cytaty z książek autora "Anna Zaires"
Nie ważne, jak dużą ścianę spróbujesz postawić między nami i tak będzie bolało. Cierpię. Biorę wszystko, co mogę. Miesiąc. Dzień. Kilka minut. Oddam życie za chwilę spędzoną z tobą.
Myślałam, że moje ciało jest martwe dla wszystkich mężczyzn, ale złamałeś zaklęcie. Sprawiłeś, że ożyłam.
Ponieważ mnie kocha. [...] moje serce szybuje w górę. To najczystsza część mojego życia.
Jej twarda skorupa jest po prostu zwykłą skorupą. Wewnątrz jest wrażliwa, delikatna. Skrzywdzona. Jest w niej miękka strona, opiekuńcza i troskliwa, która przyciąga mnie jak płomień ćmę.
Jestem mężczyzną, którego kocha, szanuje i ufa całym sercem. Nigdy jej nie zawiodę. Będę chronić jej serce. Dam jej bezpieczną przystań, miejsce, w którym będzie sobą, miejsce, w którym nigdy nie będzie wątpiła we własny powab i wartość. Miała już moje oddanie i podziw, a teraz dam jej również wolność, którą obiecałem. Wolność bycia sobą. Przede wszystkim zawsze będę ją kochać. Bezwarunkowo.
To może wydawać się pokręcone, ale teraz uważam, że zasługuję zarówno na ból, jak i przyjemność. Ten człowiek, ten zabójca jest karą i równocześnie nagrodą, moim mrocznym prezentem za dotarcie tak daleko.
Muszę być kimś więcej niż jego kolejną zdobyczą. Chcę być kimś wyjątkowym, zanim to wszystko się skończy. Chcę coś dla niego znaczyć.
Sprytne dziewczyny wiedzą, że słowa niewypowiedziane są czasami ważniejsze niż te powiedziane.
Nikt nie jest tylko słodki i uroczy jak tęcza albo szczenięta. Wszyscy nosimy w sobie mrok, ale niektórzy mają ten luksus, że nigdy się o tym nie dowiedzą. W każdym razie normalność jest nieprecyzyjną i trudną do zdefiniowania koncepcją.... Jesteś inna, co nie oznacza, że gorsza lub nienormalna.
Na samą myśl, że ją stracę, duszę się, nie mogę zaczerpnąc powietrza. Ale przecież zawsze o tym wiedziałem. To mnie gryzie i karmie się moim nowo odkrytym sumieniem (...). Mina osiągnęła coś, czego nie udało się nikomu innemu. Zrobiła ze mnie człowieka. Mężczyznę. Mężczyznę, który kocha kobietę. Ta świadomość powala mnie na łopatki. To mnie zabija, ponieważ wiem, co muszę zrobić.
Moja miłość jest mroczna. Nie taka bajkowa, o jakiej marzą kobiety w swoich fantazjach.
W plątaninie moich myśli i uczuć, bicie jego serca jest nieregularnym, acz dziwnie kojącym dźwiękiem.
Podążając za jego spojrzeniem, widzę czerwień plamiącą jego dłonie.
Zaczynam rozumieć prawdę.
Kocha mnie.
Moje wady i grzechy.
Moje pokręcone ja.
Kocha mnie za to, kim jestem.
Wiem, czym jest powodowany ten jego nietypowy atak poczucia winy. Chodzi o żal. Chodzi o utratę kogoś, chociaż dopiero odkryłeś, że kochasz tę osobę.
Po śmierci rodziców zobojętniałam. Moje serce i umysł skuł lód. Od lat nie dręczyły mnie te koszmary, ale gdy mnie porwał, wróciły z podwójną siłą. I podejrzewam, że powodem jest właśnie mój kochanek, który powoli, acz nieubłagalnie, rozmraża moje serce, sprawiając, że ponownie czuję. Czyni mnie wrażliwą.
