rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Nowa Fantastyka 498 (03/2024) Aleksandra Bednarska, Rhoda Broughton, Grace Chan, Ai Jiang, Agnieszka Kravár, Michele Piccolino, Redakcja miesięcznika Fantastyka, Katarzyna Rupiewicz
Ocena 6,6
Nowa Fantastyk... Aleksandra Bednarsk...

Na półkach:

To jeden z najlepszych numerów "Nowej Fantastyki", jakie zdarzyło mi się czytać.
Przede wszystkim bardzo interesujący zestaw opowiadań. Najbardziej podobały mi się (wręcz mnie poruszyły) piękne utwory Aleksandry Bednarskiej i Agnieszki Kravar.
Publicystyka jest bardzo solidna, ciekawe wywiady.
Jak dla mnie warto zwrócić uwagę na wywiad z Magdaleną Kucenty - niestety budzi pewien niedosyt, jest stanowczo zbyt krótki. Bardzo dobry jest tekst "Lem przez gry niezwyciężony" (kto wie, może zagram...).
"Diuna" jest obecnie na czasie, więc pojawił się i artykuł na temat książek Franka Herberta, a konkretnie wątku Bene Gesserit. To świetny pomysł, bo wiele osób oglądających filmy niezbyt się orientowało, czym właściwie jest ten "zakon", o co chodzi tym kobietom, po co chciały stworzyć nadczłowieka. Artykuł "Jezuitki Diuny" również okazał się świetny - syntetyczny, konkretny, przybliżający Bene Gesserit i inspirację stojącą za zakonem dzięki faktom, które zainteresują także tych, co czytali cykl powieści. Ponadto jest w nim co nieco o recepcji filmowej adaptacji i insynuacjach wobec Herberta (szczerze mnie to rozbawiło).
Duet Haska i Stachowicz znowu dostarcza ciekawostek z przeszłości. Zawsze sporo dowiaduję się z ich artykułów.
"Cyberpunkowa Femme Fatale" jakoś tak przywiodła mi na myśl książkę "Kobiety i inne potwory. Tworzenie nowej mitologii" Jess Zimmerman. Chętnie przeczytam więcej tekstów autorki artykułu, mam jednak nadzieję, że następnym razem pogłębi temat i nie będzie się tłumaczyć, że coś obejrzała i się jej spodobało (lub nie) :)
Polecam numer!

