-
ArtykułyBieszczady i tropy. Niedźwiedzia? Nie – Aleksandra FredryRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać298
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
-
ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
Cytaty z tagiem "knajpa" [13]
[ + Dodaj cytat]
Falczakowa:
- Oszukałeś mnie. Powiedziałeś, że idziesz do przyjaciela, a poszedłeś do knajpy.
Falczak:
- Nie oszukałem, nie oszukałem. Przyjaciel był w knajpie.
Wiesz jutro możemy iść gdzie indziej. Knajpa nazywa się Śniadanie na Trawie, jest niedaleko. - Chcesz tam pić śniadanie? - Raczej Palić. W każdym razie: lepsze śniadanie na trawie, niż trawa na śniadanie
- (...)Po takim występie już w żaden sposób nie załapię się do służby wojskowej, nie przyjmą mnie do pracy choćby jako czwartego podawacza przy piątym pomocniku piekarza, nawet w tej knajpie.
Otental zmierzył spojrzeniem półmroczne pomieszczenie ,,Rybiej Głowy" i zdziwił się:
- W tej? Nie, w tej na pewno przyjmą...
Barmanka to ciekawa postać. Jest matką, kochanką, powiernikiem. Najczęściej właściciele knajp wybierają kobiety atrakcyjne lub przynajmniej dowcipne, albo ujmujące, z charakterem. (s.110).
A wy, obywatelu? Zamówiliście jeden kufel, a siedzicie bez końca. Płaci się za napój, nie za lokal! [Prowiantowy].
- Przestańcie mi ustawiać życie! Żadna z was nie jest moją matką! – wrzasnęła Laura na cały lokal, aż inni goście się obejrzeli.
- Przepraszamy państwa, koleżanka właśnie wyszła od psychiatry! – ogłosiła wszem i wobec Wiktoria i z wdziękiem upiła łyk zielonej herbaty.
Goście pokiwali ze zrozumieniem głowami, bo to była właśnie taka knajpa...
Jeśli naprawdę chcesz poznać jakiś biznes, wejdź w niego. Nie musisz być właścicielem od samego początku. Wejdź w korytarz - znajdź sobie pracę w branży. Dowiesz się więcej, zamiatając i myjąc naczynia w jakiejś knajpie, niż przez dziesięć lat przyglądania się, jak to działa, z zewnątrz.
- Macie tu coś do jedzenia? - zagadnąłem barmana, niewysokiego krępego chłopaka w bluzie w paski.
- Coś mamy - odparł. I zamilkł.
Dowcipniś.
- A co?
- Pierogi, na przykład.
- Z mrożonki? - spytałem, jakby miało to jakieś znaczenie.
- Nie, z odzysku. Zbieramy to, czego klienci nie dojedzą.
To już było mniej śmieszne, ale mój głód dał za wygraną.
- Mogą być ruskie. I jeszcze kufelek.
Chłopak bez słowa zniknął na zapleczu.
Za co lubił kawiarnię Amatorska? (...) Przede wszystkim za lustra. Wokół ścian na wysokości lamperii, biegnie czarny, politurowany blat. Można przy nim usiąść. Usiąść i patrzeć w lustra, którymi wyłożono ściany nad blatem. Prosty zabieg architektoniczny, który powiększa pomieszczenie, miał w Amatorskiej zupełnie inny sens. Nikt nigdy nie pił samotnie. Choćbyś był jedynym klientem, bufetowa zemdlała za kontuarem, a kuchenna zatrzasnęła się w kiblu - nigdy nie będziesz sam. Zawsze po drugiej stronie będziesz miał chętnego do wypitki i dyskusji kumpla. Tak, lustra czyniły z Amatorskiej kultową knajpę samotnych znerwicowanych przegranych. (s.33).
Nie da się jednak ukryć, że w tej knajpie nie można się dobrze najebać, anoreksja, ultrafiolet, balejaż.