rozwińzwiń

Hipokryzja. Nasze relacje ze zwierzętami

Okładka książki Hipokryzja. Nasze relacje ze zwierzętami Andrzej G. Kruszewicz
Okładka książki Hipokryzja. Nasze relacje ze zwierzętami
Andrzej G. Kruszewicz Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza Oikos popularnonaukowa
180 str. 3 godz. 0 min.
Kategoria:
popularnonaukowa
Wydawnictwo:
Oficyna Wydawnicza Oikos
Data wydania:
2017-06-14
Data 1. wyd. pol.:
2017-06-14
Liczba stron:
180
Czas czytania
3 godz. 0 min.
Język:
polski
ISBN:
9788364843129
Tagi:
literatura polska człowiek zwierzęta
Średnia ocen

7,0 7,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,0 / 10
171 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
252
252

Na półkach:

Porusza ważne kwestie. Kruszewicz, czy go lubimy, czy nie jest autorytetem. Autor wyraża swoje poglądy na podstawie olbrzymiego bagażu doświadczenia i wydaje się zdystansowany tzn. osądy są przemyślane, poparte uzasadnieniem, wydawane na chłodno. Ważna książka. Warto po nią sięgnąć z punktu wyrobienia swojego zdania na nasz stosunek/ stosunek ludzi do zwierząt i ich dobrostanu.

Porusza ważne kwestie. Kruszewicz, czy go lubimy, czy nie jest autorytetem. Autor wyraża swoje poglądy na podstawie olbrzymiego bagażu doświadczenia i wydaje się zdystansowany tzn. osądy są przemyślane, poparte uzasadnieniem, wydawane na chłodno. Ważna książka. Warto po nią sięgnąć z punktu wyrobienia swojego zdania na nasz stosunek/ stosunek ludzi do zwierząt i ich dobrostanu.

Pokaż mimo to

avatar
2649
152

Na półkach: ,

Ha ha ha ha! To musi być dobra książka, bo sądząc po komentarzach, Autorowi udało się wkurzyć niemal wszystkich! Najwięcej na pewno miejskich ekologów i żarliwych obrońców zwierząt – jak Kruszewicz zaznaczył, im dalej od miasta tym stosunek do świata zwierząt staje się… trzeźwiejszy. Książka całościowo omawia wszystkie aspekty stosunków miedzy światem ludzi i światem zwierząt i w kontekście historycznym i w chwili obecnej. I, nie dając szczególnych recept na złagodzenie wszelkich napięć na linii człowiek-przyroda, stawia tezę, że wszyscy, jak jeden mąż jesteśmy hipokrytami, bo nawet największy obrońca przyrody – weganin, buddysta, mieszkaniec szałasu – też w świat zwierząt ingeruje i krzywdzi niektóre osobniki.
Z wielu rzeczy nie zdawałam sobie sprawy, zwłaszcza z faktu, że jednymi i największych krzywdzicieli zwierząt są… ich miłośnicy. Ile zabiegów trzeba wykonać żeby odłowić egzotyczny gatunek, przeszmuglować go na drugi koniec świata i sprzedać z ogromnym zyskiem! A ile przy tym okazów zginie, to już nie hodowcy problem. Ptaki lub ssaki to jedno ale nie miałam pojęcia, że transport rybek ozdobnych z ich egzotycznych, ciepłych, miękkich wód do domowych akwariów jest tak skomplikowany i traumatyczny dla ryb. A to tylko dlatego żeby pochwalić się przed znajomymi wyjątkowym bojownikiem, wielką papugą albo mądrym gwarkiem, który co prawda miał mówić ale nie mówi, bo domorosły hodowca nie ma pojęcia jak go do tego nakłonić.
Fermy hodowlane i ich fatalny wpływ na środowisko już omówiono w tysiącach publikacji. Ale jeśli ktoś myśli, że jest lepszym człowiekiem, bo jada wyłącznie ryby, niech poczyta, jak bardzo masowe rybołówstwo degraduje morskie dno, co to jest przyłów i ile pestycydów zawiera łosoś z „przeczystych” norweskich fiordów.
Prawda jest taka, że nie uciekniemy od testów leków czy wszystkich eksperymentów naukowo-medycznych na zwierzętach. Wiele firm, chcąc mieć czyste ręce w Europie, wypcha tego rodzaju działalność na inny kontynent, gdzie nikt się nie przejmuje etyką wobec zwierząt.
Nie poprawimy bytu karpiom, kupując je w markecie i wypuszczając zimą do jeziora. Źle pojęta ochrona przyrody może uczynić więcej szkód niż pożytku dla zwierząt. Widać to po wielu gatunkach wędrownych, wobec których niektóre kraje stosują ochronę, niektóre nie. Zwierzęta nie znają pojęcia granic, ochrona gatunkowa powinna być globalna, a do tego jeszcze bardzo daleko z wielu względów. Hipokryzję „bambizmu” widać też u wielu, optujących za prawem do życia i ochroną zwierząt „ładnych” i „miłych”. Bo wszy łonowej czy pluskwy jakoś nikt bronić nie będzie.
Dziwię się tylko trochę niechęci Autora do kastracji i sterylizacji, nie wiem, czy lepiej pozwolić bezpańskim kotom mnożyć się bez kontroli, czy po prostu od razu je zabijać? Może pozbawienie zwierzęcia instynktu rozrodczego to też hipokryzja, lecz jednak trochę mniejsze zło…
Ciekawa i dająca do myślenia lektura na ciekawe i bezmyślne czasy.

