Danielle Steel i miłosne miliony

Bartek Czartoryski Bartek Czartoryski
14.05.2022

Danielle Steel jest królową romansu jak lew jest jest królem dżungli. Miliony sprzedanych egzemplarzy, miliony na koncie, miliony napisanych książek. No, może aż tak to nie, ale gdyby obdarować ją życiem wiecznym, wydawałaby, póki nie zgasłoby słońce.

Danielle Steel i miłosne miliony

Nie jest wykluczone, że Danielle Steel napisała więcej książek, niż wy przeczytaliście. Licznik ten bije bowiem tak szybko, że pewnie zanim postawię kropkę pod tym tekstem, zdąży już pokazać równe dwieście. Jasne, amerykańska autorka funkcjonuje na rynku parę ładnych lat, ale i tak jej roczna średnia jest imponująca. Czytam wynik ze swojego kalkulatora: statystycznie przez ostatnie półwiecze wydawała prawie cztery książki rocznie, co daje jedną na trzy miesiące.

I jak najbardziej ufam słowom Steel, że wszystko napisała zupełnie sama, bez uciekania się do literackiego outsourcingu. Nie jest trudno poddać je weryfikacji, wystarczy zerknąć na jakiś wywiad, gdzie opowiada o dwudziestogodzinnych dniach pracy, jednocześnie wyzłośliwiając się na wymagania dzisiejszej młodzieży, rozmiękczonej niechybnie przez płatki śniadaniowe fundowane przez pracodawcę na korporacyjnej stołówce. Albo rzucić okiem na relację fotograficzną z jej prywatnego gabinetu, gdzie antyczna maszyna do pisania stoi na biurku, na które składają się trzy ogromne, wykonane z jakiegoś tworzywa makiety powieści Steel. Na wyeksponowanej obok motywacyjnej plakietce widnieje hasełko zachwalające cnotę żelaznej dyscypliny, istne credo pisarki. A zanim powiesz, że to tylko jakieś kocopoły dobrze urodzonej matrony, która wychowała się pośród pobrzękiwania deserowych łyżeczek i kryształu o srebrne tace, odnotuj, proszę, że mowa o najlepiej sprzedającej się żyjącej pisarce na świecie.

Obojętne, co Danielle Steel robi, to działa. Przynajmniej na poziomie czysto komercyjnym — mowa o ośmiuset milionach egzemplarzy! — choć ona sama, jako modelowa przedstawicielka klasy próżniaczej, zwykła zbywać rozmowy o pieniądzach, wyrażając niejakie zakłopotanie tym, że w ogóle odniosła sukces. A ten jest naprawdę astronomiczny. Choć dzisiaj nakłady jej książek na rynku rodzimym spadły, to za oceanem i tak na start drukuje się ponad sześćset tysięcy sztuk każdej jej nowej powieści. Dla porównania przed końcem ubiegłego tysiąclecia Steel potrafiła opchnąć miliony egzemplarzy jednej książki. Czasem trzy, a czasem sześć, nierzadko wyprzedając całe nakłady. Liczby bywają nudne, zgoda, ale w tym przypadku nawet i takiemu matematycznemu beztalenciu jak ja wydają się fascynujące. Bo Steel to autorka ciesząca się powodzeniem jak nikt inny z aktywnych pisarzy, nawet największe tuzy od lat rządzące topkami, żeby wymienić tylko Stephena Kinga czy J.K. Rowling, najpewniej nigdy nie zdołają jej doścignąć.

Ba, mówimy tutaj o bliskości podium, na którym przesiadują Agatha Christie (swojego czasu obie panie miały tego samego agenta), Szekspir i Barbara Cartland. O istnieniu tej ostatniej dowiedziałem się dopiero dzisiaj, sprawdzając powyższe informacje, choć podczas niespełna stuletniego żywota napisała ponad siedemset książek. Nie jest to ani literówka, ani fikołek autokorekty. Siedemset.

