„Dobra opowieść musi odpowiadać rzeczywistości“. Wywiad z Yrsą Sigurðardóttir

Sylwia Stano Sylwia Stano
06.06.2023

Yrsa Sigurðardóttir nazywana jest królową skandynawskich kryminałów. Na polski rynek trafiła właśnie jej najnowsza książka „Konsekwencje”. Z tej okazji rozmawiamy z autorką o jej procesie twórczym i o wyzwaniach, jakie stoją przed pisarką, która akcję swojej powieści umieszcza w kraju liczącym około 400 tysięcy mieszkańców.

„Dobra opowieść musi odpowiadać rzeczywistości“. Wywiad z Yrsą Sigurðardóttir Materiały Wydawnictwa Sonia Draga

[Opis – Wydawnictwo Sonia Draga] Zamordowana kobieta, uprowadzone niemowlę i ojciec pragnący zemsty za śmierć córki.

Pewnego chłodnego dnia z wózka zostawionego na tarasie luksusowej willi w Rejkiawiku znika śpiące niemowlę. Gdy później morze wyrzuca kocyk dziewczynki oraz zwłoki jej biologicznej matki, dziecko zostaje uznane za zmarłe.

Jedenaście lat później policja otrzymuje zgłoszenie o porzuconym na jednym z osiedli w Rejkiawiku samochodzie. W bagażniku detektywi Huldar i Erla odkrywają rozczłonkowane bezgłowe zwłoki kobiety. Do zespołu śledczego w sprawie trafia psycholożka dziecięca Freyja, która z izby dziecka przeszła do policji. Czy jej i Huldarowi uda się utrzymać łączącą ich relację w tajemnicy? Czy oskarżenie o poważne naruszenie regulaminu zagrozi karierze Freyi? Tymczasem śledztwo wszczęte, żeby zidentyfikować zmasakrowane zwłoki, zmusza funkcjonariuszy do rozwiązywania zagadek z przeszłości i ponownego zbadania ukrywanych całymi latami przestępstw, które połączyły trzy różne rodziny.

Yrsa Sigurðardóttir, wywiad dla Lubimyczytać

Sylwia Stano: Konsekwencje to coś, o czym nie lubimy myśleć. A do nich odwołuje się polski tytuł twojej powieści. Podoba ci się to tłumaczenie?

Yrsa Sigurðardóttir: Po islandzku moja powieść nosi tytuł „Cisza”. Chodzi o sytuację, kiedy ktoś usiłuje ukryć, że coś się stało, poprzez niemówienie o tym. Ale z początku chciałam, aby moja książka nosiła tytuł „Opad radioaktywny”. Chodzi mi o skutek wybuchu bomby atomowej, kiedy po wszystkim opadają jeszcze na ziemię napromieniowane cząsteczki. Tym samym są bowiem konsekwencje – opadem po wybuchu.

Ale jednak zawsze się łudzimy, że konsekwencji nie będzie. Że się nam upiecze.

Oczywiście. Na krótką metę myślenie, że wszystko się jakoś ułoży, jest naturalne. Liczymy, że jak przeczekamy, to będzie po sprawie. I czasem tak jest. Ale to, co się stało, wróci do nas. I wtedy rozumiemy, że lepiej było się tym zająć od razu.

Tak właśnie jest w powieści „Konsekwencje”, ale oczywiście nie zdradzimy, o co chodzi. Możemy jednak powiedzieć, że jednym z najważniejszych wątków jest tu macierzyństwo.

Tłem mojej powieści jest uregulowanie w islandzkim prawie instytucji matki surogatki. Można obecnie w Islandii urodzić komuś dziecko, ale to może być już tylko osoba z bardzo bliskiej rodziny. Na przykład siostra. Ta ustawa budzi wielkie kontrowersje i sprzeciwy. We mnie również. Myślę, że to wielka presja, jeśli ktoś nam bliski nie może mieć dzieci, a my możemy.

Jak w takiej sytuacji odmówić pomocy? Ale ciąża to sytuacja, w której przez dziewięć miesięcy buduje się z dzieckiem bardzo bliską więź. Więc jak się potem rozstać? Każdy aspekt takiego macierzyństwa jest trudny. Ludzie więc oszukują. Starają się obejść te przepisy i znaleźć surogatkę, która nie będzie kimś bliskim. I ten wątek pojawia się w mojej powieści. Ale to też ma swoje konsekwencje. Były takie sytuacje w Islandii, które zakończyły się poważnymi problemami.

Czy to one zainspirowały cię do napisania tej książki?