Ha ha ha ha! To musi być dobra książka, bo sądząc po komentarzach, Autorowi udało się wkurzyć niemal wszystkich! Najwięcej na pewno miejskich ekologów i żarliwych obrońców zwierząt – jak Kruszewicz zaznaczył, im dalej od miasta tym stosunek do świata zwierząt staje się… trzeźwiejszy. Książka całościowo omawia wszystkie aspekty stosunków miedzy światem ludzi i światem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
828
828

Na półkach: ,

Bardzo ciekawa książka. Autor w interesujący sposób pisuje relacje ludzi i zwierząt, w kontekście wzajemnych zależności oraz naszych postaw wobec świata natury. Autor przytacza wiele anegdot, szczegółow i danych liczbowych. Nie do końca zgadzam się z jego podejściem do myślistwa i samych myśliwych ale to już moje prywatne zdanie. Mimo wszystko warto poczytać.

Bardzo ciekawa książka. Autor w interesujący sposób pisuje relacje ludzi i zwierząt, w kontekście wzajemnych zależności oraz naszych postaw wobec świata natury. Autor przytacza wiele anegdot, szczegółow i danych liczbowych. Nie do końca zgadzam się z jego podejściem do myślistwa i samych myśliwych ale to już moje prywatne zdanie. Mimo wszystko warto poczytać.

Pokaż mimo to

avatar
206
30

Na półkach:

Warto przeczytać, by samodzielnie zastanowić się, w których momentach się zgadzasz z autorem, a w których nie. Książka porusza ważne tematy, nad którymi każdy człowiek powinien się pochylić i zdecydować co w ich temacie myśli.

Podawane liczby w książce uznałam za jej dużą wartość, lecz w komentarzach jest dużo uwag o manipulowaniu nimi, nieadekwatności i nieaktualności. Sama tego nie sprawdziłam.

Jednakże jako dietetyk mogę stwierdzić, że opinie autora przestawione jako fakty w książce nie są zgodne z oficjalnymi stanowiskami towarzystw dietetycznych. Może bazował na starych pogladach, a może wybral tylko takie, które mu pasowały.

Autor zarzuca wegetarianom krytykowanie innych, a sam atakuje ich na wielu stronach tej książki. Autor krytykuje właściwie wszystkich, którzy mają inne zdanie niż on. Jest boomerski i jest cyniczny w tym. Moim zdaniem tytuł książki jest również i jego dużą przywarą.

Warto przeczytać, by samodzielnie zastanowić się, w których momentach się zgadzasz z autorem, a w których nie. Książka porusza ważne tematy, nad którymi każdy człowiek powinien się pochylić i zdecydować co w ich temacie myśli.

Podawane liczby w książce uznałam za jej dużą wartość, lecz w komentarzach jest dużo uwag o manipulowaniu nimi, nieadekwatności i nieaktualności....

więcej Pokaż mimo to

avatar
3762
3704

Na półkach:

Książka jest jak ta zebra, czasem dobra, czasem wyjątkowo słaba. Czasem merytoryczna, czasem osobista wojenka z wegetarianami, czasem empatyczna i pełna podziwu wobec zwierząt, czasem pochwałą myślistwa.

Książka jest jak ta zebra, czasem dobra, czasem wyjątkowo słaba. Czasem merytoryczna, czasem osobista wojenka z wegetarianami, czasem empatyczna i pełna podziwu wobec zwierząt, czasem pochwałą myślistwa.

Pokaż mimo to

avatar
691
429

Na półkach: , ,

Ksiażka w bardzo przystępny sposób pokazuję, jak wiele zachowań ludzi mimo że w dobrym celu na rzecz zwierząt nie potrafi zapełnić dziury po innych zachowaniach, które tylko w teorii mają im pomóc. Kilka tematów omawianych było mi znanych, ale przy takim ułożeniu książki mam wrażenie, że większość z nas jest oślepionych przez pojedyncze tematy dnia codziennego.

Polecam każdemu, a najbardziej tym co “walczą” z jednym problemem, tworząc kolejny.

Ksiażka w bardzo przystępny sposób pokazuję, jak wiele zachowań ludzi mimo że w dobrym celu na rzecz zwierząt nie potrafi zapełnić dziury po innych zachowaniach, które tylko w teorii mają im pomóc. Kilka tematów omawianych było mi znanych, ale przy takim ułożeniu książki mam wrażenie, że większość z nas jest oślepionych przez pojedyncze tematy dnia codziennego.

