-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński6
-
Artykuły„(Nie) mówmy o seksie” – Storytel i SEXEDPL w intymnych rozmowach bez tabuBarbaraDorosz2
-
ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyNie jestem prorokiem. Rozmowa z Nealem Shustermanem, autorem „Kosiarzy” i „Podzielonych”Magdalena Adamus9
Biblioteczka
"Ratować kogoś kosztem siebie, nie pytając, czy ten ktoś w ogóle chce być ratowany"
Po raz kolejny panu Małeckiemu udało się poszarpać moimi emocjami. Na początku czytania niewiele na to wskazywało. Mimo iż nastawiłam się na takie szarpanie, historia zaczęła się tak zwyczajnie, że aż banalnie. Pomyślałam sobie, że może to nie czas akurat na Małeckiego, dlaczego ta książka na mnie zupełnie "nie działa"?
Jednak, na szczęście nie odpuściłam, bo im dalej, tym, trudniej było się oderwać. Autor przekraczał kolejne poziomy. A moje emocje oscylowały w coraz wyższych partiach odczuwania. Zapadałam się w nie, coraz mocniej, coraz szybciej, coraz głębiej...
Niestety, tym razem poczułam jednak też niedosyt, niezakończonej historii. Pewnie tak miało być, aby czytelnik sam sobie dopowiedział zakończenie, według własnego widzimisię. Jednak ja bym wolała wiedzieć, czy Olga i Igor przestali się nawzajem "ratować" od siebie samych... Co dalej z Dzikiem i jego plecakiem z balonami?
"Pudełka, pudełeczka, jedna wielka zbędność"
Właśnie tak jest u tego autora, prosto, a jednocześnie jakże trudno, kiedy podłoży się pod treść...siebie.
"Ratować kogoś kosztem siebie, nie pytając, czy ten ktoś w ogóle chce być ratowany"
Po raz kolejny panu Małeckiemu udało się poszarpać moimi emocjami. Na początku czytania niewiele na to wskazywało. Mimo iż nastawiłam się na takie szarpanie, historia zaczęła się tak zwyczajnie, że aż banalnie. Pomyślałam sobie, że może to nie czas akurat na Małeckiego, dlaczego ta książka...
"Być kobietą to strasznie trudne zajęcia, bo polega głównie na zadawaniu się z mężczyznami"
"Ludzkie życie potrafi skończyć się w kołysce, innym znów razem dopiero po stu latach. Każdy ma swój świat, ludzi którzy go zamieszkują, miejsca składające się nań i obsesje, które opływają ten świat jak morskie prądy."
Małecki jak to Małecki, taki sam, a jednak całkiem inny. Jednak wciąż rewelacyjny i czytany, przeze mnie z wypiekami na twarzy i z emocjami sięgającymi zenitu. Historia w historii, niby nic nowego, a jednak. No i na dokładkę ten Dżozef Korzeniowski syn Apolla 😃 znany szerokiemu światu jako Joseph Conrad.
Grześ, dresiarz ze złamanym nosem trafia do szpitala. Tam poznaje Kurza, Marudę i Czwartego czyli Stanisława. 23 letni Grześ mimo, że na swoim podwórku ma dość "szemranych" kolesiów (rewelacyjnie prawdziwy Jurij), jest dresiarzem trochę lepszego sortu, bo dzięki mądrej matce, oczytanym.
W szpitalu, jak to w szpitalu, kto był to wie, cóż można robić? Z nudów się opowiada trochę o sobie, a trochę wysłuchuje o innych, jednak w tym szpitalu, udziałem tych chorych staną się iście szatańskie wydarzenia. Oto szpital zacznie się niepokojąco...kurczyć...
