-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel16
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Cytaty z tagiem "kolkata" [4]
[ + Dodaj cytat]W Kalkucie pewno nie miałyby okazji się poznać. Twoja matka chodziła do szkoły prowadzonej przez zakonnice i była córką jednego z najbardziej wziętych adwokatów w mieście, palącego fajkę anglofila i członka Saturday Club. Ojciec mojej matki pracował na poczcie głównej, dlatego przed przyjazdem do Ameryki ani nie jadała przy stole, ani nie użwała sedesu. Te różnice nie miały żadnego znaczenia w Cambridge, obie czuły się tak samo samotnie.
- W supermarkecie mogę kupić trzydzieści dwa rodzaje puszek dla kota, ale nigdy nie mogę trafić na rybę, która by mi się podobała.
Pani Sen powiedziała, że w dzieciństwie jadała ryby dwa razy dziennie. Dodała, że w Kalkucie jada się rybę zaraz z rana i tuż przed spaniem, a przy odrobinie szczęścia również jako przekąskę po szkole.
- Pan Seth mówi, że jak będę miała prawo jazdy, wszystko będzie lepiej. Jak myślisz, Eliot? Będzie lepiej?
- Będzie pani mogła jeździć, gdzie będzie pani chciała - odpowiedział Eliot. - Wszędzie.
- Będę mogła pojechać do Kalkuty? Jak długo by to trwało, Eliot? Dziesięć tysięcy mil przy prędkości pięćdziesięciu mil na godzinę?
Po szerokich, jak u nas, szynach kursują ruchem lewostronnym identyczne składy koloru szarego: wagon motorowy pierwszej klasy z miękkimi siedzeniami i kilkoma ławkami zarezerwowanymi tylko dla kobiet i wagon drugiej klasy, nieco tańszy, z twardymi ławkami wyłącznie plecami do okien. Całość wygląda trochę jak przegubowiec. Ciężka jest praca personelu tramwajowego. Ulice częstokroć bardzo ciasne, zatłoczone samochodami, autobusami, pieszymi rikszami, zaprzęgami wołów i przechodniami o wprost zaskakującym niezdyscyplinowaniu, z trudem przepuszczają pudła tramwajów i w godzinach nasilenia ruchu trzeba się wlec nieraz w tempie rikszy.