-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Cytaty z tagiem "racjonalizacja" [11]
[ + Dodaj cytat]Stykając się z nadnaturalnymi wydarzeniami, ludzie błyskawicznie je sobie racjonalizują. Policja z Baton Rouge postąpiła identycznie w sprawie śmierci mojego ojca. Nazwali to izolowanym przypadkiem ekstremalnej przemocy dokonanym prawdopodobnie przez kogoś przejeżdżajacego przez stan. Nieważne, że tata został, kurwa, pożarty. Nieważne, że żaden człowiek nie potrafi rozewrzeć gęby tak szeroko.
Postęp w sensie racjonalizacji i intelektualizacji ma swą cenę. Tą ceną jest - najogólniej mówiąc- naruszenie poczucia sensu życia. Na przykład, postęp nauki sprawia, iż sens jej uprawiania staje się w oczach jednostki wątpliwy. Po co tworzyć coś, co i tak z konieczności wkrótce będzie przestarzałe? Po co uprawiać obiektywną, "wolną od wartości" naukę, skoro nie odpowiada ona na najważniejsze pytania - o sens życia i śmierci, o dobro i zło? Jaki - zapytuje Weber - jest sens nauki jako powołania, skoro rozwiały się wszystkie wcześniejsze iluzje: nauka jako "droga do prawdziwego bytu", "droga do prawdziwej sztuki", "droga do prawdziwej natury", "droga do prawdziwego Boga", "droga do prawdziwego szczęścia"?
Owo poczucie bezsensu nie jest tylko problemem naukowca. Ogólnie rzecz biorąc, linearne rozumienie czasu powoduje, iż życie nie znajduje swego spełnienia, a śmierć przestaje mieć jakikolwiek sens. Nie ma ona sensu - twierdzi Weber powołując się na Tołstoja - "ponieważ wprzęgnięte w postęp, w to, co nieskończone, ucywilizowane życie jednostki, zgodnie z własnym immanentnym sensem, nie powinno mieć końca. Kto bowiem wciągnięty jest w postęp, ma zawsze przed sobą postęp dalszy: nikt, kto umiera, nie osiąga szczytu, bo ten leży w nieskończoności. Abraham czy chłop w zamierzchłych czasach umierali starzy i syci życia, bo włączeni byli w organiczny bieg życia; gdy ich własne życie, również zgodne ze swym sensem, u swego schyłku przynosił im to, co mogło zaofiarować - ponieważ nie było już dla nich żadnej zagadki, którą pragnęliby jeszcze rozwiązać i właśnie dlatego mieli go dosyć. Człowiek cywilizowany natomiast, wprzęgnięty w proces ciągłego wzbogacania cywilizacji własną myślą, wiedzą i problemami, może być wprawdzie zmęczony życiem, ale nie jest go syty. Jego wiedza jest zawsze tylko cząstkowa, zawsze są nowe rzeczy do odkrycia, dlatego też wszystko, co wie i przeżył, jest tylko tymczasowe, przemijające i nieostateczne." [s. 140-141]
Postęp historii może wynikać wyłącznie z "racjonalizacji", z przyrostu wiedzy faktycznej i przemiany stosunków między ludźmi. [Max] Weber przyznaje wprawdzie, iż istnieje też proces "postępu" w sensie duchowego różnicowania się, dyferencjacji przeżyć, wzrastającego zwracania uwagi na niuanse uczuciowe. Proces ten polega na coraz bardziej świadomym przeżywaniu oraz powiększaniu się umiejętności wyrażania i komunikowania przeżyć. Inna sprawa, jak go ocenić? Czy te rozwijające się i nowo uświadomione możliwości, powodujące różne napięcia i problemy, uznane zostaną za wartość? Na pewno płaci się za ten proces pewną cenę. Ceną tą jest, według Webera, utrata poczucia dystansu, stylu i godności, wyrażająca się w pogoni za "przeżyciami" i w publicznym obnoszeniu się z nimi, a także w niemożności zniesienia "życia powszedniego".
