cytaty z książki "Wampiry z Morganville. Księga 1: Przeklęty dom. Bal umarłych dziewczyn"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
-To on?- spytał tata.- To przez niego wpadłaś w te kłopoty? -To nie ja- powiedział Shane.- Ja tylko tak wyglądam.
Teraz się spiesz - powiedział Shane. - Martwić się będziesz później. - Idealne motto dla Morganville
-Wolałem kiedy byłaś nieśmiałą dziewczynką. Co się z tobą porobiło? -Mieszkam z wami. -No tak.
-Krzyże?
-Zdecydowanie.
-Dlaczego? -Bo to podłe, pozbawione duszy, krwiopijcze demony? -To tak samo jak mój nauczyciel wuefu w szóstej klasie podstawówki,a krzyża się nie bał.
-Michael? Tobie nic nie jest? -Jasne, że nie. To Shane ma problemy. Nie ja.
Nie Michaelowi nic nie dolegało. Zabity, rozczłonkowany, pochowany, odrodzony... Dzień jak co dzień.
-Cholera- Shane splunął z niesmakiem.- Nie umiem uderzyć dziewczyny. Masz, Claire. Ty ją walnij.- Rzucił jej kij.
-Cholera Claire. Uprzedzaj faceta, zanim znów postnowisz wykonać pad na twarz na podłogę. Miałbym szansę zachować się jak bohater i się złapać.
-Tak, kanapki wymagają nie lada umiejętności. Może zacznę wykładać w szkole.
-A więc, Michael- zagaiła mama skubiąc swoje chili.- Czym się zajmujesz? Nawiedzaniem domu, w którym umarł, pomyślała Claire i przygryzła wargę.
-Chyba potrzebna nam będą nowe drzwi. -Moim zdaniem przyda się ban cała Castorama. -A czy tutaj w Castoramie sprzedają drewniane kołki?- spytała Claire.
-No i?- spytał Shane po paru sekundach. - Co ty na to? -To...-przełknęła z trudem.- To po łacinie. -No i? Co tam jest napisane? -Ja nie znam łaciny -Żartujesz chyba. Myślałem, że każdy geniusz zna łacinę. Czy to nie jest międzynarodowy język jajogłowych?
-(...)Przyszła w sprawie pokoju.
-I najpierw ją pobiłaś, żeby sprawdzić, czy jest dość odporna?
- A ugryź się chłoptasiu od chilli!
-Nie zwracaj uwagi na Eve- powiedział Shane.- Ona nie cierpi pracować w ciągu dnia. Boi się, że się opali.
Ale przecież mogła skontaktować się z Amelie. Tylko, że to trochę tak, jakby rozwiązywać problemy z mrówkami za pomocą broni atomowej.
Shane zachował się jakby dźgnęła go widelcem w tyłek.
Mamo, tato, to jest Michael, on nie żyje... Tak, to by na pewno pomogło.
-Na imię ma Sam-wyjaśnił Michael.- I może to zabrzmi dziwnie, ale jest moim dziadkiem.
-Sam? On jest...? Twoim...?
-Dziadkiem. Tak, wiem, że to dom wariatów. Zawsze tak uważałem.
-To samochód moich rodziców!- Znów jęknęła.- Moi rodzice tu są. O mój Boże!- Ostatnie słowa to był pisk i chyba zawróciłaby i rzuciła do ucieczki, gdyby Shane nie złapał jej za T-shirt i nie przytrzymał.
-To on? - spytał tata. - To przez niego wpadłaś w te kłopoty?
- To nie ja - powiedział Shane. - Ja tylko tak wyglądam.
-Faceci. Zostałabym lesbijką, gdyby nie byli tacy seksowni. ~Eve,str.295.
Ludzie to nie tylko reguły i zasady, Claire. Są jak... iskry. Iskry czegoś pięknego i wielkiego.
-No i? - spytał Shane po paru sekundach. - Co ty na to?
-To...-[...]-po łacinie
-No i? Co ta jest napisane?
- Ja nie znam łaciny
-Żartujesz chyba. Myślałem, że każdy geniusz zna łacinę. Czy to nie jest międzynarodowy język jajogłowych?
-Przez przyjaciół w Morganville można zginąć.
-Nie.-Eve położyła bladą dłoń na jego kolanie.-Shane, kochany w Morganville przyjaciele to jedyne, co może cię utrzymać przy życiu.
(...) Czuła się trochę tak, jakby traciła samą siebie, chociaż to przecież niemądre wrażenie. Przecież człowiek nie jest swoim wyglądem. Nie jest tym, jak wygląda.
A przynajmniej zawsze w to wierzyła.
-Nie jesteś wściekły?-spytała wreszcie, czy też raczej z trudem wykrztusiła.
-Wściekły?-Nawet nie uniósł głowy-Wściekać to się można wtedy, kiedy ktoś ci na drodze pokaże środkowy palec(...).
Nic się nie goi, kiedy człowiek umiera...
... Świat nie jest sprawiedliwy ani dobry i twoja silna wola nie jest w stanie tego zmienić. - Amelie bardzo cicho westchnęła. - Jest to lekcja, której nauczyłam się bardzo, bardzo dawno temu, kiedy oceany były jeszcze młode, a piasek był jeszcze skałą. Jestem stara moje dziecko. Starsza niż kiedykolwiek mogłabyś pojąć. Tak stara, że bawię się cudzymi istnieniami, jak pionkami na planszy do gry. Wolałabym, żeby tak nie było, ale nie zdołam zmienić tego, kim jestem. Ani też zmienić świata.
-Już o tym rozmawialiśmy - syknęła.- Możesz być cholernie seksowny i seksownie cholerny, ale nie będziesz mi mówił, co mam robić. Jasne?