-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Cytaty z tagiem "1939" [28]
[ + Dodaj cytat]
... na front wyruszał tak jak jego prapradziad na konfederację barską, pradziad na wyprawę z Napoleonem, a dziad na powstanie styczniowe. Konno i z szablą u siodła.
Rozbili ich pod Głownem.
Ostatnie lata przed wybuchem wojny obfitowały w wydarzenia polityczne bardzo niepokojące. Wystąpienie Niemiec z Ligi Narodów, wzmocnienie "Osi Berlin-Rzym-Tokio", lekceważenie przez rząd Rzeszy układów międzynarodowych, brutalne akty gwałtu i przemocy budziły coraz większą obawę nie tylko Europy, ale chyba całego świata. Wcielenie do Rzeszy Niemieckiej całej Austrii, zajęcie Kłajpedy, wkroczenie wojsk niemieckich do Czechosłowacji, wreszcie pozbawienie jej niepodległości w ciągu kilku godzin bez jednego strzału - wszystko to dowodziło wyraźnie, że zaborczość hitlerowskich Niemiec nie zna granic i że agresja Hitlera lada moment skieruje się przeciwko Polsce.
Niekonwencjonalnie, że tak to ujmę, zachował się też Ronald Lauder, prezes Światowego Kongresu Żydów, który w 2016 zażądał od polskiego rządu, by zmusił do przeprosin burmistrza Jedwabnego Michała Chajewskiego. I za co? Za zezwolenie na zbieranie podpisów pod apelem o ekshumację w Jedwabnem. Gdzie my żyjemy i kim my dla nich jesteśmy?
Dwa pytania. Pierwsze: dlaczego nas tak traktują? Drugie: dlaczego nie reagujemy twardo, zdecydowanie, naród z taką historią, jak nasza?! Odpowiedź nie jest skomplikowana: traktują nas tak, jak im na to pozwalamy. A że pozwalamy prawie na wszystko, to tak nas traktują. Czują, że my - że nasz rząd się ich boi. Niepotrzebnie. Z Żydami trzeba rozmawiać twardo, asertywnie. Tymczasem my tańczymy, jak nam zagrają. Stworzyli szereg instrumentów do odzierania polskiego społeczeństwa z poczucia dumy, do której mamy pełne prawo, bo w trakcie II wojny światowej zachowaliśmy się tak wspaniale, jak żaden inny naród. To, co robią, od wielu już lat nazywam „pedagogiką wstydu". Zagraniczne media chlastają nas nieustannie, a w Polsce palmę pierwszeństwa od lat dzierży tu Adam Michnik.
Mieszkający w Polsce Żydzi nigdy, przenigdy nie identyfikowali się z Polską. Mieszkali tu, to było miejsce ich pobytu, ale kompletnie nie interesowały ich polskie kultura, historia czy nawet język, do nauki podchodzili bardzo niechętnie, co wynikało z tradycji historycznej. Wyjaśnił to profesor Chone Szmeruk: „Jeśli już mówiący w jidysz Żydzi znali język sąsiadów, czyli Niemców - jidysz to język powstały na kanwie starogermańskiego dialektu i języka polskiego - to jednocześnie nie znali i nie chcieli znać alfabetu łacińskiego, bo kojarzył im się po prostu z chrześcijaństwem".
Żydzi polscy, choć od wieków tu mieszkali, nie myśleli o Polsce jak człowiek myśli o ojczyźnie, za wolność której, jeśli trzeba, warto oddać życie. Mieli mocno wpajaną przez religię świadomość przynależności do narodu wybranego i mieli własną historię - i własną ojczyznę: mityczny Izrael. Dla nich Polska oznaczała tylko Polin - miejsce tymczasowe. Nic trwałego.
[…]
W 1939 bramami z kwiatów witali Sowietów i przez długi czas mieli całkiem sporo sympatii do Niemców - rzecz, która wydaje się dziś nieprawdopodobna, a jest po prostu prawdziwa i której ślady można znaleźć w żydowskich pamiętnikach i kronikach. To dlatego tak wielu z nich nie chce, a nawet nie pozwala tłumaczyć z żydowskiego.
Zacznijmy od tego, że polskie żydostwo jako zjawisko socjologiczno-historyczne stanowiło ewenement w skali świata. Osiedlając się w Polsce, Żydzi mieli zachowaną tradycję historyczną i zbiorową pamięć o własnym państwie oraz żydowskich władcach, mieli własne religię, język i pismo, mieli tradycję i kulturę - to, czego nie mieli, to ochota na asymilację z Polakami. Przyjeżdżali tu, by żyć - ale nie współżyć, w sensie społecznym, z miejscowymi. Światy polski i żydowski, mimo terytorialnego współistnienia, to były światy równoległe. I tak rodziły się getta - nie były to jednak miejsca, jak błędnie sądzi dziś wielu, w których Żydów zamykano, a enklawy, w których to Żydzi sami odgradzali się od gojów.
