cytaty z książek autora "John Marsden"
Nie, piekło nie ma nic wspólnego z miejscem- piekło wiąże się z ludźmi. Może to ludzie są piekłem.
Jaka jest przyszłość? To czysta kartka papieru, na której rysujemy kreski, ale czasami osuwa nam się ręka i kreski nie wychodzą tak, jakbyśmy chcieli.
Niesamowite uczucie. Świadomość, że za chwilę na zawsze odmienisz czyjeś życie.
Czasami po prostu trzeba być odważnym. Trzeba być silnym. Czasami nie można ulegać czarnym myślom. Trzeba pokonać te diabły, które wpychają się do twojej głowy i próbują wzbudzić paniczny strach. Przesz naprzód, krok za krokiem, z nadzieją, że nawet jeśli się cofniesz, to tylko trochę, tak że kiedy znowu ruszysz przed siebie , szybko nadrobisz zaległości.
Ludzie, cienie, dobro, zło, niebo, piekło: wszystko to tylko etykietki, nic więcej. Ludzie sami stworzyli te przeciwieństwa: natura ich nie dostrzegała. W naturze nawet życie i śmierć nie były przeciwieństwami - po prostu jedno stawało się przedłużeniem drugiego.
Czasami warto zmienić zdanie. To znaczy, że człowiek myśli.
W życiu chodzi o coś więcej niż tylko bycie szczęśliwym. Chodzi o odczuwanie całej gamy emocji: szczęścia, smutku, złości, żalu, miłości, nienawiści. Jeśli spróbujesz stłumić jedną z nich, stłumisz je wszystkie.
Jeśli coś kochasz, pozwól temu odejść. Jeżeli nie wróci,to znaczy, że nigdy nie było twoje.
Zabijamy wszystkie gąsienice, a potem narzekamy, że nie ma motyli
(…) zdałem sobie sprawę, o co chodzi z tą całą odwagą. Ona jest w naszych głowach. Nie rodzimy się z nią, nie uczymy się jej w szkole, nie czerpiemy jej z książek. To sposób myślenia, i tyle. To coś, w czym ćwiczymy umysł. (…) Odwaga to wybór, którego dokonujemy.
W życia znoju i chaosie
Jedna trwa zasada:
Cudze troski leczy dobroć,
A własne odwaga.
Wygląda na to, że tylko cierpiąc, potrafimy zobaczyć, co jest naprawdę ważne.
...czasami trzeba się cofnąć, żeby móc ruszyć naprzód. Żeby móc ruszyć dokądkolwiek.
(...) Niósł piekło w sobie, tak jak my wszyscy - mały bagaż na plecach, którego przeważnie nie zauważamy, albo ogromną górę cierpienia, która przytłacza swoim ciężarem.
Przypomina mi się wiersz wiszący w sypialni Robyn w Wirrawee – ten, w którym kobieta opowiada, że gdy kiedyś odwracała się na plaży, widziała ślady czterech stóp: swoich i Boga, lecz teraz, w najtrudniejszych chwilach, odwraca się i widzi ślady dwóch. Pyta Boga: „Jak to jest, że wtedy, kiedy najbardziej Cię potrzebuję, nie ma Cię przy mnie?”. A Bóg odpowiada: „Moje dziecko, jestem tu. To ślady moich stóp. Zostawiłej je, gdy cię niosłem.”
Kiedy przeczytałam ten wiersz po raz pierwszy, wydał mi się ładny, ale nic więcej. Dopiero teraz, gdy go potrzebowałam, stał się dla mnie ważny. W celi okazał się chyba najważniejszą rzeczą, jaką miałam.”
W wieku siedemnastu lat, jedenastu miesięcy i dwudziestu dziewięciu dni jesteś zbyt niedojrzały, by dotknąć alkoholu, ale dzień później możesz się nawalić na środku chodnika. Nie brzmi zbyt sensownie.
- Walcz - powiedział. - Jeśli walczysz, wygrywasz albo przegrywasz. Jeśli nie walczysz, przegrywasz.
Lepiej być w kajdanach z ukochanymi ludźmi, niż cieszyć się wolnością w samotności.
Pamiętam, że kiedyś Robyn powiedziała: „Mówienie o sobie może być przejawem egoizmu lub szlachetności.” Gdy zapytałam, co to znaczy, wyjaśniła: „Jeśli nigdy nie mówisz o sobie, o swoich problemach i tak dalej, jesteś egoistką, bo nie dajesz przyjaciołom szasny, by ci pomogli. A jeśli gadasz o sobie bez przerwy, jesteś samolubna i nudna".
Największe ryzyko to nie podejmować żadnego ryzyka. Albo podejmować zbyt duże ryzyko.
Strach jest jak choroba, gorączka, która przejmuje nad tobą kontrolę.
Jedenasta wieczorem przyszła i minęła. Maszerowaliśmy dalej. Kilka godzin później spojrzałam na zegarek. Było dwanaście po jedenastej.
Często najdrobniejsze zadania okazują się tymi, które najtrudniej wykonać