Natomiast poza tym można mówić o postępie jedynie w sensie "technicznego", rozwoju środków. (...) Ów postęp w sferze "techniki" stanowi najważniejszy przejaw procesu racjonalizacji zachodzącego w historii. Racjonalizacja ta nie polega po prostu na przyroście wiedzy ludzi. O przyroście takim można tylko mówić w skali zbiorowej. Człowiek nowoczesny jako jednostka wie mniej o swoim otoczeniu niż człowiek pierwotny. Można wręcz powiedzieć, iż z jego perspektywy racjonalizacja w skali zbiorowej polega raczej na powiększaniu świadomości własnej niewiedzy. [s. 138-139]
Teraz ostatecznie uwierzyłem - rzekł na to Don Kichote - co mi już tylekroć przychodziło na myśl, że owi czarnoksiężnicy, którzy mnie prześladują stale stawiają mi przed oczy rzeczy w ich istotnej postaci, a później je zmieniają i przeobrażają jak chcą. […] Przeto, aby wypełnić moją powinność błędnego rycerza chciałem nieść pomoc i wsparcie uciekającym i z tym dobrym zamiarem uczyniłem coście widzieli. A jeśli wszystko na wspak poszło, nie moja wina, ale tych złych co mnie prześladują.
Teoria dysonansu poznawczego nie przedstawia człowieka jako istotę racjonalną, lecz raczej jako istotę skłonną do racjonalizacji.
Zgodnie z podstawowymi założeniami tej teorii, człowiek jest motywowany nie tyle do tego, by mieć słuszność, ile do tego, by wierzyć, że ma słuszność (i że jest mądry, uczciwy, dobry).
Jeśli uważam się za łajdaka, to zadanie cierpienia innej osobie nie powoduje u mnie zbyt dużego dysonansu; zatem odczuwam mniejszą potrzebę przekonywania siebie, że osoba ta zasłużyła na swój los.
Wynika stąd wniosek o zabarwieniu dość ironicznym: właśnie dlatego, że uważam się za porządnego człowieka, muszę, gdy zadam ci ból, przekonać siebie, że jesteś kanalią. Innymi słowy - ponieważ sympatyczni faceci, tacy jak ja, nie krzywdzą niewinnych ludzi, przeto musiałeś widocznie zasłużyć na wszelkie świństwa, jakie ci wyrządziłem.
Potężnym czynnikiem determinującym uprzedzenia jest odczuwana przez nas potrzeba uzasadniania naszego zachowania i naszego wyobrażenia o sobie. [...] przekonaliśmy się, że jeśli byliśmy okrutni wobec jakiejś osoby lub grupy ludzi, to większość z nas będzie starała się poniżać i deprecjonować tę osobę czy grupę, aby usprawiedliwić własne okrucieństwa. Jeśli potrafimy przekonać samych siebie, że ludzie stanowiący jakąś grupę są bezwartościowi, głupi, niemoralni lub też niegodni miana człowieka, pomaga to nam uchronić się od poczucia, że my jesteśmy niemoralni, czyniąc z nich niewolników, pozbawiając ich dostępu do dobrych szkół lub mordując.
Możemy wówczas nadal chodzić do kościoła i czuć się dobrymi chrześcijanami, ponieważ ten, kogo skrzywdziliśmy, nie był naszym bliźnim, takim samym jak my człowiekiem. Rzeczywiście, jeśli tylko posiadamy wystarczające umiejętności, możemy nawet przekonać samych siebie, że barbarzyńskie mordowanie starców, kobiet i dzieci jest cnotą chrześcijańską – jak to czynili niektórzy krzyżowcy, gdy wyrzynali europejskich Żydów w drodze do Ziemi Świętej, gdzie wymordowano tysiące muzułmanów, wszystko w imię Księcia Pokoju.
Racjonalizacja, która usypiając rozum, zastępuje go wiarą, to w istocie narzędzie używane przez mózg, mające wspomóc naszą pewność siebie i przekonanie o słuszności naszych absurdalnych codziennych poczynań.
Możemy sobie z nich pokpiwać, nazywać ich „gnojkami”, odczłowieczać ich; lecz gdy udało się nam tego dokonać, strzeżmy się - ponieważ łatwiej nam teraz ranić i zabijać „podludzi” niż ranić i zabijać takich samych ludzi jak my.
Przemoc rodzi przemoc - nie tylko w tym prostym znaczeniu, że ofiara stara się odwzajemnić napastnikowi, lecz także w nieskończenie bardziej skomplikowanym i podstępnym znaczeniu, mianowicie takim, że napastnik stara się usprawiedliwić swoją przemoc, wyolbrzymiając zło tkwiące we wrogu i w ten sposób zwiększając prawdopodobieństwo, iż zaatakuje go jeszcze raz (i jeszcze raz, i jeszcze raz).
Nigdy nie będzie wojny, która położy kres wszystkim wojnom, ani rozruchów, które zlikwidują wszelką niesprawiedliwość - wręcz przeciwnie: wojownicze zachowanie nasila wojownicze postawy, co z kolei zwiększa prawdopodobieństwo wojowniczych zachowań.