cytaty z książki "Czarny Wilk. Tenggeri syn Czarnego Wilka"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
On widział Si Sia i jego złotem kryte dachy, marmurowe schody i ogromne pałace i pamiętał tych kiepskich żołnierzy państwa Si Sia, którzy wyszli naprzeciw konnym zastępom Czyngis-chana piechotą, pieszo walczyli i pieszo chcieli zwyciężać, ale zostali wyśmiani i przegrali, i umierali tratowani dziesiątkami tysięcy końskich kopyt. A winne temu było to życie w domach z kamienia. Naród miejski jest głupi i miękki, chowa się za murami, nie wie już co to wiatr i deszcz, śpi na miękkich posłaniach, siedzi wciąż w jednym i tym samym miejscu i gnuśnieje. Wielu tka jedwab, robi dywany i zbiera herbatę, ale czy od tego człowiek robi się waleczny? Nawet wilki ich nie straszą, bo wilki omijają miasta. A ci, co kują miecze, sztylety i topory, nie umieją się z nimi obchodzić. Najchętniej wszyscy by chcieli zostać kupcami.
Później, gdy przełamano ostatni opór w tych małych lepiankach i ich kryte słomą ryżową dachy płonęły, kijami pędzili dziesiętnicy plądrowników ze swych arbanów do dowódcy minganu, aby ich ukarał, bo prawo Czyngis-chana zabraniało plądrowania podczas bitew, gdyż zagrażało to zwycięstwu. (...) "Chan wydał rozkaz, a wyście go nie posłuchali! Ponieważ dla naszego chana użyteczni są tylko posłuszni, niszczy on nieposłusznych. Gdyby tego nie robił, nieposłuszeństwo szerzyłoby się jak zaraza. Zaraza zaś niszczy wojsko. A czymże były nasz pan bez swoich wojów?(...) - Twoje imię? - Monggu! - Ty byłeś Monggu! - Byłem Monggu! - Wyciągnij szyję, ty były Monggu!". Skazaniec imieniem Monggu uczynił to, co mu kazano, i dowódca minganu uciął mu głowę.
Czyngis rozkazał trzynastu dowódcom wojskowym podzielić swoje jednotysięczne zastępy, czyli tak zwane mingany, na setki, czyli na dżaguny, a setki z kolei na dziesiątki, czyli na arbany, po czym przywołał do siebie dowódców minganów i podległych im setników i dziesiętników i powiedział: "Do tej pory było przecież tak: dziesięć tysięcy wojowników to było dziesięć tysięcy wojowników, którzy bezładnie napadali na nieprzyjaciela i zwyciężali, jeżeli nieprzyjaciel miał mniej niż dziesięć tysięcy wojów. A ja dam wam sposób, który pozwoli nam pobić nieprzyjaciela dwa razy silniejszego od nas. Bo jakże inaczej moglibyśmy z naszymi trzynastoma tysiącami wojów zniszczyć Tajcziutów, którzy mają trzydzieści tysięcy wojów? Dlatego daję wam teraz ten system, zgodnie z którym co dziesiąty wojownik prowadzi w bój swoich dziewięciu wojów. Tych dziewięciu wojów musi się zrosnąć, zgrać w jedno ciało, a dziesiąty będzie głową tego ciała (...)".
Człowiek ma prawo marzyć, jeśli marzy o czymś dobrym, i wolno mu w tych marzeniach pragnąć wszystkiego, co nie wychodzi na szkodę innym.
(...) Tysiące wojowników oddało swe życie za chana. Czyż w jego mocy ich dziś nagradzać? Czy koniuch opiekuje się koniem, który ma już tylko trzy nogi i nie nadaje się pod wierzch? Czy ma go karmić dlatego, że go kiedyś nosił? Czyż nie lepiej żeby dawał więcej obroku tym, które go teraz noszą?
Bo czyż ktoś może zwyciężyć wroga, jeśli go nie zna? Sama nienawiść jeszcze nie zabija! Pierwszy lepszy orzeł jest mądrzejszy niż Syn Nieba (cesarz chiński przyp. cytującego), bo orzeł atakuje wilka, ale strzeże się tygrysa, kto bowiem chce zwyciężyć tygrysa, musi go dosiąść i pozostać na nim.
On jest jak dziecko, płacze, gdy my się śmiejemy, gada, gdy my milczymy, śpiewa, gdy my przeklinamy, no i do tej pory pilnował tylko koni i owiec, a nie ludzi.
Wiedzieć, że coś jest słuszne, i nie czynić tego, jest tchórzostwem.