Jakub Małecki powiedział w wywiadzie z dnia 25.08.2020 r. opublikowanym tutaj :
https://wyborcza.pl/ksiazki/7,154165,26204690,jakub-malecki-ktos-sie-w-koncu-polapie-ze-nie-jestem-pisarzem.html
"Ktoś się w końcu połapie, że nie jestem pisarzem"
Panie Jakubie niech pan odpuści ten imposter syndrome i się nie wygłupia. Jeśli Pan nie jest pisarzem, to kto nim jest ?? Owszem wyroiło się ostatnimi czasy, jak mrówków, autorów, a zwłaszcza autorek, przeważnie tych jakoś dziwnie jednotematycznych, ale jakoś trudno mi wśród nich dostrzec pisarza (cóż, widać wzrok już nie ten 😉😎)
"Być kobietą to strasznie trudne zajęcia, bo polega głównie na zadawaniu się z mężczyznami"
"Ludzkie życie potrafi skończyć się w kołysce, innym znów razem dopiero po stu latach. Każdy ma swój świat, ludzi którzy go zamieszkują, miejsca składające się nań i obsesje, które opływają ten świat jak morskie prądy."
Małecki jak to Małecki, taki sam, a jednak całkiem inny....
'' Do ludzi którzy nie uciekają, żadna bozia nie przychodzi. Ludzie którzy, nie uciekają, śpią spokojnie i nie muszą się przywiązywać sznurkiem do kaloryfera.''
Otwieramy książkę pt. ''Rdza'' Jakuba Małeckiego i wkraczamy w nią tak nieśmiało, ale i z takim zaciekawieniem jak Alicja wkroczyła w świat po drugiej stronie lustra. Wkraczamy i cóż to widzimy ? Dwaj siedmioletni chłopcy bawią się w naprawdę niebezpieczną zabawę, kładą na tory różne metalowe przedmioty by, zobaczyć co stworzy z nich przetaczający się po nich pociąg. Zabawa niebezpieczna, jednak kiwamy ze zrozumieniem głowami, bo która z zabaw siedmioletnich chłopców jest bezpieczna, prawda ?
Obaj chłopcy, Szymek Stawny i jego najlepszy kumpel Budzik, bardzo lubią tę zabawę, każdy z nich ma już całą kolekcję torowych trofeów pieczołowicie pochowanych w swoich kryjówkach. Jednak to nie jest zwykły dzień, pełen ulubionej zabawy, dla Szymka, a pośrednio i dla Budzika będzie to pierwszy dzień kiedy ''rdza'' da o sobie znać. Ponieważ jak wynika z definicji rdzy, jest to coś, co: ''Przy wystarczającej ilości czasu, tlenu i wody, każda masa żelaza ostatecznie przekształca się w całości w rdzę i rozpada się''. Właśnie teraz, właśnie dzisiaj przy zaistnieniu ''sprzyjających'' okoliczności, żelazny uporządkowany świat Szymka Stawnego rozpada się...po raz pierwszy.
Chłopiec na próżno czeka na rodziców, nawet po pogrzebie wciąż mu się wydaje, że oni wrócą, bo przecież jak teraz żyć ? Podobne pytanie zadaje sobie Tośka, babcia chłopca, na której siedemdziesięcioletnie barki spada trud wychowywania Szymka. Jak sobie poradzą, siedmiolatek, który nagle musi opuścić swój dom, swój pokój, swoje miejsce na ziemi i któremu bozia zabrała rodziców i babcia, która nie potrafi przytulać...chociaż przecież bardzo kocha swojego jaszczurowatego wnuka.
Będziemy sobie wędrować po tym świecie wykreowanym przez autora i przypatrywać się, jak sobie radzą jego mieszkańcy. Będziemy dorastać z Szymkiem i starzeć się z Tośką, będziemy obserwować przyjaźń chłopca z Budzikiem wystawioną na naprawdę ciężką próbę. Będziemy uczestniczyć przy podejmowaniu decyzji przez bohaterów tego świata i doświadczać konsekwencji tych decyzji. W końcu będziemy zaciskać pięści w bezsilności i kibicować nielicznym radościom przydarzającym jego mieszkańcom.