Powracając jednak do Steel, zawsze wydawała mi się ona jakby powidokiem z minionej epoki i kiedy co jakiś czas przypominam sobie o jej istnieniu, jestem szczerze zaskoczony, że nadal pisze, a ktoś ją czyta. Bo niegdyś widywałem jej książki głównie na ogromnym regale mojej cioci, czasem wyłapywałem spojrzeniem na półkach na nudnych imieninach jakichś pań, na które byłem wyciągany, kiedy rodzice nie mieli mnie z kim zostawić. Żeby nie było, nie dozuję tutaj seksizmu, bynajmniej, bo, po pierwsze, taki był target tych książek i, po drugie, na początku lat dziewięćdziesiątych często kupowało się wszystko, jak leci, bośmy zachłysnęli się falą powieści z zachodu, których wcześniej u nas nie było. Młodym człowiekiem epoki przedinternetowej będąc, przeglądałem te romansidła, licząc na jakieś pikantniejsze sceny, ale natykałem się głównie na pełne czułości uściski, poza tym znałem już wydawane ówcześnie u nas tanie horrory i nawet co odważniejsze Harlequiny nie mogły mnie zaskoczyć. Tak czy siak, pisarstwo Steel zawsze miało w mojej głowie miejsce tuż obok kotów z kurzu, formaliny i kulek na mole. Może nie do końca słusznie, bo wtedy, kiedy natknąłem się na jej nazwisko po raz pierwszy, przeżywała istną hossę.

Praktycznie już od swojej czwartej książki, „Obietnicy”, kosiła miliony, a końcówka lat osiemdziesiątych była dla niej szczególnie owocna, bo gościła na liście bestsellerów „New York Timesa” przez trzysta osiemdziesiąt jeden tygodni (znowu liczby!), tym samym wbijając się na listę rekordów Guinnessa. Sztuka ta udała się jej dzięki wydawaniu książek co kilka miesięcy, choć sama twierdzi, że napisanie powieści to nie bułka z masłem, a regularność ta jest wyłącznie zasługą jednoczesnej pracy nad paroma pozycjami. Czyli, pisząc książkę A, już robi notatki do powieści B, a trzecią ręką kończy napoczętą niegdyś C. I kiedy wjechała tryumfalnie na nasz rynek, wydawcy mogli wybierać i przebierać, bo na co by się nie zdecydowali, i tak mieli gotowy przebój. Nie trzeba też było się martwić o żadne niuanse czy pokomplikowane chronologie, bo Steel nigdy nie pisała kontynuacji swoich powieści, aby, co zasługuje na uwagę, się nie powtarzać. Dziwna to deklaracja ze strony pisarki praktycznie odbijającej swoje fabuły na ksero.

Bo przeważnie jest tak: młoda, bogata, piękna, roztropna i dzielna dziewczyna w wyniku jakiejś tragedii traci tego jedynego, miewa życiowe i finansowe rozstroje, aż szczęśliwie spotyka kolejnego tego jedynego i znowu jest nie tylko piękna, roztropna i dzielna, ale także i bogata. Z czasem Steel niby próbowała swoje powieści unowocześnić i dorzucała do nich motywy różnorakie, od kazirodztwa do Holocaustu, próbowała też miksować swoje romanse z kryminałem, eksperymentować z narracyjnymi przekładańcami, ale i tak zawsze finalnie kończyło się na tym samym: żyli długo i szczęśliwie. A przynajmniej tak sądzę, bo przecież nie przeczytałem wszystkich jej książek. Ogólnie to ciekawe i naznaczone niejakim paradoksem, że do powieści pracoholiczki Steel przylgnęła łatka powieści wakacyjnych lub pociągowych, które kojarzą się z letnim relaksem, chociaż dzisiaj pisarka nie haruje już po trzydzieści godzin non stop i pozwala sobie na oszałamiający tydzień urlopu. Steel ma dzisiaj na karku siedemdziesiąt cztery lata, ale nadal pisze. Szybki rzut oka na jej ostatnie aktywności pozwolił mi stwierdzić, że wydała w tym roku już jedną powieść. Kolejna wyjdzie na jesieni. I ciągle jest je komu czytać, a po pięćdziesięciu latach od debiutu Steel nadal ma pomysł na sukces. Niezmiennie ten sam.