To jeden z najlepszych numerów "Nowej Fantastyki", jakie zdarzyło mi się czytać.
Przede wszystkim bardzo interesujący zestaw opowiadań. Najbardziej podobały mi się (wręcz mnie poruszyły) piękne utwory Aleksandry Bednarskiej i Agnieszki Kravar.
Publicystyka jest bardzo solidna, ciekawe wywiady.
Jak dla mnie warto zwrócić uwagę na wywiad z Magdaleną Kucenty - niestety budzi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Tresowany mężczyzna" to książka bardzo zabawna, tego odmówić jej nie można. Jest to jednak dziki śmiech z treści absurdalnych, a mimo to szkodliwych. A dlaczego szkodliwych, choć trudno je traktować poważnie? Widać to chociażby w mniejszych lub większych zachwytach części użytkowników niniejszego portalu, tych, którzy uważają, że to "piękna książka dla mężczyzn", książka mówiąca prawdę na temat dynamiki relacji męsko-damskich itp., a którzy cierpią na specyficzną chorobę związaną z rozpoznawaniem kolorów, skutkiem czego połknęli niebieską pigułkę, nazywając ją czerwoną :) W latach 70., kiedy wydano tę publikację, w USA i Niemczech wciąż funkcjonowały prawa małżeńskie, które w wielu kwestiach podporządkowywały żonę mężowi (tu warto dodać, że przekonania o mężczyźnie jako naturalnej głowie domu, której rolą jest podejmowanie decyzji i przewodzenie rodzinie, podczas gdy rolą kobiety może być co najwyżej doradzanie, w pewnych kręgach utrzymuje się do dziś i ułatwia przemoc domową, która w dużej mierze jest przemocą ze względu na płeć - płeć żeńską). Kobiety miały nieporównywalnie większy niż dziś problem z uczestnictwem w życiu politycznym i naukowym, występował dużo silniejszy podział na zajęcia "kobiece" i "męskie", który uniemożliwiał im nie tylko awans w wielu zawodach, ale niezwykle utrudniał uprawianie części zawodów, a kiedy jakaś profesja stawała się sfeminizowana, pensje leciały na łeb na szyję (co dzieje się nawet teraz). Kobiety były obywatelkami II kategorii. Ale według autorki dominacja mężczyzn była li tylko "zasłoną dymną" :D Opowieści o "owijaniu sobie męskiego świata wokół palca" są wyrazem hipokryzji tych kobiet, którym patriarchat rzeczywiście dawał pewną władzę - przede wszystkim nad innymi kobietami. W patriarchalnym świecie mężczyzna zawsze mógł zniszczyć kobietę, gdyż miał ku temu więcej środków i zasobów społecznych niż kobieta na ewentualne zniszczenie jego. W patriarchalnym świecie to, co nie przeszkadza u mężczyzn (albo społeczeństwo jest bardziej skłonne przymknąć oko), kobietę dyskredytuje i piętnuje. Ciekawe, czy autorka kiedykolwiek opowiedziała swoje "dowcipne przemyślenia" maltretowanym kobietom w ośrodkach dla ofiar przemocy domowej albo tym, które zostały odrzucone w homogenicznych grupach męskich, interesujące, czy ośmieliłaby się przedstawić je bohaterkom publikacji "Chłopki. Opowieść o naszych babkach" Joanny Kuciel-Frydryszak. Jest takie pojęcie - ciotka patriarchatu. "Tresowany mężczyzna" to wytwór jednej z nich. I tylko po to, by zobaczyć "ciotkę patriarchatu" w pełnej krasie i przyjrzeć się chorobie antyfeminizmu (oraz trochę się pośmiać), warto zajrzeć do tej książki. Generalnie jednak polecam jedynie badaczom i badaczkom mizoginii, seksizmu i antyfeminizmu. Ze względu na walory humorystyczne powinnam dać wyższą ocenę, np. 2, skoro jednak zadowoleni z "prawdy" użytkownicy podnoszą do 10, pozostaje mi wystawić 1 :)

"Tresowany mężczyzna" to książka bardzo zabawna, tego odmówić jej nie można. Jest to jednak dziki śmiech z treści absurdalnych, a mimo to szkodliwych. A dlaczego szkodliwych, choć trudno je traktować poważnie? Widać to chociażby w mniejszych lub większych zachwytach części użytkowników niniejszego portalu, tych, którzy uważają, że to "piękna książka dla mężczyzn",...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Brutalna, mocna, interesująca, a jednak odrobinę rozczarowująca...

Brutalna, mocna, interesująca, a jednak odrobinę rozczarowująca...

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest dla mnie wielkim fenomenem fakt, że środowisko naukowe od lat mówi, że jest to pozycja nierzetelna (chociażby kwestia rzekomej liczby słów wypowiadanych przez kobiety) oraz podtrzymująca szkodliwe mity i stereotypy, a mimo to wciąż jest sprzedawana, czytana i bezrefleksyjnie chwalona (z drugiej strony trudno oczekiwać, że czytelnicy i czytelniczki będą znać temat, a zawód autorki wywołuje przekonanie o tym, że książka zawiera prawdę).
Zatem krótko mówiąc: Odradzam lekturę tej książki. Niestety, wykazano, że jej autorka zawarła błędne dane, dokonała nadużyć i uproszczeń. Niniejsza pozycja jest po prostu nienaukowa.
Warto przeczytać recenzję w czasopiśmie "Natura", która znajduje się tutaj: https://www.nature.com/articles/443634a.
Ciekawe informacje można przeczytać tutaj: https://www.nature.com/articles/d41586-019-00677-x.
A zamiast książki Brizendine polecam na przykład "Płeć i mózg" Luby Vikhans (pomimo że książka okazuje się dość przegadana, a pewne informacje są tam powtarzane w kolejnych rozdziałach, to zawarte tam dane przynajmniej są rzetelne). Interesująca jest również rzecz autorstwa Lise Eliot - "Różowy mózg, niebieski mózg".