Polecam...

więcej Pokaż mimo to

avatar
50
49

Na półkach:

Proszę, nie kupujcie tej książki! Strata czasu, pieniędzy i nerwów. Autor zwyczajnie pier... i sam jest hipokrytą. Ta książka to chłam - dlaczego?

Przede wszystkim dlatego, że książka jest propagandą, promującą myślistwo. Po drugie, zawiera za dużo informacji o jednym gatunku, za mało zaś o innym. Po trzecie - jedna wielka hipokryzja.

Autor, opisując zjawisko odławiania i sterylizowania wolnożyjących kotem, twierdzi, że ,,pozbawia się je macierzyństwa" oraz, że ,,na razie ludzie nie znaleźli innego sposobu na kontrolowanie populacji dzikich kotów, więc nadal będziemy je okaleczać w imię humanitaryzmu." - tak jakby... Brak mi komentarza na to.

Rozdział poświęcony zwierzętom domowym - o ptakach niemalże 3 strony, o gryzoniach i zajęczakach zaledwie kilka słów i jakieś strzępy informacji.

Uważa, że ,,jeśli w Hiszpanii zniknie Corrida, znikną też hiszpańskie byki" - mhm. Nie mam pytań. Typ uważa, że zabijanie byków w trakcie Corridy jest lepsze i bardziej humanitarne niż zabijanie zwierząt w rzeźni. Okej, może te byki mają ciut lepsze życie od rzeźnych, jednak koniec ich życia przepełniony jest cierpieniem i stresem.

Plus jednak za dość trafne opisanie sytuacji w rzeźniach oraz faktu generowania ogromnych ilości gazów cieplarnianych.

,,Ze współczesnych religii tylko chrześcijaństwo i buddyzm dopuszczają jedzenie wieprzowiny" - doprawdy? ,,Wieprz, ponieważ ma rozdzielone kopyto, ale nie przeżuwa – będzie dla was nieczysty." (Kpł 11,7) - fakt, w NT jednak jest to zanegowane słowami: ,,Nie to, co wchodzi do ust, czyni człowieka nieczystym, ale co z ust wychodzi, to go czyni nieczystym." (Mt 15, 10). Jednak wypadałoby wspomnieć jak odnosi się do tego Stary i Nowy Testament.

,,Wysiadłem z samochodu na siusiu", ,,sfotografowałem tropy tygrysów, a nawet ciepłą, parującą kupkę" - co za słownictwo... ;)

Testy na zwierzętach przeprowadzane w Europie, dlaczego w Europie? Wg. autora ,,jest tyle innych, tańszych miejsc" - ..?

Następnie autor przedstawia dane procentowe dot. wyprodukowanego mięsa. Komentuje to słowami ,,to suche, bezduszne liczby, ale stoją za nimi martwe zwierzęta, które mniej lub bardziej udręczone trafiły do garnków mniej lub bardziej głodnych ludzi." - piękne, wzruszające... Gdyby nie fakt, że stronę dalej autor pisze: ,,Hodowałem kury ozdobne i jak któraś nie pasowała do wzorca rasy, to zapraszałem ją na obiad."

Rozdział poświęcony zwierzętom laboratoryjnym. ,,Na świecie istnieją organizacje szukające sposobów adopcji szczurów i królików po testach laboratoryjnych. W Polsce jeszcze takich nie ma." - Jako wolontariuszowi Fundacji Lab Rescue jest mi niezmiernie ,,miło" to czytać. Nasza Organizacja istnieje od 2016/17r., Fundacją jesteśmy od niedawna, ale, kur..., jesteśmy! Istniejemy! Halooo! Poza tym, autor wymienia tylko szczury i króliki, nie lepiej byłoby napisać ogółem ,,zwierzęta laboratoryjne"? W laboratoriach wykorzystuje się, poza szczurami i królikami także myszy, świnki morskie i różne inne zwierzęta.

,,Żadna hodowla zwierząt laboratoryjnych nie przyjmie jednak z powrotem osobników po eksperymentach, a względy saitarne nie sprzyjają też oddaniu ich komuś do domu." - że słucham? Jako Lab Rescue współpracujemy z laboratoriami, odbieramy stamtąd zwierzęta po testach nieinwazyjnych, behawioralnych, z nadwyżek hodowlanych i grup kontrolnych i szukamy dla nich nowych domów. Oddajemy je do adopcji. Powyższy cytat to chyba najbardziej fałszywy i irytujący fragment tej pożal się Boże książki.

Autor mówi też, że kiedyś po skończonym eksperymencie dostał od laboratorium rybki - danio pręgowate. Więc jednak te laboratoria wydają, czy nie wydają zwierzęta po testach? Chłopie, zastanów się co piszesz...

,,W podstawówce uczono mnie, że w kosmos wysłano Łajkę, Biełkę i Striełkę. W dorosłym życiu dowiedziałem się, że w rzeczywistości były to dwa psy - Białka i Striełka." - Hm, może więcej informacji - skąd, jak się dowiedziałeś?
Podsumowując rozdział poświęcony zwierzętom laboratoryjnym, znów, podobnie jak w przypadku rozdziału o zwierzętach domowych - za mało informacji na temat OBECNYCH eksperymentów, za dużo lania wody o szympansach z zoo i żabach. Chociaż - plus za opisanie okrutnych eksperymentów radzieckich.

