rozwiń zwiń

„Piszę dla umarłych”. O „Kiedy byłyśmy ptakami” trynidadzkiej pisarki Ayanny Lloyd Banwo

Anna Sierant Anna Sierant
25.03.2024

Wydawnictwo Echa proponuje polskim czytelnikom i czytelniczkom kolejne dzieło z zakątka świata, który najprawdopodobniej większej części z nas nie jest dobrze znany. Tym razem kolej na Trynidad i „Kiedy byłyśmy ptakami” Ayanny Lloyd Banwo. Powieść umiejscowiona jest na karaibskiej wyspie, ale – jak to w przypadku dobrych książek bywa – niesie ze sobą przekaz uniwersalny.

„Piszę dla umarłych”. O „Kiedy byłyśmy ptakami” trynidadzkiej pisarki Ayanny Lloyd Banwo Wydawnictwo Echa

„Bez względu na to, gdzie jestem, zawsze jestem w Trynidadzie”

Na początek warto wspomnieć w kilku słowach o samej autorce – Ayanna Lloyd Banwo urodziła się w 1980 roku na wyspie Trynidad, stanowiącej część państwa złożonego z dwóch wysp, Trynidadu i Tobago, a od roku 2017 mieszka w Wielkiej Brytanii. Jak jednak zaznacza w wywiadzie dla portalu Bigblackbooks: „Ponieważ przyjechałam do Anglii późno, nie czuję, że znam to miejsce, bo żadnego innego miejsca nie znam tak, jak Trynidadu. Właściwie to zawsze, bez względu na to, gdzie jestem, jestem w Trynidadzie. Dom jest stały, oczywisty, prawdziwy. Anglia to dla mnie wciąż miejsce wyimaginowane, które nie do końca istnieje w mojej świadomości”.

„Kiedy byłyśmy ptakami” (na język polski przełożone przez Tomasza Wyżyńskiego) jest debiutancką – i niejednokrotnie nagrodzoną – książką Llloyd Banwo. Powieści przyznano OCM Bocas Prize for Caribbean Literature, czyli coroczne wyróżnienie, którego laureat(k)ami są twórcy i twórczynie z Karaibów, a także Author’s Club Best First Novel Award, Goldsboro Books Glass Bell Award oraz American Book Award. Utwór znalazł się również na krótkiej liście nominowanych do Jhalak Prize, Kitschies Golden Tentacle Award i McKitterick Prize.

No dobrze, ale pora przejść do samej powieści.

„Nikt nie chce pracować z umarłymi”

„Kiedy byłyśmy ptakami” ma dwoje głównych bohaterów – Yejide (St Bernard) i Darwina (a właściwie: Emmanuela Darwina). Choć ona i on pochodzą z dwóch różnych domów, połączą ich umarli. W życiu Yejide nieżyjący byli obecni od zawsze – kobiety w jej rodzinie posiadają bowiem wyjątkowy dar (a może przekleństwo?) – tylko one potrafią przeprowadzać dusze mieszkańców miasta Port Angeles do zaświatów. Śmierć towarzyszy więc Yejide od dzieciństwa, jednak gdy umiera jej matka, Petronella, młoda kobieta nie czuje się gotowa do odziedziczenia po rodzicielce roli tej, która przeprowadza zmarłych na tamten świat – relacje między matką a córką były bowiem bardzo skomplikowane. Yejide nie wie zresztą, czy chce pełnić tę funkcję, czy nie pragnęłaby, aby jej życiowa droga prowadziła bardziej ku życiu. Towarzyszą jej wypowiedziane szorstkim głosem matki słowa:

Powinnaś uciec, dopóki jeszcze możesz. Weź swojego mężczyznę. Zacznij własne życie. Zostaw mnie, zostaw to wszystko. Znajdź inny rodzaj śmierci.

Z kolei Darwin, syn samodzielnej mamy, jest, jak jego matka, pobożnym rastafarianinem. Przede wszystkim z tego powodu – a także z racji bardzo złej sytuacji materialnej rodziny – Darwin nie miał w szkole najłatwiej, choć nigdy nie pozwolił, by mocno mu dokuczano. Pobożny rastafarianin nie uczestniczy w pogrzebach, ma zakaz zbliżania się do zwłok. Dlatego gdy mężczyzna dostaje propozycję pracy na wielkim cmentarzu Fidelis w Port Angeles, robi wszystko, by tej pracy nie przyjąć. W urzędzie otrzymuje jednak ultimatum – albo ta praca, albo żadna inna. Bohater, chcąc pomóc schorowanej matce finansowo, pełen obaw, przyjmuje tę ofertę, narażając się tym samym na jej gniew, a także przyjmując wyzwanie, któremu sam nie wie, czy zdoła podołać. Ścina swoje długie dredy i od tego momentu staje się jednym ze stróżów cmentarza i grabarzem w jednym. I to właśnie na Fidelis dwójka głównych bohaterów spotyka się po raz pierwszy.

