Muzyka to forma magii

Zofia Karaszewska Zofia Karaszewska
22.02.2023

Z Sylwią Stano, przy okazji premiery jej najnowszej książki „Opera na trzy śmierci”, rozmawiamy o rodzinnej historii, warsztacie pisarskim i oczywiście o muzyce, która stała się jedną z bohaterek tej powieści.

Muzyka to forma magii

[Opis – Wydawnictwo Znak] Dziewczyna, która przeżyła, by śpiewać

1947. Na gruzach Warszawy wybucha życie. Gustawa Starewicz wojenne traumy leczy alkoholem, przypadkowym seksem i śpiewem. Bieda i brak perspektyw sprawiają, że pogrąża się w beznadziei. Kiedy jej mistrzyni – diwa znana jako Baden-Baden – umiera na oczach Gustawy, dziewczyna dostaje szansę, by zastąpić ją podczas koncertów inaugurujących scenę operową w Puszczy Białowieskiej.

Pakuje kostiumy i wyjeżdża, by zamieszkać w wozie cyrkowym w sercu prastarego lasu. To tam Gustawa Starewicz zamienia się w Gustę Star. Staje się królową sceny i królową życia.

Podnosząca się z ruin Warszawa i nieposkromiona dzika natura, miejscy szarlatani i puszczańskie magiczne obrzędy. Zazdrość, nienawiść, miłość i bezlitosna walka o miejsce na szczycie. Trzy zbrodnie i trzy śmierci. Czy łączy je tylko opera?

Sylwia Stano w fascynujący sposób opowiada o świecie, który zna z opowieści swojej babki – Niny Stano. Czy ta historia wydarzyła się naprawdę, wiedzą tylko one.

Morderstwa w operowym środowisku powojennej Warszawy? Może brzmi nieprawdopodobnie, ale przecież nigdy nie wiadomo, jakie tajemnice skrywa historia, zwłaszcza tak fascynującej dziedziny sztuki. Sylwia Stano znajduje inspirację w życiu swojej babki, wspaniałej artystki operowej Niny Stano, i tworzy opowieść, która wciąga bez reszty. To wspaniałe, jak różne inspiracje można znaleźć w mojej ukochanej operze! Polecam wszystkim spragnionym dobrej literatury!

Aleksandra Kurzak

Przeczytaj wywiad z Sylwią Stano, autorką książki „Opera na trzy śmierci”

Zofia Karaszewska: Inspiracją dla Gusty Star, głównej bohaterki „Opery na trzy śmierci”, jest twoja babcia Nina Stano. To oficjalne, można to powiedzieć głośno?

Sylwia Stano: Gusta Star jest postacią wzorowaną na Ninie Stano, wspaniałej śpiewaczce, a prywatnie mojej babci, ale „Opera na trzy śmierci” nie jest jej biografią. To raczej kolaż, szalone libretto, książka o miłości, zbrodni i odradzającym się po wojnie życiu w Warszawie.

Zawsze marzyłaś o napisaniu powieści?

A pamiętasz, żebym o tym marzyła w szkole?

Tak.

Mnie też się tak wydaje, ale długo nie pozwalałam sobie na pisanie fikcji. Książki, które opierają się na wywiadach, pisanie doktoratu – to wszystko było innym pisaniem. Tym czymś, co odblokowało we mnie pisanie, była śmierć babci – wtedy napisałam pierwsze opowiadanie. O żałobie, z którą musiałam sobie poradzić.

Pisząc tę powieść, musiałaś zmierzyć się z historią swojej rodziny?

Babcia bardzo dużo mówiła o swojej historii, o ojcu oficerze, zawieruchach wojennych, o przygodach na scenach operowych całego świata. Były to barwne opowieści, zawsze miałam je więc żywo przed oczami. Później dopiero okazało się, ile historii zostało przemilczanych. Zupełnym zbiegiem okoliczności dowiedziałam się, że mam w Warszawie ciocię, która była bliską rodziną babci i która całe życie utrzymywała z nią kontakt. Babcia jednak nigdy nas sobie nie przedstawiła. Po śmierci babci poczułam, że muszę sama sobie udzielić odpowiedzi na różne pytania dotyczące spraw, o których nikt nie chciał ze mną rozmawiać.