,,Choć wiem, że byk hodowany na korridę ma dłuższe i szczęśliwsze życie niż byk opasowy, nigdy nie pójdę na takie widowisko! Chyba, że zostanie zorganizowane na Stadionie Narodowym w Warszawie." - humor dopisał, pośmialiśmy się. :)

Rozdział poświęcony zwierzętom dla rozrywki - ,,czy w cyrku wiodłby weselsze życie? Może tak, ale na pewno nie tak wygodne jak w zoo, gdzie mają zagwarantowane dożywocie, opiekę lekarską i urozmaiconą dietę." - autor widocznie nie zna realiów i nigdy nie widział zoo od tej drugiej, ciemniejszej strony. :)
I znowu, rozdział poświęcony zwierzętom dla rozrywki kończy się bez informacji na temat gryzoni, z nadmiarem informacji o ptakach. Żałosne.

Kolejny rozdział, zwierzęta dzikie. I tu się zaczęło... ,,Rzeczy mniej doskonałe są do użytku istot doskonałych. I tak rośliny używają ziemi do swojego pokarmu, zwierzęta - roślin, a człowiek - i roślin i zwierząt. Dlatego też w naturalny sposób człowiek ma władzę nad zwierzętami." - cóż za żałosny tekst, otwierający ten rozdział.
,,Z jednej strony mamy więc obowiązek opieki, a z drugiej - nakaz panowania nad światem zwierząt." - tak jakby... Jedno nie wyklucza drugiego, prawda? Ale nie według autora (który jest myśliwym de facto).

W tym rozdziale też autor przywołuje imię niejakiego Petera Singera i zarzuca mu, że przy jednoczesnym byciem rzecznikiem praw zwierząt, jednocześnie opowiada się za aborcją oraz eutanazją. Doprawdy, straszne. Tym bardziej, że aborcja i eutanazja to czasami jedyne, słuszne wyjście, które nie niesie za sobą niepotrzebnego cierpienia.
,,Czy współczesna propozycja, by zakazać eksperymentów na szczurach, a w zamian robić je na więźniach, nie wydaje się równie okrutna?" - no, według mnie nie. :) Szczur w porównaniu do więźnia, który za coś w więzieniu siedzi, jest niewinny, a mimo to służy i cierpi w imię ludzkiej nauki i medycyny. Nie pyta się go także o zgodę. W przypadku więźnia, wątpię, że cokolwiek by zaczęto na nim testować bez jego zgody.
,,Szczura uważa się za obrzydliwego, bo roznosi choroby, a przecież to czyściutkie i bardzo schludne zwierzątko." - szczur wędrowny to nie to samo co szczur laboratoryjny, gdzie ten pierwszy faktycznie roznosi choroby i na swój sposób jest ,,obrzydliwy". Szczur laboratoryjny faktycznie jest czysty i schludny, ale to zupełnie inny gatunek szczura - szczur udomowiony/laboratoryjny, gatunek stworzony w warunkach laboratoryjnych. Ale oczywiście autor tego nie odróżnia.
,,Zadałem sobie trud, by prześledzić, jak w historii ludzkości traktowano węże." - szkoda, że w dalszym ciągu autor nie prześledził gryzonii. Uparcie ignorował tę grupę zwierząt, co mnie osobiście dziwi.
,,Nadal jednak nie wiadomo, kto powinien interweniować w przypadku konfliktowego niedźwiedzia, kto i na co może wyrażać zgodę, kto i czym ma usypiać zwierzę (...)" - tzn. poddać narkozie czy eutanazji? Wypadałoby sprecyzować...
Rozdział o zwierzętach dzikich jest też bynajmniej nieprzychylny wilkom, które przez autora są tam demonizowane i stawiane w złym świetle. Nie dziwi mnie to, w końcu autor broni myślistwa, a jak wiadomo, myśliwi zacięcie walczą o to, by do wilków znów móc zacząć strzelać i je zabijać... Przykre.
,,A w mieście łowca musi się kryć ze swoją pasją." - ...pasją.
,,Nie wyjdzie z domu w czapie z jenota, chociaż to gatunek obcy i inwacyjny(...)" - inwazyjny tak samo jak koty wolnożyjące, obcy tak samo jak daniele czy mniej znane gatunki jelenia, które jednak są w Polsce mile widziane, w końcu trzeba wzbogacić łowiectwo, by było do czego strzelać.
,,W efekcie ludzie w miastach, niemający myśliwego wśród znajomych lub rodziny, nie znają smaku dziczyzny, czyli prawdziwego mięsa." - ...prawdziwe mięso. Każde inne jest ,,fałszywe", no tak.
,,Dziwnie łatwo przyszło mi zaakceptowanie widoku zwierzęcia ustrzelonego w trakcie polowania. Może sprawia to rytuałzwiązany z łowami i wynikający z niego szacunek do zwierząt." - wynikający z niego, słucham, co? :) Myśliwi i szacunek do zwierząt... Eh.
Autor uważa też, że zaprzepaszczenie ważnego elementu polskiej tradycji (jakim jest myślistwo) to z kolei dotkliwa strata dla kultury. Okej...
,,Mieszczuch szkodzi przyrodzie(...)" - a może po prostu mieszkaniec miasta? Co to za nazewnictwo? Nie mam komentarza.