Dopiero gdy Tshyu obiegła wieść, że nawet dowódca minganu opuścił z przekleństwem na ustach zaofiarowany mu na kwaterę dom starosty, budynek kryty dachem w kształcie dziewięciu łuków i piękny jak świątynia, mieszkańcy miasta dowiedzieli się, jaki był prawdziwy tego powód: żołnierze ze stepu bali się tych ciężkich belek nad swoimi głowami, nie mogli zasnąć i mówili: "Jak wiart zwala nam na głowę jurtę, to grzebie nas pod miękkim wojłokiem, ale jak wiatr zwali nam na głowę taki ciężki dom, to pogrzebie nas pod nim na wieki".
Kochaj swoją żoną jak własną duszę, ale przetrzep ją raz po raz jak swoje futro!
Mongoł bez konia to jak orzeł bez skrzydeł.
Tobie stoi na przeszkodzie twoje pochodzenie. To wszystko, co ci przeszkadza! Jesteś Mongołem i sądzisz, że nie potrafisz malować, bo się wam mówi, że jesteście stworzeni do wojny, tylko do wojny. Zapewne twój lud jest odważny, dzielny i zdolny i umie odnosić zwycięstwa w wyprawach wojennych, ale co po nim zostanie, gdy będzie żył tylko z wojny? My siejemy zboże, wy je zagarniacie w drodze rozboju, my budujemy domy, wy je niszczycie, wasze szczęście jest naszym nieszczęściem! Jakże więc możecie być szczęśliwi, skoro unieszczęśliwiacie innych? (...) Czy twój lud chce, aby wszystkie inne ludy płakały na sam dźwięk jego imienia? Kiedyś w przyszłości będzie się mówiło: Tak, tak, Mongołowie mają surowych dowódców wojskowych, ale nie mają malarzy, poetów, chłopów, rzemieślników!
Pewnie, że na wojnie są zabici i zwycięzcy, i dawno, dawno temu jej synowie należeli do zabitych zwycięzców, ale dziś - tak jej się przynajmniej zdawało - Tenggeri wraz ze swymi strasznymi ranami przywlókł wojnę do ich jurty, i ona jak gdyby zobaczyła wojnę na własne oczy; bo zabici pozostawali tam, gdzie zostali zabici, i opłakiwało się ich jedynie wówczas, jeśli się ich znało. Znało? Nie, większości się nie znało, tysiące tysięcy się nie znało, byli oni po prostu dla człowieka jak kamienie rozsypane po stepie i do siebie podobne.
Trąba powietrzna nie trwa przez cały ranek, ulewa nie trwa nawet dzień, a kto je powoduje? Niebo i ziemia. Skoro niebo i ziemia nie mogą sprawić, żeby coś trwało zawsze, to tym bardziej nie potrafi tego człowiek. Rządzić wielkim państwem to tak jak piec małe rybki: nie wolno ich skrobać, nie wolno mieszać ani spalić, i z każdą trzeba się obchodzić delikatnie i tak samu. Tylko ten, kto potrafi być sprawiedliwy wobec wszystkich, jest dobrym władcą". (wielki mędrzec z państwa Kin odpowiada Czyngis-chanowi na pytanie o wieczność jego państwa - przyp. cyt.).
(...) jeśli mi się mówi: chanie, jesteś chory, to ja wam pokażę, jaki jestem zdrowy, jeśli mi się mówi: chanie, jesteś słaby, to ja wam pokażę, jaki jestem mocny, jeśli mi się mówi: chanie, jesteś stary, to ja wam pokażę, jaki jestem młody! (...) Czyż gdybym w życiu postępował inaczej, byłbym dziś tym, czym jestem?
Może moglibyśmy być zawsze szczęśliwi, gdybyśmy żyli sami, gdzieś w lesie albo na tej skale, albo jak dziś rano na środku rzeki. Ale czyż człowiek może żyć sam? Czyż zawsze nie ma kogoś nad nami; kto nas zabiera, gdzieś wysyła, upokarza, wywyższa, przeklina, kocha? (...) W niebie są bogowie i na ziemi są bogowie; jednych się widzi, a drugich nie, ale słuchać trzeba i jednych i drugich, bo w przeciwnym razie nas karzą.
Obnosiliby wasze głowy na pice po obozie, i na pewno znaleźliby się ludzie, którzy by powiedzieli: "Popatrzcie, ci byli odważni!" Ale Czy warto być odważnym jedynie po to, aby być odważnym? Czy wilk napada po to, aby jedynie napadać? (...) Nie, nie, Tenggeri, co to za odwaga, jeśli nie osiągniesz przez nią nic więcej jak tylko to, że twoją głowę nadzieją na pikę herolda?
Jednego tylko nie mógłbym znieść: ich spojrzeń i litości. Czy zechcieliby mnie słuchać, gdyby mnie tak tu teraz zobaczyli? Czy możesz sobie, przyjacielu, wyobrazić boga, który moczy bose nogi w cebrzyku z gorącą wodą? Czy mógłbyś się do takiego boga modlić? Czy w ogóle bóg może chorować? A czyż ja nie jestem bogiem?