Jest dla mnie wielkim fenomenem fakt, że środowisko naukowe od lat mówi, że jest to pozycja nierzetelna (chociażby kwestia rzekomej liczby słów wypowiadanych przez kobiety) oraz podtrzymująca szkodliwe mity i stereotypy, a mimo to wciąż jest sprzedawana, czytana i bezrefleksyjnie chwalona (z drugiej strony trudno oczekiwać, że czytelnicy i czytelniczki będą znać temat, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mizoginia w pełnej krasie i dziki, fanatyczny antyfeminizm, a do tego - delikatnie mówiąc - banalne, naiwne pomysły związane z fizyką.
Za to dają do myślenia prymitywne, emanujące jakąś chorobliwą fascynacją opisy kaźni, bicia i gwałtów na feministkach. A co przywodzą na myśl? To, że autor ma nie tylko problemy z fabułą, wiarygodną konstrukcją postaci (to prawdziwa sztuka, biorąc pod uwagę, że wiele z nich stanowi wariację na temat osób znanych z gazet i mediów społecznościowych), warsztatem stylistycznym, ortografią i interpunkcją, ale także czysto osobiste... Szczerze współczuję, może czas odpocząć od pisania.

Mizoginia w pełnej krasie i dziki, fanatyczny antyfeminizm, a do tego - delikatnie mówiąc - banalne, naiwne pomysły związane z fizyką.
Za to dają do myślenia prymitywne, emanujące jakąś chorobliwą fascynacją opisy kaźni, bicia i gwałtów na feministkach. A co przywodzą na myśl? To, że autor ma nie tylko problemy z fabułą, wiarygodną konstrukcją postaci (to prawdziwa sztuka,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nowa Fantastyka 473 (02/2022) Kelly Barnhill, Piotr Jedliński, Katarzyna Kraińska, Naomi Novik, Redakcja miesięcznika Fantastyka, Michael Swanwick
Ocena 6,8
Nowa Fantastyk... Kelly Barnhill, Pio...

Na półkach:

Bardzo dobry numer. Interesujące opowiadania, w tym przede wszystkim świetny "Zapach snu" Katarzyny Kraińskiej. Solidna publicystyka, zwłaszcza wywiad związany z tematyką... gorsetów :) Karolina Żebrowska dostarczyła wielu ciekawych informacji, sama rozmowa została przeprowadzona w sposób lekki i przyjemny. Mocno przypadła mi do gustu również "Psychoanaliza Geralta" Joanny Kułakowskiej, choć język tekstu jest miejscami odrobinę zbyt suchy, pasując raczej do prac naukowych, natomiast tytuł powinien brzmieć: "Analiza psychologiczna Geralta" (rozumiem jednak, że zapewne trzeba było go "ścieśnić", a elementy psychoanalizy również mają w artykule swoje miejsce). Celne spostrzeżenia wraz z wyjaśnieniami odnoszą się do literatury autorstwa Andrzeja Sapkowskiego, nie zaś do gier, seriali i filmu, czyli adaptacji opowieści o Wiedźminie Geralcie. Sapkowski wielokrotnie podkreślał kwestie alienacji, obcości, ksenofobii, faktu, że Geralt przybywa w jakieś miejsce, wykonuje to, do czego został wynajęty, lub po prostu się przygląda wydarzeniom, po czym zostaje odrzucony, potraktowany jak niepotrzebny, ale niebezpieczny stwór, który w oczach możnych, mędrców i gawiedzi w sumie niewiele różni się od potwora, którego ubija. To, że Geralt jest outsiderem niepewnym własnej tożsamości i jej poszukującym, znajdując ratunek w roli ojca.
Polecam ten numer.