Surogacja to trudna kwestia. Na świecie jest wiele samotnych dzieci, które potrzebują rodziców. Dlaczego aby powołać na świat dziecko, trzeba przy tym tworzyć niezwykle trudną sytuację międzyludzką? Co jest takiego w tym, że dziecko musi być malutkie?

Niemowlęta i tak przecież bardzo szybko rosną. Ale mówię tylko w swoim imieniu. W imieniu osoby, która może mieć i ma dzieci. Może gdybym nie mogła, to uważałabym inaczej? Nikogo nie oceniam. Nie biorę jako autorka niczyjej strony. Moim zadaniem jest tylko wyobrazić sobie jakąś historię i ją wiarygodnie opisać.

O twoich powieściach mówi się jako o kryminałach noir. Jedną z ich cech jest to, że oprócz kryminalnej intrygi są w nich także postawione ważne pytania moralne. To dla ciebie ważne?

Pochodzę z Islandii, w której żyje około 400 tysięcy ludzi. Myślę, że jak się żyje w takiej małej społeczności, to liczy się na to, że wszystko zawsze będzie w porządku. Że w małym kraju mogą być tylko małe problemy. A małe problemy rozwiązuje się szybko. Ponadto we wszystkich krajach skandynawskich jest bardzo wysoki poziom bezpieczeństwa socjalnego.

Więc jeśli coś się nam przytrafia, to oczekujemy szybkiej naprawy tej sytuacji. Ale to oczywiście jest tylko złudne myślenie. I często dochodzi do poważnych problemów, bo jesteśmy uśpieni poczuciem własnego bezpieczeństwa.

A powieści kryminalne to chyba najlepszy sposób na ukazanie zwodniczości takiego myślenia. Myślę, że kryminały nadają się do tego lepiej niż literatura wysoka, bo mniej odwołują się do przemyśleń, a więcej do zdarzeń. Dlatego tak dobrze ukazują wszystko to, co nie gra w danym społeczeństwie. A już w społeczeństwach skandynawskich sprawdzają się znakomicie. Może dlatego kryminały stały się znakiem rozpoznawczym skandynawskiej literatury i narodził się nawet ich specyficzny gatunek – scandi noir.

A jak się na tym tle wyróżnia Islandia?

Jesteśmy najmniejszym krajem skandynawskim. I małym społeczeństwem. W takich społeczeństwach zbrodnie są popełniane inaczej. To chyba niemożliwe, aby w Islandii pojawił się seryjny zabójca w amerykańskim stylu. Albo wysoko rozwinięta zorganizowana grupa przestępcza. Wymyślanie takich historii w Islandii byłoby niedorzeczne. W małej społeczności trzeba szukać małych rzeczy, które złożą się na jakąś większą zbrodnię. A dobra opowieść musi odpowiadać rzeczywistości.

Ale to nie jest tak, że w takim małym kraju jak Islandia nic złego się nie dzieje?

Oczywiście, są ludzie dobrzy i ludzie źli. Są ludzie sfrustrowani i niespełnieni. Są wreszcie ludzie, którzy noszą w sobie to szaleństwo, które pcha czasem do popełnienia zbrodni. To tylko taka mikroskala, która wyklucza niektóre scenariusze. Ale to nie znaczy, że zła w Islandii nie ma.

W twoich powieściach ważną rolę odgrywa pogoda. Podobnie jest z przyrodą. To stały element?

Myślę, że każdy Islandczyk czuje przed naturą respekt. Ona jest kapryśna. Daje nam wiele, ale i wiele potrafi zabrać. W wielu moich książkach to bardzo ważny element, ale Freyę i Huldara umieściłam w mieście, bo bardzo chciałam napisać miejski kryminał.

Natura to jednak nawet tam bardzo istotna część życia. To jej zawdzięczamy większość zużywanej przez nas energii. Potrafi nam za pomocą wulkanów zamknąć lotniska, choć bardzo chcemy gdzieś polecieć. Często mamy na Islandii sztormy, zorzę polarną. Natura nigdy nie daje nam tam o sobie zapomnieć. Pamiętam jeszcze czasy, gdy wielu Islandczyków pracowało w rybołówstwie. To było normalne, że czasem ktoś z połowu już nie wracał. Morze dawało nam ryby, ale czasem zabierało w zamian jednego z nas. Podobnie jest z wulkanami. Potrafią nas odizolować od świata. Ale ich erupcje są piękne. Straszne, ale piękne.

Skąd twoim zdaniem takie zainteresowanie ludzi na świecie powieściami kryminalnymi?