Gdzieś przeczytałam, że ''po lekturze dusza boli'' i ja się z tym w stu procentach zgadzam. W moim odczuciu to najsmutniejsza z książek tego autora, z tych które przeczytałam. Poczucie smutku, bólu, bezsilności i tej rdzy, która niszczy powoli, acz uparcie, aż do rozpadu, nie opuszczało mnie przy czytaniu ani na chwilę. To kolejna pozycja tego pisarza, która mnie przeżuła i wypluła i przeczołgała emocjonalnie po jakimś kamienistym podłożu. Po której pozostały mi egzystencjalne sińce i emocjonalny ból, który wyciska łzy. A ja nie mam oczu na przysłowiowym ''mokrym miejscu '' i wycisnąć ze mnie łzy to nie taka prosta sprawa. Jednak Jakubowi Małeckiemu jakimś dziwnym trafem zawsze się to udaje. Dlaczego?
Nie wiem, ale czy to takie istotne?. Ważne, że te łzy są oczyszczające, wyciszające. Książki Pana Małeckiego, są dla prostych ludzi i o prostych ludziach, a ja jestem prostym człowiekiem, więc są dla mnie i ''o mnie'', mojej rodzinie, znajomych, dzieciach, przyjaciołach. W krainie za lustrem znalazłam swojski świat. Jak dobrze wrócić do...domu. Bo przecież w końcu ''wszystko będzie dobrze'' prawda ?
'' Do ludzi którzy nie uciekają, żadna bozia nie przychodzi. Ludzie którzy, nie uciekają, śpią spokojnie i nie muszą się przywiązywać sznurkiem do kaloryfera.''
Otwieramy książkę pt. ''Rdza'' Jakuba Małeckiego i wkraczamy w nią tak nieśmiało, ale i z takim zaciekawieniem jak Alicja wkroczyła w świat po drugiej stronie lustra. Wkraczamy i cóż to widzimy ? Dwaj siedmioletni...
'' Musiał cierpieć, męczyć się, unikać dziewczyn, unikać kolegów, unikać wszystkiego czego się da uniknąć. Musiał być jakimś zasranym jękiem świata, jakby ten świat potrzebował jeszcze jednego jęku, jakby nie miał ich już wystarczająco dużo ''
Niewielu jest pisarzy, którzy potrafią tak zamieszać w mojej głowie, w moich uczuciach, odczuciach i emocjach, że ja nie bardzo wiem co mam napisać w opinii. Mogłabym ich właściwie policzyć niemal na palcach jednej ręki. Taką pisarką była dla mnie niewątpliwie bardzo niedoceniana Pani Ewa Ostrowska. Takim pisarzem jest, mam nadzieję, doceniany właściwie, Wiesław Myśliwski, taką jest też Majgull Axelsson, od teraz, takim jest też Jakub Małecki . '' Dygot '' , to druga powieść tego autora którą miałam przyjemność przeczytać .Już '' Ślady '' długo mnie trzymały w jakimś dziwnym stanie , ale '' Dygot '' , rozłożył mnie po prostu na przysłowiowe łopatki. I tak naprawdę zupełnie nie rozumiem tego fenomenu który tak na mnie działa . Zapadłam na '' Syndrom Małeckiego '':).Omawiana pozycja to prawie siedemdziesięcioletnie historie dwóch rodzin : Łabendowiczów i Geldów, które w pewnym momencie się przecinają, zazębiają i splatają w jedną historię. Takie niby nic , zwyczajna historia zwyczajnych ludzi. Bez ochów i achów , bez górnolotnych słów , bez cudownych opisów, za to z szarą codziennością, z polem na którym czasem się umiera, z Durną , która jest oswojona jak psiak i z psiakiem który nie wiedzieć czego, atakuje nie tych których powinien . Z klapkami na oczach , które tworzą tę szarą rzeczywistość okrutną . Z pasterzem owieczek bożych (celowo z małej