-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Cytaty z tagiem "łowiectwo" [17]
[ + Dodaj cytat]Do loch może strzelać każdy. 75-letni książę Franz Joseph, któremu już mocno drżały ręce, pomylił kiedyś pewnego porucznika z lochą i wstrzelił mu ładunek śrutu w tyłek. W charakterze odszkodowania zraniony wojak otrzymał pozwolenie na jedno w roku polowanie w książęcych lasach na grubego zwierza i bezpłatny odstrzał jednego dzika rocznie.
Ponadto z punktu widzenia całości krajowej produkcji rolnej oraz w świetle prac badawczych, żerowanie zwierzyny na płodach i plonach rolnych nie ma praktycznego znaczenia dla efektów gospodarki. Ilość odebranych przez zwierzynę ziemniaków, zbóż i roślin oleistych jest zdecydowanie mniejsza od strat w przechowalnictwie czy transporcie. Można powiedzieć, że rzeczywisty wymiar konkurencji pokarmowej zwierzyny względem człowieka jest całkowicie bez znaczenia zarówno w świetle możliwości produkcyjnych gospodarki rolnej, jak i w świetle strat przyprodukcyjnych.
W każdym miasteczku działa sklep z bronią i amunicją, ale zwierzęta łowne występują tylko w niektórych australijskich stanach. Polowania na wybrzeżu, czyli tam, gdzie są miasta i jest cywilizacja, praktycznie się nie odbywają lub zostały zakazane. Brak akceptacji społecznej. Za to w interiorze obcuje się z bronią na co dzień. I właśnie przy tych rozważaniach ów rozmowny farmer powiedział:
"Bo akceptacja dla łowiectwa rośnie wraz ze wzrostem odległości od centrum dużego miasta".
Polowanie zostało obmyślone według miejscowego obyczaju'. Ten cytat ze sprawozdania Dałmatowa dedykuję do przemyślenia głosicielom legendy o dobrych władcach, dzięki którym bogactwo życia zwierzęcego Puszczy Białowieskiej przetrwało aż do naszych bezlitosnych dla przyrody czasów. Wynika z niego jasno, że okrutne widowiska zwane polowaniami (choć nie w tak paradnej oprawie, więc nie uwiecznione na kartach historii) były na białowieskim porządku dziennym.
Dziwnie się czuję, jakieś myśli mi się snują. Właściwie cholernie mi go szkoda i nie chciałem go zabić. To znaczy chciałem go zabić, ale tak, żeby jednocześnie żył. A może po prostu chciałem, żeby wszyscy widzieli, że go pokonałem, że jestem silniejszy i że dałem mu radę. Gdyby to już wszyscy zobaczyli i uznali, on mógłby już sobie spokojnie żyć i nawet bym go lubił. Ale gdybym nie odciął mu głowy, to kto by mi uwierzył, że go pokonałem? Dlaczego więc to zrobiłem? Dlaczego zabicie potężnego, pięknego, jurnego samca coś znaczy dla myśliwego? O co tu chodzi? Dlaczego właśnie to polowanie jest tak ważne? Dlaczego zabicie byka, a mocnego w szczególności, wzbudza u innych myśliwych zazdrość? Dlaczego trzeba być dumnym, gdy się zabije byka? Co to za głód? Kto miałby mnie podziwiać?
Lobby myśliwskie to bardzo poważna siła polityczna skutecznie działająca na rzecz swoich interesów w imię wspólnej rozrywki.
Pewien bardzo wpływowy minister na posiedzeniu rządu dotyczącym parków narodowych walczył jak lew o zmianę w projekcie ustawy wyrażenia "opinia" na "zgoda samorządów lokalnych". Wywalczył! I premier nakazał wpisanie takiej zmiany do projektu ustawy. O co tu chodzi? O Puszczę Białowieską, w której ów człowiek ma leśny dom, i właśnie tam poluje. Pozostawienie słowa "opinia" przybliża objęcie całej Puszczy prawami parku narodowego. Oznaczałoby to, że w ostatnim pierwotnym lesie na całym niżu europejskim, w Puszczy Białowieskiej, wyniszczane od lat dwudziestych minionego stulecia przez Niemców i Anglików, a obecnie z jakąś ponurą zaciekłością przez polskie państwowe (!) przedsiębiorstwo, skończyłoby się wyrzynanie drzew i zabijanie żyjących tam zwierząt. Nie ma polowań! Wpisanie słowa "zgoda" do tej ustawy pozwala robić to w Puszczy Białowieskiej jeszcze przez wiele lat, bo łatwiej wywierać naciski na samorządowe władze lokalne, od których akceptacji, w takiej sytuacji prawnej, wiele zależy.
Myśliwi na każdym stołku wiedzą, jak chronić swoje interesy. I nie muszą toczyć narad, ustalać strategii, podpisywać porozumień - wiedzą sami z siebie i w jednej chwili, co trzeba robić, ponieważ te sprawy dotyczą najbliższe ich ciału koszuli.
Myśliwi mówią: "My dokarmiamy zwierzęta, dzięki nam mogą przeżyć zimę". To jeden z ich koronnych argumentów. Rzeczywiście dokarmiają - a potem te same zwierzęta zabijają.
Myśliwi nie twierdzą, że przywracają naturalną równowagę - odnoszę wrażenie, że nie jest to problem, który ich obchodzi. Poza tym, chyba przeczuwają, że nie są w stanie tego dokonać. Nigdy, w czasach gdy polowałem, nie spotkałem się z myśliwym, który twierdziłby, że poluje po to, by utrzymywać harmonię i równowagę w przyrodzie. Ten slogan zarezerwowany jest dla oficjalnej argumentacji kierowanej z myśliwskiego środowiska na zewnątrz, mającej utrzymać w społeczeństwie świadomość o konieczności istnienia współczesnego myślistwa. Używając tego argumentu, myśliwi mówią nie wprost, że skoro równowaga w przyrodzie i tak jest już naruszona, to wolno ją psuć dalej. To trochę tak, jakby ktoś wspaniały, choć nadający się do naprawy zabytkowy zegar rozbił na kawałki, czując się przy tym bezkarnie, ponieważ "i tak był zepsuty".