-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać2
-
ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
-
Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński25
-
ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Cytaty z tagiem "medycyna" [177]
[ + Dodaj cytat]
Humboldt był przekonany, że za bogactwem świata roślin kryją się wzorce, formy podstawowe. Szukał ich, wydobywał na jaw i nawet określił ich
liczbę na szesnaście. Były dla niego niby powracające wątki muzyczne, na których gatunki i rodziny roślin wygrywały wariacje.
Drobnoustroje, które jedynie pragną naszej krzywdy, nie mają nóg, WIĘC NIE CHODZĄ!
Nie możemy oczekiwać od niedojrzałego układu odpornościowego, że będzie walczył jak organizm dojrzały i w pełni wykształcony".
Dojrzewanie układu odpornościowego, to między innymi budowanie pamięci immunologicznej. A nie jesteśmy w stanie jej wzmocnić "syropkami na odporność"".
Medycynę zachodnią wciąż charakteryzuje podejście analityczne, nastawione na obiekt i interwencyjne, czyli takie samo, jakie cechowało ją tysiące lat temu. Najpierw szukano części lub płynów ciała, które uznawano za źródło problemu, a następnie usuwano je lub zmieniano. Medycyna wschodnia jest o wiele bardziej holistyczna i aż do współczesności nigdy nie skłaniała się ku operacjom i innym agresywnym interwencjom. Zdrowie to stan równowagi dobroczynnych sił obecnych w organizmie. Choroba jest wynikiem złożonych oddziaływań sił, którym należy przeciwstawić równie złożone, zazwyczaj naturalne, głównie ziołowe środki lecznicze i zapobiegające. Sekcja zwłok była wykonywana w starożytnej Grecji i, po przerwie w okresie średniowiecza, jest od pięciuset lat praktykowana na Zachodzie. Na Wschód ta praktyka przywędrowała – oczywiście z Zachodu – dopiero w dziewiętnastym wieku.
O ile oficjalne lecznictwo, zarezerwowane dla najbogatszych, było tolerowane, o tyle działalność uzdrowicielek nie cieszyła się podobną pobłażliwością. Znachorki bowiem jawnie i wprost odrzucały fatalizm, jaki kler chciał zaszczepić ludowi w obliczu choroby. [...] Dlatego właśnie, by odkupić grzech pierworodny, kobiety miały znosić cierpienia, wydając na świat dzieci. Znachorki starały się im ulżyć, podając sporysz (buławinkę czerwoną), z którego pochodnych do dziś wyrabia się leki ordynowane kobietom w trakcie porodu i w okresie połogu. Wiele stosowanych przez nie roślin nadal wchodzi w skład nowoczesnego zestawu środków leczniczych. To czarownicom udało się dojść do głębszego zrozumienia funkcjonowania kości i mięśni, roślin i substancji leczniczych, już wtedy, gdy medycy w swych diagnozach uciekali się do pomocy astrologii.
Medycyna wydaje się główną sceną wojny nowoczesnej nauki z kobietami. Medycyna, którą obecnie znamy, powstawała na bazie ich fizycznej eliminacji: ofiarą polowań na czarownice jako pierwsze jako pierwsze padły znachorki. Czerpały one z bogatego zasobu doświadczeń i były przez to o wiele bieglejsze w leczeniu niż ich licencjonowani koledzy po fachu, w tym wielu żałosnych konowałów, którzy skorzystali jednak na wyeliminowaniu tej "nielojalnej" konkurencji, przywłaszczając sobie znaczną część dokonanych przez nie odkryć. Od XIII wieku jednak, czyli na długo przed rozpętaniem polowań na czarownice, wraz z pojawieniem się na europejskich uniwersytetach wydziałów lekarskich, kobietom zakazano wykonywania zawodu lekarskiego.
Lecz upaństwowiona medycyna, jakoby nasza największa zdobycz w socjalizmie, wydaje się organizmem w stanie dysfunkcji, jeśli nie rozkładu. Tłumy ludzi oklejające bezradnie przychodnie, kilometrowe kolejki do każdego okienka, konsultacji, aparatu; wielodniowe wyczekiwanie na najprostszy zabieg diagnostyczny i leczniczy; ankiety, kwestionariusze, skierowania, przekazy, których samo wypisywanie może złożyć niemocą człowieka zdrowego. Biurokracja dobija powalonego chorobą, lecznictwo zwane bezczelnie uspołecznionym szarpie na strzępy wolę ratowania się, resztki fizycznej odporności, wyczerpuje chęć życia wyczerpanego. Ale któż może sobie pozwolić na leczenie prywatne, prócz elit, partyjnych wielkorządców i ich intelektualnych lokai? A ci i tak mają wszystkie wejścia poza kolejką.
Ale lekarz uczy się, jest do tego zmuszony, nie martwić się o pacjenta, o ile to nic nie daje. Te uczucia muszą zostać odgrodzone murem gdzieś w najdalszych zakamarkach umysłu. Nie uczą tego na akademii medycznej, ale jest to równie ważne jak stetoskop. Lekarz musi z pełną koncentracją wydobyć ziarno piasku z oka zaraz po tym, jak gdzieś indziej był obecny przy śmierci swojego pacjenta. I jeżeli ktoś tego nie potrafi, powinien porzucić medycynę.
Ważne, żeby pokazać, że wszyscy domownicy mają swoje prawa, są ważni. I jednocześnie rozumieć, że osoba, która ma depresję, nie zawsze będzie w stanie spełniać się w tych rolach, w których spełniała się wcześniej.
To trudna choroba i wpływa na całe otoczenie, nie ma co do tego wątpliwości. Ale jest uleczalna. I nawet jeśli długo trwa, to jednak się kończy.