Stworzyłaś bardzo wyrazistą scenerię dla operowego debiutu babci i swojego powieściopisarskiego. Jak odtworzyłaś tak dokładnie powojenną Warszawę?

Czytałam bardzo dużo wspomnień i pamiętników z tamtego okresu, przeglądałam na Koszykowej gazety, które ukazały się w 1947 roku. Musiałam sobie wyobrazić tamten świat. Jest też oczywiście świetna książka Grzegorza Piątka, która pokazuje śmiałe plany w odbudowie Warszawy. Trafiłam na wystawę o Alinie Scholtz i zachwyciłam się powojennym projektowaniem zieleni w stolicy. Zachowały się stare fotografie, część miejsc można więc sobie odtworzyć. Mam zresztą mapę z 1946 roku, którą powiesiłam na ścianie. Ciekawe, bo większość arterii, które dziś znamy, wtedy jeszcze nie istniało. Nie było trasy Łazienkowskiej, wielu mostów, Pałacu Kultury, nawet parki miały inne granice. Chodziłam z tą starą mapą i odtwarzałam Warszawę tak, jak wtedy mogła wyglądać.

Gusta Star na początku książki jest Gustawą Starewicz. Jako Gustę Star widzi ją kochanek. Odczytałam to tak, że to ten mężczyzna nadał jej „formę”, zobaczył w niej gwiazdę sceny.

Myślę, że w pewnym momencie bardzo ważne jest, żeby ktoś w ciebie uwierzył. To może być mężczyzna, to może być kobieta. Ktoś, kto tak szczodrze da ci coś dobrego od siebie tylko dlatego, że właśnie w tym momencie tego potrzebujesz. Powie: „nie bój się, możesz to zrobić”. Myślę, że to jest kropka nad i. Często ktoś może tak powiedzieć, a ty jeśli nie jesteś gotowa, powiesz: „nie, gdzie tam”. Gusta była gotowa, czuła, że to jest ten moment, w którym musi się przemienić.

Rzeczywiście, Gusta nie dostaje zbyt dużo wsparcia, odwagę znajduje w sobie.

Gusta musi odnaleźć swój głos i zrozumieć, że żeby móc zaśpiewać arię Królowej Nocy, będzie potrzebowała sama w sobie znaleźć siłę i odwagę. Babcia mówiła, że ta rola wymaga żelaznych nerwów od śpiewaczki. Nie każdy ma tę odwagę.

Głos też jest bohaterem twojej książki?

Głos jest takim instrumentem, w którym ujawniają się wszystkie emocje. Jest to z jednej strony bardzo trudne dla śpiewaka, ale z drugiej – bardzo piękne. Głos to jest mój temat od dawna. Po głosie najlepiej można poznać, w jakim jesteśmy stanie. W słabszych momentach głos gdzieś ucieka. Dokąd? Czemu chowa się w krtani? Dlaczego nie jesteśmy czasem w stanie powiedzieć czegoś głośno? Nauka tego, że można śpiewać głośno, jest dla mnie bardzo terapeutyczna.

Uczyłaś się kiedyś śpiewu?

Nie do końca podobało mi się na polonistyce i faktycznie był taki moment, że pomyślałam sobie: a pojadę do babci! Przez kilka miesięcy uczyłam się wtedy śpiewu. To było absolutnie niesamowite przeżycie. Babcia była wspaniałą pedagożką i każdą uczennicę uczyła inaczej! Za każdym razem budowała inny system metafor, żeby trafić i wydobyć z ucznia cały jego potencjał. Śpiew wzbogacała teorią. Powstało nawet takie pojęcie wśród uczniów jak „kolumna Stano”, bo ona budowała to rusztowanie wewnętrzne, oddech, na którym opierało się całe śpiewanie. Po tych kilku miesiącach śpiewałam naprawdę niesamowicie. Byłam w absolutnym szoku, jak bardzo była w stanie zbudować i poszerzyć skalę głosu! Ale wróciłam do Warszawy, tu już nie było takich nauczycieli i plany się zmieniły.