Lubimy czytać o zbrodni i czuć się przy tym bezpieczni. I tak jest, kiedy zanurzamy się w powieść. Możemy ją przeżywać, nawet bardzo głęboko, ale kiedy zamykamy książkę, to wszystko wraca do normy. Ale myślę, że jest w tym coś jeszcze. Gdyby chodziło tylko o ciekawość zbrodni, to wystarczyłyby nam kroniki kryminalne w gazetach. My chcemy jeszcze zrozumieć, dlaczego coś się stało. Zajrzeć do umysłu mordercy, poczuć emocje ofiary czy jej bliskich. Nie tylko dowiedzieć się, jak doszło do zbrodni, ale także dlaczego do niej doszło.

To ważne, aby pisarz dobrze się przygotował? Spotkałaś kiedyś prawdziwego mordercę?

Tak, poznałam jednego takiego człowieka. Ale to był przypadek. Zawiozłam go na spotkanie klubu AA, a on w zamian opowiedział mi o swoim życiu. Co zrobił i jak próbował to odkupić. W Islandii nie ma dożywocia. Nawet za zabójstwo. Każdy może dostać drugą szansę. On ją wykorzystał. Pozbierał się. Został poetą. Czytałam niedawno tomik jego wierszy. Są naprawdę niezłe. Ale oczywiście on już resztę życia będzie musiał żyć z tym, co zrobił.

Powieść „Konsekwencje” to szósta i ostatnia książka z cyklu o Freyi i Huldarze. Miałaś już dość tych bohaterów?

Uznałam, że już wystarczy. Nie chciałam, aby mi się znudzili. Przecież jeśli bohaterowie męczą autora, to zmęczą także czytelników. Dlatego postanowiłam zakończyć ten cykl, zanim ktokolwiek poczuje znużenie. I zabrałam się za zupełnie inny rodzaj książki, która ukaże się po polsku prawdopodobnie w przyszłym roku. To jest horror. I przyznam, że w świecie skandynawskim dobrze tę książkę przyjęto. Zaczęłam też pisać zupełnie nowy cykl kryminalny.

Zaplanowałam cztery powieści. Ale marzy mi się napisanie czegoś jeszcze innego – horroru, który dzieje się na stacji kosmicznej. Bo horrory najstraszniejsze są wtedy, kiedy bohaterowie są najbardziej bezbronni wobec zła, a do dyspozycji mają małą przestrzeń, z której trudno uciec. A gdzie ludzie są zamknięci na małej przestrzeni i całkowicie bezbronni wobec nieoczekiwanego? Właśnie w kosmosie.

Myślę, że będziesz w stanie zaprojektować swoim bohaterom taką przestrzeń. Jesteś z wykształcenia i zawodu inżynierem budownictwa.

To prawda, choć nie pracuję już w tym zawodzie na pełny etat. Po prawdzie to na mniej niż pół etatu. Lubię jednak tę pracę. Po pierwsze, ona trzyma mnie blisko zwykłego życia. Po drugie, to jest praca z ludźmi, a ludzi bardzo lubię. A pisanie to niestety strasznie samotne zajęcie. Tylko ja i komputer. To jest też pewna wolność. Wiem, że jeśli nie będę miała pomysłu na nową książkę, to na jakiś czas wrócę do mojej drugiej pracy. Nie muszę się frustrować pisarskimi blokadami. To bardzo uwalniające.

Wyobraźnia przestrzenna pomaga w pisaniu? Zdarzyło ci się się zrobić plan powieści na wzór schematu jakiejś konstrukcji?

W pewnym sensie tak, rzeczywiście robiłam plany niektórych powieści. Łączyłam ze sobą różne postaci i wątki i sprawdzałam, jak to wygląda z góry. Jako inżynier pracowałam jednak przy bardziej skomplikowanych inwestycjach. Brałam udział w budowie największej elektrowni w Islandii. To było bardzo wymagające zajęcie. Wszystko musiało być idealnie zaplanowane, sprawdzone i zrealizowane. Zapewniam, że zaplanowanie morderstwa, a potem tego, jak zostanie wyjaśniona jego zagadka, to dużo mniejsze wyzwanie niż planowanie elektrowni. Ale doświadczenie z pracy inżyniera na pewno nauczyło mnie, że odpowiednie połączenie elementów to kluczowa sprawa i przy budowaniu elektrowni, i przy pisaniu powieści kryminalnej.

Przeczytaj fragment książki konsekwencje:

Książka „Konsekwencje” jest dostępna w sprzedaży.

---
Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy
 z wydawnictwem.


komentarze [3]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
JeronSztekher 08.09.2023 16:20
Czytelnik

Miałem zaszczyt rozmawiać z Nią podczas Targów w Warszawie w 2023. Fantastyczna kobieta !!!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Rafał Hetman 09.06.2023 00:29
Czytelnik

 Od wiem jak jej książki, ale nazwisko ma sensacyjne.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać 06.06.2023 13:30
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post