rozwiń zwiń

„Latające Anioły” – Danielle Steel przywraca pamięć o niedocenionych bohaterkach wojny

LubimyCzytać LubimyCzytać
04.07.2022

Historia lubi zapominać o zwykłych, szarych ludziach, których poświęcenie i ciężka praca nie rzucają się w oczy. Zwykli, szarzy ludzie nie zostają nazwani bohaterami. Zwłaszcza jeśli są kobietami. Nawet jeśli uratowały prawie 2 miliony żyć… Taki los spotkał sanitariuszki z oddziałów tzw. Latających Aniołów – dziś mało kto o nich pamięta, choć w czasie II wojny światowej codziennie ryzykowały życiem, uczestnicząc w misjach ewakuacyjnych chorych i rannych żołnierzy z frontu. Dzięki powieści Danielle „Latające Anioły” poznacie historię kobiet, które w przestworzach niejednokrotnie dokonywały cudów, a które nie doczekały się uznania, choć przez lata heroicznie na nie zapracowały. Zasłużyły, aby dowiedzieć się o nich nieco więcej.

„Latające Anioły” – Danielle Steel przywraca pamięć o niedocenionych bohaterkach wojny Materiały wydawnictwa

Powieści i filmy skupiają się zazwyczaj na najstraszniejszej stronie wojny – linii walk, gdzie dochodzi do starć między wrogimi armiami i gdzie w zatrważających okolicznościach giną ludzie. Ale wojna to nie tylko front, lecz także jej pozostające w cieniu zaplecze, tworzone przez ludzi, którzy nie walczą, ale umożliwiają przekazywanie rozkazów między jednostkami, organizują transport ludzi, leków i broni czy dostarczają żywność. W czasie II wojny światowej stosunkowo duży odsetek osób pracujących na zapleczu walk stanowiły kobiety. Był to precedens – wcześniej praca w wojskowości była dla nich w zasadzie niedostępna. Jednak masowy pobór mężczyzn wymusił nowe rozwiązania – kiedy mężczyźni walczyli na froncie, kobiety organizowały łączność, pracowały w biurach, laboratoriach czy warsztatach jako mechanicy. W krajach cieszących się względnym bezpieczeństwem kobiety zwijały bandaże, szyły spadochrony i mundury czy konstruowały zegarki odmierzające czas do końca wojny. Ale były też takie, które pracowały bezpośrednio przy linii walk: przynosiły ukojenie chorym w szpitalach, siadały za sterami samolotów albo ryzykowały życie po drugiej stronie kokpitu, krzątając się między łóżkami z rannymi transportowanymi do szpitali odległych nieraz o tysiące kilometrów od miejsca bitew.

Danielle Steel, bestsellerowa autorka powieści obyczajowych, korzysta ze swojej popularności aby opowiedzieć niezwykle ważną historię. Historię o poświęceniu kobiet w służbie medycznej podczas II wojny światowej, ich bezkompromisowej walce o zdrowie i życie rannych żołnierzy. 

„Latające Anioły” to opowieść fabularna, ale jakże prawdziwa i ważna. Służba medyczna w czasie wojny to piękne, ale i tragiczne losy lekarzy, pielęgniarek, służby pomocniczej, bohaterów o których historia często zapomina. Danielle Steel przywraca im pamięć i składa wyjątkowy hołd. 

Ałbena Grabowska –  lekarka i pisarka, autorka cyklu medycznego „Uczniowie Hippokratesa”.

Te ostatnie kobiety, należące do oddziałów Latających Aniołów, zalicza się do sił medycznych, choć przeszły szkolenie równie mordercze, jak żołnierze wysyłani na front, i same niejednokrotnie musiały sobie radzić za linią wroga, wydostając z opresji rannych i dbając o ich bezpieczny powrót do domu. Ich działalność przysłużyła się zwycięstwu aliantów nie mniej niż poświęcenie żołnierzy, a jednak zwykło się o nich zapominać. Książka „Latające Anioły” Danielle Steel oddaje sprawiedliwość oddziałom kobiet, które ryzykowały życie, aby ratować walczących za wolność świata.