Nie jesteś śpiewaczką operową, ale babcia bardzo wpłynęła na twoje życie.

Tak, zaczęłam pisać o babci, bo to była kobieta, która miała bardzo duży wpływ na to, kim jestem dzisiaj. Zawsze była dla mnie wzorem – kobietą niezależną i spełnioną. Nie dość, że była wspaniała w ogóle, to jeszcze była wspaniałą babcią! Taką babcią, która do każdej wnuczki miała inne podejście. Ze mną czytała książki, rymowała i wymyślała wiersze. Zabierała mnie do opery i uczyła śpiewać. Z moją starszą siostrą chodziła na zakupy, na lody i na tańce, a z młodszą siostrą wymyślała ćwiczenia z matematyki.

Każda z nas zapamiętała ją inaczej, bo ona była dla każdej z nas w pewnym sensie inną babcią. Zaszczepiła we mnie też pewne wzorce patrzenia na świat. Dzięki niej wiedziałam, że wszystko może się zdarzyć i że zawsze muszę liczyć tylko na siebie; że można mi wszystko zabrać, ale tego, co mam w głowie, nikt mi nie odbierze. Mam od niej też ten zachwyt i poczucie, że całe życie jest sztuką, trzeba tylko umieć patrzeć. To, co ubierasz, to, co oglądasz, co mówisz, jak mówisz, co czytasz, to, jakimi ludźmi się otaczasz – wszystko jest ważne. Bardzo jestem jej wdzięczna za radość życia, którą mi przekazała, i uświadomienie sobie, jaka to potężna moc, która pozwala odżyć mimo tragicznych doświadczeń.

„Gusta, kochanie, nie przytulaj się do drzewa, bo ludzie pomyślą, że brak ci piątej klepki”. Miłość do przyrody to kolejna rzecz, która was łączy?

Tak, chociaż to chyba jest już bardziej mój obszar niż babci. Babcia lubiła przyrodę, ale piękno bardziej doceniała w muzyce i w sztuce, chociaż zachwyt nad drzewami, śpiewem ptaków i morzem towarzyszył jej zawsze. Lubiła spacery. Gusta przytula się do drzewa, bo to jest przyjemne, a te drobne przyjemności składają się na to, żeby móc przetrwać kolejny dzień. Ale przytula się też dlatego, że z tej dzikości czerpie siłę. W zrozumieniu tego bardzo pomogła mi Szkoła Ekopoetyki, bardzo też wpłynęła na moją bohaterkę. Najbardziej poruszył mnie pobyt w Puszczy Białowieskiej, która jest naszym pralasem, tym miejscem, w którym przyroda i całe życie odradza się w taki sposób, w jaki chce. Ten pralas ma w sobie coś, co pomogło mi przekroczyć siebie. To bogactwo drzew, faktur jest dla mnie bardzo operowe! Mamy szczęście, że w Polsce jest takie wspaniałe miejsce, które dzikość wzbudza też w człowieku. To jest jednak tylko moje doświadczenie, bo nie mam wiedzy, żeby moja babcia była gdzieś w Białowieży. Chociaż lubię myśleć, że tak właśnie było.

Czyli koncert w środku Puszczy nie ma podparcia w faktach?

Nie, i nie wiem, co sprawiło, że moja babcia odważyła się śpiewać. Miała ogromny talent i była bardzo oddana muzyce, a przy tym nieprawdopodobnie zdyscyplinowana. Nie wiem, czy była taka pewna siebie od początku, czy musiała przejść jakąś drogę. Wysłałam ją do Puszczy, bo ja w lesie odnalazłam swoją odwagę.

Mówiłaś, że Gusta zawiodła się na przyjaźniach z kobietami, ale piszesz, że kobiecość potrzebowała wsparcia – nie dlatego, że była słaba, tylko dlatego, że była stadna.