Bardzo dobry numer. Interesujące opowiadania, w tym przede wszystkim świetny "Zapach snu" Katarzyny Kraińskiej. Solidna publicystyka, zwłaszcza wywiad związany z tematyką... gorsetów :) Karolina Żebrowska dostarczyła wielu ciekawych informacji, sama rozmowa została przeprowadzona w sposób lekki i przyjemny. Mocno przypadła mi do gustu również "Psychoanaliza Geralta"...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To bezsensowny paszkwil na feminizm. Dla osób niezorientowanych: feministki i feminiści to ostatnie osoby na tym łez padole, które zgodzą się, by gdziekolwiek funkcjonował szariat, jeśli tylko będą mieli na to jakikolwiek wpływ. Z poziomem artystycznym opowieści też żałośnie. To grafomania o ciężkim, pompatycznym stylu. Fabuła nie trzyma się kupy, jest pełna logicznych luk. Na to, że książki nie można traktować poważnie i że jej autor sam się zagubił w swoich dywagacjach zwracał uwagę już Jacek Dukaj(cytat):
Coś podobnego zdarzyło się teraz z nurtem literatury nastawionej na ostrzeganie przed absurdami politycznej poprawności i upadkiem rozmiękczonej lewicowymi ideami Europy. Przeczytałem Requiem dla Europy Pawła Kempczyńskiego i obawiam się, że nie będę już w stanie przyjąć serio żadnego tekstu opartego na analogicznych założeniach: trend zwichnął się i samoośmieszył na moich oczach.
Requiem rozgrywa się właśnie w takiej chylącej się ku upadkowi, ale już kompletnie zdegenerowanej Europie, którą władają feministki, ekoanarchistki i wyznawczynie różnych radykalnych ideologii kojarzonych z political correctness. Obniżenie o połowę progu głosów dla kobiet pozwoliło im zdominować parlamenty i przejąć władzę. (Nigdy nie zostaje wyjaśnione, jak uprzednio doprowadzono do takiej jednomyślności wśród kobiet - gdzież podziały się ichnie posłanki Sobeckie i senatorki Grześkowiak?) Kolorowi imigranci z Indii, Chin, Afryki żyją tu na koszt państwa, ciesząc się przywilejami i immunitetami jako przedstawiciele kultur ciemiężonych przez reżimy białych heteroseksualnych mężczyzn. Murzyni zbijają majątki na sprzedawaniu spermy białym kobietom: kolorowe dziecko stanowi warunek awansu. W dzielnicach opanowanych przez przybyszów z krajów muzułmańskich szariat zastępuje prawo. W dzielnicach „białych” państwo inwigiluje i kontroluje obywatela na wzór dawnych systemów totalitarnych, tylko że teraz w imię politycznej poprawności. Także oficjalna frazeologia podobna jest tej znanej z socrealu. „Dla naszej ukochanej przywódczyni musimy pokonać wszelkie przeciwności!” Albowiem panuje kult Wielkiej (Pierwszej) Matki, Pani Prezydent. Całkowicie sfeminizowany został rząd, administracja, wymiar sprawiedliwości. „Kiedy zsynchronizujemy okres, zatykają się najgrubsze rury. To przez te nowe: nałogowo wyrzucają tampony do sedesów. Wtedy szambo zalewa archiwa w piwnicach. Nazywamy to “śmierdzącym przypływem”. Sędziny przypominają wtedy wściekłe dobermany i walą najwyższe wyroki. Dla oskarżonej to okoliczność łagodząca, ale prawo wstydzi się przyznać, że sędzia także może mieć okres. Mamy szczęście, że “przypływ” skończył się kilka dni temu. To zresztą jedyne dni, kiedy widać tu facetów bez kajdanek. Odtykają te cholerne rury z regularnością naszych miesiączek”.
Czy można to w ogóle brać serio? No ale właśnie tak się czyta całe Requiem: już gdy jestem pewien, że to przecież musi być zamierzona przez autora parodia fantastyki wyśmiewającej political correctness i świadoma karykatura Seksmisji - dostaję jak najbardziej poważne monologi i opisy lirycznych wzruszeń narratora.
Bo mamy tu zaiste sceny jak z Seksmisji, np. przesłuchanie przed komisją złożoną z zamaskowanych sadystek, dla których każdy mężczyzna, zwłaszcza biały i hetero, to gwałciciel, dręczyciel kobiet, faszysta i rasista. A potem znowu seriozne wywody o przyczynach upadku Europy itp. Obsesja na punkcie wielkości penisa - i szczegółowe wykłady o (bzdurnej) fizyce podróży międzygwiezdnych. Zresztą wszystkie elementy charakterystyczne dla klasycznej SF wydają się tu pochodzić jeszcze z naiwnej fantastyki przedlemowskiej (np. ukryty na Księżycu statek kosmiczny zbudowany w sekrecie przez genialnego naukowca, który „wyprzedził swoją epokę”). Im większy absurd, z tym większą pompą podany. A akapit dalej autor wyszydza zadęcie ceremoniałów wyniesionej na ołtarze politycznej poprawności...
Czego więc jest to parodia? Z czego śmiech? Z political correctness? Czy raczej właśnie z literatury “antypoprawnościowej”?
Podobna dezorientacja to oznaka, iż konwencja oderwała się od fundamentów, autorom grunt usunął się spod nóg, a czytelnik złapał ich w chwili, gdy wiszą w powietrzu, zdumieni - niczym postaci z kreskówek, na które prawa fizyki działają zawsze z kilkusekundowym opóźnieniem".
Źródło: http://ksiazki.wp.pl/tytul,Wyobraznia-po-prawej-stronie-czesc-pierwsza,wid,11169,felieton.html
Osobiście mam wrażenie, że autor albo dał wyraz swym mizoginicznym frustracjom (może kobieta go porzuciła;)), albo postanowił zrobić coś strasznie obrazoburczego (choć bezsensownego), by zabłysnąć i zyskać tani poklask ludzi, którzy nie mają pojęcia, czym jest feminizm, ale nie przeszkadza im to rozgłaszać, że feministki to "baby z wąsami", nienawidzące mężczyzn i chcące zniszczyć rodzinę oraz - a co, po się rozmieniać na drobne! - całą cywilizację. Nie polecam. Nadaje się co najwyżej na materiał do pracy naukowej na temat antyfeminizmu w literaturze fantastycznej.