Czuję jego wzrok na mojej twarzy, ale nie potrafię na niego spojrzeć. Wspomnienia są zbyt haniebne, zbyt niszczące. Nie zniosę kolejnego świadka mojego upokorzenia, a szczególnie nie chcę, aby zobaczył w moich oczach ślad dnia, który nadal rzuca się cieniem na moją duszę.
Po raz pierwszy w życiu czuję się pokonany. Całkowicie pobity. Moją duszą miotają uczucia, których do tej pory nie znałem.
Mroczne i brzydkie poczucie porażki.
Wyrzuty sumienia.
Poczucie winy i strach.
Jestem przerażony, że zniknie z mojego życia. Nie mogę jej stracić.
Moje szczytowanie przypomina porażenie prądem. Rozpadam się. Yan nieruchomieje z jękiem. Wypełnia mnie ciepło, które sięga znacznie głębiej. Miłość, która nie miała być moim udziałem, rozchodzi się po moich żyłach, roztapiając ostatnie okruchy lodu w moim sercu.
Ten mężczyzna przedostaje się przez moje tarcze, przenikając wygodne odrętwienie, w które popadłam po śmierci rodziców. Lepiej uważać. Zakochanie się w nim byłoby cholernie głupim krokiem. Nie chcę umierać ze złamanym sercem. Wystarczy, że będę jego więźniem, aż nie wydam ostatniego oddechu.
Kobieta nie może przyjąć od mężczyzny więcej, a mężczyzna nie może ofiarować kobiecie więcej.
Oddychając ciężko, przyciskam czoło do jej czoła. Splatam nasze palce i całuję ją w usta, wlewając w pocałunek całego siebie i wszystko, co pragnę jej ofiarować. Razem wychodzimy z mojego szaleństwa, czy jak, miałbym nazwać to, co właśnie zrobiłem.
To więcej niż pieprzenie.
To więcej niż uprawianie miłości.
To jest bardziej święte.
Bardziej mroczne.
Wyzwolenie jest gwałtowne. Emocje wstrząsają mną do głębi - potrzeba przynależności, nieskończona studnia bolesnej miłości, daremna wola życia. Kiedy ustawia biodra i wchodzi we mnie, wszystkie uczucia łączą się i po raz pierwszy w życiu jestem kompletna.
Daję mu wszystko, czego pragnie i na co mi pozwala.
Pozwala się rozbroić.
Pozwala się uczynić wrażliwym.
Pozwala się zdobyć, zanim obraca nas i zdobywa mnie. Razem znajdujemy światło w mroku i żar w naszych zimnych sercach.
Jego słowa mnie ranią, bo ma rację. Przetrzymywanie Miny jest samolubne. Sprawia mi przyjemność. Jeśli zależy mi na niej bardziej niż na sobie, wypuszczę ją. Wskaże jej drzwi i uwolnię. Pozwolę jej wyjść i zaryzykuję, że nigdy więcej jej nie zobaczę. Nie spodziewałem się, że sam taki pomysł może mnie zranić bardziej niż nóż wbity w nerkę, ale tak jest. Na samą myśl, że ją stracę, duszę się, nie mogę zaczerpnąć powietrza. Ale przecież zawsze o tym wiedziałem. To mnie gryzie i karmi się moim nowo odkrytym sumieniem.
Kiedy się pieprzy, wkłada w ten akt wszystko, na co go stać, jakby kobieta była jego początkiem i końcem.
Chcę być dla niej wszystkim: obrońcą i dręczycielem, radością i cierpieniem. Chcę przywiązać ją do siebie fizycznie i emocjonalnie, wyryć się w jej umyśle i duszy tak głęboko, żeby już nigdy nie rozważała, czy mnie zostawić.
Mam zamiar chwycić to obiema rękami i nie puszczać tak długo, jak żyję.
A ja płaczę w jego ramionach, szukając pocieszenia u człowieka, który jest przyczyną moich łez.
Ta miłość jest zła i perwersyjna pod wieloma względami, jednak nie staje się przez to mniej prawdziwa.
Niczego nie można być pewnym. Złe rzeczy mogą przytrafić się każdemu, wszędzie.