litery) który nie szuka zagubionej owieczki, tylko wręcz odwrotnie, wystawia ją złym wilkom . I o wielu wielu innych jeszcze rzeczach. Długo będę jeszcze dygotać na wspomnienie tej powieści, jeśli tylko o niej pomyślę, bo ona ma to coś , co chwyta za gardło, dusi i dławi. To coś czego nie umiem nazwać czy opisać, ale wiem że właśnie '' to '' tak mnie w tej opowieści zachwyciło . Przeczytałam ostatnio że '' Każdy z nas wrze w innej temperaturze '' , dla mnie temperatura jaką zafundował mi Jakub Małecki jest bardzo odpowiednia do wrzenia. Polecam serdecznie :)
'' Musiał cierpieć, męczyć się, unikać dziewczyn, unikać kolegów, unikać wszystkiego czego się da uniknąć. Musiał być jakimś zasranym jękiem świata, jakby ten świat potrzebował jeszcze jednego jęku, jakby nie miał ich już wystarczająco dużo ''
Niewielu jest pisarzy, którzy potrafią tak zamieszać w mojej głowie, w moich uczuciach, odczuciach i emocjach, że ja nie bardzo...
'' Po raz pierwszy pomyślał, że to, co widział u Tałajów, to było umieranie. Nigdy go tamten obraz nie opuścił. Franek próbował wyrzucić go sobie z głowy piciem, bójkami, kobietami i Bogiem. Bez skutku.''
Drugą książką z którą zakończyłam miniony rok była książka Jakuba Małeckiego '' Ślady '' , książkę ową podrzucił mi jak kukułcze jajo kolega , z prośbą '' jakby się dało to przeczytaj ją do końca roku , bardzo Cię proszę ''. Spojrzałam na to co mi przyniósł i na kolejkę czekającą na przeczytanie i póki co , wzruszyłam ramionami , do końca roku było jeszcze sporo czasu . Autor znany mi był tylko ze słyszenia i czytania opinii o jego książkach . Opinii bardzo pozytywnych , wręcz wychwalająco - zachwalających . Oceny szły za opiniami , bardzo wysokie . To był główny powód przez który patrzyłam na '' Ślady '' z podejrzliwą miną . Często mam tak (znam to już z autopsji) że jak jakaś książka jest wychwalana , opiewana i nagradzana , to przeważnie w mojej ocenie i opinii nie jest to nic specjalnego . No więc ominąwszy '' Ślady '' na korzyść innych książek z kolejki razy kilka , w końcu się za nią zabrałam , koniec roku zaczął się zbliżać coraz większymi krokami . I wiecie co ? Przeczytałam niemal na jednym wdechu . Ta książka , to mój wyjątek potwierdzający regułę , że nawet jak wśród tych wychwalanych jest sporo niewiele wartych , to jednak trafiają się i perełki . '' Ślady '' to taka perełka , jaśniejąca wśród bylejakości . A ja wciąż się zastanawiam skąd u tak młodego człowieka , pisarza tyle wrażliwości . Tak niesamowity wprost sposób obserwacji rzeczywistości i tak wspaniała wyobraźnia . W książce przeczytanej tuż przed tą , autorka wypowiada ustami swojej bohaterki Olgi takie słowa '' Zrozumienie rzeczy , czy bycie powierzchownym nie zależą od wieku , ale od drogi którą każdy z nas przemierzył '' . Więc ja cały czas się zastanawiam jaką drogę przemierzył Pan Małecki od '' nurtu fantastyki '' jak podaje wikipedia , do pisania TAKICH książek . Do takiego postrzegania drugiego człowieka , jego krzywdy , rozpaczy , zła i śmierci . Postacie w tej książce są z krwi i kości . Mam wrażenie że to moi sąsiedzi z drugiej ulicy , klatki