Zwierzęta łowne i łowiectwo... W tym rozdziale rozegrał się prawdziwy cyrk. Gloryfikowanie myślistwa, polowań i zabijania zwierząt z ,,pasji".

Kolejny rozdział - ryby i rybołóstwo. I od razu leci żałosne zdanie: ,,Wegetarianka mięsa nie tyka, sprzeciwia się polowaniu, ale rybkę jada, chociaż to też dzikie zwierzę." Widać autorowi przydałoby się doedukować w temacie diety wegetariańskiej, bo ta nie uwzględnia ryb w jadłospisie.

Zwierzęta w ogrodach zoologicznych - tu autor przytacza hodowle zwierząt takich jak gryzonie, króliki. Pisze: ,,Myszka, świnka morska lub szczurek też zostaną uśpione, zabite mechanicznie albo zagazowane, bo hodowca potrzebuje miejsca dla następnych generacji hodowanych przez siebie zwierząt." - osobiście posiadam myszy rasowe i wiem, że prawdziwe, szanujące się hodowce nie uznają tego typu metod. Nadwyżki hodowlane są wydawane do adopcji, nie ma absolutnie żadnych praktyk gazowania czy usypiania... Owszem, są hodowle, które nadwyżki takie skarmiają (oddają jako karmówkę dla gadów),ale to są pseudohodowle. W normalnej hodowli takie coś nie ma miejsca.

Diety i filozofie życiowe to rozdział, który wręcz kipi agresją i wrogością do wegetarian. Już na wstępie autor pisze: ,,Zostałem zaatakowany przez dopisanie w notatce na mój temat na Wikipedii, że prywatnie jestem wrogiem wegetarian." - to na cholerę tak pisał? Sam się narażał na hejt. Nie rozumiem.
Dalej, ,,Jeszcze trudniej przekonać anorektyczną wegankę(...)" i za chwilę autor pisze, że ,,nikt nikogo nie powinien krytykować." - wow!
Autor uważa, że ,,dieta wegetariańska nie jest zalecana dla dzieci i ciężarnych kobiet, a u młodych ludzi może powodować anemię. Bywa również trudna w realizacji i wiąże się ze sztuczną suplementacją." - chyba nie muszę pisać, że to bzdury. Zresztą, wypadałoby się powołać na jakieś badania naukowe, jeśli już się pisze tak odważne rzeczy.
,,Ja w przeciwieństwie do wegetarian nie kupuję żywności zawierającej olej palmowy(...)" - a wiesz, autorze, że wegetarianie też go nie kupują, bo doskonale wiedzą czym on jest i ,,z czym się to je"?
,,Nie wiem tylko, dlaczego wymyśla się kolejne ,,kotlety wegańskie" czy ,,szynkę z soi", skoro jest tyle innych możliwości nazywania dań bezmięsnych." - ale, za przeproszeniem, co to autora interesuje? :)
,,Tylko czym wegetarianie żywiliby się zimą w naszym klimacie, gdyby samoloty nie dostarczały warzyw i owoców z tropików?" - serio..?
,,Nutritarianizm wyklucza tłuszcze zwierzęce i białka pochodzenia zwierzęcego, więc nie nadaje się dla osób starszych oraz dzieci(...)" - dlaczego? Jakieś badania na ten temat? Może wspomnienie o tym ile białka i zdrowych tluszczy znajduje się w roślinach? ,,...ale na pewno stanowi dobre wsparcie organizmu podczas odchudzania." - z tego co mi wiadomo, to nie tłuszcze powodują tycie a nadmiar węglowodanów w diecie, zatem wykluczanie z diety tłuszczy i białka zwierzęcego ma mało wspólnego z faktycznym odchudzaniem.
W rozdziale dot. postaw wobec zwierząt autor znów powołuje się na chrześcijaństwo, które dopuszcza jedzenie wieprzowiny. Przypominam - Stary Testament zabrania, Nowy Testament zezwala. Jednocześnie autor cytuje właśnie Stary Testament, a konkretnie Księgę Rodzaju: ,,Nie wolno Wam tylko jeść mięsa z krwią życia." Widać, że na własnej religii autor też zna się tak jak na wszystkim innym na czym twierdzi, że zna się najlepiej. Jak już powołuje się na ST, wypada wspomnieć jaki stosunek ma ST do jedzenia wieprzowiny.
,,Przyrzekłem sobie, że już nigdy nie wykonam kastracji żadnego zwierzęcia. I przyrzeczenia dotrzymuję. Taki przejaw męskiej solidarności z samcami." - Facet jest biologiem, przynajmniej za biologa się uważa. I on uważa, że samce zwierząt różnorakich posiadają coś takiego jak męskość. Nie będę tego komentować.
,,Islamiści muszą przestrzegać(...)" - a może po prostu muzułmanie? Bo to nie to samo co islamiści.
,,W ogrodach zoologicznych pokazywano też Murzynów." - przy tym fragmencie się zaśmiałam. Obecnie poprawność polityczna każe mówić Afroamerykanin lub osoba czarnoskóra, a Murzyn stał się określeniem obraźliwym. Ale cóż to za zaskoczenie przy wcześniej wspomnianym słowie ,,mieszczuch" czy ,,islamista".

