cytaty z książki "Wielki Wóz"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Podświadomie wiedzieliśmy, że entuzjazm jest paliwem, które szybko się wypala. I że życie jest wypadkową wielu czynników, a część z nich znajduje się poza strefą naszych wpływów.
Próby zazwyczaj spadają na nas z najmniej oczekiwanych stron. Rzucane przez okoliczności, niczym kłody pod nogi, są sprawdzianem gotowości do wejścia na nową drogę.
Chciałam sprawdzić siebie i podążyć za głosem serca. Od dłuższego czasu w różnych miejscach trafiałam na ideę, która mówiła, że jeśli słucha się tego głosu, w życiu zaczynają dziać się piękne rzeczy.
Tak więc chciałam się przekonać, czy rzeczywiście szczęście sprzyja odważnym i czy wszechświat pomaga marzycielom. Postanowiłam zaufać i przekonać się o tym, czy Bóg się o nas zatroszczy, czy możemy nie martwić się o jutro i czy tak jak te ptaki podniebne znajdziemy sposób, by po prostu żyć.
Po kilku dniach naszła mnie refleksja: to małe kroki są kluczem do dokonywania zmian w życiu, nawet tych wielkich, wprowadzania nowych nawyków i spełniania marzeń.
Ta sytuacja szczególnie mocno uświadomiła mi, że Bóg często posługuje się innymi ludźmi, by ich rękami przekazać prezenty od siebie.
Naszła mnie wtedy refleksja o tym, że ptaki nie uczą się w szkołach o życiu, gdzie uwić gniazdo ani w jaki sposób śpiewać. Bocianom, które tak licznie spotykaliśmy w Algarve, też raczej nikt nie tłumaczył, którędy lecieć do ciepłych krajów. Prowadziła je wszystkie jakaś wewnętrzna mądrość. Podobnie zresztą jak i inne zwierzęta, a nawet rośliny. Pomyślałam wtedy, że ta sama Siła przepływa także przez nas, ludzi. Nas również ona prowadzi, choć my o niej zapominamy pod ciężarem rozumu i logiki, a może za sprawą naszego ego.
Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, że tak mocno przywiązałam się do własnych oczekiwań, a te przecież istniały tylko w mojej wyobraźni. Przygotowania do van life’u powoli uczyły mnie, by adaptować się do rzeczywistości, brać ją taką, jaka jest. Dlatego zamiast narzekać i z nią walczyć, stawaliśmy się z Łukaszem coraz bardziej elastyczni.
Ta z pozoru zwyczajna sytuacja wyznaczyła dla mnie pewną granicę. Wreszcie zrezygnowałam z uległości i stanęłam pewnie na obu nogach. Uświadomiłam sobie, że póki nie łamię przepisów, mam prawo korzystać z przestrzeni na całym świecie. Przestałam bać się ludzi i w końcu codzienne zamartwianie się o to, czy ktoś nas nie wygoni, zniknęło. Doświadczenia ostatnich dni zaczęły owocować.
Od środka zżerały mnie niepewność jutra oraz setki pytań bez odpowiedzi, choć w głębi duszy wiedziałam, że nie mam wpływu na te wydarzenia i jedyne, co jest pod moją kontrolą, to sposób, w jaki na nie reaguję.
Każde z nas potrzebowało chwili samotności, bo praktycznie cały czas przebywaliśmy razem. Było to, rzecz jasna, przyjemne, ale jesteśmy osobnymi bytami i każde z nas potrzebuje przestrzeni dla siebie. Zauważyliśmy, że jeśli zaniedbujemy chwile odosobnienia, pojawiają się między nami zgrzyty, zaczynamy narzucać sobie nawzajem swoje zdanie i wymuszać jakieś zachowania. Momenty samotności pozwalały nam naładować się własną energią i zatęsknić za sobą nawzajem. Kluczowe było poświęcenie ich na coś przyjemnego albo jakąś rozrywkę.
Kiedyś wydawało mi się, że na świecie nie istnieją osoby podobne do mnie. W ciągu dwudziestu lat życia spotkałam ich kilkanaście, dlatego żyłam w przeświadczeniu o własnej indywidualności. I nie chodzi mi o uczucie wyjątkowości, ale raczej wyobcowania, niekiedy samotności. Czułam się inna, czasami nie na miejscu, zawsze pomiędzy. Dopiero działalność internetowa innych ludzi i własna uzmysłowiła mi, że na świecie jest więcej osób podobnych do mnie, a dzięki Internetowi możemy się usłyszeć i odnaleźć.
Przejechaliśmy tysiące kilometrów po to, by zobaczyć więcej, doświadczać mocniej, nauczyć się żyć lepiej. Zobaczyliśmy krainy,o których nam się nie śniło, spotkaliśmy ludzi, których nie mielibyśmy okazji poznać, a którzy stali się nam bliscy jak siostry i bracia. Zmierzyliśmy się ze swoimi słabościami i ograniczeniami, wiele razy spojrzeliśmy strachowi prosto w czarne, zimne oczy. Wyszliśmy zwycięsko z kilku opresji, choć zdarzyły się też chwile, kiedy musieliśmy się poddać. Jednak przecież taka właśnie jest słodko-gorzka symfonia życia. Dzięki podróży mieliśmy okazję usłyszeć ją i zobaczyć jej wykonanie na żywo, odgrywane przez najznakomitszych artystów. Przez chwilę mogliśmy podglądać samego Stwórcę, który popisuję się swoją kreatywnością i pięknem stworzenia.