To bezsensowny paszkwil na feminizm. Dla osób niezorientowanych: feministki i feminiści to ostatnie osoby na tym łez padole, które zgodzą się, by gdziekolwiek funkcjonował szariat, jeśli tylko będą mieli na to jakikolwiek wpływ. Z poziomem artystycznym opowieści też żałośnie. To grafomania o ciężkim, pompatycznym stylu. Fabuła nie trzyma się kupy, jest pełna logicznych luk....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To bardzo smutny przykład propagandy wsadzanej w głowę najmłodszym. Co prawda, jeszcze nie zrozumieją, co to są Komuchy, Ipeeny, Grinpisy czy Wiedźministki, ale pozostanie im gdzieś w świadomości, że to straszne potwory. Wiedźministki na przykład chcą wyginięcia samców, są brudne, głupie i pełne nienawiści. Nie dość, że lansowane są kłamstwa na temat feminizmu, to jeszcze w bajce dla dzieci, które nie mają filtru społecznego, pełni możliwości skonfrontowania opinii autora z innymi opiniami. Wstyd, Panie Bochiński. Ta książka jest smutnym przykładem nadużycia. Owszem, jest nieźle napisana w sensie warsztatowym, ale nie mogę jej polecić, wręcz przeciwnie - stanowczo odradzam jako prezent dla dzieci.

To bardzo smutny przykład propagandy wsadzanej w głowę najmłodszym. Co prawda, jeszcze nie zrozumieją, co to są Komuchy, Ipeeny, Grinpisy czy Wiedźministki, ale pozostanie im gdzieś w świadomości, że to straszne potwory. Wiedźministki na przykład chcą wyginięcia samców, są brudne, głupie i pełne nienawiści. Nie dość, że lansowane są kłamstwa na temat feminizmu, to jeszcze w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Opowieści Niesamowite nr 2 (3) 2012 Katarzyna Enerlich, Faith Hunter, Jarosław Klonowski, Janusz Koryl, Joanna Kułakowska, Kazimierz Kyrcz jr, Maria Mamczur, Jewgienij T. Olejniczak, Aleksandra Owczyńska, Andrzej Pilipiuk, Gabriela Szczęsna (pseud.), Paweł Szlachetko, Tekla Tanierska
Ocena 6,6
Opowieści Nies... Katarzyna Enerlich,...

Na półkach: ,

Wyraźna poprawa w stosunku do poprzedniego numeru. Wszystkie opowiadania czyta się z przyjemnością (choć z różnych powodów:)). Niezły tekst Kyrcza o prostej fabule, ale trafnie portretujący pewien typ studenta i mający suspens jawnie odnoszący się do pozornych "banałów", że "nie ma winy bez kary", a lenistwo należy wszak do grzechów głównych. Fajny tekst Kułakowskiej, o ciekawej konstrukcji, eksplorujący problem samotności różnego rodzaju, przede wszystkim jednak będący mrugnięciem oka do miłośników utworów Iron Maiden (warto uważnie czytać...). Pilipiuk znacznie lepszy niż poprzednio - "Jajo demona" ma bogatszy warsztat, żywszą akcję i lepiej pobudza wyobraźnię miłośników historii niż "Ślady stóp w wykopie" z poprzedniego numeru. Najbardziej podobała mi się lekko odjechana humoreska pt. "Topielec" Janusza Koryla. Pod wpływem lektury przypomniał mi się "Zapomniany diabeł" z TVP :D