Podsumowując - chłam, jedna wielka hipokryzja, totalny brak wiedzy na tematy, na które autor się wypowiada, strzępy informacji nie poprzedzone konkretnymi źródłami ani badaniami naukowymi.

Proszę, nie kupujcie tej książki! Strata czasu, pieniędzy i nerwów. Autor zwyczajnie pier... i sam jest hipokrytą. Ta książka to chłam - dlaczego?

Przede wszystkim dlatego, że książka jest propagandą, promującą myślistwo. Po drugie, zawiera za dużo informacji o jednym gatunku, za mało zaś o innym. Po trzecie - jedna wielka hipokryzja.

Autor, opisując zjawisko odławiania i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
473
162

Na półkach:

Dużo smutnych statystyk, mało ciekawostek.

Dużo smutnych statystyk, mało ciekawostek.

Pokaż mimo to

avatar
162
64

Na półkach:

Mądra książka, ale bez polotu. Bardzo doceniam merytoryczną warstwę, stąd ocena 6/10. Mimo to, nie było łatwo mi przez nią przebrnąć.

Mądra książka, ale bez polotu. Bardzo doceniam merytoryczną warstwę, stąd ocena 6/10. Mimo to, nie było łatwo mi przez nią przebrnąć.

Pokaż mimo to

avatar
2471
697

Na półkach: ,

Hm… Szanuję Kruszewicza za popularyzację zoologii, świetne gawędy i anegdoty o zwierzętach. Do tej pory specjalnie mi nie wadziło, że jest myśliwym. Niestety dyrektor warszawskiego Zoo postanowił zabrać głos w eskalującym konflikcie pomiędzy myśliwymi i różnej maści ludźmi działającymi w tzw. ochronie przyrody, nie wiadomo czemu nazywanymi ekologami. Nie brakuje wśród nich ekooszołomów. Nie brakuje wśród nich ludzi, którzy generalnie nie grzeszą wiedzą i zdolnościami logicznego myślenia, ale tu nie zajmujemy się marginaliami, a skądinąd bardzo ciekawym tematem stosunku człowieka do przyrody, a zwłaszcza zwierząt. Gdyby napisał książkę bioetyk pokazujący wszelkie za i przeciw, mogła by być to bardzo ciekawa lektura. Tymczasem w wykonaniu autora wyszła z tego propagandówka mająca usprawiedliwić moralnie współczesne myślistwo. Że będzie to książka w wielu miejscach stronnicza może świadczyć fakt, że patronem medialnym jest ni mniej, ni więcej - „Brać Łowiecka”.
Książka niewątpliwie powstała po różnych dyskusjach pomiędzy ludźmi „Eko” a rolnikami, myśliwymi, wędkarzami itp., w których autor uczestniczył. Zapewne niejednokrotnie sam odpierał różne zarzuty w związku z jego myśliwskim hobby. I zapewne autor miał jak najbardziej dobre intencje, bo argumentów za ograniczeniem eksploatacji zwierząt nie brakuje, ale chyba coś nie wyszło… Sporo treści oczywiście jest poświęconych kiepskiemu stanowi przyrody, do czego doprowadził człowiek na wielu polach swojej zachłannej działalności. I tu autor jak najbardziej staje po stronie "ochroniarzy". kiedy jednak zaczyna mówić o łowiectwie, obiektywizm zaczyna siadać.
Książka podzielona została na rozdziały, w których opisywane są relacje pomiędzy człowiekiem, a konkretnymi grupami zwierząt: gospodarskimi, dzikimi, domowymi etc. Podział wg sposobu wykorzystywania zwierząt ma sens. Można rzeczowo i w miarę obiektywnie przedstawić, jak tu ma się nasza etyka do praktyki. A w przeważającej większości ma się źle. I tu Kruszewicz niewątpliwie ma rację. Ale w niczym nie jest odkrywczy. O tym, że przyroda jest eksploatowana do przesady, że łowiska są przełowione, że zwierzętom są zabierane siedliska, a zwierzęta gospodarskie coraz bardziej przestają być gospodarskimi, a stają się "mieszkańcami" zwierzęcych obozów koncentracyjnych i eksterminacyjnych, to już od dawna wiadomo i wiele atramentu na ten temat wylano. Zebranie licznych danych na ten temat autorowi się chwali, ale to trochę jak otwieranie otwartych drzwi taranem. Że przeciętny mieszczuch (i nie tylko mieszczuch) nie chce się nad tym zastanawiać i tym się nie interesuje odsuwając problem od siebie to oczywistość i... naturalny proces psychologiczny. Podobnie jak to, że przeciętny człowiek nie zastanawia się, jak wydobywa się węgiel, rudy metali rzadkich, produkuje telefony komórkowe, samochody i plastikowe zabawki. Kruszewicz może nie pieje peanów nad myślistwem, ale ewidentnie chce go bronić przed "niesprawiedliwymi" atakami ekoaktywistów. Niezbyt mu to wychodzi, bo pokazując ludzką (jako gatunku) hipokryzję sam wpada w sidła hipokryzji. Tak, Kruszewicz jest hipokrytą.
