierwszy ogień pójdą "Dzikie palmy".
Serdecznie polecam!
WOW. To słowo wystarczyłoby, by wyrazić moją opinię na temat tej książki. Ponieważ jednak lubię dużo pisać i w ten sposób swoje refleksje ubierać w słowa, tym razem nie będzie inaczej :-)
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAmbicja. Determinacja. Przeszłość. Błąd. Zemsta. Wojna. Wątpliwości. Morderstwo. Nienawiść. Wzgarda. Kara... Zapis lekturowych skojarzeń, cała gama uczuć. A to wszystko w dusznej...