Jak zaznacza Lloyd Banwo, do napisania książki, w której tak wiele jest śmierci, skłoniło ją doświadczenie straty bliskich osób w krótkim czasie (swoją powieść autorka dedykuje rodzicom, Gale i Ronniemu – „Są martwi, ale nie śpią”). Bo światy żywych i umarłych w „Kiedy byłyśmy ptakami” współistnieją. Jak mówi autorka:

Prawdopodobnie zabrzmi to tak, jakbym pozwalała sobie na za dużo, gdy powiem, że nie piszę dla ludzi, ale tak jest. Nie piszę dla żywych, a dla umarłych. Moja kreatywność napędzana jest przez pamięć o przodkach i mam nadzieję, że tym przodkom bardzo to odpowiada. Gdy piszę i czuję, że tekst nie rezonuje wystarczająco z osobą, dla której jest napisany, nie będzie on też brzmieć dobrze dla wszystkich innych.

„Kiedy byłyśmy ptakami” zainspirowała również pandemia. Lloyd Banwo pisała powieść w czasie zwiększonej liczby zachorowań, gdy od pięciu miesięcy mieszkała sama w hrabstwie Norfolk i przez tak długi czas nie rozmawiała z nikim innym. Sprawdzała tylko kolejne raporty przedstawiające rosnące słupki, mówiące o ofiarach śmiertelnych wirusa.

„Trynidad jest rzeczywisty. Geografia, postacie i miejsca, w których rozgrywa się powieść, to fikcja literacka”

Ten wielki cmentarz Fidelis, który połączy Darwina i Yejide, jest – jak zaznaczyła sama autorka – wzorowany na Lapeyrouse Cemetery w Port of Spain (książkowe miasto to, przypomnijmy, Port Angeles) na Trynidadzie. Bo choć konkretne miejsca, ich nazwy, bohaterowie nie istnieją w rzeczywistości, to rzeczywisty jest w książce Trynidad. Już od samego początku książki, w której autorka czytelnikom i czytelniczkom – a książkowa babcia Yejide swojej wnuczce – przedstawia pewną baśniową (raczej z rodzaju braci Grimm) opowieść. Opowieść, która – podobnie jak wspomniane wcześniej miejsca, nazwy – jest zmyślona, ale zdecydowanie osadzona w tym, co trynidadzkie. Jak mówi autorka:

Myślę, że wielu ludzi, którzy dorastali w latach 70., podczas ruchu Black Power na Karaibach, było świadomych potrzeby znalezienia czarnych historii dla ich przyszłych dzieci. Ja dorastałam otoczona historiami z różnych miejsc, więc nie wiem, gdzie usłyszałam tę o corbeaux, którą przedstawiłam – w swojej interpretacji – w książce. Dla mnie to historia trynidadzka; pierwsze narody zresztą często mają legendy, w których występują kruki, wrony, sępy. Na Trynidadzie corbeaux nazywamy amerykańskiego sępnika czarnego. Zafascynowała mnie w tym gatunku jego biologia: sępy mogą jeść martwe ciało, nie chorując, nie umierając potem. One są w stanie dosłownie przyjąć, transmutować śmierć. Te ptaki są na Trynidadzie wszędzie i krążą, gdy wokół jest śmierć.

„Władza należy do kobiet”

„Kiedy byłyśmy ptakami” to także powieść o relacjach międzyludzkich. Tych między matką i córką, o miłości między kobietą a mężczyzną, o relacjach międzypokoleniowych – a w tym prym wiodą w powieści kobiety. To one w rodzinie St Bernard odpowiadają za odprowadzenie zmarłych na drugą stronę, to one są spadkobierczyniami rodzinnych tradycji. Sama autorka mówi, że taką decyzję fabularną podyktowało jej własne wychowanie – to mama, a także babcia i ciocia ze strony mamy opowiadały jej w dzieciństwie mnóstwo historii, więc siłą rzeczy odpowiedzialność za ich przenoszenie z pokolenia na pokolenie stała się u niej „kobieca”.