Były kiedyś dwie żmije, jedna z nich miała wiele głów i tylko jeden ogon, druga zaś wiele ogonów i tylko jedną głowę. Gdy przyszła zima, szukały sobie obie schronienia w pewnej dziurze. Jedna żmija łatwo się do niej wśliznęła, ale ta druga, która miała więcej głów, nie mogła się na nic zdecydować, bo każda głowa chciała mieć inne schronisko; tak że w końcu zginęła marnie, zamarzając na śmierć. (...) A więc tak samo może być tylko jeden władca.
Tam w dole leży wielka dolina i wielki kraj o nazwie Si Sia. Rozbijemy go i zamienimy w gruzy, bo nienawidzę miast razem z ich bogatymi kupcami, i jestem pierwszy kaganem, który was prowadzi za granicę, w głąb obcego kraju, aby go podbić. Oni nami pogardzili i patrzyli na nas z góry, ponieważ mieszkają w stałych domach, a my wędrujemy z naszymi trzodami z pastwiska na pastwisko. Oni ustalili ceny na nasze futra, na nasze zwierzęta, na naszą sól. A teraz będą jęczeć i lamentować: "Dlaczego nie uznajecie naszych granic?" Lecz my im odpowiemy, że orzeł również nie uznaje granic, a my właśnie jesteśmy takim orłem. Myślcie o jednym: Na ziemi może być tylko jeden pan, i ja nim chcę być, ja, który wstrząsnę światem. Moje imię muszą wymawiać ze zgrozę wszędzie, dokąd was zaprowadzę. I tak któregoś dnia staniemy nad brzegiem ostatniego morza i powiemy sobie: To co leży za nami, jest nasze, od wschodu aż do zachodu słońca! Naprzód!
Służyłem mu, gdy jego imię wymawiano ze czcią! Ale teraz nic już nie zostało prócz strachu przed tym imieniem. Nienawidzę go. Powiedzcie mu to!
A więc Twasztry stworzył świat. Gdy chciał stworzyć kobietę, stwierdził nagle, że stwarzając mężczyznę zużył wszystek materiał, jaki miał do dyspozycji. Zakłopotany z tego powodu i speszony, popadł Twasztry w głębokie zamyślenie. A gdy już się dosyć narozmyślał, zrbił tak: wziął krągłość księżyca, falistą linię żmii, czepliwość roślin pnących, drżenie trawy, smukłość trzciny, swawolną wesołość promienia słonecznego, łzy chmur, zmienność wiatru, strachliwość zająca, pychę pawia, miękkość ptasiego puchu, twardość diamentów, słodycz miodu, okrucieństwo tygrysa, gorąco ognia, zimno śniegu, gadatliwość sójki i gruchanie turkawek, zmieszał to wszystko ze sobą i stworzył z tego kobietę.
Widzisz: dopóki się coś robi, to się to robić potrafi. Jak tylko się przestaje, to czyż nie wychodzi się z wprawy?
Wierności wodzowi nie należy przedkładać ponad wierność zasadom ojców. Czy będziesz mógł kiedykolwiek opuścić Temudżyna, skoro przysięgaliście sobie być jedną piersią, jedną szyją i jedną głową? Na śmierć przysięgaliście? W obliczu śmierci jesteście sobie równi, Kara Czono, ale w życiu? W życiu on jest władcą, a ty czym jesteś? Przyjaźń można zawierać tylko z równymi sobie, a nie wtedy, gdy jeden stoi wyżej, a drugi niżej.
Hej, co to ma znaczyć, Arslan! On przecież odrzucił miecz, a ty chcesz go za to zabić? Złapać bezzębnego wilka to żadne bohaterstwo, pokonać orła ze złamanymi skrzydłami to żadna odwaga.
Dobrych mężów poznaje się po dobrych żonach (...). Gdy żona jest głupia i niedbała, nie grzeszy rozumem i nie dba o porządek, to odbijają się w tym złe cechy jej męża. Ale gdy dobrze prowadzi gospodarstwo, życzliwie przyjmuje gości i gońców i hojnie ich podejmuje, podnosi prestiż męża i przynosi mu tym dobrą sławę.
Tak sobie myślałem, gdy szedłem przez obóz, wzdłuż długich szeregów białych namiotów, i doszedłem do wniosku: Gdy byłeś młodzieńcem, miałeś przyjaciela, ale nie miałeś mądrości twojego ojca. A gdy oto jesteś teraz mężczyzną, utraciłeś jedno, aby odnaleźć drugie.
Cedry nie umierają, one wrastają z przeszłości w przyszłość, żyją między nami niby nieme olbrzymy, są świadkami dziejów. A gdy hula w nich wiatr, zaczynają opowiadać niczym siwobrodzi starcy. Kto się w nie wsłuchuje staje się mądry!