Mój pierwszy zarzut do argumentacji to taki, że nie ma nic głupszego, niż usprawiedliwianie jakoby niewielkiej niegodziwości działań jednej grupy poprzez epatowanie wielokrotnie większą niegodziwością działań innej grupy. Autor robi to nagminnie. Jakie to ma znaczenie, że nasi rodzimi myśliwi zabiją, powiedzmy, 10 tysięcy ptaków, kiedy Niemcy, Francuzi, Włosi (tu można wstawić niemal dowolną nację) zabijają ich wielokrotnie więcej? Czyli co? Można usprawiedliwiać Kowalskiego za jednorazowe pobicie żony dlatego, że Wiśniewski robi to co miesiąc? Usprawiedliwianie własnych czynów gorszymi czynami innych to dopiero hipokryzja!
A propos owego porównywania… W rozdziale poświęconym polowaniu na ptaki Kruszewicz pokazuje, do jakiej eksterminacji ptaków przez polowanie dochodzi w wielu krajach. Oczywiście w Polsce odbywa się to na mniejszą skalę. Na 116 stronie mamy więc oto taki passus: „Tak więc poza kaczkami i bażantami odstrzał pozostałych gatunków ma marginalne znaczenie dla krajowej populacji. Pamiętajmy też, że naturalna śmiertelność tych ptaków sięga nawet 30-40% rocznie. Wpływ łowiectwa jest więc znikomy.”.
Czyli co? Strzelajmy na oślep do czego się da, bo to ma znikomy wpływ? Kiedy gówniarz z wiatrówki dla rozrywki strzela do wróbli, to też to ma marginalne znaczenie? Oczywiście porównując wpływ różnych czynników na populację tego, czy innego gatunku można śmiało wykazywać, co ma największy wpływ, ale to nie usprawiedliwia czynnika mniejszego. Tak na marginesie: coraz częściej słyszy się usprawiedliwianie się różnych „myśliwych”, że postrzelili człowieka, konia, krowę czy psa, bo myśleli, że strzelali do dzika. Jeśli PZŁ nie eliminuje jednostek po prostu patologicznych ze swoich szeregów, to jak mam uwierzyć, że ktoś nie odróżniający psa od dzika jest w stanie odróżnić jeden gatunek kaczki od innego, chronionego, w locie? Bez żartów!
Jednym z kluczowych argumentów w dyskusji jest jakoby fakt, że ludzie oderwali się od przyrody, mleko nie pochodzi od krowy, mięsko też, lecz z półki w supermarkecie. Ludzie współcześni w większości, wg autora, nigdy nie wzięli udziału nie tylko w polowaniu, ale nawet w uboju kury czy świni w gospodarstwie, nie mówiąc o oskórowaniu czy wypatroszeniu zwierzaka. Owszem, to racja. Ale warto by się zastanowić, dlaczego tak jest. Równie dobrze można argumentować, że mało kto brał udział w uprawie roli, żniwach, młóceniu zboża, ucieraniu w żarnach ziarna na mąkę i pieczeniu chleba. Przecież chleb nie jest z pola, a z piekarni. Autor, powinien chyba zdawać sobie sprawę, że już w starożytności następowała specjalizacja pracy. Wiele wieków temu było wielu, którzy sami nie robili beczek, nie kuli podków itp. Za to, że ludzie oderwali się od przyrody (czytaj: codziennego obrządku w gospodarstwie) nie odpowiada hipokryzja i wygoda (choć ta zapewne ma swój udział),lecz nieposkromiony rozrost ludzkiej populacji od 2-3 wieków. To doprowadziło do skrajnej specjalizacji, rozrostu miast i uprzemysłowienia hodowli zwierząt na pokarm.
Na początku rozdziału o zwierzętach gospodarskich pada wg mnie kluczowe stwierdzenie, o którym autor szybko zapomina: „Celem hodowli było uniezależnienie się od polowań”. Nic dodać, nic ująć. To po co nadal się poluje? Odpowiedź jest prosta: przede wszystkim dla rozrywki, dla zaspokojenia samczego instynktu łowcy. Wreszcie dla sportu. Być może dziczyzna jest zdrowsza i smaczniejsza od pędzonego na sztucznych odżywkach drobiu czy wieprzka. Ale zabijanie to zabijanie, czyż nie? Łowiectwo jako szlachetne zabijanie zwierząt? Hm… Jestem ciekaw, jak wielu myśliwych faktycznie oskórowało i wypatroszyło zwierzynę i całe mięso przeznaczyło na pożywienie dla siebie i najbliższych. Czym się różni myśliwy strzelający dla sportu do zwierząt i oddający łów do punktu skupu dziczyzny od hodowcy-farmera i rzeźnika w ubojni? Odpowiedź: ci drudzy nie robią tego dla sportu, dla rozrywki.