W 1939… […] Polacy w rozpaczy - Żydzi w euforii, kompletny rozbrat. Bo tu nigdy nie było żadnej wspólnoty, którą się nam na siłę wmawiało i wciąż wmawia. To piękne, ta wspólnota narodów polskiego i żydowskiego, tyle że kompletnie nieprawdziwe. Oto sedno sprawy. Kto tego nie zrozumie, nie pojmie, dlaczego Żydzi tak a nie inaczej zachowali się podczas kolejnych powstań, w czasie wojny polsko-bolszewickiej w 1920, we wrześniu 1939, a potem w latach czterdziestych, gdy tysiącami mordowali polskich bohaterów - bo tu żadnej wspólnoty nigdy nie było, a jedynie dwie całkowicie obce sobie, a nawet niechętne, nacje, na jednej ziemi. Kropka. Dla Żydów Korona i Litwa były tylko tymczasowym miejscem zamieszkania. Nasze wołanie o wspólną walkę - kiedykolwiek i o jakąkolwiek walkę – trafiało w próżnię, ale my tego nie rozumieliśmy.
[…]
Żydzi nawet w modlitwach marzyli o powrocie, dla nich to cel nadrzędny - zachowanie życia i tożsamości narodowej, przetrwanie w obcych krajach i powrót do ojczyzny, mitycznego Izraela.
A Rzeczpospolita? To tylko Polin. Miejsce spoczynku - nie docelowe.
Walka o niepodległość Rzeczpospolitej była dla nich kompletnie obcą sprawą...
Tak więc Żydzi pod zaborami spadli na cztery łapy.
Dla Polaków nastał czas tragicznej, studwudziestotrzyletniej niewoli. Pamiętny i doniosły, a zarazem jakże tragiczny czas - wielu było w szoku, ale wszyscy byli bezradni.
Obierając drogę służby w wojsku polskim, Joselewicz [żyd] poświęcił wszystko, bo służbę wojskową w armii polskiej utożsamiano z odejściem od żydostwa, oznaczała wręcz formalne wykluczenie z żydowskiej wspólnoty. Był jeszcze kilkusetosobowy oddział milicji żydowskiej, który walczył w obronie Pragi, ale na tym koniec.
Apele Kościuszki i Joselewicza, formułowane w odrębnych uniwersałach, nie odniosły większe go oddźwięku, bo […] Żydzi nie identyfikowali się z Rzeczpospolitą jako ojczyzną. Tak było, choć mieszkali tu od stuleci.
W kolejnych dziesięcioleciach, podczas kolejnych zrywów powstańczych, powstania listopadowego, wydarzeń z 1846, powstania styczniowego, Polacy potrzebowali w swoich dążeniach solidarności Żydów, właśnie na bazie wspólnego zamieszkiwania na tej samej ziemi, ale nigdy się jej nie doczekali. Przez setki lat Żydzi korzystali z ochrony swojej egzystencji przez I Rzeczpospolitą i to w dużo większym zakresie niż gdziekolwiek indziej, mieli prawa i przywileje, Polacy i Litwini mieli podstawy, by oczekiwać od nich uczestnictwa w walce o niepodległość wspólnego państwa. Wyglądało to jednak tak, jakby w nocy wychodzili szukać słońca. Nie rozumieli, że tego, czego szukali - u Żydów znaleźć nie mogli. A było jeszcze gorzej.
Przykład Zelmana Sznejora, pierwszego rabina Litwy, który współpracował z carem Aleksandrem i stworzył szpiegowską siatkę śledzącą ruchy wojsk francuskich, czy postawa lwowskich Żydów, którzy po upadku Napoleona w kwietniu 1814 wznieśli z tej okazji bramę triumfalną i świętowali do białego rana, są więcej niż wymowne.
- Mówimy o XIX wieku, a mnie przypominają się słowa Marka Edelmana, do którego w 1976 zwrócili się sygnatariusze „Listu 1O1", protestu do władz PRL-u przeciwko zmianie Konstytucji. Do Edelmana przyjechała Teresa Bogucka, a on pyta, czemu właśnie do niego, skoro to nie dotyczy spraw żydowskich. Wspominając to wydarzenie napisał: „w ten sposób pod postacią przemarzniętej Teresy Boguckiej przyszła do mnie Polska". Facet urodzony w Polsce, całe życie mieszka w Polsce i okazuje się, że nigdy nie spotkał tej Polski?