schodowej , domu . Czytając widziałam '' naocznie '' Chwaściora , Tadzia Markiewicza który właśnie wyrusza na wojnę , oczami Franka patrzyłam na pięć ofiar spirytusu drzewnego , rozmawiałam z Bożeną Czerską która właśnie znikała i już mnie nie pamiętała , tak jak i nie pamiętała już swoich dzieci , mijałam na ulicy Drzypapę który nie mówił do piątego roku życia i Ola który nienawidził . Oraz wiele wiele innych barwnych postaci z tej książki . Długo też rozmyślałam o tym gdzie tym czasem , jest ta która o mnie mówi '' MOJA '' . Panie Małecki , podobno pisać każdy może , jednak Pan nie tylko może , ale powinien , wręcz musi , bo tyle emocji swoim pisaniem mało który pisarz jest w stanie mi dostarczyć . W każdym razie , ja po skończeniu '' Sladów '' i po w miarę wróceniu do rzeczywistości , natychmiast złapałam a telefon i jak ćpun na głodzie , zadzwoniwszy do kolegi , nawet bez zwyczajowego cześć , rzuciłam '' Rafał masz coś jeszcze Małeckiego '' ? A Rafał roześmiał się w głos i skomentował '' Wiedziałem że wpadniesz po uszy '' . Polecam więc wszystkim którzy lubią literaturę szarpiącą i tarmoszącą emocjami .
'' Po raz pierwszy pomyślał, że to, co widział u Tałajów, to było umieranie. Nigdy go tamten obraz nie opuścił. Franek próbował wyrzucić go sobie z głowy piciem, bójkami, kobietami i Bogiem. Bez skutku.''
Drugą książką z którą zakończyłam miniony rok była książka Jakuba Małeckiego '' Ślady '' , książkę ową podrzucił mi jak kukułcze jajo kolega , z prośbą '' jakby się dało...
"Świadomość ,że w każdej chwili mogę odebrać sobie życie, bardzo mnie uspokaja. Miło jest wiedzieć, że w razie czego, wystarczy odrobina wysiłku i wypisujesz się z tej gry, w której masz jedno życie i w którą grasz, czy tego chciałeś, czy nie."
Powiem wam tak, wiele już w swoim życiu przeczytałam książek. Może na temat PTSD, czyli Zespołu stresu pourazowego mniej niż wiele, ale to pewnie dlatego, że mimo iż PTSD znane jest od zamierzchłych czasów, to zdiagnozowano je po raz pierwszy dopiero w roku 1980.
Jednak takiej książki na ten temat jak "Horyzont", jeszcze nie czytałam. To, w jaki sposób autor pokazał skutki i objawy PTSD, to po prostu mistrzostwo świata. Mistrz Jakub Małecki po raz kolejny mnie nie zawiódł, dostarczając niesamowicie silnych emocji i reakcji.
I Maniek-Mariusz Małecki i Zuzanna Krawczyk i postacie, powiedzmy drugoplanowe, takie jak "Taśma", czy mały niczego nierozumiejący Błyszczący - Bahir, ukazane doskonale.
@Johnson w swojej recenzji tej książki napisał "Fabularnie książka jest doskonała. Językowo, cóż - to Jakub Małecki. Mój typ na nobel literacki." i ja się pod tym podpisuję wszystkimi moimi czterema kończynami... Rzekłam...
"Świadomość ,że w każdej chwili mogę odebrać sobie życie, bardzo mnie uspokaja. Miło jest wiedzieć, że w razie czego, wystarczy odrobina wysiłku i wypisujesz się z tej gry, w której masz jedno życie i w którą grasz, czy tego chciałeś, czy nie."
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPowiem wam tak, wiele już w swoim życiu przeczytałam książek. Może na temat PTSD, czyli Zespołu stresu pourazowego mniej niż...