Do czasów II wojny światowej amerykańskie ani angielskie wojsko nie rozwijało lotniczego personelu medycznego – tego rodzaju jednostki nie były po prostu potrzebne. Stworzenie specjalnych oddziałów ratunkowych wymusiły dopiero okoliczności: masowe straty wśród żołnierzy rannych na szybko przemieszczających się liniach frontu. Wtedy podjęto decyzję o przeszkoleniu personelu, który w tzw. latających szpitalach przewoziłby rannych do w pełni wyposażonych szpitali w bezpiecznym miejscu, nieraz setki kilometrów od miejsca walki. Brzmi niewinnie, a przecież Latające Anioły wojnę spędziły na celowniku nazistów. Samoloty, którymi latały, były pod nieustannym ostrzałem – ponieważ używano ich nie tylko do niesienia pomocy humanitarnej, lecz także do transportu zaopatrzenia, nie mogły być opatrzone znakiem czerwonego krzyża, a zatem nie miały nawet symbolicznej ochrony przed atakami wroga. Z tej przyczyny do oddziałów Latających Aniołów przyjmowano jedynie ochotniczki – praca w samolotach transportujących rannych była śmiertelnie niebezpieczna. Do podniebnych sanitariuszek rekrutowały się córki prostych rodzin, sieroty, siostry żołnierzy posłanych na front, pracowniczki biurowe, ale także arystokratki zaciągające się do wojska wbrew woli rodziców – jednym słowem kobiety ze wszystkich warstw społecznych. Uratowały setki tysięcy żyć i opatrzyły ponad milion siedemset tysięcy żołnierzy. A ilu z Was, drodzy Czytelnicy, słyszało o ich istnieniu?

… przez kilka tygodni uczestniczyły w programie szkolenia poświęconego ewakuacji medycznej drogą lotniczą. Zajęcia były fascynujące i intensywne. Pozorowany atak przeciwnika okazał się przerażający. Ślepaki, o których powiedziano im, że są prawdziwymi pociskami, przelatywały obok nich i świstały im nad głowami. Do tego dochodziły nieustanne i wyczerpujące wyzwania fizyczne. Uczyły się przetrwania w terenie, procedur w sytuacji wodowania awaryjnego czy katastrofy, korzystania ze spadochronów i działań na wypadek znalezienia się za linią wroga. Armia zakładała, że pielęgniarki mają wystarczające kompetencje medyczne, ale ich umiejętności wojskowe musiały być równie odpowiednie i w powietrzu, i na ziemi.

Pierwsze latające sanitariuszki zostały wcielone do amerykańskiej armii w 1942 roku. Każda z nich przeszła katorżnicze szkolenie w bazie w Kentucky, bardzo zbliżone do szkolenia wysyłanych na front mężczyzn. Musiały udowodnić, że są zdolne do morderczego wysiłku i wielogodzinnej pracy pod niewyobrażalną presją. Nie miały taryfy ulgowej – każda z sanitariuszek udowodniła, że poradzi sobie fizycznie i psychicznie zarówno z misją na terenie wroga, jak i z zamknięciem w ciasnym kadłubie latającego szpitala, wypełnionego cierpieniem i śmiercią. Do przetrwania na polu bitwy przygotowało je kilka tygodni (od sześciu do dziewięciu) ćwiczeń fizycznych na mrozie lub w upale, a także m.in. szkolenia z czytania map nieznanego terenu, kamuflażu i ratownictwa medycznego.

Na pokładach latających szpitali nie było wyszkolonych lekarzy – ich strata byłaby dla wojska zbyt dotkliwa. Oddziały ratownicze składały się z sanitariuszek (często po szkole pielęgniarstwa) i techników chirurgii i miały dużą autonomię. Głównodowodzącymi były najbardziej doświadczone sanitariuszki, które zarządzały młodszymi stopniem pielęgniarkami i technikami chirurgii, a także całą ewakuacją. Kilka–kilkanaście kobiet podczas jednego transportu musiało radzić sobie z kilkudziesięcioma mężczyznami pozostającymi w najlepszym wypadku w stanie szoku, a zazwyczaj ciężko cierpiącymi z powodu odniesionych obrażeń. Latające Anioły często nie miały czasu nawet właściwie oczyścić rany czy zdjąć munduru żołnierza, zanim jego ręka czy noga została amputowana... Podniebne sanitariuszki niejednokrotnie dokonywały cudów: w 1944 roku jedna z nich w warunkach polowych przeprowadziła zabieg tracheotomii, używając improwizowanego sprzętu zrobionego z… samolotowej kamizelki ratunkowej.