- Bo nie chciał spotkać, nie obchodziła go, po prostu. I trzeba sobie uświadomić jedno: to, co się działo od rozbiorów, a co przez Polaków powszechnie utożsamiano ze zdradą, nie zostało zapomniane i w późniejszych latach stało się jedną z podwalin wielkiej niechęci, a niekiedy - antysemityzmu.
Jan Dobraczyński, pisarz , który ocalił przed śmiercią tysiące Żydów, a trzeba pamiętać, że przed wojną był przecież członkiem Stronnictwa Narodowego - ugrupowania uważanego przez wielu za wprost antysemickie.[… : ] „Proszę pani - powiada - nasz antysemityzm czy jakbyśmy tego nie nazwali, miał podłoże ekonomiczne. Dwanaście procent ludności Polski, Żydzi, opanowało całkowicie całe obszary gospodarki, w tym handel, który bez reszty znalazł się w rękach żydowskich kupców. Podobnie drobne rzemiosło, bankowość, przemysł. Były »wasze ulice, nasze kamienice« i to wszystko razem wzięte wywoływało konflikty społeczne, protesty czy bojkot. Ale jednak polski antysemityzm nigdy nie miał podłoża religijnego, jak na Zachodzie. A już ten „subtelny" antysemityzm niemiecki był najgorszy ze wszystkich, bo miał podłoże wprost rasowe i był nastawiony na fizyczną eliminację Żydów. W Polsce, na masową skalę, życia Żydom nie chciał odbierać nikt - w Niemczech chcieli tego prawie wszyscy. A jeśli chodzi o te żydowskie dzieci - cóż, były przez Niemców skazane na śmierć, a w takiej sytuacji obowiązkiem każdego człowieka, szczególnie każdego katolika, było zrobienie absolutnie wszystkiego, by je ocalić. I dokładnie to starałem się robić. Tylko tyle.
- Historia Dobraczyńskiego jest rzeczywiście niesamowita - antysemita ryzykujący życie swoje i najbliższych, by uratować tysiące żydowskich dzieci, a jednak przez Żydów przekreślony, bo „antysemita".
Jest faktem, że Żydzi w swojej masie zrobili bardzo niewiele dla odzyskania przez Polskę niepodległości, prawie nic. Tymczasem ledwo Polska odzyskała niepodległość, a już nazajutrz 12 listopada 1918, zażądali od Piłsudskiego autonomii.
Naczelnik państwa posłał ich do diabła - i słusznie, bo to była rozbijacka robota. Następnie to samo zrobił polski Sejm. Ale potem przyszła wojna i Żydzi tę wyśnioną autonomię zbudowali w Polsce sami - no może nie do końca sami, bo przy wydatnym udziale Niemców. Mówię oczywiście o żydowskich gettach, coś, co dla dziewięćdziesięciu dziewięciu procent ludzi, wyedukowanych na filmach rodem z Hollywood, które przedstawiają fikcję, jakby była prawdą, brzmi jak bajka o żelaznym wilku - a przecież to, co mówię o gettach, to najświętsza prawda. I dlatego ją powtórzę: Żydzi cieszyli się, że w okupowanej przez Niemców Polsce mają getta, bo uważali, że to jest ta ich wyśniona autonomia. I przez pierwszych kilkanaście miesięcy wojny naprawdę mieli tam autonomię i byli przez Niemców traktowani nieporównywalnie lepiej niż Polacy. Do tego stopnia, że Polacy, by poprawić swój los, zakładali opaski z gwiazdą Dawida. Oczywiście później historia zatoczyła koło i Niemcy radykalnie zmienili swój stosunek do Żydów, ale to zaczęło się w 1941 i ostatecznie uległo całkowitej przemianie dopiero w 1942. Żydzi wykonali gigantyczna pracę, by te fakty, które tu podaję - bo to są fakty i tylko fakty - ukryć przed światem. I w zasadzie to im się udało.
A udało się z tych samych powodów, dla których w świadomości opinii publicznej na całym świecie Powstanie Warszawskie i powstanie w warszawskim getcie to jedno i to samo powstanie - oczywiście żydowskie powstanie, bo w Polsce, rzecz jasna, tylko Żydzi z Niemcami walczyli, Polacy z Niemcami wyłącznie kolaborowali.