komentarze [13]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Czytelniczka

Podobnie R. Mróz. Większość zachwycona, ja przeczytałam jedną "Nieodnaleziona" i nigdy więcej. Świetny marketing a historia napisana średnio i jeszcze brak kropek w zdaniach (niektórych). Ale marketing super świetny. Na szczęście świadomy czytelnik wie, co dobre i co czytać :) 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
FannyBrawne 15.05.2022 20:56
Bibliotekarka

Czytałam ze trzy jej książki parę lat temu - nic specjalnego, typowe romanse, ale lepsze niż harlequiny i pozbawione toksycznych akcji w rodzaju ,,masz 365 dni na pokochanie mnie" ;) Takie ciepłe i otulające.

Taka ciekawostka: akurat w tym okresie pracowałam w bibliotece i próbowałam podrzucać jej książki przychodzącym tam starszym paniom, które prosiły o ,,coś o...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
TheWarOutside 15.05.2022 15:56
Czytelniczka

Moja mama bardzo lubiła tą autorkę. Zgromadziła pokaźną kolekcję jej książek. Mamy niestety już z nami nie ma, a niektóre książki jeszcze stoją na półkach.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Wisienka 15.05.2022 11:23
Czytelniczka

Książki Pani Steel mają dość charakterystyczne okładki, zawszejej  imię i nazwisko jest ogromne i bardziej wyeksponowane niż sam tytuł. Dzięki temu dobrze i od razu rzucają się w oczy. I tak, widuję je u mojej mamy, u moich znajomych(kobiet) i w bibliotece. I właśnie,  zawsze leżą jakoś tak na wierzchu i wszędzie. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Mylengrave 16.05.2022 09:07
Czytelniczka

Nigdy wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, masz rację! 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
natkamik 15.05.2022 08:52
Czytelniczka

Pamiętam jak wypożyczałam mamie jej książki. Była nimi zachwycona, po dziś dzień ma do nich sentyment. I czasami wraca do tej autorki. To jest typowa literatura romansową, moim zdaniem ciut wyższa od harleqinow. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Pat 14.05.2022 19:00
Czytelnik

Zawsze zastanawiał mnie fenomen tej autorki. Pracuję w bibliotece i wśród wielu starszych czytelniczek Danielle Steel (lub, jak to niektóre panie mówią, Danielle Stelle lub Daniel Sztil ;)) to absolutny numer jeden. Jej książki są non stop w obiegu. Jedna z pań przy prawie każdej wizycie w bibliotece pyta czy mamy coś nowego D. Steel, bo to jej ulubiona autorka i najlepiej...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Batalia 14.05.2022 17:53
Czytelniczka

Lew żyje na sawannie, królem dżungli jest jaguar. Chyba że miało być przekornie i Steel tak naprawdę nie jest królową romansów :P

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Bartek Czartoryski 17.05.2022 14:21
Tłumacz/Redaktor

to jest cytat ;)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Mylengrave 14.05.2022 13:06
Czytelniczka

Nie czytuję romansów, ale jedną jej książkę przeczytałam lata temu i była mocno średnia. Historia znośna, ale jak to w literaturze tego typu, mało ambitna (wcale?), wszystko powtarzalne do bólu. Może takie książki bardziej podobają się romantykom? Zdecydowanie do tej grupy nie należę. Chociaż tak z ciekawości, jakby mi się już nawinęła jakaś książka, to chętnie przeczytam,...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Aleksandra Owczarek 14.05.2022 18:00
Czytelniczka

Czytałam parę. Naprawdę jest to pociągowo - wakacyjna lektura, po której nie należy spodziewać się fajerwerków i wodotrysków. Czysty relaks, jak kąpiel w wannie.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Mylengrave 16.05.2022 09:07
Czytelniczka

No właśnie nie pamiętam już zbytnio, ale dałam 4, jakby był relaks, to bym pewnie dała więcej. Oceniam książki tylko i wyłącznie na podstawie tego, czy miło się czytało. To mi się chyba aż tak miło nie czytało, skoro dałam 4. Tak czy siak, muszę to sprawdzić i czuję się zachęcona do sięgnięcia po kolejną 😀

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Bartek Czartoryski 14.05.2022 10:00
Tłumacz/Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post