Powieść trynidadzkiej autorki pełna jest jednak także (nie tylko) dobrych mężczyzn. Jak mąż Petronelli, matki głównej bohaterki, Peter. I jak sam Darwin. Jak pan Julius, starszy mężczyzna opłakujący ukochaną żonę. Ale przede wszystkim jest to również książka – choć tyle w niej śmierci – o życiu i nadziei.

Pan Julius był w rozpaczy i później z nim zostałem. Siedzieliśmy przy grobie jego żony. Rozmawiałem z nim, próbowałem jakoś go pocieszyć, ale nie mogłem. – Kiedy Darwin próbuje opowiadać tę historię, ma wrażenie, że się dusi, te wspomnienia ciągle go prześladują. – Czuję się tak, jakby prześladowała mnie śmierć, jakbym nie mógł jej zmyć ze swojej skóry.

Yejide włącza reflektory. Jadą wąską drogą w dżungli, słychać chrzęst opon na nierównej ziemi, kumkają żaby, gałęzie ocierają się o boki jeepa.

– Nie widzę w tobie śmierci – mówi cicho. […] Jesteś po prostu życiem. Przyciąga mnie to do ciebie, przypomina, czym jest normalność. Piję cię jak słodki, chłodny napój, utrzymuje mnie to w ciele, jestem normalną kobietą, a nie czymś żyjącym w mroku z istotami, których nawet nie mogę zobaczyć.

O autorce

Ayanna Lloyd Banwo (ur. 1980) jest pisarką z Trynidadu i Tobago. Jej debiutancka powieść When We Were Birds zdobyła nagrodę Bocas Prize for Caribbean Literature 2023, nagrodę Authors’ Club Best First Novel Award i znalazła się na krótkiej liście do Jhalak Prize i McKitterick Prize. Jej prace zostały opublikowane w wielu czasopismach, a ona sama jest laureatką nagrody Eccles Centre i Hay Festival Writer’s Award w 2023 roku. Obecnie mieszka w Londynie z mężem i pracuje nad swoją drugą powieścią.

Chcesz kupić książkę „Kiedy byłyśmy ptakami” w cenie, którą sam/-a wybierzesz? Ustaw dla niej alert LC.

Książka jest już w sprzedaży online

Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem


komentarze [9]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
domekzkart 27.03.2024 19:40
Czytelniczka

Książka brzmi bardzo zachęcająco, zdecydowanie tematyka może nie być łatwa, ale czasami takie książki są najlepsze

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
twujstary8 27.03.2024 19:40
Czytelnik

Nie sądzę, żebym w najbliższym czasie się za to wziął, ale czytając o Trynidadzie dowiedziałem się, że istniał V.S. Naipaul i jego już jutro pożyczam 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Czytelniczka

bee czytac tę książkę 
😍

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Gwidon 25.03.2024 23:02
Czytelnik

"Na Trynidadzie", nie "W Trynidadzie". Przecież to wyspa. Możemy napisać "W Trynidadzie i Tobago" kiedy mamy na myśli państwo o takiej nazwie, ale wtedy trzeba podać jej całość.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Lis 26.03.2024 18:37
Bibliotekarz

LOL 😂 "W Ukrainie" zbiera srogie żniwo. Mowa postępowa 😅 Odkąd okazało się, że "w/na" określa stosunek do danego kraju, stronnictwo światła i postępu wzięło się za walkę z językiem... po raz kolejny. No i masz, wielu w ogniu walki poniosło obrażenia.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Adam Horowski 27.03.2024 12:51
Redaktor

@Gwidon, w większości przypadków poprawiłem, z wyjątkiem cytowanych słów: "Bez względu na to, gdzie jestem, zawsze jestem w Trynidadzie". Jak sądzę, pisarka nie miała tu na myśli wyspy w sensie geograficznym, lecz pewną abstrakcję, i przyimek "na" mógłby być mylący. Dzięki za zwrócenie uwagi na tę kwestię.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Sea_Of_Darkness 25.03.2024 16:01
Czytelniczka

Książka jest już od jakiegoś czasu na mojej półce do przeczytania, wygląda naprawdę interesująco. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Krzysztof Gromadzki 25.03.2024 15:05
Czytelnik

Brzmi naprawdę ciekawie, ale żeby właściwie poczuć i zrozumieć tę książkę, trzeba chyba być człowiekiem stamtąd - z Karaibów, z Trynidadu i Tobago 🇹🇹. Podejrzewam, że bez tego całą lekturę może wypełnić jakaś niedająca się niczym zapełnić pustka. Obym się mylił, bowiem moim zdaniem warto zaryzykować i sięgnąć po tę książkę. Choć moim ulubionym karaibskim pisarzem na zawsze...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Anna Sierant 25.03.2024 14:30
Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post