cytaty z książek autora "Renata Kosin"
Pamiętaj, moja kochana, jesteś młodą wdową przy nadziei i nie waż się myśleć o sobie inaczej. ( ….) Twoja tajemnica w końcu zostanie ujawniona.
- Kiedy? – spytała żałośnie.
– Los sam o tym zdecyduje. Utka dla ciebie i twojego dzieciątka najpiękniejszą przyszłość.
– Jak dotąd nie uprządł nawet nici - odparła markotnie.
Bo na to potrzeba czasu. Sama wiesz, jak bardzo należy być ostrożnym i jak łatwo przez pośpiech i nieuwagę zerwać taką nić. – Wskazała na stojący w kącie izby kołowrotek ze strzępkiem przędzy, przy którym Witold zastał Arachnę.
A im staranniej to zrobisz, tym będzie mocniejsza. Tak samo bywa z miłością. Ta, która spada na człowieka jak grom z jasnego nieba, często równie szybko wygasa. Uczucie musi rodzic się powolutku i dojrzewać jak owoc, pieszczony na zmianę przez słońce i deszcz. Bo miłości nie trzeba samego słońca, ale czasem też trochę niepogody. Wtedy jest prawdziwa. I mocna.
Nic w życiu nie jest proste, kochanie. Dlatego jest ono takie ciekawe.
A racja jest jak dupa i każdy ją ma, jak mawiał marszałek, tyle, że po swojemu.
Bo jak kto dla odmiany ma trochę rozumu, to prędzej oceni i rozpozna tego, co nie ma go wcale.
Ty...ty jesteś bluszczem.Ale nie takim,który płoży się po ziemi,tylko takim,który wspina się po podporach(...)Bez podpory w zasadzie nie potrafisz istnieć.
Ci,którzy oddają się życiu bez reszty,nie znikają całkiem,śmierć jest wobec nich bezsilna,przegrywa z ich wolą istnienia.
- Oczywiście, że nie - roześmiała się Bogusia. - Ale czasem, gdy człowiek nie widzi dla siebie innego ratunku, jest w stanie uwierzyć we wszystko. Nawet w czarodziejską moc pierścionka lub innego przedmiotu. A gdy już uwierzy, staje się silniejszy. I wtedy niekiedy potrafi pomóc sobie sam. Bo zaczyna o siebie walczyć. A ja właśnie tego chciałam dla Bożenki. Żeby wreszcie o siebie zawalczyła.
Nikt nie może czuć się dobrze w skorupce. Ona jest zawsze twarda i niewygodna.
Kościół zakazywał bardzo wielu rzeczy i łatwo się było w tym pogubić. Podobnie jak w kwestii grzechu, w którym zawierało się niemal wszystko to, co wiązało się z przyjemnością. Z kolei największą cnotą i wartością samą w sobie pozostawało cierpienie.
Przecież świat się zmienia, cały czas pędzi naprzód. Jeśli człowiek tak nagle stanie w miejscu, to inni go rozdepczą.
Zastanów się, kochana, komu naprawdę oddasz swoje serce, bo potem tak łatwo mu go nie odbierzesz.
Odwiedź wnętrze ziemi, przez oczyszczenie odnajdziesz kamień tajemny.
- Kamień tajemny?
- Tak nazywano słynny kamień filozoficzny, zwany też jako kamień mądrości!
Spór o to, gdzie przebiega granica między wsiami, trwał od tak dawna, że nikt nie pamiętał, kiedy się rozpoczął.
Zapomniał, że na wsi jest inaczej niż w mieście, i od tego odwykł. Tam wszystko miało się na wyciągnięcie ręki, tu trzeba było się postarać.
W Jemiołkach, zarówno Górnych, jak i Dolnych, ludzie pamiętali, kto ma jakich przodków, kto choć raz sprzeciwił się tradycji i w której rodzinie popełniono mezalians. Krwi chłopskiej i szlacheckiej nie należało mieszać, bo to rzadko było wybaczane.
Dla zatroskanych rodziców samotne życie dorosłej córki stanowiło porażkę i powód do wstydu. Podobnie jak życie na kocią łapę.
Ludzie z czasem zaczęli jej unikać prawie jak ognia. Schodzili jej z drogi, a niektórzy na jej widok żegnali się znakiem krzyża, jakby to ona była powodem złego, które im się przydarzało.
Są rany, które nigdy się nie goją, a kiedy próbuje się je leczyć, jątrzą się jeszcze bardziej. Lepiej ich nie dotykać i mimo bólu spróbować zapomnieć o ich istnieniu.
Kto ryzykuje, może równie dużo zyskać, jak i stracić.
Chociaż urodziła Gaję, nigdy jej nie kochała i nawet nie próbowała udawać, że jest inaczej.
Odkąd pamiętała, ludzie ze wsi mówili o starowince nie inaczej jak babcia Pogoda, właśnie dlatego, że zawsze wychwalała aurę. Obojętnie, czy było ładnie, czy siąpił deszcz.
Zdolności, którymi została obdarzona przez złośliwy los, od zawsze budziły powszechną niechęć i rezerwę. Nikt nie lubił, gdy ktoś obcy wiedział o nim więcej niż on sam.
Każdy człowiek nosi w sobie jakąś opowieść. Jedną albo więcej, zależnie od tego, ile przeżył. Niektóre są długie, inne krótkie, wesołe lub smutne, ciekawe, ale też nudne i niegodne uwagi.
Jak daleko sięgnąć pamięcią, każda wieś, zwłaszcza nieduża, miała przynajmniej jednego wioskowego głupka. Kogoś kto był brzydszy, mniej rozgarnięty, bardziej gamoniowaty, kulawy lub garbaty i z tego powodu gorszy od innych. Istniał głównie po to, by pozostali mogli poczuć się lepsi.
Przy prawdziwym wioskowym głupku ich wady - bo któż ich nie miał - stawały się mniej widoczne, a niekiedy prawie bez znaczenia.
Głupek pełnił też niekiedy funkcję rozrywkową. Stanowił doskonały zamiennik mniej dostępnych na prowincji atrakcji - kina, teatru i kabaretu. Też można było się z niego pośmiać, w dodatku bezkarnie, dzięki ogólnemu przyzwoleniu.
Jedni powiadają, że należy słuchać serca, drudzy - że rozumu. A mnie się zawsze zdawało, że najlepiej radzić się jednego i drugiego. Tylko sęk w tym, że kiedy mówią oba naraz, człowiek już sam nie wie, o co chodzi. Bo ani jednego, ani drugiego nie jest w stanie zrozumieć.
Kiedy szlachcic żeni się z chłopką, Matka Boska płacze - tak niegdyś mówiono wszędzie tam, gdzie liczyło się pochodzenie. A w Jemiołkach liczyło się szczególnie, bo gdy zdarzały się podobne przypadki, smuciły się nie jedna, ale dwie Maryje.
Nie da się podźwignąć czegoś, co nie upadło, bo leżało odłogiem niemal od początku.
Wszystko musiało być zrobione na czas, bo przyroda nie dawała nikomu forów ani ulg. Zasiane, a potem kiedy trzeba zebrane, zanim przyszły deszcze i nastały chłody. A jeżeli ktoś nie zdążył, zimą czekał na głód.