cytaty z książki "Talon"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Ludzie są jak rak. Rozprzestrzeniają się, biorą wszystko pod siebie tylko po to, by zniszczyć. Siebie też. Rasa ludzka jest słaba, a ty jesteś istotą wyższego rzędu, przewyższającą człowieka pod każdym względem.
Nienawidzą nas, bo jesteśmy inni, a ludzie zawsze boją się kogoś, kogo dobrze nie rozumieją.
I,że nigdy nie domyśli się,że jedynym powodem każdej decyzji,którą podjąłem tego dnia,była ona.
Ponieważ żołnierz Świętego Jerzego zakochał się w smoku.
Randka! Znasz chyba ten wyraz? Wiesz, co oznacza? Chłopaki i dziewczyny, kiedy pokończą naście lat, zaczynają się spotykać. Umawiają się i idą gdzieś razem, do kina na przykład albo coś zjeść. I to właśnie zrobisz.
Żyjemy w świecie ludzi, ale nimi nie jesteśmy. I nigdy nie będziemy.
Czyżby dlatego smokom odmawiano prawa do ludzkich uczuć, bo z tymi uczuciami zawsze wiążą się wielkie komplikacje?
- Ja jestem tylko jedną łuską na ciele Talonu. Przetrwamy, tak jak zawsze, a nawet będziemy coraz silniejsi, bo wasza rasa niszczy się sama. Już niebawem nadejdzie ten dzień, kiedy ty i cały twój gatunek padniecie przed nami na kolana!
Brałem udział już w wielu pogrzebach i za każdym razem, gdy patrzyłem, jak moi koledzy chowani są w równych wojskowych szeregach, przez głowę przemykała myśl, że to jest właśnie to, co prędzej czy później czeka każdego żołnierza. Biały krzyż. Tylko to.
Wszyscy wierzyli przecież święcie, że smoki to demony i podejmując ostatnią próbę pozostania w naszym świecie, mogą zawładnąć naszą duszą.
Ale nie ma sensu zastanawiać się nad czymkolwiek ani marzyć o tym lub owym, skoro twój los i tak nie spoczywa w twoich rękach, prawda?
Ludzie, ograniczeni do stąpania po ziemi, mają szczęście, bo nie wiedzą, co tracą. A ja niestety wiedziałam aż za dobrze.
Wszystko, czego się nauczysz, służy naszemu wspólnemu dobru. Nigdy o tym nie zapominaj, pisklaku.
Smoki kochają wszystko, co się skrzy, lśni i błyszczy. Mają to we krwi.
- Ludzie to gatunek niższy. Gdyby nie było ich tak wielu, dawno byśmy ich już sobie podporządkowali. Nie zapominaj o tym, pisklaku. Bo nawet jeśli potrafimy przybrać ich postać, przebywać wśród nich, wtopić się w ich świat - my to my, a oni to tylko ludzie, dla nas środek do celu. Nic więcej.
Czy twój genialny smoczy umysł nie jest w stanie pojąć, że po prostu zamierzam się rozebrać?!
Nie zamierzając przy tym robić przedstawienia? Dlatego masz się odwrócić!
– Ale dlaczego? Przecież tak jak i ja jesteś smokiem. Co nas obchodzi ta ludzka skromność?
- Oczywiście! Przecież to ty w naszym duecie reprezentujesz inteligencje i rozsądek.
- Nie zaprzeczam. A ty co?
- Ja? Oczywiście urodę. Jestem śliczna jak z obrazka!
- Powiedzmy... - Brat uśmiechnął się krzywo. - A ponieważ ja śliczny nie jestem, tylko niegłupi, niewdzięczne zadanie jak zwykle spada na moje barki. Ale trudno, zajmę się tym. Dla ciebie wszystko, Dyludyludi!
Ocean był pod każdym względem fascynujący. Przede wszystkim ta zmienność. Spokojny, łagodny - taki właśnie dla odzyskania równowagi, a potem raptem w jednej chwili wściekły, atakujący ciebie z siłą i gwałtownością huraganu.
- Ludzie stąd mają takie powiedzonko: "Nie pozwól swemu sercu opuścić plaży." Rozumiesz o co chodzi? O to, że nie wolno przywiązywać się do kogoś, kto i tak zniknie stąd wraz z końcem lata! Przecież jeśli wyjeżdżają, nie ma sensu ryzykować. Chociaż z drugiej strony, jeśli człowiek trzyma się tej zasady, może przez to coś stracić.
Potrząsnął głową i rzucił w stronę ekranu:
- GPS, koleś! Korzystaj z tego! Pokochaj!
- Jedziemy do kina?
- Nie.
- Na kręgle?
- Nie.
- A więc na pewno na lodowisko! Pojeździmy na łyżwach!
Wtedy spojrzał na mnie trochę dziwnie.
- Lodowisko? - spytał. - Tu, w Kalifornii?
- Oczywiście, że tak i to niejedno. Przecież mamy nawet drużynę hokejową!
- No proszę. Ale nie jedziemy na łyżwy.
- W takim razie na pewno na koncert.
- Nic z tych rzeczy.
- Czyli sprawa jasna. Zostałam porwana. Przerzucą mnie do Arabii Saudyjskiej i zostanę czterdziestą drugą żoną wielkiego szejka Bumcykcyka!
- Oczywiście! - Garret zaśmiał się. - Mam nadzieję, że polubisz wielbłądy.
- Poradzę sobie z każdym, mówiłam ci już przecież, że mam brata bliźniaka...
No i jak tam? Zauważyłeś coś? – spytałem.
– Owszem. Faceta, który grilluje na balkonie. Chyba obchodzi urodziny, bo grilluje w garniturze.
Poza tym nic.
Dość! Wystarczy tego polowania na mnie! W końcu jestem tym pieprzonym smokiem czy
nie?! Smokiem! Drapieżnikiem alfa, jak twierdzi ten pieprzony Talon! Przeżyjesz, jeśli cię nie zastrzelą?
No to chyba najwyższy czas zapolować na tych, co strzelają!
Dante, co z tobą? Wyglądałeś jak jakiś psychopatyczny jaszczur. I to przy ludziach, przy normalnych ludziach!
Biedny Garret! Potrafi zmierzyć się z zionącym ogniem smokiem i wyskoczyć z helikoptera na wysokości sześćdziesięciu metrów, a pęka, kiedy ma zintegrować się z grupą nastolatków!
Masz wracać! Natychmiast! Mamy nowy problem!(...)
– Jaki problem? Gadaj!
– Problem taki, że ma łuski i szpony i jest u nas w domu!
– Kurde!
Bo chociaż byliśmy ucywilizowani i potrafiliśmy idealnie stopić się z ludzką społecznością,
dla nich nadal byliśmy drapieżcami zajmującymi wyższą pozycję w łańcuchu pokarmowym.