Myślę, że stado jest takim miejscem, które jest kobiecie bardzo potrzebne. Babcia też miała przyjaciółki, a relacje z nimi pielęgnowała aż do śmierci. Myślę, że niektóre rzeczy możliwe są tylko w środowisku absolutnego zaufania, które zdarza się między kobietami – rubasznego humoru i śmiechu, poczucia, że jesteś babą i jesteś w dobrym miejscu. Jest taki wiersz Świrszczyńskiej, w którym kobiety siedzą koło siebie, gadają o wnukach i dzieciach i jedzą tę swoją babskość jak kaszę. Jest coś takiego, że takie relacje karmią. Babcia się dzieliła. Była bardzo szczodra na wielu poziomach. Zawsze miałam poczucie, że ona jest bardzo bogata takim bogactwem wewnętrznym: emocji, myśli, wrażliwości, muzyki, łakoci. Potrafiła się cieszyć i dawać radość innym. Nigdy nie miało się poczucia, że ona czegoś ci skąpi. Zawsze miała czas, radę i ciastko.

Powiedz na koniec, dlaczego ta opowieść jest kryminałem? Czy uciekłaś w gatunek?

Chciałam stworzyć postać jak panna Murple, ale Gusta wymknęła mi się trochę spod kontroli.

Co to znaczy, że Gusta wymknęła się spod kontroli? Powiedziałaś kiedyś, że stawiałaś jej tarota.

Tak, podpowiedziała mi tę radę koleżanka redaktorka. Więc postawiłam Guście tarota, żeby dowiedzieć się, jaka jest i jaki ma charakter. Wyszło wspaniale! Miałam poczucie, że dobrze ją wymyśliłam, że jest pełna. Tarot powiedział, że wszystko się uda, że to będzie sukces, po prostu gwiazda!

Czyli możemy mieć nadzieję, że będzie rozwijać kolejne kryminalne zagadki?

Ta pierwsza książka nauczyła mnie pokory i cierpliwości, ale jeżeli czytelniczki i czytelnicy polubią Gustę Star, to zagadek będzie więcej!

O autorce:

Sylwia Stano – kulturoznawczyni, pisarka, promotorka czytelnictwa, absolwentka I edycji Szkoły Ekopoetyki w Instytucie Reportażu. Pisze m.in. dla „Przekroju” i „Pisma”. Założycielka firmy Bibliocreatio, (współ)autorka książek Oto jest Kaśka, Ada, to wypada! (z Zofią Karaszewską) Całe szczęście jestem kobietą (z Romą Gąsiorowską).

Jest wnuczką śpiewaczki operowej Niny Stano, której postać zainspirowała ją do stworzenia powieściowej Gusty Star.

Książka „Opera na trzy śmierci” jest dostępna w sprzedaży.

---
Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem.


komentarze [5]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Agnieszka Żelazna - awatar
Agnieszka Żelazna 24.02.2023 09:27
Czytelniczka

Kusi nie tylko bajeczna okładka, ale przede wszystkim fakt, że akcja książki jest osadzona w powojennej Warszawie. W dodatku inspirowana życiem autentycznej postaci. Brzmi niesamowicie zachęcająco.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
marplezet  - awatar
marplezet 24.02.2023 08:43
Czytelniczka

Też czytam. Książka zaczyna się zdaniem "Była geniuszką" tak jakby bohaterka nie mogła być mistrzynią (w sprawianiu sobie drobnych przyjemności). Następnie informacja (w jednym zdaniu) że Gusta odziedziczyła po ojcu cenne umiejętności życiowe i zielone oczy. Potem takie zdanie na początku rozdziału "Ażurowe miasto, przez które widziała niebo, słońce i sąsiadki wieszające...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Patrycja  - awatar
Patrycja 23.02.2023 20:34
Czytelniczka

Po wczorajszym spotkaniu autorskim już wiem, że tę książkę muszę koniecznie przeczytać.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Gerbera41  - awatar
Gerbera41 22.02.2023 10:40
Czytelniczka

Czytam właśnie🧡📖📘🤗

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 21.02.2023 16:00
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post