Wyraźna poprawa w stosunku do poprzedniego numeru. Wszystkie opowiadania czyta się z przyjemnością (choć z różnych powodów:)). Niezły tekst Kyrcza o prostej fabule, ale trafnie portretujący pewien typ studenta i mający suspens jawnie odnoszący się do pozornych "banałów", że "nie ma winy bez kary", a lenistwo należy wszak do grzechów głównych. Fajny tekst Kułakowskiej, o...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Coś na Progu, nr 1 / marzec-kwiecień 2012 Bartosz Czartoryski, Stefan Grabiński, Dawid Kain, Edward Lee, H.P. Lovecraft, Mateusz Pitulski, Redakcja magazynu Coś na progu, Łukasz Śmigiel, Marcin Wroński
Ocena 7,1
Coś na Progu, ... Bartosz Czartoryski...

Na półkach: ,

Dla każdego coś miłego:) Każdego miłośnika fantastyki grozy i kryminału, oczywiście. Polecam!

Dla każdego coś miłego:) Każdego miłośnika fantastyki grozy i kryminału, oczywiście. Polecam!

Pokaż mimo to

Okładka książki Opowieści Niesamowite nr 1 (2) 2012 Monika Bończa-Tomaszewska, Katarzyna Enerlich, Jędrzej Fijałkowski, Agata Foster, Karolina Kotowska, Joanna Kułakowska, Kazimierz Kyrcz jr, Mirosława Liszewska, Maria Mamczur, Jewgienij T. Olejniczak, Andrzej Pilipiuk, Jolanta Podsiadła, Gabriel Szczęsny, Paweł Szlachetko, Jan Tulik
Ocena 5,8
Opowieści Nies... Monika Bończa-Tomas...

Na półkach: ,

Miałam mieszane uczucia czytając to pisemko. Z jednej strony są tam teksty, które moim zdaniem nie spełniają wymogów utworu nadającego się do druku. Pilipiuk (jak na siebie) jest po prostu fatalny. Z drugiej strony są tam bardzo fajne opowiadanka - nie "dzieła ambitne", ale świetne "zabijacze czasu" i jako takiemu mogę wystawić pozytywną ocenę:)
"Podróż donikąd" Kyrcza jest niezła, ale zakończenie zdecydowanie mu nie wyszło, czytelnik zastanawia się, co to za ludzie, warto byłoby powiedzieć - ciotka i wujek? Pracodawcy? Całkiem podobała mi się "Księżniczka", ale są "ale". Akcja dzieje się w latach 70. Nie było wtedy komórek ani sklepów nocnych ani wreszcie prężnych lokalnych gazet. Nie wiem, po co autor umieszczał temat w realiach, o których nie ma pojęcia. Najlepszy tekst to "Mała Etopiryna" Kułakowskiej - groteskowy, mieszający grozę i humor. To lubię:)

Miałam mieszane uczucia czytając to pisemko. Z jednej strony są tam teksty, które moim zdaniem nie spełniają wymogów utworu nadającego się do druku. Pilipiuk (jak na siebie) jest po prostu fatalny. Z drugiej strony są tam bardzo fajne opowiadanka - nie "dzieła ambitne", ale świetne "zabijacze czasu" i jako takiemu mogę wystawić pozytywną ocenę:)
"Podróż donikąd" Kyrcza jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cudna satyra na fanatyków zdrowej żywności i takiegoż sposobu życia tudzież innych straszliwych naprawiaczy ludzkiej egzystencji:)

Cudna satyra na fanatyków zdrowej żywności i takiegoż sposobu życia tudzież innych straszliwych naprawiaczy ludzkiej egzystencji:)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Lekka przezabawna lektura:) Głównymi bohaterami są pewne drugoplanowe postacie z "Malazańskiej Księgi Poległych" tegoż autora. Kto lubi groteski i makabreski, koniecznie powinien sięgnąć po tę książeczkę:)

Lekka przezabawna lektura:) Głównymi bohaterami są pewne drugoplanowe postacie z "Malazańskiej Księgi Poległych" tegoż autora. Kto lubi groteski i makabreski, koniecznie powinien sięgnąć po tę książeczkę:)

Pokaż mimo to