Służba w oddziałach Latających Aniołów wiązała się z nieustannym stresem i strachem o życie – pacjentów, ale także swoje własne. Zdarzało się, że samolot wiozący sanitariuszki rozbijał się za linią frontu – tak było 8 listopada 1943 roku, kiedy doszło do katastrofy lotniczej w albańskich górach, na terenie okupowanym przez nazistów. Tylko dzięki pomocy miejscowych partyzantów trzynaście kobiet, załoga lotu i technicy zdołali przez dwa miesiące przetrwać wśród zaśnieżonych szczytów. Zdarzało się również, że sanitariuszki trafiały do niemieckiej niewoli i nie zawsze wracały z niej żywe… Latające szpitale wielokrotnie lądowały za linią wroga, aby zabrać rannych na drugi brzeg oceanu – do tego zostały powołane. Ale lądowanie i ewakuacja to tylko część sukcesu – należało jeszcze bezpiecznie odlecieć, a do tego nie zawsze były warunki. W związku z tym sanitariuszkom zdarzało się spędzać noce na odsłoniętych plażach, tuż obok toczących się walk. W takich chwilach z pewnością przydawało się przeszkolenie militarne.

W amerykańskiej armii w czasie II wojny światowej służyło około 1500 sanitariuszek. To dzięki ich umiejętnościom uratowano 1 176 048 żołnierzy – ta liczba robi piorunujące wrażenie. Tym bardziej, jeśli zestawi się ją z informacją, że w trakcie niebezpiecznych, często ostrzeliwanych lotów zginęło zaledwie… 46 pacjentów. W ciągu kilku lat wojny śmierć poniosło szesnaście (według innych źródeł siedemnaście) sanitariuszek. Wielka Brytania również dysponowała oddziałami kobiecego personelu medycznego, które traktowano jak cywilne i nawet nie odznaczano medalami za odwagę. Wszystkie kobiety należące do oddziałów Latających Aniołów były pionierkami intensywnej opieki. Służyły w Europie, na Pacyfiku, w Chinach i Birmie, na pokładach samolotów C-47, C-46 i C-54. Każda z nich oprócz żelaznej odwagi i wytrwałości była zwyczajną dziewczyną, ze zwyczajnymi marzeniami, która chciała mieć szczęśliwą przyszłość w wolnym od nazizmu świecie.

Danielle Steel, legendarna autorka książek obyczajowych, w książce „Latające Aniły” sięga do tej mało znanej części historii II wojny światowej. Opowiada chwytające za serce historie kilku kobiet – Alex, Lizzie, Louise, Prudence, Emmy i Audrey – z których każda na front przywiozła bagaż własnych doświadczeń. Każda z nich kogoś straciła. Każda musiała przejść mordercze szkolenie, gdzie była poniżana, a jej ciało doprowadzano do granic wytrzymałości. Każda musiała zmierzyć się ze strachem. I dzięki ich wytrwałości każda z nich uratowała tysiące żyć. Nie każdej za to udało się przetrwać.

Poruszająca serca opowieść o odwadze kobiet. Historia, która budzi wiarę w siłę człowieka, sens jego wysiłków i zwycięstwo dobra w trudnych czasach. Polecam.

Krystyna Mirek, pisarka, autorka powieści „Niezwykła miłość”

Urzekające pióro Danielle Steel przybliża czytelnikom różne historie różnych kobiet, które połączył wojenny los. Miłość do braci, upór, bohaterstwo, przyjaźń i solidarność pozwala im zachować człowieczeństwo w otoczeniu cierpienia i śmierci. Niektóre z nich na froncie spotkają miłość, dla niektórych będzie ona trwała zaledwie chwilę. Jednak wspomnienia wojennych przeżyć i ludzi, których poznały i których straciły, zmienią ich życie na zawsze. Nikt nie opisałby ich historii lepiej niż autorka od lat zajmująca się poruszaniem serc czytelniczek na całym świecie.

Książka „Latające Anioły” jest już dostępna w sprzedaży.

Artykuł sponsorowany


komentarze [1]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać 04.07.2022 15:30
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post