Kolejny kulawy argument to jakoby wielka wartość czegoś, co zowie się dziedzictwem kulturowym i tradycją. Oczywiście to prawda. Wyeliminowanie łowiectwa zniszczyło by pewne elementy kulturowe, ale przecież ten proces dzieje się permanentnie na całym świecie. Jedne tradycje zanikają, inne się tworzą. Kiedyś tradycyjnie palono czarownice na stosie a złodziejom obcinano ręce. Tradycje bywają dobre i złe. Strzelanie do zwierząt dla rozrywki to chyba niezbyt piękna tradycja.

Nie brakuje w książce cokolwiek kuriozalnych stwierdzeń. Na stronie 87 Kruszewicz pisze o stosunku człowieka do gadów, a konkretnie węży. I oto opowiada, jak to w niektórych kulturach czci się je lub czciło w dawnych czasach (w domyśle, że jakoby się ich nie bano – kompletna bzdura, właśnie cześć oddawano im ze strachu) i jakoby dopiero chrześcijaństwo wywołało negatywne nastawienie do węży. „To religia sprawiła, że przeciętny Europejczyk nie lubi węży lub się ich boi.”. Większej głupoty w ustach przyrodnika nie można usłyszeć. Strach przed wężami (jak i dużymi pająkami, skorpionami czy owadami) to instynktowna reakcja wywodząca się z czasów, kiedy człowieka współczesnego jako gatunku jeszcze nie było. Osobniki, które nie czuły strachu, a przynajmniej respektu przed wężami, rzadko przeżywali. Ten strach jest starszy niż jakakolwiek religia.

Zabawnie brzmi argument przywieziony przez autora bodaj z Australii, że akceptacja dla myślistwa jest wprost proporcjonalna do odległości od wielkich miast. Mówiąc inaczej – mieszczuchy są zideologizowani i postrzegają zwierzęta niczym domowe pieski i kotki. Dużo emocjonalności, mało rozsądku. Za to daleko, wśród lasów i łąk, wśród osad wiejskich akceptacja dla łowiectwa jest wielka. No, to bardzo ciekawe. Czyżby autor sugerował, że myślistwem parają się głownie ludzie ze wsi? Przecież myśliwi to w przeważającej większości bogata elita i „elyta”. Biznesmena-farmera na pewno stać na broń, cały ekwipunek, terenowy samochód itp. , ale już przeciętnego rolnika nie koniecznie. Owszem, przeciętny rolnik pewnie czasem zakłusuje. Albo po prostu „przygarnie” potrąconą samochodem sarnę. Ale w polowaniach uczestniczą głownie ludzie z miast i miasteczek. Ludzie majętni albo piastujący eksponowane stanowiska, czyli też względnie majętni. Przeciętny rolnik ma pod domem kury, kaczki i wieprzka. Nie musi uganiać się po lesie w kapelusiku z piórkiem.

Dyskutować z autorem można by jeszcze długo, ale po co. Dużo informacji, dużo danych, niewyszukany (niestety) humor, a w tym wszystkim próba obrony myślistwa. Mało skuteczna moim zdaniem.
Warto przeczytać, ale uważnie, by wyłapać manipulacje, mam nadzieję, że niezamierzone.

Hm… Szanuję Kruszewicza za popularyzację zoologii, świetne gawędy i anegdoty o zwierzętach. Do tej pory specjalnie mi nie wadziło, że jest myśliwym. Niestety dyrektor warszawskiego Zoo postanowił zabrać głos w eskalującym konflikcie pomiędzy myśliwymi i różnej maści ludźmi działającymi w tzw. ochronie przyrody, nie wiadomo czemu nazywanymi ekologami. Nie brakuje wśród nich ...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    237
  • Przeczytane
    198
  • Posiadam
    35
  • Teraz czytam
    12
  • 2022
    6
  • Ulubione
    5
  • Audiobooki
    4
  • Audiobook
    4
  • Chcę w prezencie
    4
  • 2021
    4

Cytaty

Więcej
Andrzej G. Kruszewicz Hipokryzja. Nasze relacje ze zwierzętami Zobacz więcej
Andrzej G. Kruszewicz Hipokryzja. Nasze relacje ze zwierzętami Zobacz więcej
Andrzej G. Kruszewicz Hipokryzja. Nasze relacje ze zwierzętami Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne